Poza zasięgiem
Panie Dyrektorze,
w ubiegłym tygodniu Pański zakład pochował mego Wuja. Aż do pogrzebu spoczywał w Waszej kostnicy. Ciocia poprosiła, aby podczas wystawienia trumna pozostała otwarta. Tuż przed zamknięciem wieka musieliśmy ucałować Wujka. To rodzinna tradycja przestrzegana od dawien dawna. Uważam, że to niezbyt higieniczne, nie chciałem jednak skłócić się z całą rodziną.
Kiedy się pochyliłem, telefon wysunął mi się z kieszeni i wpadł do trumny. Nie zauważyłem tego od razu, ponieważ mama kazała mi go wyłączyć, więc nie dziwiło mnie, że milczy.
Wszędzie szukałem telefonu. To iCrumble 6 5,5 cala ze wszystkimi opcjami i aplikacjami, które ściągnąłem, w sumie wart tysiąc euro! Na szczęście Wujek nie chciał, żeby go skremowali.
Dlatego myślę, że wpadł do trumny Wujka.
Byłoby dobrze, gdyby mógł Pan szybko go wydobyć, bo wciąż spłacam raty.
Dziękuję.
Podpisano: Pan Chombier
Odpowiedź dyrektora
Panie Chombier,
odnotowałem Pańską prośbę.
Prawo nie zezwala nam na otwarcie trumny przed upływem pięciu lat od jej zamknięcia. Gdy ten czas upłynie, będzie Pan mógł, o ile Pan zechce, zwrócić się do nas, a wówczas sporządzimy kosztorys demontażu i ponownego montażu pomnika, usunięcia ziemi, ekshumacji, kolejnego pochówku z ewentualną wymianą trumny lub złożenia szczątków do półtrumienki.
Być może merostwo poprosi o podanie powodów ekshumacji. Na Pańskim miejscu postarałbym się podać znacznie poważniejszą przyczynę.
Pozwolę sobie dodać, że moim zdaniem mniej kosztownym wyjściem będzie zakup nowego telefonu.
Z poważaniem.
Podpisano: Dyrektor
Komentarz: nie wiem, co stało się potem. Nie wiem też, czy wuj, tam dokąd trafił, miał zasięg.
Pewnego dnia – byłem wtedy młody i zajmowałem się noszeniem – wezwano nas, to znaczy asystenta pogrzebowego i mnie, żebyśmy zabrali zwłoki z domu. Była jesień, zapadła noc, zrobiło się zimno, my błądziliśmy, zanim udało nam się trafić pod podany adres. Ujrzeliśmy stary bretoński dom, a po przekroczeniu progu znaleźliśmy się w głównej izbie, którą oświetlała tylko jedna żarówka, dająca słabe żółte światło. W kąciku kuchennym oprócz piecyka opalanego drewnem, stołu i kredensu stało łóżko, w którym dostrzegliśmy sylwetkę. Po złożeniu rodzinie kondolencji poinformowaliśmy, że rozłożymy sprzęt. Wnieśliśmy nosze, położyliśmy na nich worek, wsunęliśmy dłonie w rękawiczki – wszystko na oczach milczącej rodziny – a potem zbliżyliśmy się do łóżka, żeby zabrać naszą klientkę, drobniutką staruszkę otuloną ciepłą kołdrą.
– Przepraszam!
Zwróciliśmy oczy na bardzo uprzejmego pana, który jak się dowiedzieliśmy, był najstarszym z synów. To on nas wezwał.
– Panowie, wydaje mi się, że pomyliliście osoby. Tu leży mama. Śpi. Zmarły to nasz tata, jest w sąsiednim pokoju.
Nekrosytuacje. Perełki z życia grabarza, Guillaume Bailly, przeł. Krystyna Szeżyńska-Maćkowiak, Wydawnictwo Dolnośląskie 2019.
<<Reklama>> Książka "Nekrosytuacje" dostępna jest w formie e-booka w Publio.pl >>