Nie wszyscy to wiedzą, ale Freddie Mercury miał cztery dodatkowe zęby. Te wyrosły na tyle jego szczęk i wypchnęły przednie zęby, co doprowadziło do powstania nagryzu pionowego. To wada zgryzu, która polega na nadmiernym wysunięciu górnego łuku zębowego - cecha ta stała się jednym z charakterystycznych elementów wizerunku wokalisty Queen. Przez lata odmawiał jej usunięcia.
Freddie Mercury jeszcze jako dziecko uczył się gry na fortepianie. I choć utrzymywał, że nie trenował nigdy profesjonalnego śpiewu, to śpiewał technicznie czysto w naprawdę skrajnie odmiennych stylach. Jego naturalnym brzmieniem był baryton, ale piosenki wykonywał tenorem - na koncertach śpiewał też niżej niż podczas nagrań do albumów.
Freddie Mercury był w pełni świadomy tego, że dodatkowe zęby wpływają na to, jak wygląda. Poza tym jego przednie siekacze były zdecydowane większe niż standardowo. I choć nie był z tego zadowolony, to nigdy nie zdecydował się na skorygowanie zgryzu czy usunięcie nadprogramowego uzębienia. Obawiał się, że jeśli ich się pozbędzie lub zmieni coś w szczęce, to drastycznie wpłynie też na to, jak śpiewa. A na to nie mógł sobie pod żadnym pozorem pozwolić.
Ba, Brian May przez tę wadę zgryzu prawie nie przyjął Mercury'ego do zespołu - obawiał się, że jego uśmiech sprawi, że młodzi słuchacze będą ich unikać. Przekonał go dopiero argument o tym, że dzięki dodatkowym zębom Freddie ma większą skalę głosu.
Co ciekawe, do dziś powtarza się, że to dzięki zębom Merury'ego sławę zyskał zespół Sex Pistols. W grudniu 1976 roku Queen miało pojawić się w programie "Today", który prowadził Bill Grundy. Niemniej Freddiego straszliwie rozbolał ząb, przez co musiał w trybie awaryjnym udać się do dentysty. To miała być jego pierwsza od 15 lat wizyta w gabinecie dentystycznym.
Wtedy też w ramach zastępstwa w telewizji wystąpiła grupa Sex Pistols - i było to wyjątkowe widowisko. Zespół wywołał wtedy niemałą aferę. Muzycy zachowywali się zdaniem brytyjskiej opinii publicznej skandalicznie, podejrzewano ich wręcz o to, że zagrali pijani.