To pierwszy zespół w historii, który musiał oddać nagrodę Grammy. Kto kupił ich płytę, mógł odzyskać pieniądze

To dziś obchodzimy kolejną rocznicę odebrania przez Milli Vanilli nagrody Grammy. Duet był pierwszym w historii, który musiał zwrócić swoją statuetkę. Historia oszustwa dokonanego przez artystów zmieniła na zawsze światowy rynek muzyczny.

"Nagroda Grammy dla najlepszego debiutu trafia do grupy Milli Vanilli!" - usłyszeli goście zebrani w legendarnym Shrine Auditorium w Los Angeles 21 lutego 1990 roku. Szczęście duetu nie potrwało długo. Po kilku miesiącach członkowie Milli Vanilli zostali pierwszymi artystami w historii, którym odebrano nagrodę Grammy.

Zobacz wideo Z pozoru romantyczne piosenki, ale uważaj, co wybierasz na pierwszy taniec na weselu

Za sukcesem niemieckiej grupy Milli Vanilli stoi niejaki Frank Farian. Producent był wcześniej odpowiedzialny za stworzenie Boney M. - zespołu disco z lat 70., który może pochwalić się 100 milionami sprzedanych płyt na całym świecie. Farian pod koniec lat 80. usłyszał singiel formacji Numarx z Baltimore. Od razu zwęszył potencjał na niemały zarobek.

Duet Milli Vanilli oszukał cały świat. To pierwszy zespół w historii, który oddał Grammy

Producent zatrudnił chórki i nagrał wersję demo "Girl You Know It's True", kawałka Numarx, który był coraz bardziej popularny w niemieckich klubach. Miał nadzieję, że wkrótce znajdzie parę wokalistów, którzy dokończą hit. W tamtym czasie Fab Morgan i Rob Pilatus byli parą tancerzy, którzy aspirowali na wokalistów. Zgłosili się do Fariana, jednak ten zauważył, że panowie znacznie lepiej wyglądają, niż śpiewają. W wywiadzie dla "Washington Post" z 1990 roku oznajmił, że duet śpiewa jak wielu innych piosenkarzy, ale nie ma wystarczających umiejętności. Najwyraźniej nie była to przeszkoda nie do pokonania.

 

Zamiast zainwestować w naukę śpiewu, popracować z nimi nad warsztatem i podzielić się wiedzą i doświadczeniem, Farian skończył nagrywać "Girl You Know It's True" z innymi wokalistami, którzy na płycie zostali wymienieni jako autorzy chórków. Debiutancka płyta Milli Vanilli "All or Nothing", znana także pod tytułem wcześniej wspomnianej piosenki, ukazała się w 1988 roku. Zawierała informację, że to Rob i Fab tworzą zespół, chociaż żaden z nich nie skomponował ani nie zaśpiewał żadnej nuty na krążku.

Płyta odniosła ogromny sukces, sprzedała się w nakładzie 30 milionów egzemplarzy i przyniosła zespołowi nagrodę Grammy. Pogłoski o tym, że wokaliści Milli Vanilli oszukują, że śpiewają, pojawiły się jeszcze w 1989 roku. Podczas ich koncertu w Bristolu zacięła się taśma. Artyści na początku udawali, że nic się nie stało, jednak potem szybko uciekli ze sceny. Oszustwo udało się jednak ukrywać, ponieważ duet nie znał angielskiego, a gdy w wywiadach pytano ich o incydent, po prostu znowu udawali. Tym razem, że nie rozumieją, o czym mowa.

Wszystko zmieniło się po rozdaniach Grammy w 1990 roku. Frank Farian przyznał, że Morgan i Pilatus nie wykonali hitu "Girl You Know It’s True" i nie nagrali żadnej ścieżki wokalnej na nagrodzony album. Po ogłoszeniu sensacyjnej wieści kariera Milli Vanilli legła w gruzach. Tydzień od oświadczenia Fariana Recording Academy odebrała artystom Grammy. Z kolei wytwórnia Arista Records usunęła płytę ze swojego katalogu, a amerykański sąd, jak podaje antykorupcja.gov.pl, zdecydował, że każdy, kto zakupił go w Stanach Zjednoczonych, mógł domagać się zwrotu pieniędzy.

Czy warto było kłamać tak?

"Ich kontrakt został tak skonstruowany, że chociaż zawrotna kariera zespołu przyniosła ćwierć miliona dolarów zysków, nie zobaczyli nawet centa" - pisała w książce "Ekstaza, lata 90. Początek" Anna Gacek. Farian próbował reaktywować zespół z artystami, których faktycznie można było usłyszeć na płycie. Z kolei Morgan i Pilatus występowali jako duet Rob & Fab, co nie przyniosło im wielu sukcesów. "Niesiemy swój krzyż od dawna. Wciąż nas obwiniano. Zostaliśmy ofiarami naszych własnych marzeń o sławie" - opowiadał "Variety" Morgan. Artysta podkreślał, że znany producent wykorzystał ich młodość i naiwność.

Liczne porażki sprawiły, że Rob zaczął sięgać po narkotyki. W 1998 roku został znaleziony martwy w hotelu we Frankfurcie w Niemczech. Przedawkował. W sieci pojawiła się petycja z prośbą o ponowne przyznanie Milli Vanilli Grammy. "Ludzie potraktowali tę sprawę zbyt poważnie" - skomentował dziennikarz muzyczny Mitchell Cohen, który w czasach popularności Milli Vanilli pracował dla ich wytwórni.

Morgan nadal stara się tworzyć muzykę. Mieszka z rodziną w Amsterdamie, sam komponuje, śpiewa i gra na instrumentach. Artysta pogodził się także z historią Milli Vanilli. W rozmowie z "People" podsumowuje: "Bez tej muzyki i tej podróży nie byłbym tym, kim jestem dzisiaj".

Więcej o: