Ewa Farna bez litości o czeskich mediach. "To jest nękanie"

Ewa Farna od lat obecna jest jednocześnie na polskim i czeskim rynku. Urodzona w Czechach wokalistka nie ma dobrego słowa o czeskich mediach.

Ewa Farna jako jedna z nielicznych wokalistek z sukcesami działa na dwóch rynkach. Obecna i w Czechach, i w Polsce piosenkarka mierzy się też z ciemną stroną swojego zawodu - wścibskimi fanami i żądnymi newsów mediami. W szczerym wywiadzie dla portalu o2.pl opowiedziała, jak jest traktowana poza granicami naszego kraju.

Zobacz wideo Tusk, Steczkowska, Farna, czy Margaret. To oni zaczynali w "Szansie na sukces"

Ewa Farna o nękaniu przez czeskie media

Okazuje się, że pod względem podejścia do gwiazd polskie media wypadają naprawdę dobrze. Ewa Farna ma porównanie, widzi bowiem, jak podchodzą do niej media czeskie i polskie. Choć w Polsce brukowce potrafią być zjadliwe, to jednak trzymają się pewnych niepisanych granic. W rozmowie z o2 Ewa Farna w ostrych słowach opowiedziała, jak traktują ją Czesi:

Dla mnie na pewno media plotkarskie są ostrzejsze w Czechach. Chociaż mam wrażenie, że i tak przez moją otwartość na temat body positive trochę się uspokoili. Pokazałam im, że jestem niezłomna i mogą pisać źle, ale już od pewnego czasu jest to cyberbulling. To jest niefajne, bo media też wychowują ludzi i to, jak ludzie postrzegają, co jest normalne, a co nie. Wszyscy mi pisali w Czechach, że jestem gruba, a ja zrobiłam z tego piosenkę i to moja najpopularniejsza piosenka tam - podsumowała wokalistka.

I rzeczywiście, zaledwie kilka dni temu tematem numer jeden w jednym z czeskich portali była kwestia... przytycia przez piosenkarkę.

Czeskie media zaszczuły inną wokalistkę

Ewa Farna przytoczyła również ku przestrodze historię innej gwiazdy, która została zaszczuta przez media:

Pamiętam, że była piosenkarka, która miała problemy z psychiką. Była chora, ewidentnie musiała się leczyć, miała cały czas mocne problemy. A media cały czas po niej jechały. Śledzili ją do każdej instytucji, do której pojechała, żeby się leczyć. Pisali o niej najgorsze rzeczy. I jeden redaktor napisał któregoś dnia: "My ją kiedyś zabijemy tym zachowaniem". I ona naprawdę się zabiła. Nie była w stanie już tego wytrzymać - mówiła poruszona Farna.

Najpewniej przytoczyła historię Ivety Bartošovej - wokalistki, aktorki i celebrytki. Kobieta świadomie sprzedawała swoją prywatność czeskim mediom - wysyłała liczne oświadczenia, informowała, kiedy można ją "złapać" na mieście, co i z kim będzie robiła, mówiła o romansach. Jasne było, że ma problemy nie tylko z uzależnieniem od alkoholu, ale nawet to nie powstrzymało czeskich - i słowackich - mediów przed wykorzystywaniem tematu. Na czynniki pierwsze rozkładano każdy jej gest, wszystko, co robiła - publicznie i prywatnie. Słowa, które przytoczyła Farna, wypowiedział w 2013 roku Paweł Nowotny, główny wydawca serwisu Extra.cz: "Oczywiście, że ją zabijamy. Ale ona zabija się też sama. Żerujemy na niej od lat. W tym przypadku nie ma granic i będziemy na niej żerować aż do jej końca - a potem jeszcze przez kolejne pół roku. To trudne i moralnie złe, ale tak to działa".

Nawet kiedy trafiła do szpitala, w czeskich mediach pojawiały się poświęcone jej życiu specjalne programy, oglądane przez Czechów z ogromnym zainteresowaniem. Jak podaje Wikipedia, show o Bartošovej obejrzało wtedy aż siedem procent Czechów - ponad 700 tysięcy osób (populacja Czech w 2013 roku wynosiła 10,5 miliona ludzi). Zaszczuta Bartošová popełniła samobójstwo w 2014 roku.

Więcej o: