Marcin Ciszewski: Mam większą ochotę na penetrowanie relacji międzyludzkich niż snucie intryg kryminalnych [ROZMOWA]

Czy pisarz może być celebryta na miarę gwiazd sportu, filmu czy muzyki? A czemu by nie? Przecież branża wydawnicza także kręci się wokół pieniędzy i zysków. Doskonale pokazuje to Marcin Ciszewski w swojej najnowszej powieści - "Autor Bestsellerów". Z autorem, o cenie sławy, literackim show - biznesie i o uwikłaniu w sukces, rozmawiał Mateusz Uciński.

<<Reklama>> Książka dostępna jest w formie e-booka w Publio.pl >>

Mateusz Uciński: Panie Marcinie, przyznam, że jestem troszkę zaskoczony Pańską najnowszą książką. Dotychczas postrzegałem Pana bardziej jako pisarza związanego z tematyką militarną, lub stricte sensacyjną. Teraz w „Autorze Bestsellerów” zajął się Pan środowiskiem pisarskim. Skąd taka zmiana?

Marcin Ciszewski: Potrzeba zmian, eksplorowania nowych obszarów, eksperymentowania - w miarę swoich możliwości - zawsze we mnie tkwiła. Sam nie lubię pisarzy, którzy bez ustanku wykorzystują jeden i ten sam pomysł, piszą latami tę samą powieść rozbitą na kolejne tomy. Staram się rozwijać, nawet kosztem chwilowego spadku jakości. Pomysł, by napisać coś diametralnie innego, historię "uwikłanego" w ogromny sukces i jednocześnie nie bardzo radzącego sobie z życiem pisarza narodził się kilka lat temu. W końcu dojrzał i zmaterializował się w postaci "Autora Bestsellerów". 

Nie da się jednak ukryć, że w tej powieści pobrzmiewają echa pańskich dawnych książek, chociażby w kwestii nazewnictwa. Jej bohater – Jerzy Grobicki jest autorem serii powieści o tematyce fantastyczno – militarnej, co od razu na myśl podsuwa Pański cykl WWW. To jakiś rozrachunek z Pana wcześniejszą twórczością? Próba zdystansowania się od niej?

Całkiem możliwe, choć jeśli już, to podświadomie. Serię www mam dawno za sobą. Intensywnie pracuję nad jej wersją filmową, ale żadna powieść więcej już nie powstanie. Od tamtej pory, mam nadzieję, rozwinąłem się jako twórca, choć to zapewne czysto subiektywne odczucie. Po prostu na moim obecnym etapie życia mam większą ochotę na penetrowanie relacji międzyludzkich niż snucie wielopiętrowych intryg kryminalnych. Sam sobie zaprzeczam, jako że teraz pracuję nad "Deszczem", ostatnim tomem serii meteorologicznej.  Ale przyjmijmy, że mówimy o trendzie - więcej psychologii, mniej policjantów i złodziei.  

Marcin CiszewskiMarcin Ciszewski Fot. fanpage pisarza na Facebooku

Kolejne pytanie nasuwa się praktycznie od momentu sięgnięcia po „Autora Bestsellerów”. Ile jest Marcina Ciszewskiego w wymyślonym Jerzym Grobickim?

Sporo a jednocześnie niewiele. Jego życie osobiste nie jest moim życiem. Jego życie zawodowe jest moim życiem tylko częściowo. Większość to przetworzenie, kreacja, choć są wyjątki: niektóre sceny były w niemal dosłownym przebiegu moim udziałem. Gdy na przykład mowa o wielkim plenerowym koncercie rockowym - to ja, drugiego sierpnia 1990 w Jarocinie. 

Skupmy się na samej książce. Opisuje Pan bardzo poczytnego pisarza, przed którym wydawnictwa i media stoją otworem. Jest człowiekiem sukcesu, który korzysta z życia pełnymi garściami. Używki, szybki sex, życie na krawędzi. Taka wizja pasuje bardziej do gwiazd filmu lub muzyki, a nie tuzów literatury. Czy tak wygląda polska, albo światowa scena literacka? Odsłoni Pan rąbka tajemnicy?

Oczywiście, pisarze w Polsce nie są tej rangi celebrytami jak na przykład muzycy czy aktorzy. Grobicki jest figurą literacką, pewną projekcją wyobrażenia człowieka sukcesu, który, wolny od trosk finansowych, nie zwraca uwagi na ciążące na nim zobowiązania, dopiero uświadomienie sobie drążącej go choroby - co nie jest łatwo przyjąć mu do wiadomości, z różnych zresztą przyczyn - sprawia, że zmienia stosunek do życia. Chciałem, by główny bohater był osobą publiczną, popularną, żeby korzystał z tej popularności pełnym garściami - i z powodów oczywistych taką osobą uczyniłem pisarza, jako że takie życie znam najlepiej a jeśli czegoś nie wiem - potrafię sobie wyobrazić. 

W książce pokazana jest również druga strona przysłowiowej „Maszyny do pisania”, układy w wydawnictwach, ich powiązania, kwestie promocji. Czy rzeczywiście istnieje tak duża presja na twórcę? Pan jako pisarz wie to przecież najlepiej.

Z moim wydawcą mam bardzo przyjacielskie układy, ale ogólnie w tej branży presja istnieje, jak w każdym biznesie. Presja terminu, presja utrzymania jakości, presja finansowa, presja konkurencji. Rynek się szybko zmienia, liczba cotygodniowych premier jest ogromna, żywot książki, zwłaszcza popularnej, jest krótki  a czytelnictwo w Polsce nie stoi na jakimś oszałamiająco wysokim poziomie. Wszyscy walczymy o uwagę i portfele stosunkowo niewielkiej grupy odbiorców. To niejako wymusza ruch do przodu i dotyczy każdego, niezależnie od gatunku literackiego, choć oczywiście nie wszyscy muszą pędzić do przodu na złamanie karku, są tacy, którzy mogą poruszać się dostojnym krokiem. 

Jerzy Grobicki to nie tylko utalentowany pisarz. To także mistrz autopromocji, umiejętnie budujący swój wizerunek, chociażby chętnie opowiadając o wydarzeniach ze swojego życia. Sam o sobie mówi: „Pisarz, który wie. co to ciężka praca. Ludzie kochają mnie i mój życiorys, sami nie wiedzą co bardziej.” Jak Pan myśli, czy to jaki jest autor, ile o nim wiemy, lub co nam sam o sobie mówi i pokazuje, wpływa na odbiór jego książek?

Autopromocja jest ważna, w tym zawodzie również. Są tacy, którzy uwielbiają opowiadać o sobie, o swoich nałogach, ciemnych sprawach z przeszłości, o przeszkodach, które udało im się pokonać. Spora grupa uważa się za kompetentnych, by dzielić się swoimi poglądami na temat polityki, historii, zajmować stanowisko, pouczać i tak dalej. Jakoś nie mam wrażenia, że robią to w oderwaniu od nadziei na zwiększenie sprzedaży. Czy to natomiast wpływa na odbiór ich książek? Zapewne w jakimś stopniu tak. Moich zapewne też, choć unikam wypowiedzi nie związanych z literaturą. No, może również z historią - ale tu jestem fachowcem, pływam w tym basenie dość swobodnie. 

Nie chcę za dużo zdradzać z fabuły „Autora Bestsellerów”, ale jego bohater w pewnym momencie przechodzi swoistą przemianę. Zmienia mu się system wartości, odzywa się wypalenie twórcze i emocjonalne, zaczyna doskwierać samotność. Czy Pańskim zdaniem taka jest właśnie cena sławy? 

Tak, wypalenie twórcze jest w tym zawodzie istotnym zagrożeniem, sam się bardzo boję tego zjawiska. Może stąd ciągła chęć poszukiwań, w nadziei, że gdy będę biegł zygzakami, nie dopadnie mnie. Samotność natomiast, która dotyka głównego bohatera, jest ceną za bycie człowiekiem niedojrzałym, uciekającym od odpowiedzialności. Chciałem, żeby zapłacił za to co robił, jak traktował żonę i dzieci. Czytelnik oceni, ale moim zdaniem to główny temat książki. 

„Autor Bestselerów” to bardzo różnorodna powieść. Zdecydowanie popkulturowa i wymykająca się zaszufladkowaniu. Czy właśnie taka będzie, Pana zdaniem przyszłość szeroko pojętej „kultury”? Już Tarantino pokazał, że czerpanie z jej ogromnych zasobów i kształtowanie na nowo bardzo trafia do odbiorców.

Pisząc, nie zastanawiam się specjalnie nad gatunkiem, nie odmierzam, czy jest tu więcej tego czy tamtego. Interesuje mnie opowiedzenie zajmującej historii i to opowiedzenie w taki sposób, by czytelnik się nie nudził.  To dla niego piszę. Nie schlebiam jego gustom, ale staram się o nim myśleć. Istotny jest temat a zaraz potem forma opowieści. Sam bardzo lubię crossovery, zwłaszcza w kinie. Tak, myślę, że kultura w swoim najszerszym nurcie płynie w stronę intensywniejszego niż dotychczas łączenia różnych rzeczy, nawet pozornie do siebie nieprzystających. Część tych prób jest i będzie nieudana. Ale część, zapewne mniejsza, przyniesie bardzo interesujące rezultaty.  

Swoistą ciekawostką i nowością na polskim rynku wydawniczym jest forma wydania tej książki. Jej „papierowa” wersja ukazuje się dopiero teraz, ale wcześniej na platformie Storytel pojawiło się doskonale zrealizowane słuchowisko na podstawie powieści z Cezarym Pazurą w roli głównej. Czemu właśnie taka kolejność?

To żadna tajemnica. Storytel wydał Autora jako serial w ramach formuły Storytel Original. Chcieli mieć rok wyłączności. Stąd taka kolejność wydawnicza. Warto przy okazji dodać, że wersja papierowa nieco się różni od serialu -  jest dłuższa, ma nieco rozbudowane pewne wątki. Przy okazji pozdrawiam Czarka. Wykonał moim zdaniem genialną robotę. Jego umiejętność wcielania się w różne postacie i operowania nastrojem jest olśniewająca. Praca z nim to była prawdziwa przyjemność.  

Na koniec, chciałbym zapytać o Pańskie plany literackie. Chociaż nie tylko książkowe. Kiedy rozmawialiśmy przy okazji „Kapitana Jamroza” niestety nie udało się zrealizować serialu na podstawie Pańskiej prozy. Czy ten temat jest ostatecznie zamknięty? Moim zdaniem Pana książki są bardzo „filmowe” i mogły by posłużyć za doskonałe scenariusze.

Jak wspomniałem, pracuję nad "Deszczem", ostatnim tomem przygód Jakuba Tyszkiewicza. Mam w głowie kolejną część Autora Bestsellerów, chciałbym w przyszłym roku ją napisać. Sprzedałem scenariusz Autora, powstał pilot serialu i treatment, trwają rozmowy ze stacjami telewizyjnymi. Temu samemu producentowi sprzedałem projekt Wiatru - powstał treatment filmu fabularnego, niebawem zacznę pisać scenariusz. No i Wojna.pl - projekt na podstawie serii www. Ma trudną i długą historię. Powstało kilkanaście wersji scenariusza, zarówno fabularnego jak i serialowego dla czterech różnych producentów. Podpisuję w tej chwili nową umowę z bardzo poważnym partnerem, który wierzy w ten projekt. Jestem znów umiarkowanym optymistą, choć oczywiście rezultatu - czyli powstania udanego filmu - nie mogę w żadnym stopniu zagwarantować.   

Dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że wszystkie te plany uda się zrealizować. Ja z całego serca zachęcam do przeczytania „Autora Bestsellerów” bo to bardzo dobra książka i zdecydowanie warto zobaczyć jak wygląda show – biznes w wydaniu literackim. Polecam! 

<<Reklama>> Książka dostępna jest w formie e-booka w Publio.pl >>

Okładka książki 'Autor bestsellerów', Marcin CiszewskiOkładka książki 'Autor bestsellerów', Marcin Ciszewski Wydawnictwo Ender/WarBook

Więcej o: