W 2002 roku Alicja Janosz wzięła udział w pierwszej edycji polskiego "Idola". Nieskazitelny głos aspirującej wokalistki skradł serca jurorów i milionów widzów. 16-latka szturmem dotarła do finału, pokonując po drodze mocnych kandydatów do zwycięstwa, w tym m.in. Ewelinę Flintę i Szymona Wydrę. Jej kariera błyskawicznie nabrała tempa.
Po finale "Idola" wokół Alicji Janosz zrobiło się naprawdę głośno. Wygrana zagwarantowała jej występ na międzynarodowym konkursie "World Idol", w którym udział wzięło 11 zwycięzców programu z różnych krajów na świecie. Wokalistka zaśpiewała wówczas utwór "I Don't Know How To Love Him" i zajęła 7. miejsce. Wydarzenie ściągnęło na nią zainteresowanie nie tylko polskich, ale również zagranicznych mediów. W wywiadzie dla portalu Światgwiazd.pl przyznała, że w tamtym czasie nie radziła sobie z popularnością. W dodatku nie kierowała się intuicją i tym, czego sama chciała, a wykonywała jedynie to, czego oczekiwali od niej inni. – World Idol to był taki moment, w którym byłam najbardziej pogubiona i kruchutka. Myślę, że tam w ogóle powinnam śpiewać inną piosenkę. Nie wyglądałam tak, że czułam się dobrze sama ze sobą. Byłam bardzo krytyczna wobec siebie – wspominała.
Jej debiutancki album pojawił się na rynku fonograficznym jeszcze w 2002 roku, robiąc prawdziwą furorę. Promowała go dwoma singlami: "Zmień siebie" i "Zbudziłam się", które błyskawicznie zyskały miana hitów. Janosz zaczęła regularnie koncertować, płyta sprzedawała się nad wyraz dobrze, a jej piosenki puszczano w największych rozgłośniach radiowych w kraju i telewizyjnych programach muzycznych. Nie przekładało się to jednak na zarobki. Choć była na świeczniku, to na jej sukcesie najwięcej zarobiły osoby, które z nią wówczas współpracowały. – Był tam polski reżyser, z którym kilka lat temu na wręczeniu Fryderyków się spotkałam. I który uświadomił mnie, jak dużo kasy wtedy on zarobił. A ja byłam wtedy w centrum uwagi i nie dostałam ani grosza za to. I to mnie rozwala. Jak to czasami w tej branży wygląda, że wszystko idzie tak naprawdę o ciebie. Wszyscy wokół mają dostęp do tego koryta, a ty radź sobie, zostajesz na lodzie – mówiła z goryczą.
Okazuje się, że za udział w "World Idol" również nie otrzymała wynagrodzenia. Choć liczyła się z tym, że największą nagrodą jest możliwość zaprezentowania się przed szeroką publicznością, to do dziś doskwiera jej fakt, że gdy ona ciężko pracowała, to inni zdobywali z tego tytułu gratyfikacje. – Nie pamiętam, żebym dostała chociaż złotówkę za udział wtedy. Ale cały "Idol" na tym polegał, że całą wartością, jaką zdobywamy, jest nasza publiczność. I to jest piękny kapitał. Jak wygrałam "Idola", to serwery padały, bo był taki ruch. (…) Dzisiaj to na starcie Instagram, TikTok i żyjesz z reklam. Masz pieniądze, żeby inwestować w siebie, w muzykę. Niezależność finansowa jest ważna, żeby pozwolić sobie na realizację na dobrym poziomie – skwitowała Janosz.