Leonardo da Vinci - geniusz, wizjoner, zwykły człowiek. O jego życiu pisze autor biografii "Steve Jobs"

W tym miesiącu przypada pięćsetna rocznica śmierci Leonarda da Vinci, a na rynku ukazała się właśnie niezwykła opowieść o życiu tego artysty, naukowca i inżyniera. Wyszła ona spod pióra Waltera Isaacsona, cenionego amerykańskiego pisarza i dziennikarza, autora bestsellera "Steve Jobs".

Poświęcona Leonardowi da Vinci książka Isaacsona jest wyjątkowa z kilku powodów. Liczące osiemset stron dzieło jest chyba pierwszą biografią tego nieustannie inspirującego renesansowego twórcy, która przedstawia go w tak bardzo ludzki i bezpośredni sposób. Na jej kartach da Vinci to z jednej strony geniusz, wizjoner, wyprzedzający swoją epokę inżynier i naukowiec, a drugiej – zwykły człowiek: pełen słabości niespokojny duch, który wielokrotnie nie potrafił zmierzyć swoich sił na zamiary. Leonardo nad wyraz często ulegał rozproszeniu, porzucał niedokończone dzieła, był niesłowny, nie potrafił – w przeciwieństwie do wielu innych artystów doby oświecenia – właściwie zadbać o stan swoich finansów i przychylność mecenasów.

Zamów książkę w najlepszej cenie! http://bit.ly/LeonardoEmpikhttp://bit.ly/LeonardoKSK

Narracja Isaacsona wciąga od pierwszej strony i - jak zapewnia wydawca - jego książka nie ma w sobie niczego z nudnej monografii; jest jak dobra, trzymająca w napięciu i pełna zagadek powieść lub jak gotowy scenariusz filmu (i rzeczywiście – film o Leonardzie da Vinci na podstawie dzieła Isaacsona jest w planach!). W śledzeniu dokonań twórczych Leonarda pomoże nam sto pięćdziesiąt kolorowych ilustracji – reprodukcji słynnych i mniej znanych dzieł geniusza, w tym stron z jego notatników, pełnych intrygujących szkiców, schematów i zapisków. Każda z tych rycin jest szczegółowo i z pasją omawiana przez Isaacosna – to zdumiewające, jak wiele o Leonardzie mogą nam powiedzieć ukryte przez wzrokiem laika detale jego prac!

"Leonardo da Vinci" Waltera Isaacsona to książka, od której nie sposób się oderwać. To jeden z najszczerszych portretów Leonarda w literaturze – człowieka z krwi i kości, bękarta, homoseksualisty nie kryjącego się ze swoją orientacją i wegetarianina z przekonania. Świetnie napisana, bazująca na najnowszych odkryciach, znakomicie oddaje ducha epoki i postać twórcy. Niech za jej podsumowanie posłuży nam cytat ze wstępu; Isaacson pisze w nim tak:

"Leonardo da Vinci" - fragment:

Stulatek

Na krótko przed opuszczeniem Florencji w 1508 roku Leonardo odwiedził szpital Santa Maria Nuova, gdzie wdał się w pogawędkę z człowiekiem, który twierdził, że ma przeszło sto lat i nigdy nie chorował. Kilka godzin później mężczyzna zmarł. Jego odejście było bardzo spokojne, „nie towarzyszyły mu konwulsje ani oznaki cierpienia”?1. Da Vinci przeprowadził wtedy sekcję zwłok stulatka, rozpoczynając drugie podejście do studiów anatomicznych, które trwały od 1508 do 1513 roku.
Zatrzymajmy się na chwilę. Wyobraźcie sobie teraz naszego bohatera – wytwornie odzianego malarza po pięćdziesiątce u szczytu sławy – jak spędza nocne godziny w pobliskim starym szpitalu, rozmawiając z pacjentami i przeprowadzając autopsje. To kolejny przykład jego niezaspokojonej ciekawości, która pewnie wprawiłaby nas w zadziwienie, gdybyśmy już do niej nie przywykli.
Dwadzieścia lat wcześniej, gdy artysta mieszkał w Mediolanie i po raz pierwszy zainteresował się anatomią, zapełniał notatniki szkicami anatomicznymi, w tym pełnymi artyzmu rysunkami ludzkich czaszek. Teraz wrócił do dawnych zainteresowań i na jednej ze stron – powyżej kilku rysunków przedstawiających mięśnie i naczynia krwionośne na częściowo pozbawionych skóry zwłokach – z szacunkiem sportretował zmarłego mężczyznę. Zamknięte oczy, pełna spokoju twarz – Leonardo uchwycił moment tuż po śmierci stulatka (ryc. 102)?2. Na kolejnych trzydziestu kartach uwiecznił efekty przeprowadzonej sekcji.
Da Vinci posługiwał się skalpelem równie wprawnie jak piórem. Zmysł obserwacyjny i świetna pamięć wizualna sprawiły, że wychodzące spod jego ręki szkice były dużo lepsze niż jakiekolwiek wcześniejsze ilustracje anatomiczne. Łącząc wszystkie opanowane techniki kreślarskie, najpierw tworzył szczegółowe podrysowania czarną kredą, a potem wykańczał rysunek, nakładając kolorowy atrament i rozmywając go za pomocą lawowania. Lekko zakrzywionym kreskowaniem wykonanym lewą ręką nadawał kształt i objętość kościom i mięśniom. Delikatnymi liniami zarysowywał ścięgna. Każdy mięsień i każdą kość ukazywał z trzech lub czterech perspektyw, a czasem także warstwa po warstwie bądź w widoku rozstrzelonym – tak jakby były to elementy skomplikowanej maszynerii, którą postanowił rozłożyć i precyzyjnie opisać. Rezultat jego pracy to prawdziwy triumf zarówno sztuki, jak i nauki.
Leonardo, posługując się zupełnie podstawowymi narzędziami do przeprowadzania sekcji, zdejmował kolejne warstwy tkanek, dopóki ciało, niezakonserwowane żadnymi środkami, nie uległo nieuchronnemu rozkładowi. Kiedy już całkowicie ściągnął skórę z ciała starca, uwidocznił zewnętrzną warstwę mięśni, następnie zaś naczynia krwionośne i wewnętrzną warstwę mięśni. Zaczął od prawej ręki i szyi, potem zajął się tułowiem. Zwrócił uwagę na krzywizny kręgosłupa, następnie ścianę brzuszną, jelita, żołądek i znajdujące się między narządami błony. W końcu dotarł do wątroby, która według jego słów „przypominała zamrożone otręby zarówno kolorem, jak i konsystencją”. Nie przeprowadził autopsji kończyn dolnych, najpewniej z powodu postępującego rozkładu ciała, który sprawił, że kontynuowanie badań byłoby zbyt uciążliwe. W późniejszym czasie wykonał jednak wiele innych sekcji zwłok, łącznie około dwudziestu, i zanim zakończył studia anatomiczne, zdążył stworzyć doskonałe ilustracje przedstawiające każdą część ludzkiego ciała.
*
Próbując poznać przyczyny śmierci stulatka, Leonardo dokonał ważnego naukowego odkrycia: udokumentował proces prowadzący do miażdżycy naczyń krwionośnych. Ściany arterii pogrubiają się i sztywnieją, ponieważ osadzają się na nich płytki miażdżycowe. „Przeprowadziłem autopsję, by stwierdzić, co było powodem tak spokojnej śmierci. Odkryłem, że zgon wynika ze słabości spowodowanej niedomogami arterii zasilającej serce i inne niżej położone organy, które, jak miałem okazję się przekonać, były skurczone, przywiędłe i suche” – napisał. Obok rysunku przedstawiającego żyły w prawym ramieniu starca sporządził notatkę na temat naczyń krwionośnych dwuletniego chłopca, który zmarł w tym samym szpitalu – żyły dwulatka były giętkie i nieobkurczone „w przeciwieństwie do tego, co zaobserwowałem u starego mężczyzny”. Wykorzystując swoją zdolność do tworzenia trafnych analogii, da Vinci następująco podsumował prowadzone badania: „Sieć naczyń w ciele człowieka przypomina w pewnym względzie owoc pomarańczy, który im jest starszy, tym twardszą ma skórkę i tym bardziej kurczy się jego miąższ”?3.
Ograniczenie przepływu krwi spowodowało między innymi takie wysuszenie wątroby stulatka, „że poddawana nawet najmniejszemu tarciu materia tego narządu rozpadała się na małe kawałki przypominające trociny, które zatykały żyły i arterie”, a ciało mężczyzny „przybrało barwę drewna lub wysuszonego kasztana, ponieważ skóra została niemal w zupełności pozbawiona odżywczych substancji”. Wybitny historyk medycyny, a zarazem kardiolog Kenneth Keele stwierdził, że Leonardo „pierwszy opisał arteriosklerozę będącą wynikiem upływu czasu”?4.
Sekcje zwłok
W czasach Leonarda Kościół zrezygnował z całkowitego zakazu przeprowadzania sekcji zwłok, ale stanowisko hierarchii kościelnej w tej kwestii było niejasne i w dużym stopniu zależne od poglądów lokalnych władz. We Florencji i Mediolanie, ale już nie w Rzymie, w miarę postępu nauki charakterystycznego dla epoki odrodzenia autopsje stały się całkiem powszechną praktyką. Pochodzący z Florencji medyk Antonio Benivieni, dziewięć lat starszy od naszego bohatera, był pionierem sekcji i wykonał ich w swoim życiu przeszło sto pięćdziesiąt. Leonardo, który nie był człowiekiem przesadnie religijnym, sprzeciwiał się fundamentalistom uważającym sekcję zwłok za działanie heretyckie. Jego zdaniem autopsja była sposobem wyrażenia szacunku dla dzieł boskiej kreacji. „Nie powinieneś się smucić, że swoje odkrycia zawdzięczasz śmierci bliźnich, lecz raczej radować się, że masz możliwość oglądać to wspaniałe narzędzie, które nasz Stwórca doprowadził do absolutnej perfekcji” – zapisał na zabarwionej na niebiesko stronie notatnika, gdzie narysował też mięśnie i kości szyi?5.
Ówcześni nauczyciele anatomii stali zazwyczaj przy pulpicie i odczytywali na głos swoje teksty, podczas gdy asystenci rozcinali zwłoki, wyciągali z nich kolejne organy i unosili je w górę, aby wszyscy studenci mogli je zobaczyć. Leonardo uważał, że jego szkice dostarczają więcej wiedzy niż uczestnictwo w takich zajęciach. „Ten, kto twierdzi, że lepiej obserwować anatoma przy pracy, niż zapoznać się z moimi rysunkami, miałby rację, gdyby rzeczywiście podczas tych obserwacji mógł zobaczyć wszystkie rzeczy pokazane na moich rzutach”. Według artysty na rysunkach można było zobaczyć więcej, ponieważ stanowiły owoc wielu sekcji i pokazywały poszczególne części ciała z wielu różnych perspektyw. „Przeprowadziłem sekcje przeszło dziesięciu ludzkich ciał” – napisał. Wynik ten nie podsumowuje jego dokonań w tej dziedzinie; później powtórzył autopsję wielokrotnie, badając każde ciało tak długo, jak tylko to było możliwe. Dopiero znaczny stopień rozkładu zwłok zmuszał go do porzucenia obiektu badań. „Ponieważ żadne zwłoki nie mogły przetrwać wystarczająco długo, musiałem realizować zadanie etapami, badając jedno ciało po drugim, aż zdobyłem kompletną wiedzę w tym zakresie”. Leonardo przeprowadzał też dodatkowe sekcje po to, aby przekonać się, czym różnią się ciała ludzi?6.
Kiedy rozpoczął w 1508 roku drugą turę studiów anatomicznych, stworzył listę „rzeczy do zrobienia”, która jest z pewnością najdziwniejszym, a jednocześnie najbardziej zachwycającym tego typu spisem w całej historii intelektualnych poszukiwań?7. Na jednej stronie kartki znajduje się kilka szkiców narzędzi do przeprowadzania autopsji, na drugiej zaś parę niewielkich rysunków przedstawiających naczynia krwionośne i nerwy w mózgu stulatka; ilustracje otoczone są gęstymi notatkami. „Zdobyć tłumaczenie księgi Awicenny na temat przydatnych wynalazków” – brzmi jeden z punktów odnoszący się do dzieła perskiego uczonego z XI wieku. Obok rysunków narzędzi chirurgicznych artysta zapisał, jakich instrumentów potrzebuje. Były to: „okulary z futerałem, krzesiwo, widelec, zakrzywiony nóż, węgiel drzewny, tablice, arkusze papieru, biała kreda, wosk, szczypce, tafla szkła, piła do kości, skalpel, kałamarz, scyzoryk oraz czaszka”.
Potem przychodzi pora na mój ulubiony zapisek Leonarda: „Opisz język dzięcioła”. To nie była przypadkowa notatka. Da Vinci wspomniał o tym narządzie ptaka ponownie na jednej z kolejnych stron notatnika, na której opisał i narysował język człowieka. „Naśladuj ruchy dzięcioła” – zanotował. Kiedy po raz pierwszy przeczytałem ten wpis, tak jak inni badacze przede mną uznałem to za zabawną ciekawostkę, swego rodzaju amuse-bouche, świadectwo niezaspokojonej ciekawości Leonarda i jego ekscentrycznej natury. Taka interpretacja jest jak najbardziej uprawniona, ale potem uświadomiłem sobie, że kryje się w tym zapisie coś więcej. Coś, co dostrzegłem dopiero wtedy, kiedy zmusiłem się, żeby przyjąć postawę naszego bohatera i dużo uważniej przyjrzeć się tym, zdawałoby się przypadkowym, dziwactwom. Doszedłem do wniosku, że Leonarda zafascynowały mięśnie języka. Wszystkie inne mięśnie, które badał, głównie przyciągały różne części ciała, a nie wypychały. Partie mięśniowe języka były tutaj wyjątkiem – zarówno u człowieka, jak i u zwierząt. Prawidłowość tę najlepiej widać podczas obserwacji języka dzięcioła. Przed Leonardem nikt ani szczegółowo nie narysował tej części ciała, ani jej dokładnie nie opisał. Ale da Vinci, dzięki wyostrzonemu zmysłowi obserwacji, który umożliwiał mu dostrzeżenie tak wielu detali, gdy przypatrywał się obiektom w ruchu, wiedział, że zgłębiając ten temat, można się wiele nauczyć?8.
Na tej samej liście znalazł się także punkt, w którym Leonardo przypominał sobie o tym, że powinien opisać szczękę krokodyla. I znowu, jeśli nie potraktujemy tego jak zabawnej ciekawostki i podążymy tropem dociekliwości badacza, dojdziemy do wniosku, że w rzeczywistości artysta planował zająć się naprawdę ciekawym tematem. Krokodyl w przeciwieństwie do ssaków ma dodatkowy staw w szczęce, który zwiększa siłę, z jaką gad zamyka paszczę. Dzięki temu okaz dysponuje największą siłą zgryzu w całym królestwie zwierząt. Krokodyl potrafi ugryźć z siłą nacisku równą jednej tonie i stu kilogramom na centymetr kwadratowy. To przeszło trzysta razy więcej niż wynosi siła szczęk człowieka.
Leonardo zaczął przeprowadzać sekcje, na długo zanim wynaleziono środki do konserwacji zwłok, więc do listy rzeczy do zrobienia dopisał też ostrzeżenie skierowane do osób, które chciałyby pójść w jego ślady. Czytając przekaz, miałem wrażenie, jakby przechwalał się nieco talentami i predyspozycjami pozwalającymi mu zajmować się anatomią. Wspomniał na przykład o tym, że należy mieć mocny żołądek i wiedzę na temat perspektywy, umieć rysować, rozumieć matematyczne podstawy mechaniki, a także odznaczać się obsesyjną ciekawością:
Być może zniechęci was do tego wasz żołądek. Jeśli nie żołądek, to być może strach przed spędzaniem nocnych godzin w towarzystwie poćwiartowanych i obdartych ze skóry zwłok, widok ten jest trudny do zniesienia. Jeśli nie zniechęci was strach, być może przeszkodzi wam brak umiejętności rysowania, których wymaga to zajęcie. Jeśli i to was nie odstrasza, może wam brakować wiedzy na temat perspektywy. A jeśli nawet posiadacie tę wiedzę, możecie nie znać metod geometrycznych przekształceń lub metod obliczania sił generowanych przez mięśnie i działających na nie. Może też po prostu brakować wam cierpliwości, przez co nie będziecie wystarczająco sumienni w swojej pracy?9.
W słowach Leonarda pobrzmiewa echo wspomnień z młodości, zwłaszcza pamięć o wycieczce do jaskini. Tak jak to bywa w wielu baśniach, musiał wtedy przezwyciężyć własny strach i wkroczyć w mroczną, budzącą grozę przestrzeń. Chociaż czasami da Vinci wykazywał się niezdecydowaniem i miewał skłonności do porzucania rozpoczętych zadań, nieujarzmiona ciekawość pozwalała mu pokonać wszelkie wahania, gdy zamierzał zabrać się do zgłębiania tajemnic natury.
(…)

Analogie
Leonardo, formułując teorie na temat różnych zjawisk przyrodniczych, posługiwał się analogiami. Ciągłe poszukiwania wiedzy na styku wielu dziedzin nauki i sztuki ułatwiły mu dostrzeganie wzorców. Czasami ten sposób myślenia prowadził go na manowce lub odwodził od podjęcia próby sformułowania teorii naukowych, które sięgałyby do głębiej ukrytych przyczyn pewnych zjawisk, za sprawą czego skupiał się jedynie na powierzchownych podobieństwach. Jednak to właśnie interdyscyplinarne myślenie i poszukiwanie strukturalnych podobieństw było jego znakiem rozpoznawczym – tym, co uczyniło artystę pionierem naukowego humanizmu i uosobieniem renesansowych ideałów.
Kiedy na przykład przyglądał się wypreparowanym podczas sekcji żyłom i tętnicom, porównał sposób, w jaki przepływa przez nie krew, oraz to, jak się rozgałęziają, do budowy i funkcjonowania układów pokarmowego, moczowego i oddechowego. Przepływ krwi przez naczynia krwionośne zestawiał także z nurtem wód w rzece i ruchem powietrza, a liczne odgałęzienia żył i arterii przywodziły mu na myśl rozgałęziające się drzewa. Na jednym z rysunków przedstawiających ze szczegółami układ krwionośny człowieka, który Leonardo stworzył w 1508 roku po przeprowadzeniu autopsji ciała stulatka, można zobaczyć najważniejsze naczynia krwionośne serca – aorty i żyły główne łączą się z coraz mniejszymi, które w końcu przechodzą w naczynia włosowate. Nieco na lewo od szkicu Leonardo zaznaczył niewielkie ziarno, wyrastały z niego korzenie i sięgające ku górze gałęzie; pod rysunkiem znajduje się podpis: „orzech”. Na tej samej stronie Leonardo napisał: „Serce jest orzechem, z którego wyrasta drzewo naczyń krwionośnych”?13.
Da Vinci dostrzegł też analogię między ludzkim ciałem a maszyną. Zauważył, że ruchy mięśni można opisać zgodnie z zasadami mechaniki poznanymi w trakcie studiów inżynieryjnych. Rysując części ciała, często ukazywał je z wielu różnych perspektyw, w widoku rozstrzelonym lub w nakładających się na siebie warstwach – tak samo robił w przypadku rysunków maszyn i urządzeń mechanicznych (ryc. 104). Badając ruch mięśni i kości, dostrzegł, że mechanizm działa niczym liny i dźwignie. Na rysunkach nakładał warstwa po warstwie mięśnie na kości, żeby pokazać mechanikę funkcjonowania każdego stawu. „Mięśnie zawsze przytwierdzone są do dwóch sąsiadujących ze sobą kości – wyjaśniał. – Nigdy nie przylegają tylko do jednej kości, ponieważ uniemożliwiałoby to wykonanie ruchu”. Wszystko to składa się na genialny mechanizm; Leonardo podsumował go w ten sposób: „Stawy pomiędzy kośćmi posłuszne są ścięgnom, ścięgna posłuszne są mięśniom, a mięśnie nerwom”?14.
Odkrywanie podobieństw między wytworami ludzkich rąk a dziełami natury wykształciło w nim głęboki szacunek do przyrody. Napisał kiedyś: „Chociaż ludzka pomysłowość może zaowocować wieloma wynalazkami, człowiek nigdy nie wymyśli niczego, co byłoby prostsze, piękniejsze i lepiej odpowiadałoby na daną potrzebę od tego, co stworzyła Natura; jej dziełom niczego nie brakuje, a zarazem nie ma w nich żadnego zbędnego elementu”?15.
Tworząc sztukę, Leonardo posiłkował się wiadomościami zdobytymi w trakcie studiów anatomicznych. Z kolei jego przekraczające ramy jednej dyscypliny umiejętności – doskonałe opanowanie arkanów malarskich i rzeźbiarskich, a także zacięcie inżynierskie – pomagały mu w zgłębianiu tajemnic anatomii. W przełomowym eksperymencie posłużył się technikami stosowanymi w rzeźbiarstwie i odlewnictwie, żeby odwzorować cztery wewnętrzne zagłębienia ludzkiego mózgu nazywane w medycynie układem komorowym. Dzięki doświadczeniom zdobytym w Mediolanie w trakcie przygotowań do odlania ogromnego konnego posągu wiedział, w jaki sposób należy wstrzyknąć roztopiony wosk do mózgu i pamiętał o zrobieniu otworów wentylacyjnych, przez które wydostaną się płyny oraz powietrze wypełniające komory. „Zrób dwa otwory w zakrzywieniach większej komory i za pomocą strzykawki wprowadź do środka roztopiony wosk, zrób dziurę w komorze pamięci i napełnij przez nią trzy pozostałe komory mózgu. Kiedy wosk zastygnie, wyjmij narząd kawałek po kawałku. Zobaczysz wtedy dokładnie odwzorowany kształt komór”. Niewielki szkic w prawym dolnym rogu następnej planszy pokazuje, na czym polega ta technika?16.
W tym przypadku da Vinci posłużył się mózgiem krowy, ponieważ łatwiej było mu zdobyć zwierzęcą niż ludzką część ciała. Dzięki lekturom i przeprowadzonym wcześniej sekcjom wiedział, jak należy zmodyfikować tę procedurę przy wykonywaniu odlewu komór mózgu człowieka. Stworzył potem serię rysunków, na których pokazał postępowanie ze wszystkimi szczegółami, posługując się widokiem rozstrzelonym (ryc. 106)?17. Nie zdołał uniknąć błędów: środkowa komora jest nieco za duża z powodu nacisku wosku, a krańców komór bocznych nie wypełnił całkowicie materiałem odlewniczym. Jednak pozostałe struktury udało mu się odtworzyć perfekcyjnie. Leonardo jako pierwszy człowiek w historii ludzkości wpadł na pomysł, żeby komory ludzkiego mózgu wypełnić masą do odlewów. Wyczyn ten powtórzył dopiero holenderski anatom Frederik Ruysch przeszło dwa stulecia później. Prócz odkrycia zasady działania zastawek serca było to jedno z największych osiągnięć artysty w dziedzinie anatomii. Udało mu się tego dokonać, ponieważ był nie tylko naukowcem, ale także rzeźbiarzem.

(…)
Zastawka aorty
Największym osiągnięciem Leonarda w badaniach nad budową i pracą serca, a właściwie w całości jego obserwacji anatomicznych, było odkrycie i opisanie działania zastawki aorty. Znaczenie tego sukcesu naukowego potwierdzono dopiero w czasach współczesnych. Dokonanie było efektem fascynacji artysty ruchem spiralnym. Przez cały okres aktywności badawczej i twórczej da Vinci interesował się wirami wodnymi, prądami powietrznymi czy skrętem włosów. Tym razem zdobytą wcześniej wiedzę zastosował, aby zbadać, w jaki sposób spiralny przepływ krwi przez tę część aorty, którą nazywamy zatoką Valsalvy, tworzy wiry zamykające zastawki serca. Analizując to zjawisko, zapełnił sześć stron setkami słów i dwudziestoma rysunkami?31.
Na początku zapisał na samej górze maksymę autorstwa Platona umieszczoną nad drzwiami jego Akademii: „Nie powinien czytać moich prac nikt, kto nie jest matematykiem”?32. Nie oznacza to, że w badaniach nad przepływem krwi w sercu Leonardo musiał posługiwać się skomplikowanymi równaniami; ciąg Fibonacciego okazał się zupełnie wystarczający do stworzenia matematycznej formuły opisującej wiry wodne czy pukle włosów. To napomnienie było jedynie wyrazem przekonania artysty, że działania natury podlegają prawom fizyki i matematycznym aksjomatom.
Odkrycie sposobu działania zastawki aortalnej to efekt intensywnych badań nad dynamiką przepływu cieczy, które Leonardo prowadził około 1510 roku. Starał się wtedy odpowiedzieć na pytanie, co sprawia, że wypływająca z rury woda tworzy wiry, gdy wpada do zbiornika. Interesowało go także zjawisko oporu cieczy. Odkrył, że woda bliżej brzegów rury, kanału lub rzeki płynie wolniej niż ta przepływająca środkiem. Dzieje się tak, ponieważ tarcie, jakie wytwarza się między brzegami rzeki czy kanału a wodą, spowalnia boczne strumienie. Woda w sąsiedztwie tych bocznych strumieni również ulega pewnemu spowolnieniu; najszybciej płynie woda w środkowej części rury lub koryta rzeki.
Kiedy woda wypływa z rury do zbiornika lub z rzeki do jeziora czy stawu, różnica między prędkością głównego nurtu i wolniejszych bocznych strumieni sprawia, że powstają wiry wodne. „Gdy woda wylewa się z ułożonej poziomo rury, te strumienie, które wypływają bliżej środka wylotu rury, dotrą dalej” – podsumował badania Leonardo. Opisał również, w jaki sposób powstają wiry w cieczy, która przepływa przez zakrzywiony lub rozszerzający się w danym miejscu kanał. Wiedzę tę wykorzystał później w badaniach nad erozją brzegów rzek, w malarskich przedstawieniach płynącej wody, a także w dociekaniach dotyczących mechanizmu wypompowywania krwi z serca?33.
Leonarda zainteresował przede wszystkim przepływ krwi w górę do nasady aorty – największego naczynia krwionośnego rozprowadzającego po ciele krew wypływającą z serca – przez trójkątny otwór pomiędzy płatkami zastawki. „Środkowy strumień krwi wypływającej z trójkątnego otworu osiąga dużo większą wysokość niż boczne strumienie” – zauważył. Następnie opisał, jak wyrzucana w górę krew spotyka się z tą znajdującą się w szerszych fragmentach aorty, co skutkuje powstaniem wirów. Fragmenty te nazywane są teraz zatokami Valsalvy od nazwiska Antonia Marii Valsalvy, włoskiego anatoma, który opisał je na początku XVIII wieku. Właściwie powinno się je nazywać zatokami Leonarda i z pewnością taka nazwa byłaby w użyciu, gdyby da Vinci opublikował swoje odkrycia dwa stulecia przed Valsalvą?34.
Wytworzenie wirów w strumieniu krwi, który został wpompowany do aorty, sprawia, że trzy płatki zastawki aortalnej rozpościerają się i zamykają wejście do aorty. „Wirująca krew uderza w ściany trzech płatków zastawki i zamyka je, co zapobiega cofaniu się krwi”. Zupełnie jakby zawirowania powietrza rozpostarły rogi trójkątnego żagla – właśnie taką analogią Leonardo posłużył się, kiedy wyjaśniał, na czym polega odkryte przez niego zjawisko. Na rysunku pokazującym, w jaki sposób wiry krwi otwierają płatki zastawki, da Vinci dopisał: „Nadać nazwy linom, które rozwijają i zwijają dwa żagle”.
Aż do lat sześćdziesiątych XX wieku większość kardiologów uważała, że zastawka zamyka się, kiedy do aorty napłynie na tyle dużo krwi, że życiodajna ciecz zaczyna się cofać i napierać od góry na zastawkę. Większość rodzajów zastawek działa właśnie na tej zasadzie – zamykają się, gdy krew zaczyna się cofać. Przez przeszło czterysta lat naukowcy nie poświęcali zbyt wiele uwagi argumentowi Leonarda, że zastawka aorty nie zostałaby zamknięta we właściwy sposób pod wpływem nacisku krwi: „Krew, która powraca, gdy serce ponownie się otwiera, nie jest krwią zamykającą zastawki. Nie mogłoby tak być, ponieważ doszłoby wtedy do sytuacji, kiedy na skurczone i zmarszczone zastawki serca uderza strumień krwi z jednej strony, a równocześnie z drugiej strony napiera na nią cofająca się krew, co doprowadziłoby do zniszczenia membrany”. Na samej górze ostatniej szóstej strony artysta naszkicował, w jaki sposób zastawka zostałaby zgnieciona, gdyby poddano ją działaniu wstecznego biegu krwi (ryc. 113)?35.
Przy opracowaniu hipotezy Leonardo posłużył się analogią: opierając się na posiadanej wiedzy na temat wodnych i powietrznych wirów, wysunął przypuszczenie, jak zachowuje się krew wpływająca do aorty. Niedługo później opracował błyskotliwy sposób na zweryfikowanie tej teorii. Na samej górze zapełnionej notatkami i szkicami strony opisał i przedstawił na rysunku, jak zamierza wykonać szklany model serca. Kolejnym krokiem miało być wypełnienie modelu wodą i przeprowadzenie obserwacji. Dzięki temu badacz mógł na własne oczy zobaczyć zawirowania, które powstają, gdy krew wpływa do aorty. Wykorzystał do tego celu serce byka, wypełnił je woskiem, posługując się tą samą techniką rzeźbiarską, jaką wcześniej wykorzystał do sporządzenia odlewu komór mózgu. Kiedy wosk stwardniał, Leonardo wykonał formę; dzięki niej mógł stworzyć szklaną matrycę komory serca, zastawki i aorty. Do wlewanej do szklanej formy wody dodał trochę ziaren trawy, dzięki czemu ruch cieczy był lepiej widoczny. „Przeprowadź eksperyment, wykorzystując model ze szkła. Do wody dodaj trochę ziaren prosa” – zanotował?36.
Musiało minąć czterysta pięćdziesiąt lat, zanim anatomowie zdali sobie sprawę ze słuszności tez Leonarda. W latach sześćdziesiątych XX wieku zespół naukowców z Oksfordu pod kierunkiem Briana Bellhouse’a wykorzystał metody radiograficzne i specjalne barwniki, aby obserwować przepływy krwi. Naukowcy podobnie jak da Vinci posłużyli się przezroczystym modelem aorty wypełnionym wodą. Badania wykazały, że zamykaniem zastawki steruje „mechanizm dynamicznej kontroli przepływu cieczy, który ustawia płatki zastawki w pozycji z dala od ściany, tak żeby najmniejszy przepływ zwrotny sprawił, że zamkną one wejście do aorty”. Naukowcy doszli do wniosku, że ten mechanizm to właśnie spiralny przepływ krwi w okolicach nasady aorty odkryty wcześniej przez Leonarda. „Wirująca krew wywiera nacisk zarówno na płatki zastawki, jak i na ściany zatok, dzięki czemu zamykanie płatków zastawki odbywa się w sposób stabilny i zsynchronizowany – stwierdzili członkowie zespołu. – Leonardo da Vinci miał słuszność, przypuszczając, że między płatkami zastawki a zatokami aorty wytwarzają się wiry krwi, dzięki którym zastawka się zamyka”. Chirurg Sherwin B. Nuland podsumował to następująco: „Spośród wszystkich zdumiewających odkryć Leonarda to jest najbardziej niezwykłe”.
W 1991 roku Francis Robicsek z Carolina Heart Institute wykazał szereg podobieństw między eksperymentami Bellhouse’a a badaniami opisanymi przez Leonarda w notatnikach. W 2014 roku inny zespół oksfordzkich uczonych przeprowadził badania nad przepływem krwi w ciele żywego człowieka, które ostatecznie dowiodły, że da Vinci miał rację. Naukowcy ci wykorzystali metodę rezonansu magnetycznego, aby w czasie rzeczywistym śledzić wzorce przepływu krwi u nasady aorty. „Udało nam się potwierdzić w badaniach in vivo, że przewidywania Leonarda na temat skurczowych zawirowań przepływu krwi były słuszne. Udało mu się też ze zdumiewającą precyzją przedstawić na rysunku owe zawirowania przepływu, i to z zachowaniem właściwych proporcji w stosunku do nasady aorty” – podsumowali badacze?37.
Chociaż da Vinci odkrył, jak działają zastawki serca, nie udało mu się dociec, w jaki sposób krew rozprowadzana jest po ciele. Posiadając wiedzę na temat funkcjonowania jednokierunkowych zastawek, powinien zauważyć błędy w powszechnie akceptowanej w jego czasach teorii Galena; zgodnie z nią krew miałaby przemieszczać się tam i z powrotem, przepływając przez serce. Jednak w tym wypadku Leonardo, co wcześniej mu się nie zdarzało, zaślepiony był książkową wiedzą. „Niewykształcony” człowiek, który gardził uczonymi polegającymi jedynie na wiedzy pozyskanej od innych i poprzysiągł sobie empirycznie sprawdzać wszystkie swoje tezy, tym razem tego nie zrobił. Jego niezwykła kreatywność i geniusz opierały się na działaniu bez przyjmowania wcześniejszych założeń. Jednak prowadząc badania nad przepływem krwi, otoczył się tyloma podręcznikami i nauczycielami, że nie zdołał wyzwolić się spod ich wpływu. Zjawisko krążenia krwi w ludzkim ciele zostało w pełni wyjaśnione dopiero sto lat później przez Williama Harveya.

(…)
UTRACONA SZANSA
Studiując anatomię, Leonardo wykazał się pilnością i wytrwałością, jakich nie przejawiał podczas innych przedsięwzięć. W okresie gorączkowej pracy, w latach 1508–1513, wydawał się nie odczuwać zmęczenia. Wciąż pogłębiał wiedzę, nawet jeśli musiał spędzać noce pośród rozkładających się ciał cuchnących odorem.
Do pracy motywowała go przede wszystkim ciekawość. Być może chciał również przyczynić się do polepszenia stanu informacji dostępnych ludzkości, ale nie mamy pewności, czy faktycznie kierowały nim takie pobudki. Napisał wprawdzie, że zamierza opublikować odkrycia, ale kiedy przyszło do organizowania i redagowania notatek, pilność ustąpiła miejsca opieszałości. Bardziej interesowało go pogłębianie wiedzy niż jej publikowanie. I chociaż był bardzo koleżeński zarówno na niwie zawodowej, jak i towarzyskiej, nie poczynił niemal żadnych wysiłków, aby podzielić się z innymi własnymi odkryciami.
Było tak w przypadku każdej badanej przez niego dziedziny nauki. Wszystkie jego nieopublikowane traktaty to najlepszy dowód na niezwykły charakter pobudek, które nim kierowały. Leonardo pragnął zdobywać i poszerzać wiadomości, ponieważ sprawiało mu to autentyczną przyjemność. Wystarczała mu radość, jaką z tego czerpał; nie zależało mu na sławie uczonego ani na świadomości, że przyczynił się do postępu ludzkości. Niektórzy badacze twierdzą nawet, że posługiwał się pismem lustrzanym między innymi po to, aby uchronić swoje odkrycia przed wzrokiem wścibskich. Myślę, że nie jest to prawda. Nie ulega jednak wątpliwości, że jego pasji gromadzenia wiedzy nie towarzyszyła chęć dzielenia się jej owocami z innymi. Zdaniem Charlesa Hope’a, jednego z badaczy życiorysu i twórczości Leonarda, „wydawał się nie rozumieć, że przyrost wiedzy to proces kumulatywny i oparty na współpracy”?41. Co prawda da Vinci pozwalał niekiedy swym gościom zerknąć na efekty własnej pracy, ale najwyraźniej nie uświadamiał sobie, jak ważne jest upowszechnianie wyników badań i całkowicie zaniedbywał ten aspekt działalności naukowej.
Wiele lat później, w 1517 roku, gdy mieszkał już we Francji, jeden z jego gości napisał, że Leonardo przeprowadził sekcje przeszło trzydziestu ciał i „stworzył rozprawę na temat anatomii, gdzie jak nikt dotąd opisał kończyny, mięśnie, nerwy, naczynia krwionośne, stawy, jelita i wiele innych części ciała kobiety i mężczyzny, których budowę i funkcję można poddać analizie”. Dodał także, że da Vinci „przedstawił naturę wody oraz zapełnił nieprzebrane mnóstwo woluminów rozprawami o maszynach oraz innych przedmiotach i zjawiskach, wyrażając całość przystępnym językiem; byłoby pożytkiem dla wszystkich, gdyby dzieła te zostały opublikowane”?42. Swemu spadkobiercy Francescowi Melziemu Leonardo pozostawił jednak tylko stosy niezredagowanych notatek i rysunków.
Współczesna anatomia zaczęła rozwijać się dopiero dwadzieścia pięć lat po śmierci artysty, kiedy Andreas Vesalius opublikował swoje epokowe dzieło – przepięknie wydany traktat Budowa ludzkiego ciała (De humani corporis fabrica). Leonardo mógł wyprzedzić, a nawet przewyższyć Vesaliusa osiągnięciami na polu anatomii, zwłaszcza gdyby Marcantonio della Tore nie stracił życia w epidemii zarazy i kontynuował współpracę z naszym bohaterem. Stało się jednak inaczej i badania anatomiczne Leonarda miały ostatecznie minimalny wpływ na rozwój tej dziedziny. W kolejnych latach, a nawet stuleciach rewelacje artysty musiały być odkrywane na nowo. Nie decydując się na opublikowanie swojego dorobku, da Vinci wydatnie zmniejszył swój wpływ na historię nauki. Nie uchybia to jednak w żaden sposób jego geniuszowi.

Leonardo da Vinci - Walter IsaacsonLeonardo da Vinci - Walter Isaacson materiały prasowe

Więcej o: