Taco Hemingway kazał czekać trzy lata. O północy zawiesił serwery. "Wrócił i uratował lato"

Kiedy 18-letnie rodzeństwo przychodzi o północy powiedzieć ci, że Taco Hemingway 'dropnął' dwa numery, wiedz, że coś się dzieje. I nawet jestem zdumiona, bo myślałam, że Filipa słuchają już tylko starzy ludzie w naszym wieku (albowiem jesteśmy rówieśnikami). Ba, koleżanka nawet mnie zapytała, czy Taco się nie skończył. Jak pokazuje zapchana strona i pierwsze reakcje na Tik Toku i nie tylko - Fifi ciągle jest na fali, chociaż z lipcowymi numerami poczekał do sierpnia.

Taco Hemingway może i od czasu do czasu rzucał jakimiś kawałkami w ramach gościnnych występów, ale na nowy solowy projekt kazał nam wszystkim czekać bardzo długie trzy lata. Przerwa była o tyle szokująca, że przecież chłopak pracowicie od 2015 do 2020 rok w rok wydawał przynajmniej jedną płytę, a czasem to były wydawnictwa podwójne czy wręcz potrójne. Świecką tradycją wszak było to, że latem w okolicy jego urodzin, które obchodzi 29 lipca, "znienacka" i bez żadnej reklamy w sieci pojawiała się jego nowa płyta, a potem wszyscy dzielą się na dwa obozy. Tych zadowolonych i zachwyconych nowymi numerami i tych, którzy uważają, że kiedyś Filip rapował lepiej. 

Zobacz wideo Jaki koncert zrobił na tobie największe wrażenie? [SONDA]

Taco Hemingway zapowiedział płytę i znowu rozpętał się "dziki szał"

Trzy lata było cicho i bez nowych płyt. Aż tu w nocy z 16 na 17 sierpnia 2023 roku 33-letni raper wrzucił tak zwanym cichaczem do sieci "Gelato" (refren już mnie prześladuje - "gdzie lato, gdzie lato") i "Makarena Freestyle". Tradycyjnie też ruszyła przedsprzedaż nowego albumu, który zatytułowany jest "1-800-Oświecenie". Ludzie się rzucili zamawiać płytę i koszulki w takich masach, że po pierwsze na stronie zrobiła się kolejka, a po drugie z magazynów zniknęły wszystkie świeże t-shirty.

Gdyby to nie był wystarczający dowód na to, że "wonsacz" (tak pieszczotliwie nazywa Filipa młodzież w internecie) ma jak najbardziej wiernych odbiorców, to warto sobie poczytać komentarze słuchaczy w wieku przeróżnym. Są ujmująco entuzjastyczne i pokazują, że nie bez kozery ktoś nazwał Filipa "Mickiewiczem naszych czasów": "Omg, dziękujemy za odstawienie piwa i wydanie pioseneczki", "Fifi wrócił i uratował lato", "Nareszcie, dziękuję, tyle czekania", "Tęskniłem", "Może być i po lecie. Ważne, że Taco się znalazł", "Internet i cała scena eksplodowała", "Jak to moja córka mi napisała dziś rano: KRÓL powrócił" - to piszą ludzie na Facebooku na oficjalnym fanpejdżu rapera. 

Zajrzałam też na Tik-Toka. Oczywiście, że pojawiły się tam już pierwsze nagrania podekscytowanych słuchaczek i słuchaczy, które pokazują, jak bardzo się cieszą z nowej muzyki i płyt, mówią, że warto było czekać te trzy lata. Na jednym z nich ewidentnie niedowierzająca szczęściu dziewczyna łapie się za głowę, a ekran przysłania napis: "Nie wiem, czy to jakaś moja schizofr3nia, czy Filip Szcześniak (Taco Hemingway) wypuścił dwie piosenki i puszcza album, bo to się chyba nie dzieje na serio". A jednak dzieje! Znajomi komentują: "Nie wierzę, ten rok stał się lepszy",  "Nie dowierzam", "Panie Szcześniak, czekaliśmy na pana", "Uratował lato 2k23". 

Co artysta miał na myśli? Analiza tekstów "Gelato" i "Makarena Freestyle"

- To nie muszą być całe albumy, ale tęsknię za takimi prostymi piosenkami - mówi mi domowy 18-latek, nie mniej uradowany nowymi kawałkami niż cała reszta internetu. To ważne, bo przecież dyskusja o tym, jak świeże numery się podobają słuchaczom, jest nieodłącznym elementem całego rytuału. Pomna tego, że młodzież już przewiduje, że w przyszłości teksty Taco Hemingwaya będą analizowane w szkołach i na maturach, pozwolę sobie coś takiego zrobić tutaj.

W "Gelato" Fifi, jak to człowiek wrażliwy i parający się twórczością artystyczną, rapuje o tym, że ma egzystencjalne lęki i zamiast cieszyć się życiem ("zapomnij o tym, nie warto"), natrętnie myśli o "złych dniach". Chciał napisać płytę na wakacjach w Grecji, ale jego partnerka tęskniła, kiedy chodził do "spelun" w celach kreatywnych (tj. "pisać wersy") i do tego "nosi zbyt obcisłe kiecki". Podmiot liryczny już smętnie rozmyśla o jesiennym chłodzie i cyklicznym przemijaniu lata, które w Polsce zawsze kończy się za szybko. Trudno się z nim nie zgodzić, a utwór jest przykładem charakterystycznych dla autora rozważań, zaś całości towarzyszy lekki, faktycznie wakacyjny beat. Co ciekawe, za scenariusz i reżyserię nader estetycznego teledysku odpowiedzialna jest partnerka artysty, Iga Lis. 

 

"Makarena Freestyle" to  relacja z rozmyślań, które Hemingwaya nawiedzają, kiedy jeździ "furą przez Warszawę" i słucha klasycznego hitu Edyty Bartosiewicz "Jenny". Autor wyjawia, że bliscy radzą mu, by udał się na terapię, on zaś wątpi w sens takiego leczenia, bo "co mi powie jakiś znachor, czego nie powie mi panna Jenny". 

Taco zniknie na 15 lat? Rapuje w nowym kawałku, że "zrobi to jak Edyta"

"Wonsacz" zawsze rapuje o sobie i o tym, co obserwuje, co społecznie aktualnie go męczy. W "Makarenie Freestle" pojawia się zatem dużo elementów autobiograficznych - wspomina w utworze m.in. początki kariery, jak jako 17-latek "kitrał stuff" i miał na koncie "tylko stówę", a także, że na tamtym etapie w jego sukces wierzył tylko Rumak, czyli jego kumpel, a także producent kolejnych kawałków. 

Przechodzi też do swojej teraźniejszości, zarabiania pieniędzy, ich wydawania, napadających go wątpliwościach. A co go trapi? Przede wszystkim wątpi w siebie i swoje dokonania, nazywa się w tekście "kretynem" i "tumanem". "Ja nie mam wad, bo ja jestem wadą" - rapuje i przyznaje, że chętnie słucha hejterów, bo dzięki nim "robi lepiej". Wątpił też, czy jego nowy materiał jest wystarczająco dobry i porównuje się z Matą ("myślałem, że nie napiszę już hitu, gdy leciał w Esce 'Kiss cam'" [piosenka Maty, która okazała się globalnym hitem - przyp. red]).

Przyznaje też, że męczyło go śledzenie statystyk odsłuchań i wyświetleń ("pie*dolę wyścig viewsów"), promowanie wszystkiego filmikami na Tik-Toku etc., więc przez tą presję zdecydował się na twórczą przerwę. Zapowiada też, że niczym Edyta Bartosiewicz, wycofa się z branży na 15 lat (oby jednak nie), co wyraźnie sugerują wersy:

Może już czas to rzucić, na każdej trasiе mnie łapie grypa
Ostatnią sztukę zagram w sierpniu, kuracja będzie do października
Datę premiery przesuwam o dzień, za każdym razem gdy fan mnie pyta
Na chwilę obecną przerwa jest piętnastoletnia, zrobię to jak Edyta

Do tego wszystkiego dochodzi element starzenia się. 33-letni twórca rapuje: "czułem się jak jakiś boomer, myśląc (ho) 'to nie jest hip-hop'", "dajcie nowy PESEL!". Taco uważa, że "nastolatkom jestem obcy, słuchałem plików z foobar". Twierdzi też, że nie ma już "słów", bo ma "tylko SUVa". Musi też dostawać sporo rozbieranych zdjęć od swoich odbiorców, bo dodaje, że "Wasze nudesy to tylko nuda". Urzekające jest także to, że ponieważ Filip podpisuje swoim fanom wszystko, co mu podsuną, to rapuje, że z tego powodu jest "jak Andrzej Duda". 

Z tekstu dowiadujemy się, że jednak pieniądze szczęścia nie dają, on żyje pod presją, ale wie, że "taki styl, taki stres, taka cena". Całość wywodu kończy się egzystencjalnym "Taco był, Taco jest, Taca nie ma". Czyli u Filipa wszystko po staremu.    

Więcej o: