Wakacje 1939, w Juracie aż gęsto od sław. "Nagle, raz za razem, zaczęły dochodzić wiadomości groźne..." [KSIĄŻKA TYGODNIA]

Trwa właśnie pierwszy tegoroczny wakacyjny weekend. Jak lato spędzali ci, którzy za kilka tygodni mieli żyć (i ginąć) w ogarniętej wojną Polsce? Prezentujemy przedpremierowo fragment książki "Wakacje 1939" Anny Lisieckiej.

"Pamiętam wręcz fizyczny ból, kiedy kilka lat temu przygotowywałam książkę o Lodzie Halamie i przeglądałam letnie zeszyty tygodnika 'Kino' z 1939 roku – piękne, uśmiechnięte twarze aktorów, opowieści o planach wakacyjnych, o letnich występach, zapowiedzi rozpoczętych produkcji, filmów, które jeszcze jesienią wejdą na ekrany, także zapowiedzi premier teatralnych. Im bardziej zbliżałam się do września, tym większy czułam ból. Ja wiedziałam. Oni nie wiedzieli. Ostatni numer 'Kina' wyszedł z datą
3 września" - pisze na pierwszych stronach "Wakacji 1939" autorka, Anna Lisiecka.

Czerwiec, lipiec i sierpień 1939 roku to czas ostatnich przedwojennych wakacji - o tym wiemy teraz, ci, którzy wypoczywali nad polskim morzem, niedaleko jezior czy w Tatrach, dopiero mieli się o tym przekonać. W Juracie można było spotkać Wierzyńskich, Wojciecha Kossaka czy Magdalenę Samozwaniec. W Truskawcu odpoczywała Zofia Nałkowska, a w Zakopanem bawili choćby Jarosław Iwaszkiewicz czy Julian Tuwim. 

Dziennikarka i dokumentalistka Anna Lisiecka zabiera czytelników do przedwojennych kurortów, pensjonatów i schronisk przepełnionych radosnymi wczasowiczami i błogością lata. Jak pisze wydawca, jej w książce, która ukaże się 26 czerwca, przeglądając starą prasę czy prezentując miejsca, w których znani Polacy spędzali urlopy, autorka "przedstawia historię końca epoki, która minęła wraz z końcem upalnego lata".

Anna Lisiecka "Wakacje 1939" - fragment

Wakacje 1939 – w Juracie i Jastarni aż gęsto od sław

Tego roku na półwyspie roiło się wprost od znanych osób. Byli tu chyba wszyscy: artyści seniorzy, artyści dojrzali i uznani, gwiazdy dopiero wschodzące i słynne dzieci słynnych ludzi, jak Monika Żeromska. Była spora grupa młodzieży i dzieciarni, a wśród nich ponad 14-letni Zbyszek Herbert z siostrą Haliną i bratem Januszem.

Jego mama, Maria, znalazła na cały lipiec 1939 roku miejsce w nieco tańszej i lepszej dla rodzin z dziećmi Jastarni. W świetnej książce Andrzeja Franaszka Herbert. Biografia można zobaczyć ładne zdjęcia zrobione tego lata: cała rodzina spieczona jak toruńskie pierniki, a w tle sieci rybackie i morze. Mama z dziećmi przyjechała ze Lwowa slipingiem, który dowiózł ich do Gdyni.

Na brak słońca nie można było narzekać tego lata. Raczej na jego nadmiar. "Kurier Warszawski" z 8 sierpnia podawał:

Silna fala upałów nawiedziła znowu wybrzeża polskie, dając odczuć się najmocniej na piaskach Mierzei Helskiej, gdzie temperatura w słońcu na wydmach przekraczała 53 stopnie. Letnicy niemal całe dnie spędzają w Bałtyku, którego wody mają temperaturę nie notowaną 27 stopni.

W sierpniu na plażach i dancingach tych przedzielonych borem wsi, jakimi są Jastarnia i Jurata, brylowali poślubieni pół roku wcześniej Zofia i Zygmunt Hertzowie. Bawili się świetnie. Byli niezależni, bo mieli do dyspozycji samochód Zygmunta – piękny czarny chevrolet – i w każdej chwili mogli podskoczyć, gdzie tylko chcieli. Pogoda była jak drut. Spotkali wielu znajomych z Łodzi i Warszawki.

Wakacje 1939Wakacje 1939 Archiwum NAC

Właściwie nie wiemy, gdzie się zatrzymali… Może w bardzo nowoczesnym pensjonacie pani Mary Szczepkowskiej, "Morzany", który stał na skraju Jastarni. Jego właścicielka dobierała sobie gości, a hasło: kobieta notariusz robiło wrażenie. Zofia Neuding--Hertzowa była bowiem pierwszą kobietą, może i w Polsce, a na pewno w Łodzi, która te uprawnienia zdobyła. A nazwisko Hertz, kojarzone z przedstawicielstwem firmy Solvay, też wiele znaczyło. Do "Morzan" przyjeżdżał Stefan Jaracz z córką, Pola Gojawiczyńska, także z córką, "piekielną Wandzią", rozpuszczoną jak dziadowski bicz. W pensjonacie gościły panny Beylin – Stefania i Karolina, z których jedna była recenzentką filmową, a druga teatralną, obie zaś tworzyły spółkę autorską i pod pseudonimami pisały popularne powieści kryminalne i obyczajowe. Do "Morzan" jeździła także po śmierci męża, malarza Władysława Skoczylasa, wdowa po nim wraz z córką Marysią. Wcześniej bywali w Jastrzębiej Górze, ale pensjonat w Jastarni był wygodniejszy.

Bywał tam też Tymon Terlecki, najmłodszy, wraz z Bohdanem Korzeniewskim, wykładowca słynnego PIST-u, Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej. Terlecki, mężczyzna niezwykle przystojny, studentom rocznika Erwina Axera imponował liczbą podbitych serc niewieścich. Jednak w lipcu 1939 roku młody wykładowca wyjechał wraz z Józefem Wittlinem do Francji.

O znanych gościach pensjonatu w Jastarni wiemy dzięki Wspomnieniom Moniki Żeromskiej, która w interesującym nas roku 1939, po ukończeniu warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, pojechała najpierw na długą wycieczkę do Italii, a potem z matką na rejs "Piłsudskim" na Nordkapp. Wreszcie pani i panna Żeromskie przyjechały na Półwysep Helski, ale nie do "Morzan", gdzie zazwyczaj mieszkały, lecz do Juraty, gdzie jeszcze nigdy dotąd nie były. Prawdziwa rozrzutność. Ojciec by tego nie pochwalił. Przyjechały tam, jak wspominała córka pisarza, "w środku lata". Zamieszkały w "wielkim pensjonacie nad samym morzem". Wszystko wskazuje na to, że była to oddana w 1935 roku "Hungaria", położona przy ulicy Świętopełka, tej samej, przy której stał domek Kossaka, ale znacznie bliżej "dużego morza". O tych sielskich z początku wakacjach w Juracie i o narastającym niepokoju, gdy miały się ku końcowi, pisała Żeromska:

(…) pełno było znajomych, byłyśmy całymi dniami w towarzystwie, nawet trochę za gęsto (…). Siedziałyśmy tam sobie przyjemnie. Ale nagle raz za razem zaczęły na ten półwysep dochodzić wiadomości groźne, co dzień groźniejsze, jakby fala się gdzieś podniosła, już o niczym się nie mówiło, tylko o wojnie, zerwanych rokowaniach, o Hitlerze i mobilizacji (…).
Ludzie wyjeżdżali z dnia na dzień, robiło się coraz puściej, pociągi chodziły rzadziej i szalenie zatłoczone. Nas także porwał ten powszechny strach. Z trudem wielkim dostałyśmy miejsca w jednym z ostatnich pociągów (…)

A Zofia i Zygmunt Hertzowie właściwie mieli zupełnie inne plany. Wcale nie wybierali się na Hel. Zamierzali latem odbyć wędrówkę po Francji i północnej Afryce, ale ojciec Zygmunta powstrzymał ich, mówiąc, że jeśli wybuchnie wojna, to zostaną rozłączeni. Teść Zofii Hertzowej obiecał jednak, że jeśli wojny nie będzie, to zafunduje małżeństwu podróż na Wystawę Światową trwającą w Nowym Jorku. Nawet już wykupił bilety na statek na 24 września. Niestety – 24 sierpnia, gdy małżonkowie wrócili z plaży, w pensjonacie czekała na nich depesza. Ojciec zawiadamiał, że do porucznika rezerwy Zygmunta Hertza przyszło wezwanie z wojska.

Anna Lisiecka - 'Wakacje 1939'Anna Lisiecka - 'Wakacje 1939' Muza

W nowym cyklu "Książka tygodnia" prezentujemy fragmenty nowości na rynku wydawniczym. Kolejne odcinki można znaleźć w soboty na kultura.gazeta.pl.

Więcej o: