Ulrich Alexander Boschwitz to niemiecki pisarz żydowskiego pochodzenia, który urodził się w 1915 roku. 20 lat później opuścił Niemcy i po internowaniu z Anglii trafił do Australii. "Podróżny" powstał w zaledwie kilka tygodni... Kiedy w 1942 roku Boschwitz usiłował wrócić do Europy, w statek, którym płynął, trafiła niemiecka torpeda. Młody pisarz zginął, a wiele lat później, w 2018 roku, odnaleziony po 80 latach "Podróżny" został - za zgodą rodziny autora - opracowany i po raz pierwszy ukazał się po niemiecku.
"Kiedyś pomyślałabym, że to książka o czymś, co nigdy się nie powtórzy. Ale dziś rozumiem, że może się powtórzyć absolutnie wszystko, bo cokolwiek się kiedykolwiek wydarzyło, wynikło z natury ludzkiej" - pisze o powieści Boschwitza pisarka Magdalena Tulli.
Głównym bohaterem "Podróżnego" jest kupiec Otto Silbermann, a akcja rozgrywa się w Berlinie w listopadzie 1938 roku, tuż po nocy kryształowej. W całym mieście trwają aresztowania, ktoś wali także w jego drzwi. Otto ucieka tylnymi schodami...
Silbermann zbiegał szybko po schodach. Pewnie stoją na dole i czyhają na mnie, przemknęło mu przez
głowę. Ach, trzeba było zostać. Co będzie z Elfriede? Zastanawiał się, czy nie powinien zawrócić. Ale przecież jest tam Findler, uspokajał sam siebie. Jak to jednak dobrze. Porządny człowiek, można powiedzieć. Gdybym został, pewnie zrobiłbym coś desperackiego. Stawił opór albo nawet naprawdę strzelił, po prostu dlatego, że trzeba coś robić. Wszak nie można pozwalać na wszystko. I tak na nic by się to zdało, wręcz przeciwnie. To był czysty strach. Strzeliłby ze strachu, teraz to wiedział. Bał się obozu koncentracyjnego, więzienia - i bicia.
Godność, pomyślał, przecież człowiek ma swoją godność, której nie wolno dać sobie odebrać.
Zawahał się, ponieważ zobaczył na samym dole mężczyznę. Wyprostował się i równym krokiem ruszył w
jego stronę; tamten stał u podnóża schodów i palił papierosa. Silbermann ze spokojem wytrzymał jego
spojrzenie. Kiedy się z nim zrównał, poprosił o ogień. Mężczyzna sięgnął do kieszeni, wyjął pudełko
zapałek, zapalił jedną i podsunął Silbermannowi.
- Proszę - powiedział, po czym zapytał: - Dużo Żydów tu mieszka?
- Nie mam pojęcia - odparł Silbermann, zdziwiony tym, jak obojętnie brzmi. - Niech pan spyta
portiera. Ja nie jestem stąd. - Uniósł ramię do pozdrowienia: - Heil Hitler.
Gdy mężczyzna odpowiedział mu w identyczny sposób, Silbermann, niezatrzymywany, poszedł
dalej. Tylko się nie oglądać, pomyślał. Iść nie za szybko i nie za wolno. Bo kto zachowuje się zbyt podejrzanie niepodejrzanie, zbyt nachalnie nienachalnie, ten… Boże drogi, czego ci ludzie właściwie ode mnie chcą?
Opuścił już sień i ruszył przez dziedziniec. Idąc, dotknął nosa. Ale jesteś ważny, pomyślał. Od ciebie teraz
zależy, czy człowiek jest wolny, czy jest więźniem, jak żyje i czy żyje. Komu się z tobą nie poszczęściło, tego możesz nawet zabić. Przed wyjściem z budynku natrafił na kolejnego mężczyznę, który wydał mu się
podejrzany.
- Hm? - zwrócił się do niego śmiało, niechcący naśladując Theo Findlera. - Na co pan tak czeka,
co? Zagadnięty wzdrygnął się i automatycznie stanął na baczność, co ludzie bez charakteru uważają za
prawidłową postawę.
- Taka mała nagonka na żydków - powiedział tamten z mieszaniną poufałości i szacunku. -
Aha. - Silbermann na pozór obojętnie przyjął wyjaśnienie do wiadomości, po czym, niezatrzymany również na tym posterunku, poszedł dalej, od niechcenia podnosząc rękę w pozdrowieniu. Znalazłszy się na ulicy, przystanął w oczekiwaniu. Przejęty lękiem zastanawiał się, co się dzieje na górze. Gdyby to wiedział. Przecież oni chyba nie będą… Owszem, będą. Ale w końcu jest tam Findler.
Nagle ogarnął go potworny strach. Przecież tamta banda wyrostków może w każdej chwili opuścić dom, zjawić się tutaj, zatrzymać go, jeden z tych z posterunków mógł po czasie zacząć coś podejrzewać. Silbermann ruszył przed siebie i szedł coraz szybciej.
Niesamowite, pomyślał, przechodząc przez jezdnię, sądził bowiem, że po drugiej stronie ulicy będzie bezpieczniejszy. Jeszcze dziesięć minut temu chodziło o mój om, o część mojego majątku. A teraz chodzi już tylko o moje kości. Jak to szybko się dzieje. To mnie wypowiedziano wojnę, mnie osobiście. Dokładnie tak. Właśnie mnie definitywnie i całkiem realnie wypowiedziano wojnę i teraz jestem sam - na terytorium nieprzyjaciela.
Podróżny - Ulrich A. Boschwitz mat. prasowe
"Podróżny" zostanie wydany 19 czerwca przez wydawnictwo Znak Literanova w nowej serii wydawniczej KAIROS, która ma pomóc czytelnikom zrozumieć ducha naszych czasów.