Czułość, seks, upokorzenie samotności i poniżenie w związku. Skandynawia w tej powieści niepokoi

"Poliglotyczni kochankowie" Liny Wolff to historia o nieustannym poszukiwaniu ideału: między czułością a seksem, upokorzeniem samotności a poniżeniem w związku. Między rzeczywistością kobiet i mężczyzn.

Ellinor. Max. Lucrezia. Drogi tych trzech krańcowo różnych osób skrzyżują się ze sobą za sprawą tajemniczego maszynopisu. Choć żadna z nich jeszcze o tym nie wie.

Ellinor, pochodząca ze wsi w Skanii, przyjeżdża do Sztokholmu, by w końcu znaleźć tego jedynego. Czas płynie nieubłaganie, pozostały jej już tylko ogłoszenia zamieszczane na portalu randkowym. Bezpośrednia odpowiedź pewnego mężczyzny zachęca ją więc do tego, by kolejny raz zaryzykować...

Pisarz Max poszukuje kochanki doskonałej, która obdaruje go czułością. Poliglotki, która zrozumie swojego mężczyznę bez słów, a do tego "będzie znać zasady gry i płynnie przechodzić z roli luksusowej francuskiej prostytutki do roli meksykańskiej matki". Mogłaby nią zostać Mildred, kobieta niemal perfekcyjna.

Lucrezia doświadcza na własnej skórze, co oznacza upadek arystokratycznego rodu. Jak to jest usychać od najmłodszych lat w stęchłym palazzo razem z babką skandalistką i pogrążającą się w depresji matką. Przeżyć bankructwo. Potem zaś zamienić siedzibę w centrum Rzymu na dwupokojowe mieszkanko przy torach kolejowych, by tam w otoczeniu niezliczonej liczby luster tęsknić za mężczyzną, który pozostawił po sobie ranę.

Decyzje podjęte w akcie desperacji przez wszystkich troje niespodziewanie zbliżą ich do siebie.

Książka w formie ebooka jest dostępna w Publio.pl

Skoro kobiety są uległe, mężczyźni są dominujący?

"Poliglotyczni kochankowie" Liny Wolff to próba odnalezienia wspólnego języka w świecie, który z góry został podzielony na męski i kobiecy. Przy czym wszelkie wysiłki przejścia z jednego do drugiego, zmiany perspektywy i nawiązania nici porozumienia są skazane na niepowodzenie:

- Nie. Nie piszę o seksie. Piszę o miłości.

- Wszyscy mężczyźni tak mówią. Ale tak naprawdę piszą tylko o mężczyznach. O mężczyznach i seksie.

- (...) Problem polega na tym, że jeśli chce się opowiedzieć jakąś historię, istnieje tylko jedna perspektywa, która jest nieskalana, i jest to perspektywa białego, heteroseksualnego mężczyzny. To jedna historia, która, że tak powiem, nie ma w tle żadnych prześladowań.

Pozostaje więc tylko walka o dominację – między pierwiastkiem kobiecym a męskim. Witalnością a intelektem. Uległą ofiarą a agresywnym drapieżnikiem. Miłością platoniczną a zmysłową. Areną tej walki jest łóżko:

Rozumiałam jednak, że istnieją różne sposoby na to, żeby zawładnąć drugim człowiekiem, i jednym z nich jest potraktowanie go jak śmiecia. Kiedy ci się to uda, kiedy uda ci się zawładnąć drugim człowiekiem i sprawić, żeby jego największym pragnieniem było spełnianie twoich rozkazów, cała jego energia przechodzi na ciebie. (...) Po tym, jak go zdominowałam, poczułam się jakoś inaczej (...). Trochę jakbym urosła, jakbym stała się trochę bardziej mężczyzną. Czyli tak to jest być mężczyzną – pomyślałam. Faktycznie, to coś zupełnie innego.

 

A gdyby tak wszystko było inne

W eleganckiej scenografii szwedzkiego domu jak z katalogu, w arcyskandynawskim domku na szkierach i włoskich rezydencjach toczy się gra o zapełnienie pustki samotności. O miłość idealną, która ma być równoznaczna z bliskością, a potem po raz kolejny okazuje się egoistycznym przeglądaniem się w oczach innych. Poszukiwaniem samego siebie i wywołanego przez własną osobę efektu. Marzenie o zrozumieniu w powieści Liny Wolff niemal za każdym razem zmienia się w wyrównywanie rachunków, w zemstę.

Dla Maksa Lamasa szansą na przekroczenie granicy, zwizualizowanie zupełnie innej perspektywy, staje się książka o kobietach z rodziny Lucrezii Orsini. "Powieść o kobietach. O pragnieniu zrozumienia. Kochanek i kochanków". Żeby ją stworzyć, nie zawaha się jednak zniszczyć czyjegoś życia. Ratując siebie przed upływem czasu i rozczarowaniem, łamie serce kolejnej kobiety.

Poliglotyczni czy zranieni kochankowie?

Nie bez powodu powieść "Poliglotyczni kochankowie" Liny Wolff została wyróżniona prestiżową szwedzką nagrodą literacką Augustpriset. Mimo że to historia pozbawiona fabularnych i stylistycznych fajerwerków, wymownie pokazuje świat kobiet – postrzeganych przez pryzmat urody, usychających powoli razem z własnym ciałem, niejednokrotnie wystawiających się na upokorzenie, by chwycić się w panice ostatniej szansy na miłość. Jedynym językiem, który zbliża je – na moment – do mężczyzn, jest język ciała kierującego się instynktem, obojętnego na uczucia:

Ci wszyscy ludzie, których nie chce się zranić, kiedy ciało domaga się swego. To naprawdę przykre, kiedy się nad tym zastanowić, bo ciała nie obchodzi, kto zostanie zraniony. Ciało ma to gdzieś. Potrzeba (...) olbrzymiej samokontroli, żeby okiełznać prawdziwą żądzę. I nie powinno się myśleć, że jeśli się to uda, będzie się dzięki temu silniejszym. Może i będzie się silnym, ale przy okazji się wyschnie, zrobi się suchym jak wiór. Traci się intymność, a intymność to źródło życia.

Rzeczywistość "Poliglotycznych kochanków" to zbudowane na kłamstwie portale randkowe i sekstelefony. Racjonalna, lodowata wręcz Skandynawia. Ułomni – każdy na swój sposób – bohaterowie. Czy interwencja medium i klątwa rzucona przez poniżoną kobietę zmienią bieg wydarzeń w świecie, gdzie tak bardzo ceniona jest samokontrola? I co z tym wszystkim mają wspólnego książki enfant terrible współczesnej literatury – Michela Houellebecqa? Być może raz na jakiś czas happy end jest możliwy.

Fragmenty pochodzą z książki:

"Poliglotyczni kochankowie", Lina Wolff, tłum. Dominika Górecka, wyd. Marginesy

Więcej o: