Gary Wright dał się poznać światu dzięki przebojowi z 1979 roku "Dream Weaver". Niestety, w oświadczeniu przesłanym do mediów przez syna wokalisty czytamy, że muzyk od sześciu lat walczył z postępująca chorobą Parkinsona oraz z odmianą demencji - otępieniem z ciałami Lewy'ego.
Gary Wright nie żyje
Gary Wright miał 80 lat. Zmarł otoczony najbliższymi w ostatni poniedziałek w swoim domu w Kalifornii. Jego syn Justin Wright w rozmowie z "Rolling Stone" wyznał, że ostatnie lata życia były dla jego ojca szczególnie ciężkie.
Początkowo [po diagnozie - przyp. red.] radził sobie naprawdę nieźle. Ale w ostatnich latach potrzebował profesjonalnej opieki i obecności osób do pomocy przez 24 godziny na dobę - wyznał Justin Wrigth.
Choć Gary Wright był muzykiem aktywnym przez kilka dziesięcioleci, w historii muzyki zapisał się dwoma hitami - "Dream Weaver" i "Love is Alive". "Dream Weaver" nadal trafia na składanki wielu współczesnych filmów o przyjaźni i miłości - utwór możecie usłyszeć m.in. w "Toy Story 3", jednej z części "Epoko lodowcowej" czy w serialu "Glee". Gary Wright przyjaźnił się z Georgem Harrisonem, który zaprosił go do współpracy przy solowym albumie "All Things Must Pass" - muzyk odpowiedzialny był za klawisze. Harrisona i Wrighta połączyła miłość do Indii: "Szybko zostali przyjaciółmi. To George pokazał mojemu ojcu duchową ścieżkę" - mówi w rozmowie z "Rolling Stone" syn muzyka. Ich przyjaźń trwała do śmierci Beatlesa.
W latach 90. chętnie zajmował się muzyką filmową, później jednak wrócił do własnych utworów. W 2010 roku wydał ostatni album. Po "Dream Weaverze" i "Love is Alive" nigdy już nie stworzył podobnie wielkiego hitu, jednak jego utwory chętnie były przetwarzane przez innych muzyków. Fragmenty piosenek wykorzystywano jako sample, tworzono też covery.
