Jeszcze kilkanaście lat temu, popularna była opinia, że fantasy, jako gatunek zjada własny ogon i już niczego ciekawego nie ma co się po nim spodziewać. Bo przecież ile można pisać o smokach, magii, rycerzach i czarodziejach, a Tolkien, Howard i Le Guin, de facto tworząc i definiując ten nurt literacki, w swoich książkach pokazali to, co najlepsze. Owszem, stworzyli kanon, ale podobnie jak w przypadku science fiction, czy kryminału, mimo iż sięgając po książkę, wiemy, że czeka nas prawdopodobnie podbój kosmosu, czy niewyjaśnione morderstwo, tak i w przypadku fantasy, najbardziej liczy się to, jak zostanie to podane. Doskonale udowodnił to George R. R. Martin tworząc makiaweliczną "Grę o Tron", czy nasz rodzimy Andrzej Sapkowski, którego saga o wiedźminie Geralcie, wręcz ocieka popkulturowymi smaczkami. Baśnie dla dorosłych, jak przyjęło się dość krzywdząco nazywać gatunek fantasy, ciągle ewoluują. Czasem mocniej w stosunku do wcześniej wspomnianego kanonu, a czasem mniej, jednak miłośników tego typu literatury, nadal potrafią zaskoczyć pomysłowością i zdecydowanie mocno trzymają się na księgarskim rynku, czego dowodem jest właśnie nowa książka Kevina Hearne'a.
Książka "Plaga Olbrzymów" dostępna jest w formie ebooka w Publio.pl >>
Autor ten jest dobrze znany rodzimemu czytelnikowi z bardzo dobrze przyjętego cyklu "Kroniki Żelaznego Druida", należącego do podgatunku "urban fantasy", w którym magia i mityczne stworzenia odnajdują swoje miejsce we współczesnym świecie. Na pewno na popularność tego amerykańskiego pisarza i jego książek w naszym kraju wpłynął wątek polskich wiedźm, pojawiających się w jednej z powieści. Tym razem jednak Hearne porzuca miejskie ulice i zaułki, zapraszając czytelnika do zupełnie nowego, zdecydowanie bardziej kanonicznego dla fantasy świata.
"Plaga Olbrzymów" to pierwszy tom trylogii "Siedmiu Kenningów" i trzeba przyznać, że ten start w zupełnie nowe uniwersum jest bardzo udany. Kevin Hearne zdecydowanie poluzował cugli swojej wyobraźni i nie będąc ograniczony specyfiką wielkich aglomeracji, funduje czytelnikowi wielobarwny i zróżnicowany świat. Teldwen jest kontynentem na którym żyje sześć ras, dysponujących magią zaklętą w artefaktach zwanych kenningami, których część odpowiada za moce żywiołów, a część ma wpływ na ludzi i zwierzęta. Przedmioty te dają ich posiadaczom wielkie możliwości, ale także chcą czegoś w zamian. Dla przykładu, wojowniczka Tallynd dzięki swojemu kenningowi może kontrolować wodę, nawet stawać się nią, ale im bardziej wykorzysta moc artefaktu, tym więcej lat i sił jej ubywa. Magia ma swoją cenę. To właśnie Tallynd jest świadkiem pojawienia się tytułowych gigantów – mocarnych barbarzyńców, którzy tysiącami przypływają do świata Teldwen, aby szerzyć śmierć i pożogę. Bezmyślną, bo nie rabują, nie biorą jeńców, ich celem jest niczym nieskrępowana destrukcja. Lud wodnej wojowniczki nie jest jedynym, któremu grozi inwazja, i w krótkim czasie cały kontynent staje w obliczu nowej i wyniszczającej wojny.
Tutaj trzeba pogratulować Kevinowi Hearne’owi pewnego pomysłu. Narratorem całej historii jest bard Fintan, przedstawiciel profesji, która także w naszym świecie oprócz funkcji rozrywkowych pełniła również rolę nośnika informacji i swoistego odpowiednika mediów w średniowiecznej rzeczywistości. Jednak Fintan, z którego ust, kiedy przemawia w obozie dla wojennych uchodźców, słyszymy relację o tym zbrojnym konflikcie, typowym bardem nie jest. To Zmiennokształtny, który przybiera formę i postać osoby, od której daną historię usłyszał. Relacje te, opowiedziane de facto z różnych punktów widzenia i przepojone indywidualnymi emocjami osób, które przeżyły spotkanie z gigantami, przekazane przez narratora, wcielającego się w różne role, nadają tej książce niesamowitej dynamiki. Jest w nich coś z opowieści pielgrzymów z "Hyperiona" Dana Simmonsa. Podobne podejście do jednego tematu, widzianego oczami różnych obserwatorów.
"Plaga Olbrzymów" łączy w sobie coś z surowej twórczości Patricii A. McKillip i jej "Mistrza Zagadek z Hed" z epickością "Imienia Wiatru" Patricka Rothfussa. To nowa szkoła fantasy, bardzo emocjonalna, niezatracająca jednak dbałości o szczegóły. Właśnie ta dbałość o detale w kreacji świata, zwłaszcza takiego, który mimo magicznej otoczki ma być dla czytelnika wiarygodny, jest wręcz niezbędna. Poza tym widać, że autorowi bliskie są celtyckie legendy z ich umiłowaniem do snucia przez bardów i minstreli opowieści o bitwach i herosach, co akurat w przypadku tego gatunku wychodzi powieści bardzo na plus.
Trzeba jednak ostrzec potencjalnego czytelnika, że wejście do świata Teldwen nie jest z początku łatwe. Kevin Hearne kreując swoje uniwersum stworzył masę tylko temu miejscu przynależnych nazw, funkcji, tytułów, czy stworzeń. I nie prowadzi nas bynajmniej za rękę podczas zagłębiania się w lekturze tej książki. Owszem, pewne pojęcia rozpoznajemy intuicyjnie, ale na zrozumienie innych potrzeba czasu, jednak proszę uwierzyć, że nie warto się zniechęcać. Książka, kiedy już złapiemy jej rytm, zrozumiemy prawa rządzące krainami kontynentu i zależności pomiędzy zamieszkującymi ją ludami, daje naprawdę dużo przyjemności przy czytaniu. Bogactwo i przestrzeń stworzonego przez Hearne’a świata potrafi oszołomić, a fabuła, w której postarano się o odpowiednia ilość wątków zaciekawia i wciąga. Miłośnicy epickiej, rozbudowanej fantasy na pewno będą usatysfakcjonowani, dla pozostałych czytelników może to być doskonała okazja do poznania tego cały czas potrafiącego zadziwić, a nawet zachwycić gatunku. Książka na wakacje w sam raz!
"Plaga Olbrzymów", Kevin Hearne, Dom Wydawniczy REBIS 2018.