Na księgarskim rynku właśnie pojawiła się książka „Ile oni wiedzą o Tobie. Szpiedzy i podsłuchy w Polsce”, w której Bruno Kowalsky, jeden z czołowych pracowników wywiadu przerywa milczenie i opowiada o tajnikach pracy tajnego agenta i funkcjonowaniu współczesnego wywiadu. Z prawdziwym szpiegiem, o globalnym podsłuchiwaniu, roli kłamstwa i czemu jesteśmy inwigilowani rozmawiał Mateusz Uciński.
Książka dostępna jest w formie e-booka w Publio.pl >>
Mateusz Uciński: Już na wstępie informuje Pan, iż, żaden szanujący się szpieg nie będzie błyszczał w świetle reflektorów do momentu, aż nie zostanie zdekonspirowany albo sam zdecyduje się przejść na emeryturę, by zostać ekspertem w mediach, albo i pisarzem. Czy ma to znaczyć, że przechodzi Pan właśnie na emeryturę?
Bruno Kowalsky: Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Zresztą, kto powiedział, że błyszczę w świetle reflektorów? Zdecydowałem się opowiedzieć o tym, bo uważam, że Polacy powinni mieć świadomość tego, że są szpiegowani i przez kogo. Powtarzam od zawsze, że tylko od nas samych zależy ile będziemy wiedzieli o tych, którzy nas podsłuchują.
„Ile oni wiedzą o tobie. Szpiedzy i podsłuchy w Polsce” to prawdziwa kopalnia wiedzy o współczesnym szpiegostwie. Nie obawia się Pan, że pisząc tą książkę ujawnia Pan zbyt wiele? A może to starannie wyselekcjonowane informacje, które mogą trafić do ogółu nie czyniąc większych szkód?
Słowa zawarte w książce „Ile oni wiedzą o tobie” to wiedza podana w pigułce. W żadnym wypadku nie ujawniam zbyt wiele, a jednocześnie chcę uświadomić Polaków na temat tego, co jest dookoła, a o czym przy okazji nie mają pojęcia. A dodatkowo czas głośno powiedzieć jak ważni dla każdego kraju są szpiedzy. To jeden z najbardziej niedocenianych zawodów świata. Dobrego szpiega nikt nie pochwali w obecności mediów, ba - często dobry szpieg nie może się pochwalić swoimi sukcesami w rodzinie. To bywa frustrujące.
Powiedział Pan, że służby prawdopodobnie wiedzą o nas już wszystko. Brzmi to trochę na wyrost, chociaż muszę przyznać, że kilkanaście lat temu sam słyszałem opowieść o młodym informatyku, który próbował swoich umiejętności w hakerstwie i dość szybko został namierzony przez służby, które, o dziwo zaproponowały mu współpracę. Czy zatem każdy jest na celowniku, czy tylko Ci, którzy czymś się wyróżniają?
Dla służb, które wyłapały wspomnianego młodego szpiega, należą się brawa. Służby są oczami i uszami naszego Państwa. Kontrolują obieg informacji i w razie konieczności, interweniują. Dlatego nie jest to nic dziwnego. Przypomnę tylko, że najsłynniejszy na świecie haker, Kevin Mitnick, po tym jak został aresztowany przez FBI, odsiedział część swojego wyroku i wyszedł na wolność, to chwilę później zaczął pracę z dużymi korporacjami, zajmując się bezpieczeństwem internetowym. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że również nawiązał współpracę ze służbami. Skoro był tak dobry, to dlaczego służby miałyby nie skorzystać z jego pomocy?
Opisuje Pan system „Echelon”, który jest najpotężniejszym systemem podsłuchowym, obejmującym swoim zasięgiem cały świat. To amerykański superszpieg, który analizuje rozmowy telefoniczne, SMS-y, maile, billingi, wypłaty z bankomatów, cały ruch internetowy, wszystko to, co przeglądamy w sieci. Czy nasz kraj także jest przez niego podsłuchiwany?
Tajne dokumenty ujawnione przez Edwarda Snowdena mówiły o tym, że tylko w 2012 roku Echelon kontrolował dziennie od 2 do 4 milionów komunikatów dziennie! Dalszy komentarz jest chyba tutaj zbędny…
Zdecydowanie tak. Jednak taka wizja „globalnego Wielkiego Brata” daje tym, którzy z niego korzystają, ogromną władzę. Praktycznie samo rodzi się pytanie o jej nadużycia, chociażby takie jak szantaż, czy odpowiednio ukierunkowane naciski.
Ten kij ma dwa końce. Z jednej strony rzeczywiście rodzą się obawy o nadużycia, o brak prywatności, o ciągłą kontrolę. Ale z drugiej strony - musimy to zaakceptować, jeśli chcemy oczekiwać, że Państwo zapewni nam bezpieczeństwo. Bez kontroli milionów komunikatów, wysyłanych każdego dnia, nie da się skutecznie walczyć z tymi, którzy chcą wyrządzać krzywdę społeczeństwu. Zamiast atakować służby specjalne, wejdźmy w ich buty i zaakceptujmy to. Podstawa to świadomość, że nikt nie jest bezkarny i namierzenie nie należy do trudnych zadań. Przypomnę tylko ostatnie przypadki, gdy ci, którzy siali nienawiść, grozili śmiercią prezydentom miast, zostali skutecznie rozpoznani przez nasze służby. Gdyby nie narzędzie obnażające naszą prywatność, byłoby to zapewne średnio możliwe.
Czasami sami nie zdajemy sobie sprawy, że zgadzamy się na inwigilację. Opisał Pan przypadek instalowania zwyczajnej aplikacji, jednak jeden z paragrafów jej umowy licencyjnej, przewidywał upgrade bez zgody użytkownika, czyli de facto furtkę dla oprogramowania szpiegującego. Jak się zatem chronić?
To dość banalne, co powiem, ale często w prostocie są zapisane najlepsze rozwiązania. Bądźmy świadomi tego, w co klikamy. Instalując program, nie akceptujmy bezmyślnie umowy licencyjnej, tylko ją najpierw przeczytajmy. Zakładając konto w mediach społecznościowych, zapoznajmy się wpierw z regulaminem i nie wysyłajmy później dziwnych łańcuszków mówiących, że się na coś nie zgadzamy. Przecież powinniśmy wiedzieć, na co zgadzaliśmy się na początku.
To może naiwne pytanie, ale wydaje mi się że trzeba je zadać. Po co jesteśmy szpiegowani? My, zwyczajni, szarzy obywatele?
Powodów jest wiele. Przede wszystkim bezpieczeństwo. Dzięki szpiegowaniu wielokrotnie udało się uchronić ludzkość od zamachów terrorystycznych. Owszem, zdarza się, że służby różnych krajów są także oskarżane o działalność polityczną. Podsłuchiwanie konkurentów politycznych albo rywali biznesowych wchodzą w grę, choć nie uważam, by było to częste działanie.
Czy każdy może zostać szpiegiem?
Zdecydowanie nie. Trzeba mieć odpowiednie predyspozycje, określony charakter. Nie jest łatwo być szpiegiem. I to powinien wiedzieć na wstępie każdy, kto myśli o działaniu w tej „branży”. Z drugiej jednak strony - nie ma piękniejszej nagrody, niż świadomość, że nasze działania udaremniły zamach terrorystyczny i pozwoliły uratować czyjeś życie.
Co Pańskim zdaniem decyduje o tym, iż ktoś decyduje się na współpracę z wywiadem? Patriotyzm, pieniądze, względy osobiste, takie jak zemsta?
Ilu agentów, tyle powodów. Jedni chcą w ten sposób realizować swoje pobudki patriotyczne. Inni, już na wstępie pytają ile będą zarabiać i czy ich życie będzie podobne do przygód Jamesa Bonda. Ale są też tacy, którzy idą w ślady swoich ojców.
Powołuje się Pan, na brytyjskie badania, z których wynika, że kobiety kłamią średnio trzy razy dziennie, mężczyźni zaś aż sześć razy. Czy to ma znaczyć, że mężczyźni bardziej nadają się na szpiegów? W książce wspomina Pan postać superagentki Krystyny Skarbek, która była inspiracją do stworzenia jednej z ukochanych Jamesa Bonda w Casino Royale.
Nie generalizowałbym tak. Owszem, są badania, które potwierdzają, że kobiety kłamią rzadziej, ale tak naprawdę wszystko zależy od konkretnej osoby. Powtarzam, każdy z nas jest inny. Inaczej reaguje na duże dawki adrenaliny, inaczej zachowuje się w przypadku, gdy kłamie, a do tego nie u wszystkich język rozwiązuje się po alkoholu. Krystyna Skarbek była nazywana ulubioną agentką Churchilla. Wcale mnie to nie dziwi. Któż mógłby nie lubić na świecie Polek?!
Jak oceniłby Pan dzisiaj kondycję polskiego wywiadu? I kto jest dla niego wrogiem nr 1?
Jestem przekonany, że w polskim wywiadzie pracują fachowcy. W przeszłości było podobnie. Mamy ludzi, którzy znają się na swojej robocie i powinniśmy być im wdzięczni, za to co robią. Ciężko jest to kosztem życia prywatnego i wielu innych wyrzeczeń. Czapki z głów przed nimi. A co do wrogów, to proszę wybaczyć, ale nie będę ich wskazywał, by naszym nie utrudniać pracy.
Jak Pana zdaniem będzie wyglądał wywiad i szpiegowanie w przyszłości? Czy z racji ciągłego rozwoju technologii coraz mniejszy wkład będzie miał pierwiastek ludzki, a rosnąc będzie rola systemów szpiegujących, takich jak wspomniany „Echelon”?
Słuszna teza. Wraz z rozwojem świata nader szybko rozrastają się dane, którymi każdego dnia jesteśmy bombardowani. Wystarczy wejść na Facebooka. Jest tam tyle informacji o naszych znajomych, że możemy przewijać stronę bez końca, a i tak nie przeczytamy wszystkiego. Proszę zobaczyć ile wiadomości publikują każdego dnia media. Nikt tego nie jest w stanie czytać od deski do deski. A zapewniam, że będzie tego jeszcze więcej. Skoro tak, to nie da się uniknąć wsparcia technologii i rozwoju systemów szpiegujących. Stopień inwigilacji będzie rósł. I to nie tylko wśród służb. Coraz więcej firm, nim rozpocznie rozmowę kwalifikacyjną, przegląda profile potencjalnego pracownika na portalach społecznościowych? Po co? Wiadomo, ta wiedza jest na wyciągnięcie ręki. Sami obnażamy się z prywatności. I nic nie wskazuje na tu, by to się zmieniło. O osobistym szpiegu w postaci komórki, wspominać nie muszę. Już dzisiaj problemem efektywnego wywiadu jest skuteczna selekcja informacji. W natłoku tak potężnych danych niełatwo jest oddzielić ziarno od plew. A będzie tego tylko więcej.
Przyznam, że jest to mało optymistyczna wizja. Bardzo dziękuję za naszą rozmowę, a tych, których ona zaciekawiła, serdecznie zapraszam do przeczytania książki „Ile oni wiedzą o tobie. Szpiedzy i podsłuchy w Polsce”, w której Bruno Kovalsky wraz z Krzysztofem Pyzią zdradzają naprawdę dużo tajemnic funkcjonowania wywiadu i działania szpiegów. Także tych niewygodnych. Polecam!
Książka dostępna jest w formie e-booka w Publio.pl >>
Okładka książki 'Ile oni wiedzą o Tobie?', Prószyński i S-ka
"Ile oni wiedzą o Tobie? Szpiedzy i podsłuchy w Polsce", Bruno Kowalsky, Krzysztof Pyzia, Prószyński i S-ka 2019