Wojciech Gąssowski jest jednym z najpopularniejszych polskich wokalistów. Choć debiutował pod koniec lat 60., to prawdziwa popularność przyszła do niego ponad dwie dekady później. To właśnie wtedy regularnie koncertował, podróżując po świecie. Podczas jednej z wycieczek towarzyszyła mu ówczesna partnerka, Małgorzata Potocka, i jej taneczna grupa Sabat. Choć dla obojga miał być to radosny czas, to zapisał się w ich pamięci wyłącznie przez traumatyczne chwile.
Choć Wojciech Gąssowski przyszedł na świat 20 czerwca 1943 roku, to za datę swych ponownych narodzin uznaje 7 października 1985 roku. – Przeżyłem wtedy najtrudniejsze chwile w moim życiu – mówił. To właśnie wtedy miał wystąpić wraz z Sabatem na wycieczkowcu podczas rejsu po Morzu Śródziemnym. Gdy dobili do brzegu Aleksandrii w Egipcie, większość pasażerów udała się na zwiedzanie okolicy. Dla zespołu był to dobry moment na odpoczynek od śpiewania i prób. Wybrali się więc na basen. W pewnym momencie z głośników dobiegł ich niepokojący komunikat, by opuścili teren obiektu. – Byliśmy na basenie i z głośnika padł komunikat, że trzeba go niezwłocznie opuścić. Był upał, statek płynął po Morzu Śródziemnym, więc potraktowaliśmy komunikat marginalnie – opowiadał w "Życiu na gorąco". Dopiero gdy alarm powtarzał się, postanowili sprawdzić, co się dzieje.
Okazało się, że na pokład wtargnęli pakistańscy terroryści. Gąssowski, Potocka i blisko 300 innych pasażerów stali się zakładnikami. – Ludzie siedzieli na podłodze, a porywacze stali nad nimi z karabinami. Jeden z nich strzelał w powietrze – opowiadał. Wszyscy zostali zgromadzeni na jednym piętrze i usadzeni obok kanistrów z benzyną i skrzynek z granatami. Ostrzegano ich, że jeśli tylko podejmą jakąkolwiek próbę ucieczki, stracą życie, a statek zostanie wysadzony w powietrze.
Groźby szybko zaczęły się spełniać, a sytuacja się niebezpieczna i zaczął się prawdziwy dramat. Pasażerowie byli bowiem świadkami dantejskich scen. Jeden z porywaczy był bardzo agresywny. W pewnym momencie przystawił pistolet do głowy pewnego słynnego multimilionera, a następnie pociągnął za spust. Gdy mężczyzna upadł, bez skrupułów podniósł jego ciało i wyrzucił je za burtę. Wśród świadków zdarzenia wybuchła panika. Gąssowski był przerażony, zaczął dopytywać terrorystów o ich żądania, lecz z uwagi na barierę językową nie byli w stanie się porozumieć.
Gehenna pasażerów trwała ponad dwie doby. – My, jako zakładnicy, potrzebni im byliśmy do negocjacji. Widocznie doszło do jakiegoś porozumienia, po bodajże 52 godzinach, terroryści opuścili statek – opowiadał. Po zdarzeniu Gąssowski długo nie mógł się otrząsnąć. Wsparcie miał jednak w ukochanej, która przyrzekła mu wówczas, że nigdy go nie opuści. Gdy wrócili na ląd, zakupili nawet obrączki, planowali bowiem ślub. Z marzeń jednak nic nie wyszło, bo niedługo później tancerka zostawiła wokalistę dla Jana Nowickiego. Gąssowski nie ukrywał rozgoryczenia. Na pewien czas wycofał się nawet z życia publicznego i zrezygnował z dalekich podróży. Choć lata mijają, trauma go nie opuszcza i dziś przyznaje, że najbezpieczniej czuje się we własnych czterech kątach.