Jacek Fedorowicz od zawsze zajmuje się zawodowo rozśmieszaniem. Na rozpoczęcie dziewiątej dekady życia przygotował książkę nietypową – z tekstami do mówienia. Jego słynne monologi, felietony wygłaszane na estradach, w studiach radiowych i telewizyjnych to niedościgniony wzór wyrafinowanego humoru i błyskotliwej ironii.
Pretekstem do stworzenia felietonów bądź „dialożków ponadczasowych” może być wszystko – kolejkowe rodaków rozmowy, wieczorne wydanie telewizyjnego serwisu informacyjnego, banały z głośników dworcowych, wynik meczu, a nade wszystko ocean bezwstydu przedstawicieli polskiej sceny politycznej. Wobec czujnego ucha satyryka nikt nie może czuć się bezpieczny. Wrodzona dyplomacja i dobre maniery pozwalają Fedorowiczowi bezlitośnie karcić mentalnych abnegatów, autorów ramówkowej mielizny, populistów i tanich graczy. Ale nie ma tu jadu, zawiści ani miażdżącej krytyki. Za to jest wirtuozeria celnej riposty, polot i inteligencki smaczek.
Książka dostępna jest w formie ebooka w Publio.pl >>
Satyryczny rysunek Jacka Fedorowicza Wydawnictwo Wielka Litera
Przeczytaj fragment książki "Chamo sapiens":
POLSKI PRZECIĄG
Polacy są wyjątkowo dzielnym narodem. Ale tak jak Achilles miał swój słaby punkt – piętę, tak Polacy mają przeciąg.
Polak nie boi się komunizmu, Hitlera, konspiracji, powstanie raz za razem może wywoływać, niczego się nie boi, ale otworzysz mu okno, natychmiast wrzaśnie: „Jezus Maria, przeciąg!”. I zatroszczy się o innych: „Niech pan tam nie stoi, bo pana zawieje!”.
Strach przed przeciągiem nie ma nic wspólnego z temperaturą. Na dworze może być cieplej niż w pokoju, wystarczy fakt, że powietrze się ruszy. Wtedy staje się groźne. Polak toleruje powietrze tylko nieruchome. Powietrze ruchome Polaka zabija.
Stąd modlitwa: od powietrza, ognia i wojny uchowaj nas, Panie.
Co ciekawe, Polak nie boi się wentylatora. Powietrze z otwartego okna Polaka zabija, powietrze o takiej samej temperaturze płynące z taką samą prędkością, tyle że z wentylatora – nie zabija. Czy ktoś potrafi to wytłumaczyć? Wiem, znam argumenty: bo jak pan spocony, to wtedy może pana zawiać. Dlaczego wobec tego mogę podchodzić spocony do wentylatora i nikt nie krzyczy: „Wyłącz!”?
Prasa opisywała w zeszłym roku, jak to w Niemczech w upał w wagonach Deutsche Bahn masowo psuła się klimatyzacja, tam są okna nowoczesne, nieotwieralne, i jak temperatura w wagonie doszła do 50 stopni, jedna Niemka zdecydowała się na czyn bohaterski jak na Niemkę, wybiła szybę, mimo że wybijanie szyb jest verboten. Polka by nie wybiła. Znaczy, ot tak, dla przyjemności, proszę bardzo, nikt Polce nie będzie niczego zabraniał, ale w jadącym pociągu – wykluczone, bo by zawiało.
Charakterystyczne, że gdy w Polsce człowiek się zatacza, bełkocze, przewraca, to mówi się, że zawiany. Polacy są przekonani, że alkohol nie mógłby tak człowiekowi zaszkodzić. Nie, skąd. Zawiało go.
Te niemieckie wagony z nieotwieralnymi oknami niestety zaczęło sprowadzać nasze Intercity i to jest groza, nie dlatego, że klimatyzacja w nich się psuje, nie, groza, bo za nic nie chce się zepsuć. Jadę do Poznania na jeden dzień, upał trzydzieści parę stopni, więc wybrałem się w samym T-shircie, pociąg rusza i robi się mróz. Wszyscy dygocą, w całym pociągu ani szczelinki, żeby trochę ciepła wpadło, niechby chociaż koce dawali albo w restauracyjnym usunęli stoliki i wylali wodę, człowiek by się poślizgał, bałwana ulepił, rozgrzał jakoś. Nic w całym PKP nie działa, tylko klimatyzacja akurat musi.
Uratowało mnie, że spotkałem znajomego, który jechał do Berlina, bo tam czekał na niego samolot na Spitsbergen. Miał w bagażu śpiwory.
Kolejarze z tej radości, że coś jednak im działa, zawsze nastawiają na max, spod okien z takich kratek mróz wali jak huragan, ale oczywiście nikt z pasażerów nie protestuje. Bo to z wentylatora. Niegroźne.
EPOPEJA BANKOWA
Zbliżały się święta, a mnie akurat zabrakło na prezenty. A jak tu nie dać rodzinie chociaż drobiazgu? Kiedy zastanawiałem się, skąd wziąć pieniądze, zobaczyłem w TV, jak jedna pani mówi: „Bardzo potrzebowałam pieniędzy na wakacje dla dziecka. Pomógł mi Provident! Pieniądze dostałam natychmiast!”. I było pokazane, jak ten Provident daje, nie dość, że szybko, to jeszcze uśmiechnięty, szczęśliwy, że może komuś dać pieniądze. Trochę mnie zaniepokoiła nazwa Provident, akurat poprzedniego dnia byłem w przychodni Almadent, wydało mi się dziwne, że dentyści nagle wzięli się do rozdawania pieniędzy, więc postanowiłem poznać inne oferty. W ciągu dwóch minut przeleciało ich kilkanaście. Jeden bank namawiał, żeby brać, bo to u nich kosztuje tyle co nic, inny, że u nich nic w ogóle nie kosztuje, następny, że nie tylko nic w ogóle nie kosztuje, ale jeszcze dają 100 złotych nagrody.
Wybrałem taki, co mówił: „Spłacasz, kiedy chcesz, jak nie chcesz, nie spłacasz”. Coś tak podejrzewałem, że ta druga opcja będzie mi odpowiadała bardziej. Zatelefonowałem i zanim skończyłem rozmowę, już był u mnie uśmiechnięty młody człowiek, położył pieniądze na stole i wyszedł. A ja popędziłem na zakupy.
Niestety dość szybko, tydzień po świętach, zgłosili się po spłatę, bo w umowie było, że rzeczywiście kiedy chcesz, pod warunkiem że chcesz pierwszego każdego miesiąca. Wtedy wpadłem na genialny pomysł: szybko zatelefonowałem do tych, u których pożyczka nic nie kosztuje. Przynieśli, spłaciłem tych, co płacisz, kiedy chcesz, i przez jakiś czas był spokój.
Jak się Państwo domyślają, ci, u których nic nie kosztuje, też po pewnym czasie przyszli po to swoje nic. Nigdy nie przypuszczałem, że nic może mieć takie rozmiary, na szczęście już wiedziałem, jak się zachować, zadzwoniłem po tych od nagrody, przyjechali, żadnej nagrody nie dali, ale spłacili tych, co to u nich nic nie kosztuje.
I poleciało. Co tylko jedni się zgłaszali po spłatę, ja dzwoniłem do następnych, każdy kolejny bank spłacał poprzedni, każdy dostarczał pieniądze z uśmiechem. Było uroczo. Pewien niepokój budziło to, że kwoty za każdym razem były coraz większe, ale się nie przejmowałem, bo im większa była kwota, tym większa była radość banku, że mi pożycza. To miłe uczucie: móc zrobić komuś frajdę.
System niestety załamał się, kiedy trzydziesty szósty bank domagał się spłaty, a trzydziesty siódmy powiedział, że nie da. Bezczelny! Powiedzieli, że nie dadzą bo zostałem wciągnięty na listę przekredytowanych i utraciłem zdolność kredytową. Zupełnie jakbym ją kiedykolwiek miał.
Zabarykadowałem się w mieszkaniu, windykatorom odpowiadam przez drzwi: „Jestem w domu sama, pan wyjechał”. Chyba mi nie wierzą, bo coś groźnie krzyczą, udając, że to po rosyjsku.
Ja podejrzewałem, że kiedyś system musi się załamać, ale nie myślałem, że tak szybko. W moich obliczeniach wychodziło mi, że zanim się system wywróci, to mnie się uda umrzeć. Nie udało się niestety.
Książka dostępna jest w formie ebooka w Publio.pl >>
Okładka książki 'Chamo sapiens', Jacek Fedorowicz Wydawnictwo Wielka Litera
"Chamo sapiens", Jacek Fedorowicz, Wydawnictwo Wielka Litera 2018