Książka dostępna jest w formie ebooka w Publio.pl >>
Policjantem Jørn Lier Horst został przez przypadek – zaciekawiony ogłoszeniem o naborze do szkoły policyjnej zamieszczonym w gazecie. Wizję swojej kariery miał jednak jasną: będzie prowadził śledztwa. Tym, co interesowało go najbardziej, był bowiem żmudny i powolny proces dochodzenia do prawdy – realistycznie przedstawione policyjne procedury stały się zresztą znakiem rozpoznawczym jego kryminałów.
Gdy w 2013 r. Horst odchodził z policji, kierował wydziałem śledczym. Z pracą na odpowiedzialnym stanowisku kolidowało jednak jego "hobby" – pisanie kryminałów pochłaniało zbyt wiele czasu. Nie bez znaczenia był zapewne fakt, że Horst dołączył do niewielkiego grona norweskich pisarzy zdolnych, by z tegoż pisania się utrzymać. Od jego debiutu minęło wtedy dziewięć lat, a na koncie pojawiło się kilka nagród, w tym Szklanego Klucza i Rivertona.
Liczba sprzedanych egzemplarzy z serii z Williamem Wistingiem robi wrażenie – przekroczyła milion. Nie dziwi więc, że na drzwiach dawnego gabinetu Horsta zawieszono tabliczkę: "William Wisting, bohater kryminałów".
Dziesięć tomów solidnej rozrywki
Debiutancką powieść, "Kluczowy świadek", Jørn Lier Horst oparł na historii prawdziwej zbrodni i swoich przeżyciach z miejsca wydarzeń – tym silniejszych, że znalazł się tam pierwszego dnia pracy w policji. Pomysł na "Jaskiniowca", uważanego za jeden z najlepszych kryminałów z cyklu z Williamem Wistingiem, również pojawił się pod wpływem zdarzenia, do którego doszło podczas interwencji. Norweski autor nie ukrywa, że zalążkiem fabuł jego powieści bywają także informacje z prasy. Książki zaś nic na tym nie tracą, a wręcz przeciwnie – zyskują autentyczność. Co zainspirowało Horsta do napisania „Nocnego człowieka”, nie wiem, ale mimo dobrych kilku lat od norweskiej premiery wiele wątków z powieści wydaje się coraz bardziej aktualnych.
Dawniej – co wcale nie oznacza "wieki temu" – w Norwegii głowy kryminalistów bywały wbijane na pal. Ku przestrodze gawiedzi. Podobny "eksponat" niespodziewanie znajduje na rynku mieszkanka Larviku. Tyle, że ofiara jest nastolatką. Ponadto emigrantką z Azji Środkowej. A zbrodnia została popełniona w rocznicę nocy kryształowej. Kto tu więc kogo i przed czym ostrzega? Mogło to być zabójstwo honorowe. Mógł być też skrajnie brutalny akt nienawiści na tle rasowym.
Śledztwo spada na Wistinga i jego zespół. Zaprowadzi ich daleko poza granice Norwegii. Ci, którzy cykl znają, domyślą się, że równolegle sprawą zajmuje się jego córka Line, dziennikarka gazety "VG", i… mnóstwo przedstawicieli innych mediów. Do nie tak znów wielkiego Larviku zjeżdża się gromada żądnych sensacji dziennikarzy…
"Nocny człowiek" to piąty tom kryminalnej serii z Wistingiem. I ostatnia z brakujących części cyklu. W Polsce – i nie tylko zresztą u nas – nie były one wydawane po kolei. Czytelnikom ceniącym meandry życia norweskiego policjanta i jego córki (w rzeczywistości cykl mógłby nazywać się "William i Line Wisting") na równi z tajemnicami śledztwa brak chronologii na pewno dawał się we znaki. Sytuacja miała też jednak swoje dobre strony, bo zamiast średniego "Kluczowego świadka", najpierw dostaliśmy znakomitego "Jaskiniowca" oraz równie dobre "Psy gończe" i "Poza sezonem". Kryminały, których zdecydowanie nie można już nazwać literackimi wprawkami. Gdzie w tym gronie plasuje się "Nocny człowiek", wcześniejszy niż wymienione powieści? Na szczęście bliżej mu do bardziej udanych części cyklu.
Jorn Lier Horst ma za sobą 20 lat pracy w policji, przez dwa lata był odpowiedzialny za wydział do spraw emigrantów www.dagbladet.no
Kryminał z przesłaniem
Jak to u Jørna Liera Horsta, i innych przedstawicieli skandynawskiej szkoły kryminału (z Henningiem Mankellem i Stiegiem Larssonem na czele), zbrodnia staje się punktem wyjścia nie tylko do opowieści o zawiłościach i ślepych tropach dochodzenia. „Nocny człowiek” jest w równym stopniu historią o zmieniającym się norweskim społeczeństwie, co chyba najlepiej oddaje fragment powieści: "Prawie dziesięć procent mieszkańców kraju miało obce korzenie, a to oznaczało, że coraz częściej policjanci musieli poruszać się w obrębie kultur, na temat, których nie posiadali wystarczającej wiedzy. Dochodzenia toczyły się w środowiskach, z którymi nic ich nie łączyło i w których nie cieszyli się zaufaniem".
W tle śledztwa policyjnego toczy się wojna o informacje. Trwa pogoń za sensacją, rywalizacja między tytułami prasowymi nabiera tempa. Podobnie jak między wydaniami papierowymi i internetowymi – to zresztą już ostatnie chwile dominacji tych pierwszych. Rozpoczyna się era "dziennikarstwa fastfoodowego".
We wcale nie tak obszernej powieści Horstowi udaje się pomieścić imponującą liczbę tematów: uchodźcy, rasizm, nacjonalizm, przestępczość zorganizowana, przemoc wobec kobiet plus zmieniający się rynek mediów. Jakimś cudem to wszystko ze sobą współgra, a my dostajemy coś więcej niż przyjemność z rozwikłania kolejnej kryminalnej zagadki.
"Nocny człowiek" spodoba się na pewno tym, którzy nad akcję charakterystyczną dla amerykańskich thrillerów, przedkładają spokojną pracę śledczych. Po nitce do kłębka, bez zbędnych efektów specjalnych i bez epatowania przemocą, co wcale nie jest takie proste, gdy pisze się o brutalnych zbrodniach. I chociaż powieść rozgrywa się w ponurej scenerii listopada, będzie dobrą powieścią na wakacje – rozrywką, ale z przesłaniem.
Część informacji pochodzi z rozmowy z autorem.
Jørn Lier Horst, "Nocny człowiek", przeł. Milena Skoczko, Smak Słowa 2018.