"Hey Jude" to jeden z największych i najbardziej ponadczasowych przebojów zespołu the Beatles. Piosenka trafiła na szczyty list przebojów w krajach całego świata i do tego była najlepiej sprzedającym się singlem roku w Wielkiej Brytanii, USA, Australii i Kanadzie. Przez dziewięć tygodni piosenka utrzymywała się na pierwszym miejscu zestawienia "Billboard Hot 100", co w 1968 roku oznaczało rekord - tego wyczynu nie udało się powtórzyć nikomu przez następnych dziewięć lat. Sam singiel sprzedał się w ok. ośmiu milionach kopii i do dziś wymieniany jest jako jedna z najwspanialszych współczesnych piosenek.
Słuchacze po raz pierwszy oficjalnie mogli jej posłuchać 26 sierpnia 1968 roku i szybko się w kawałku rozkochali. McCartney nie ukrywał, że wpadł na pomysł napisania kompozycji, kiedy jako stary przyjaciel rodziny, jechał w maju 1968 roku odwiedzić Cynthię Lennon i jej pięcioletniego syna Juliana. Chciał malucha jakoś pocieszyć.
- Pomyślałem, że pojadę do Weybridge i powiem im, że wszystko będzie dobrze. Chciałem ich pocieszyć i po prostu sprawdzić, jak się trzymają. Miałem przed sobą około godziny jazdy. Zawsze w takich przypadkach wyłączałem radio i próbowałem wymyślać piosenki, tak na wszelki wypadek. I właśnie wtedy zacząłem śpiewać: Hey Jules, don't make it bad, take a sad song, and make it better. To była optymistyczna, pełna nadziei wiadomość dla Juliana: Wiem, że twoi rodzice się rozwodzą, wiem, że nie jesteś szczęśliwy. Ale nic ci nie będzie. W końcu zmieniłem imię z Julesa na Jude. Jedna z postaci w 'Oklahoma!' nazywała się Jud i lubię to imię - opowiadał sam McCartney o tym, jak wymyślił tekst piosenki, a o czym można przeczytać w książce "The Beatles Anthology " z 2012 roku.
Beatelsi swój przebój "Hey Jude" nagrali w studiu Trident w Londynie. Paul McCartney grał na pianinie i śpiewał, John Lennon grał na gitarze akustycznej, Harrison na elektrycznej, a Ringo Starr oczywiście na perkusji. Autor kompozycji opowiadał już po latach, że jeszcze na początku sesji doszło do drobnego zamieszania, które mogło skończyć się dłuższą przerwą w pracy. Ringo Starr poszedł bowiem do toalety, a McCartney się nie zorientował i zaczął śpiewać pierwsze ujęcie.
- Nie wiedziałem, że go nie ma, myślałem, że siedzi w swojej perkusyjnej budce, która była jakby przed nami schowana. Więc wystartowałem od 'Hey Jude' i brnę przez wstęp. To długie intro bez bębnów i kiedy byłem w połowie, nagle zobaczyłem sylwetkę przemykającą przez studio. To był Ringo, właśnie wrócił z toalety i próbował wrócić na swoje miejsce. Zrozumiał, że już nagrywamy i nie chciał przerywać, bo słyszał, że idzie nam całkiem dobrze. To jest właśnie to podejście. Usiadł za perkusją dosłownie w ostatniej chwili, żeby wejść z perkusją tam, gdzie powinien i zaczął grać. O matko, ten facet jest pobłogosławiony - opowiedział McCartney o nagraniu, które trafiło później na krążek. Zespół nagrał bowiem cztery wersje i jako najlepszą wybrał tę pierwszą.
Beatlesi piosenkę nagrali w połowie sesji do płyty, którą teraz wielbiciele nazywają "Białym Albumem". Nie ma co ukrywać, był to wyjątkowo wybuchowy moment we wspólnej historii grupy - McCartney przy nagrywaniu "Hey Jude" pokłócił się np. z George'm Harrisonem o to, jak ma nagrać partię gitarową.