Książka dostępna jest w formie e-booka i audiobooka w Publio.pl >>
Każdego dnia na całym świecie giną dzieci. Wychodzą z domu, do szkoły, znajomych, na dodatkowe zajęcia i rozpływają się jak we mgle. Czasami wracają, lecz są także przypadki, kiedy rodzice nie odzyskują ich już nigdy. Mimo starań policji, szeroko zakrojonych poszukiwań, apeli w mediach społecznościowych. A jeżeli już, to… zwykle za późno. Każdego dnia na Facebooku migają posty: "czy ktoś nie widział…", "że ubrany w jeansową kurtkę…", „że miała jechać pociągiem do…”. Czasem jednak zdarza się tak, że ktoś dzwoni i żąda okupu, nakazując ostrożność i zabraniając powiadamiania policji. Rozpoczyna się gra o życie, przeplatana zwątpieniem i nadzieją na odzyskanie ukochanego dziecka.
Takich historii znamy wiele, zarówno z życia, jak i literackich, czy filmowej fikcji. Jak się jednak okazuje, może być gorszy koszmar niż bierne oczekiwanie na działania porywacza. Można samemu nim zostać, aby ocalić własne dziecko. Można zostać wplecionym w "Łańcuch". Tak jak w nowej powieści Adriana McKinty’ego o tym samym tytule, która debiutuje na polskim rynku i trzeba przyznać, że czyni to z prawdziwym rozmachem.
Książka 'Łańcuch', Adrian McKinty Publio.pl
A gdyby to twoje dziecko…?
Pewnego dnia, gdzieś w Nowej Anglii, trzynastoletnia Kylie, czekająca spokojnie na autobus, zostaje porwana z przystanku przez zamaskowanego mężczyznę i towarzyszącą mu kobietę. Dziewczynka jest przerażona, gdyż podczas ucieczki autem, para używa broni wobec próbującego skontrolować ją policjanta. Z opaską na oczach, zostaje wywieziona w nieznane miejsce i przetrzymywana w odosobnieniu. Tym co jest dziwne, w całej tej sytuacji, jest zachowanie porywaczy. Kobieta jest zimna i pozbawiona skrupułów, natomiast jej partner zdaje się szczerze współczuć dziecku i zapewnić mu jak najlepsze warunki w niewoli. Praktycznie w tym samym czasie co porwanie Kylie, jej matka – Rachel odbiera dziwny telefon. Elektronicznie zmieniony głos w słuchawce nakazuje jej zatrzymać samochód na poboczu i czekać na kolejne, niezwykle ważne połączenie. Kiedy kobieta to robi, faktycznie dzwoni do niej kobieta, która informuje, że właśnie porwała jej córkę i zabije ją, jeżeli Rachel nie spełni jej warunków. I bynajmniej nie chodzi tu tylko o okup, bo sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana.
Matka porwanej otrzymuje zdjęcie córki, a następnie zestaw instrukcji. Żadnej policji, zakup telefonów do jednorazowych rozmów, odnalezienie po mrocznej stronie Internetu, w dark webie, konta bitcoinowego, na które ma przelać 25 000 dolarów. Nieważne, jak je zdobędzie, ma to po prostu załatwić. Ale to dopiero pierwsza część zadania. Bo Rachel ma uprowadzić kolejne dziecko i od jego rodziców uzyskać taki sam okup. A kiedy rodzice jej ofiary kogoś porwą i zdobędą pieniądze, wtedy Kylie odzyska wolność. Dlaczego tak? Dlatego, że Rachel trafiła do Łańcucha, organizacji, która stosunkowo prosty kidnapping podniosła do granic sztuki, stosując psychologiczną, a wręcz makiawelliczną grę, która pozwala stojącym za całym procederem pozostawać bezkarnymi. „Trafiłaś do Łańcucha, Rachel. Obie w nim tkwimy.”– informuje jedna matka drugą. –„A Łańcuch będzie się chronił (…) Nie interesujesz ich ty ani twoja rodzina, interesuje ich tylko bezpieczeństwo Łańcucha. Jasne?”
Dla ludzi o naprawdę mocnych nerwach
Tak właśnie zaczyna się powieść Adriana McKinty’ego, pisarza, który urodził się i dorastał na osiedlu robotniczym w Belfaście, studiował filozofię w Oksfordzie, a następnie wyemigrował do USA, gdzie pracował w barach, na budowach i jako kierowca, aby ostatecznie zostać nauczycielem. Dopiero po przeprowadzce do Australii zajął się zawodowo pisaniem i chociaż jest autorem kilkunastu dobrze przyjętych i nagradzanych kryminałów, to właśnie omawiany tutaj „Łańcuch” odniósł światowy sukces. Szczerze mówiąc, nie ma się czemu dziwić, bo w swoim gatunku, jakim jest thriller, pozycja ta naprawdę deklasuje swoją literacką konkurencję. Możliwe, że wiele osób, po tym co zaraz napiszę, skrzywi się z niesmakiem, ale podobnie jak kiedyś, Thomas Harris, swoją serią o Hannibalu Lecterze bardzo wysoko podniósł poprzeczkę wśród kryminalnych „dreszczowców”, tak teraz czyni to McKinty.
Prawdopodobnie dlatego, że udało mu się oprzeć swoją opowieść na jednym z największym ludzkich, a tak naprawdę ogólno - gatunkowych lęków, a mianowicie na strachu o potomstwo. Tak jak w naturze, matki chronią swoje młode przed niebezpieczeństwem za wszelką cenę, tak i w naszym, cywilizowanym świecie, takie instynkty nie zanikły. Autor pokazuje, że aby odzyskać dziecko, jesteśmy w stanie zrobić wszystko - stanąć ponad prawem, a także je złamać. Przestać być moralnymi i etycznymi, a także pogrzebać empatię, zrozumienie i tak naprawdę człowieczeństwo. Przecież w wewnętrznym sporze – moje dziecko, czy cudze, zawsze wybierzemy własne, nawet mając świadomość że poświęcamy niewinną i zapewne przerażoną istotę.
Trzeba także przyznać, że zastąpienie upostaciowionego zła, pozostająca w tle organizacją, której działanie napędza mechanizm oparty na dokonywaniu porwań przez zrozpaczonych rodziców jest mocno niepokojący, bo przecież bierze swój rodowód z popularnych niegdyś listownych i wysyłanych droga elektroniczną łańcuszków szczęścia w których przerwanie ciągłości groziło adresatowi czymś złym. W „Łańcuchu” tym złem, jest śmierć dziecka. Poza tym, konstrukcja Łańcucha jest złowieszczo doskonała, gdyż stanowi on samonapędzający się, a także samodyscyplinujący się system, opierający na fakcie, że ogromna większość zainicjowanych porwań zostaje rozwiązana szybko, bezkrwawo i zyskownie.
Sama powieść napisana jest bardzo sprawnie, by nie powiedzieć brawurowo. Bardziej oszczędnie, niż w rozbuchany, literacki sposób, co jedynie dodaje tej opowieści dodatkowego realizmu, zwłaszcza, że autor potrafi tworzyć pełnokrwiste i nieszablonowe postacie, co w kontekście ich przeżyć i trudnych wyborów, przed którymi stają jest bardzo cenne. Poza tym Adrianowi McKinty’emu udało się uniknąć fabularnych mielizn i zachować dynamikę akcji, odpowiednio dozując napięcie, którego trzeba przyznać jest w tej książce naprawdę dużo. To nie jest ot taki sobie „kryminałek”, który zapomnimy po przeczytaniu. Zdecydowanie nie. Tak jak wspomniano wcześniej, to rasowy, pełen emocji thriller, który wciąga i nie pozwala się oderwać. A do tego naprawdę porusza.
Dygresją, która nasuwa się po jego przeczytaniu jest to, aby ta książka nigdy, przenigdy nie stała się dla nikogo inspiracją. Niekoniecznie do kidnapingu. Do czegoś złego. Bo mechanika i diaboliczna perfidia działania Łańcucha, połączona z jego bezkarnością jest naprawdę przerażająca w swej realności. Jesteśmy przecież ludźmi, mamy słabe punkty, a do tego niezbadaną, nawet przez nas samych determinację. Można to wykorzystać. W wybitnie parszywy sposób…
Książka dostępna jest w formie e-booka i audiobooka w Publio.pl >>
Okładka książki 'Łańcuch', Adrian McKinty Wydawnictwo Agora
"Łańcuch", Adrian McKinty, Wydawnictwo Agora 2019