Byliście oburzeni, kiedy Miłosza usunięto (na chwilę) z podstawy programowej dla liceum? Ciekawe, co powiecie teraz: na listę lektur obowiązkowych trafił Wojciech Wencel - poeta nazywany "bardem smoleńskim", słynący z wyjątkowo drastycznych opisów walk, chętnie podejmujący temat martyrologii narodu polskiego.
Wiersze Wojciecha Wencla trafiły na listę razem z "Legendą o Świętym Aleksym", "Kroniką Polską" Galla Anonima czy dziełami Marka Rymkiewicza, który, podobnie jak Wencel, napisał wiersz dedykowany Jarosławowi Kaczyńskiemu ("Jarosławie! Pan jeszcze coś jest winien Bratu! Dokąd idziecie? Z Polską co się będzie działo? O to nas teraz pyta to spalone ciało [...]").
Wencel nagrodzony przez Dudę
Na listę lektur obowiązkowych nie trafia byle kto. Wojciech Wencel to poeta, publicysta "wSieci", "Gazety Polskiej" i "Gościa Niedzielnego", współzałożyciel pisma "44". Swoją poezję publikował w "Brulionie" i "Frondzie". Największą inspiracją twórcy jest katastrofa smoleńska, która, jak sam przyznaje, była "centralnym punktem jego życia". Tuż po tym wydarzeniu powstał jego najsłynniejszy wiersz pt. "My, naród Kaczyńskiego". Jednak to nie koniec zasług, dzięki którym Wencel znalazł się na liście lektur obowiązkowych.
Poeta otrzymał od Andrzeja Dudy nagrodę "Zasłużony dla Polszczyzny". Oto, jak prezydent uzasadnił swój wybór:
- Przedstawiciel średniego pokolenia polskich artystów, polskich poetów, ale zarazem i pisarzy, krytyków literackich, który pisze w sposób niezwykle ciekawy. […] Jest znany z jednej strony ze swojej poezji, z drugiej strony – z esejów, które pisze w "Gościu Niedzielnym", które są także publikowane w internecie.
I co jest dla mnie jako niespecjalisty, niejęzykoznawcy niezwykle interesujące? Że z jednej strony te wiersze są często dosyć trudne w tym znaczeniu, że jest to właśnie język niezwykle bogaty, taki mocny, można w jakimś sensie powiedzieć, że skłębiony treściowo - wyznał Duda w oficjalnym prezydenckim wystąpieniu.
Opinii prezydenta nie podzieliła Rada Języka Polskiego, która odcięła się od nagrody. Członkowie rady, m.in. Jerzy Bralczyk, Andrzej Markowski i Katarzyna Kłosińska, wydali oświadczenie:
"Wojciecha Wencla nie można uznać za osobę, która przyczynia się do podnoszenia świadomości językowej Polaków. Nie udało nam się znaleźć wypowiedzi kandydata, które dotyczyłyby języka, które popularyzowałyby wiedzę o polszczyźnie, które wskazywałyby na rolę języka w życiu społeczeństwa. Znaleźliśmy za to bardzo zaangażowane politycznie teksty publicystyczne, które zaprzeczają idei etyki słowa: użyty w nich język zamiast łączyć, dzieli, jest nacechowany pogardą wobec osób myślących inaczej niż autor".
Co więc możemy znaleźć w poezji Wencla?
"Polska Chrystusem Narodów"
To hasło powinno kojarzyć się jedynie z Adamem Mickiewiczem, jednak posłowie PiS-u postanowili nadać mu bardziej współczesne znaczenie. Dzięki nowej liście lektur martyrologia ponownie stała się najważniejszym motywem polskiej literatury.
Nie brakuje jej w poezji Wojciecha Wencla. W wierszu "My, naród Kaczyńskiego" napisanym trzy dni po katastrofie smoleńskiej, poeta przedstawia Polskę jako proroka (nie zabrakło nawet nawiązania do Adama Mickiewicza):
"O starym życiu nikt już nie pamięta
płoną świece przed pałacem prezydenta
Z matki obcej; krew jego dawne bohatery.
A imię jego będzie czterdzieści i cztery.
Polsko w ciemnościach porodu
nie jesteś Chrystusem narodów
jesteś Jonaszem w brzuchu wielkiej ryby
pójdź ach pójdź do swojej Niniwy".
Kogo zastąpił Wojciech Wencel?
Polscy licealiści nie będą już tracić czasu na ironię i literaturę absurdu - z podstawy programowej zniknęły teksty Witkiewicza, Bułhakowa i Schulza. Niepotrzebna okazała się także wiedza o reportażu i "Podróże z Herodotem" Kapuścińskiego. Uczniowie nie muszą przejmować się trudnymi wyborami - zamiast mieszanki tekstów z różnych epok otrzymali głównie stare, w większości średniowieczne utwory.
Poniżej znajdziecie całą listę lektur, które razem z poezją Wencla będą obowiązkowo czytać polscy licealiści:
A to obowiązkowe utwory, które wcześniej były do wyboru:
Nie wszyscy krytykują
Jednak nie wszyscy uważają, że taka "dobra zmiana" jest w rzeczywistości "złą zmianą". Do wyjątków należy głos Jakuba Żulczyka - pisarza młodego pokolenia. Postuluje on... odejście od lektur w ogóle. I trudno się nie zgodzić z jego argumentacją: