Z okazji jubileuszu autora, wydawnictwo superNOWA przygotowało wznowienie ostatniej, dokończonej przez Marcina Kowalczyka już po śmierci pisarza książki - "Drugie spojrzenie na planetę Ksi".
Zanim jednak opowiemy o tej powieści, warto przypomnieć kim był Janusz A. Zajdel i dlaczego tak ważne miejsce zajmuje w sercach wielu czytelników.
Książka dostępna jest w formie ebooka w Publio.pl >>
Fizyk z wyobraźnią
Janusz A. Zajdel urodził się 15 sierpnia 1938 w Warszawie. Ukończył fizykę na Uniwersytecie Warszawskim i przez wiele lat pracował w Centralnym Laboratorium Ochrony Radiologicznej. Był specjalistą w zakresie fizyki jądrowej i autorem wielu artykułów, broszur, skryptów i książek popularnonaukowych. Udzielał się w NSZZ "Solidarność" (był współzałożycielem komisji zakładowej), a także był aktywnym członkiem ZAiKS-u, stanowczo sprzeciwiającym się łamaniu praw autorskich. Tym, co przyniosło mu jednak nieśmiertelną sławę, była twórczość literacka, czerpiąca pełnymi garściami z tradycji Science Fiction, wzbogacona jednak o bardzo głęboką refleksję środowiskową i socjologiczną.
Książka 'Drugie spojrzenie na planetę Ksi', Janusz A. Zajdel i Marcin Kowalczyk Wydawnictwo superNOWA 2018
Należy pamiętać, że czasy, w których przyszło mu tworzyć, czyli rzeczywistość Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, nie były zbyt łaskawe dla fantastyki naukowej. Owszem, publikowali Stanisław Lem i kilku innych prekursorów tego nurtu w naszym kraju, jednak twórczość ta traktowana była po macoszemu. Jednak to właśnie duszna atmosfera "demoludu" okazała się paliwem do twórczości Zajdla, który swoje obserwacje przekuwał w bardzo sugestywne i realistyczne wizje dystopijnych totalitaryzmów i społeczeństw przez nie zniewolonych. W obrazach tych nietrudno doszukać się podobieństw z systemem panującym w Polsce Ludowej i innych państwach satelickich Związku Radzieckiego. Leszek Będkowski w monografii poświęconej pisarzowi pt. "Ponure raje Janusza A. Zajdla" wydanej w 2000 roku udowadnia, że "utwory Zajdla prezentują wzajemnie uzupełniające się, przekonująco skonstruowane modele społeczeństw zniewolonych i tym samym nie dają się sprowadzić do sumy pozaliterackich, politycznych aluzji". Trudno się z tym pooglądam nie zgodzić. Proza Zajdla zdecydowanie miała charakter demaskatorski względem systemu, w którym przyszło mu funkcjonować. Ubranie jej w szaty fantastyki naukowej było zapewne też zabiegiem mającym maskować pewne obserwacje i karykaturalność wzorców społecznych, a także ustrzec przed zbyt dużą ingerencją cenzury PRL, która bardzo skutecznie mogła uprzykrzyć życie, blokując publikację książek na długie lata. Doskonale sytuację tą wyjaśnił inny wybitny polski pisarz SF Jacek Dukaj, który w "Dekadzie Literackiej" nr 183/184, 1-2/2002) napisał, że "SF socjologiczna nie zajmowała się budowaniem antyutopii czy dystopii, nie była to prosta kontynuacja metody Orwellowskiej czy Zamiatinowskiej; ewentualna dystopijność wizji stanowiła efekt uboczny. Podstawowym wyzwaniem, przed jakim stawali tu autorzy, była próba opisu/analizy danych aspektów życia w gierkowskim i pogierkowskim PRL-u. Z powodów tyleż cenzuralnych, co konwencjonalnych, opis ten musiał być zawsze alegoryczny, przy czym zadziwiające jest, na jak cienką warstwę alegorii godzili się cenzorzy: czasami wystarczało po prostu zamienić Polskę na kraj/planetę przyszłości, udziwnić nazwy i nazwiska, wstawić parę fantastycznych gadżetów - i niemal każda krytyka okazywała się już do przełknięcia."
Zabieg ten udawał się Zajdlowi doskonale, a społeczeństwa pokazane w jego powieściach są doskonałym, chociaż krzywym odbiciem tego, co działo się wokół autora. W "Wyjściu z cienia" Ziemianie żyją w specjalnie wydzielonych sektorach pod kontrolą kosmitów Proksów, którzy oficjalnie są naszymi obrońcami przed inną kosmiczną rasą – Elgomajami. Proksowie przybyli na naszą planetę z odsieczą i pozostali na niej, jako goście i przyjaciele, pomagający ludziom w rozwoju. Analogia do ZSRR jest dość oczywista. W "Paradyzji" z kolei, przedstawione jest społeczeństwo planety, na której panuje system totalitarny i ogromna blokada informacji, pozwalająca kontrolować garstce wybranych resztę populacji. "Cała prawda o planecie Ksi" jest autorską wizją mechanizmów, jakie kierują rewolucją, z jej zakłamaniem, ciągłym szukaniem wrogów i represjami wobec niepokornych.
Naturalnie nie brakowało w twórczości tego pisarza i utworów o znacznie lżejszym ciężarze gatunkowym, takich jak "Cylinder van Troffa", czy "Limes Inferior", jednak to właśnie te mroczniejsze, wręcz klaustrofobiczne i przepojone socjologicznymi obserwacjami historie, najbardziej zapadały w pamięć, zwłaszcza czytelnikom żyjącym w tamtych czasach.
Janusz A. Zajdel zmarł na raka płuc 19 lipca 1985 w Warszawie. Trudno powiedzieć, czy przyczyną były warunki pracy (inżynier-radiolog w Centralnym Laboratorium Ochrony Radiologicznej), czy zamiłowanie do nikotyny i papierosów kiepskiej jakości. Od 1986 roku Nagrodę Fandomu Polskiego dla najlepszych utworów z gatunku fantastyki nazwana została jego imieniem. Wręcza ją tradycyjnie Jadwiga Zajdel, żona pisarza.
"Nie wszystek umrę"
Po tym wybitnym pisarzu zostało wiele konspektów i notatek dotyczących niedokończonych powieści takich jak "Enklawa", "Macki", "Kuszenie licha", czy "Residium". W chwili śmierci Zajdel pracował nad kontynuacją „Całej prawdy o planecie Ksi”, którą nazwał "Drugie spojrzenie na planetę Ksi". Napisał nawet jej konspekt i trzy rozdziały. Z pracy zrezygnował jednak, bo nie zadowalała go zaliczka przedstawiona przez wydawnictwo Czytelnik. Po jego śmierci, w 2011 roku spadkobierczynie autora, Jadwiga Zajdel oraz Joanna Zajdel-Przybył wraz z wydawnictwem superNOWA ogłosiły konkurs na dokończenie powieści. Wygrał go dr Marcin Kowalczyk z Bydgoszczy, a w 2014 roku powieść ukazała się drukiem. Trzeba tu z ręką na sercu przyznać, iż panu Kowalczykowi udało się oddać klimat prozy Zajdla.
Planeta Ksi, stała się areną buntu osadników, swoistej rewolucji opartej w przeważającej mierze na nienawiści do Ziemi. Dzięki ingerencji komandora Slotha udaje się to zmienić, jednak wielowiekowe mącenie ludziom w głowach tak łatwo nie odejdzie w niepamięć. Komandor wraca na rodzimą planetę, ale zostawia na KSI swoich ludzi, mających dążyć do przeprowadzenia głębokich przemian społecznych. Jednym ze sposobów, aby tego dokonać, jest gra w "żywe szachy", zasugerowana przez Slotha, którą pozostawieni na planecie Ziemianie wprowadzają w czyn. Jest to gra, w której tak naprawdę nie ma żadnych reguł, aby osiągnąć swoje cele można w niej bezczelnie kłamać, manipulować, mącić umysły, aranżować różne wydarzenia oprócz jednego – żadnemu z osadników nie może stać się krzywda. Początkowo się to sprawdza, jednak niespodziewanie jej ziemscy inspiratorzy sami muszą walczyć o życie. Na KSI po czterdziestu latach ponownie zostaje wysłany Sloth, jednak jego powrót nie przebiega zgodnie z planem, a sam komandor okazuje się być bohaterem bynajmniej nie jednoznacznym.
Marcinowi Kowalczykowi udało się udźwignąć brzemię wielkości, jakie zostawił po sobie Janusz Zajdel. Zwłaszcza, kiedy weźmiemy pod uwagę, że musiał zmierzyć się nie tylko z fabułą, ale oddać również całą warstwę socjologiczną i psychologiczną społeczeństwa na planecie Ksi. A to już sztuka. Trzeba także przyznać, że Kowalczykowi udało się uchwycić jeszcze jedną cechę pisarstwa Zajdla, a mianowicie szeroko pojęty uniwersalizm. "Drugie spojrzenie na planetę Ksi", podobnie jak inne książki tego zmarłego, warszawskiego pisarza, można czytać zawsze i nie stracą nic na swojej aktualności. Bo przecież tak naprawdę, w fantastyce, zwłaszcza tej naukowej równie ważne jest to, jak będzie wyglądała przyszłość, ale także to, jak my się w tej przyszłości zmienimy. A to, że się zmienimy, jest pewne.
"Drugie spojrzenie na planetę Ksi", Janusz A. Zajdel i Marcin Kowalczyk, Wydawnictwo superNOWA 2018