Kiedy spoglądamy na współczesną literaturę rosyjską i patrzymy na wiek XX, kontrast jest zauważalny z miejsca. Owszem, nie brak dziś pisarzy dobrych czy nawet bardzo dobrych, jak Wiktorowie Jerofiejew i Pielewin, Władimir Sorokin czy Zachar Prilepin, ale gigantów nie sposób wypatrzeć. Weźmy pierwszą połowę wieku XX: Marina Cwietajewa, Anna Achmatowa, Lew Gumilow, Władimir Majakowski, Siergiej Jesienin, Borys Pasternak - a to przecież ledwie cząstka wielkich poetów. Za największego spośród nich uważa się dziś właściwie powszechnie Osipa Mandelsztama, czołowego akmeistę, który odmienił oblicze rosyjskiej poezji, mimo że przez większą część życia objęty był zakazem druku i pogrzebany został przez współczesnych jeszcze za życia.
Mandelsztam przeżył dłużej niż jego przyjaciel Lew Gumilow, pierwszy mąż Anny Achmatowej, ale nie uniknął tego samego losu. Podobnie jak Gumilow nie pasował do Radziecji, wychował się w innym kraju i systemie wartości. Możliwe, że gdyby nie słynny wiesz o Stalinie ("Żyjemy tu, nie czując pod stopami ziemi, / Nie słychać i na dziesięć kroków, co szepczemy, / A w półsłówkach, półrozmówkach naszych / Cień górala kremlowskiego straszy), udałoby się autorowi "Zgiełku czasu" jakoś przetrwać. Ale odczytany skromnemu gronu tekst dotarł do "kremlowskiego górala" o palcach "tłustych jak czerwie". W 1934 roku Mandelsztama aresztowano. Na Łubiance zaczęły się jego problemy psychiczne, jednak dekretem z samej góry - niezwykły akt łaski - poetę zesłano do Czerdynia, a nawet pozwolono towarzyszyć mu żonie. Potem Mandelsztamowie przenieśli się do Woroneża. Ale Stalin nie zapomniał, przeciwnie - upomniał się o "swojego" poetę, gdy terror powoli cichł. W maju 1938 roku Osip został aresztowany. Czekała go zsyłka na Kołymę. Nie przeżył jednak drogi, był już zbyt osłabiony. Przetrwały tylko jego wiersze, które chowała w różnych miejscach, a przede wszystkim w pamięci, Nadieżda. Znaczna część spuścizny Mandelsztama ocalała dzięki niej. Nadieżda mówiła, że żyje życiem pośmiertnym, w pewnym sensie, aby przetrwała pamięć o Osipie i jego nieśmiertelne (także dzięki niej) dzieła. I żeby nie zniknęła ich miłość, a przecież ślub wzięli po to, by jechać w tym samym przedziale pociągu. I żeby sprawdziły się słowa Osipa, który mówił jej, że życie nie jest po to, by być szczęśliwym.
Związek Radziecki, który wyłania się ze "Wspomnień", jest przerażający. Nadieżda Mandelsztam pokazuje bowiem rzeczywistość, w której kolejne fale terroru są przyjmowane nie tylko ze zrozumieniem, lecz także wręcz usprawiedliwiane przez obywateli ("on na pewno coś zrobił", "niewinnego by nie zesłali" etc.). To zbiorowe pranie mózgu wywiera przygnębiające wrażenie. Jakże łatwo udało się zmusić wielki naród, by zaakceptował komunistyczne porządki jako coś absolutnie naturalnego. Jak łatwo ludzie dali sobie wmówić, że ich najbliżsi musieli przewinić. Jak łatwo było doprowadzić do rozpadu społeczeństwa. Jak rzadko przychodziła im do głowy jakakolwiek myśl o oporze. W 1937 roku, kiedy mordowano większość partyjnej wierchuszki, ludzie martwili się już tylko o to, by nie trafiło na nich.
Takich pozycji jak "Wspomnienia" - w nowym, nieocenzurowanym i świetnym przekładzie znakomitego tłumacza Jerzego Czecha - naprawdę nie ma wiele. Nadieżda Mandelsztam, opowiadając o swym mężu, kreśli bodaj najbardziej wnikliwy obok "Archipelagu GUŁag" obraz radzieckiego reżimu. Jeśli pragnie się zrozumieć, czym był komunizm, trzeba sięgnąć po "Mój wiek" Aleksandra Wata i wybitną książkę Mandelsztam.
"Wspomnienia"
Nadieżda Mandelsztam
Agora SA
Ebook jest dostępny w księgarni Publio.pl a książka papierowa na Kulturalnysklep.pl >>