Książka Donalda Tuska kończy rozdział. "Przychodzi czas, aby wyrównać rachunki i spłacić wszystkie długi"

Dzienniki Donalda Tuska nic nie zmienią. Umocnią jego zwolenników w uwielbieniu, przeciwnikom dadzą amunicję do szyderstw i wyzwisk od bufonów. Jedni i drudzy będą musieli jednak przyznać, że polityka tak wielkiego formatu w Polsce nie ma. "Szczerze" od dziś w księgarniach

Nie jest to polityczny manifest ani zapowiedź dalszej kariery Tuska. I z pewnością, zwłaszcza ci, którzy w byłym premierze upatrywali szansy na zmianę władzy w Polsce, poczują srogi zawód. Tym mocniej po wstępie, który kończy się słowami o nadchodzącym rewanżu:

Ta książka zamyka pewien etap w moim życiu, otwiera też nowy, w którym polskie sprawy znów zajmować będą centralne miejsce. Przychodzi czas, aby wyrównać rachunki i spłacić wszystkie długi

- pisze Tusk na pierwszej stronie "Szczerze". Owszem, słynny biały koń, na którym Tusk miał wrócić i odbić kraj z rąk Kaczyńskiego, pojawi się na kartach dziennika nie jeden raz, ale zawsze jako element żartu, czy autoironii. Jak wtedy, kiedy delegacja z przewodniczącym Rady Europejskiej na czele zostaje obdarowana siodłem i koniem w dalekiej Mongolii. "Na szczęście nie jest biały" - pisze Tusk. Czy pisze to szczerze?

<<<< Zobacz wideo: Tak wyglądało pożegnanie Tuska i powitanie jego następcy w Brukseli.

Zobacz wideo

Autor przyznaje, że wydarzenia opisywane w książce to taka "prawdziwsza wersja prawdy"

Ponieważ to dzienniki, pracę i emocje, ale też czas wolny Tuska śledzimy z pamiętnikową chronologią. Nie sposób było więc uniknąć subiektywnych ocen i interpretacji sytuacji. To będzie chyba najciekawsze w tej książce do samego jej końca - żarty, szpilki, fochy, nerwy Tuska, któremu przypadło kierowanie Europą w czasach procesu brexitowego, finansowego upadku Grecji, kryzysu migracyjnego i twardych negocjacji z Turcją. To za Tuska pojawił się też "Amerykański Donald", życzliwie spoglądający w kierunku nieodpuszczającej na Ukrainie Rosji. To aż nadto powodów, by naginać definicję słowa "szczerze". Były premier Polski stara się jednak trzymać słów Władysława Bartoszewskiego, że "prawda leży tam, gdzie leży". Zapewne nie zawsze mu się udaje, dyplomacja wymusza milczenie.

Z technicznego punktu widzenia "Szczerze" to przedruk uzupełnionych o późniejsze refleksje zapisków z osobistego dziennika. Zaczynamy pod koniec 2014 roku i wyjazdu Tuska do Brukseli, a kończymy w listopadzie 2019 roku, kiedy autor rezygnuje ze startu w wyborach prezydenckich, zostaje wybrany szefem największej partii w europarlamencie (Europejskiej Partii Ludowej EPP) i żegna się ze współpracownikami. Ostatni wpis pochodzi z 29 listopada.

Tempo powstania tej książki musi zaskakiwać. Tusk pisał ją przez ostatnie tygodnie po kilka godzin dziennie. Odręcznie, mając redaktora i wydawcę obok siebie. Gotowy materiał trafiał do komputera. Mimo to książka nie jest źle zredagowana, przegadana, nie boli też grafomańskimi wstawkami. Formuła dziennika na to nie pozwoliła.
Ale też nie ma w niej tego, czego można by oczekiwać po wstępie - rozliczenia i zapowiedzi kolejnych kroków w politycznej karierze. Autor prowadzi nas przez kolejne fundamenty swojej europejskiej prezydentury. Widzimy np. jak niepoważnym krokiem była zgoda Camerona na referendum brexitowe, śledzimy polityczne narodziny Macrona, czytamy o obserwowanym z Brukseli niespodziewanym wzroście siły Andrzeja Dudy. Ale komentarz do tych wydarzeń pochodzi sprzed kilku lat już. Wiemy, tak jak Tusk, jak to się wszystko skończyło. Ciekawe, ale nie zaskakujące.

Nie zaskakuje też, że Tusk mimo stanowiska w Europie dużo pisze o Polsce

Są w książce fragmenty o naszej polityce, które z perspektywy lat brzmią jak mroczna przepowiednia. Na początku nie atakuje wprost Kaczyńskiego czy obozu władzy, który doszedł do niej, kiedy Tusk był już w Brukseli. Wręcz tego unika, ale też nie ukrywa, że gardzi sposobami zjednywania sobie wyborców przez PiS. Miejscami otwarcie denerwuje się na Kościół, pakt niektórych księży z rządem i antyeuropejskie demony, którymi straszą Kaczyński, Szydło i Morawiecki. Dostaje się też jego środowisku politycznemu:

Bronek zdecydował się na bojkot [debaty telewizyjnej - red.]. Nie rozumiem, kto doradza mu takie kroki, to ewidentny błąd. Po raz pierwszy w tej kampanii czuję, że istnieje poważne ryzyko przegranej

- zapisał 6 maja 2015 r. A kilka dni później dodaje:

Albo mam zły nastrój i tylko mi się wydaje, albo coś się w Polsce zmieniło, jakieś niezauważalne na pozór przesunięcie spektrum. Jest inaczej, ale jeszcze nie wiem jak

11 listopada 2017 r. przy okazji Święta Niepodległości znów dostaje się Kościołowi. Tusk pisze, że "zaangażował się całkowicie bezwstydnie po stronie pisowskiej władzy". Nie rozumie tego. Ale nie zawaha się później też napisać, że wiele działań opozycji anty-pisowskiej w Polsce to trwanie w klinczu, że scena polityczna się zabetonowała, że nie sposób przekonać tych, którzy nie słuchają argumentów. Obie strony jego zdaniem nie mają możliwości i umiejętności przemawiania do drugiej. Chyba szczerze opisze powody rezygnacji ze startu w wyborach prezydenckich, uznając, że "wielu jest z nas, ale wciąż za mało by wygrać".

Winą za podział Polski już wprost obarcza Kaczyńskiego. Tusk wraz z kolejnymi stronami coraz dobitniej wyraża się o prezesie i jego polityce. Momentem krytycznym jest zamach i tragiczna śmierć jego przyjaciela Pawła Adamowicza. W kolejne dni opisywane w dzienniku, jeśli tylko będzie wspominał o polityce władzy, nie będzie już powstrzymywał się przed krytyką i złośliwościami.

System Kaczyńskiego zawali się pod ciężarem zła, jakie wyprodukował. Ale minie jeszcze trochę czasu, 'dopóki nie dopełni się miara nieprawości'. [...] Opozycja nie jest na to jeszcze gotowa, trzeba sporo pracy, raczej obliczonej na lata, niż miesiące

Dzienniki Tuska zapewne nic nie zmienią. Umocnią jego zwolenników w uwielbieniu, przeciwnikom dadzą amunicję do szyderstw i wyzwisk od bufonów

Jedni i drudzy będą musieli jednak przyznać, że polityka tak wielkiego światowego formatu w Polsce nie ma. A jeśli pojawią się inne głosy, to po prostu są kłamstwem.Tusk i Kaczyński są niezwykle sprawnymi i inteligentnymi politykami, ale tylko jeden z nich nienawidzi, jak ktoś ma inne zdanie, i kompletnie nie rozumie otaczającego Polskę świata.

W książce uderza, z jaką łatwością Tusk nawiązuje kontakty z najważniejszymi postaciami: Merkel, May, Obamą, Johnsonem, Trumpem, Orbanem. Pełno w niej opisów spotkań z prezydentami, królami i cesarzami. Wypełnione są cytatami mistrzów literatury, poetów, filozofów. Przewodniczący Rady Europy, zwany przez wnuka Królem Europy, z uwielbieniem odnotowuje kolejne wizyty w muzeach i galeriach sztuki, z triumfem obwieszcza, gdzie upolował arcydzieło z listy swoich prywatnych 100 największych dzieł do zobaczenia. Czwartek 20 sierpnia 2015 r. był pod tym względem sympatyczny:

Wczoraj w Asyżu "zaliczyłem" fresk Giotta z mojej "100", ten ze świętym Franciszkiem i ptakami. [...] Wieczorem siedzę nad basenem, czytam "Barbarzyńcę w ogrodzie" Herberta. [...] Wnuki już śpią, dzieci pojechały do Sarteano, brunello w kieliszku. Poczucie szczęścia.

Może się wydawać, że to bufoniarska maniera, ale z czasem dociera, że taki po prostu jest Tusk. Niezwykle oczytany, wykształcony, inteligentny polityk, który jeszcze jako premier Polski i później przez pięć lat europejskiej prezydentury poznał wszystkich, umie z nimi rozmawiać i żartować. Dzienniki pokazują też Tuska, który wścieka się na europejskie konwenanse, stara się omijać dyplomatyczne protokoły, nadać tej wielkiej światowej polityce osobisty wymiar. Choćby wtedy, kiedy zdradza, że najlepszym sposobem na zjednanie sobie sympatii podczas wyjazdu jest przemowa w języku gospodarza i zacytowanie ich wielkiego poety czy filozofa.
Świetnym uzupełnieniem książki są unikalne zdjęcia: Tusk "strzelający z palców" w plecy Trumpa, obok zdziwionej Merkel. Tusk obok rozwalonego na ławce Obamy, niemal Merkel przytulający, Tusk spocony podczas ostrego spaceru po Murze Chińskim i tuż przed ucztą na Grenlandii, gdzie przełykaniu potraw musiała towarzyszyć wódka. Trudno sobie w tych wszystkich sytuacjach wyobrazić kogokolwiek innego.

Tusk otwarcie pisze też o swojej rodzinie. Przyznaje, że czasem, gdy jego ego niebezpiecznie puchnie, zawsze na straży stoi małżonka Gosia.

Chwali się wnukami, opisuje dramatyczną Wigilię i walkę o życie psa, który pożarł "Perfect Killer" - trutkę na szczury. Chwali córkę Kasię za wydanie książki i opisuje, jak z przyjaciółmi ogląda wyczyny Lewandowskiego i klęskę Polski na mundialu w 2018 r. By dosłownie następnego dnia zrelacjonować jak zamknął Merkel z greckim premierem i trzymał do rana, póki nie uzgodnili planu ratowania Aten przed katastrofą finansową, albo buty premier May, podczas jej pierwszej wizyty w Brukseli.

To są właśnie takie dzienniki: wielka polityka zmieszana z wszystkim, co Tuskowi wydało się ciekawe, ważne, warte odnotowania. Bardzo osobiste czasem. Pokazują też jak gigantyczne zmiany nastąpiły w Europie, na świecie i w Polsce przez te ostatnie 5 lat.
Przeciwnikom Tuska dostarczy gigantycznych ilości materiałów do szyderstw i hejtu, autor usłyszy, że jest oderwany od rzeczywistości, zachłyśnięty bogactwem brukselskich elit, że tak naprawdę niczego jako ten "prezydent" nie załatwił - brexit się mieli, problem z imigrantami nie minął, Ukraina ciągle nie jest w Europie i wciąż jest okupowana przez Rosję, a Trump wyprowadza USA z paktów klimatycznych. Jazgot ten trwać będzie zapewne, aż Tusk nie pokaże nowego otwarcia dzienników, ich kontynuacji, zapowiedzianego rozliczenia i rewanżu. A zrobi to, jako szef najważniejszej partii w Europie. Kolejna książka może być z tego powodu ciekawsza:

Zwracam się do tysiąca uczestników z apelem, by nie oddawali pola politycznym manipulatorom i autokratom, którzy wmawiają ludziom, że wolności nie da się pogodzić z bezpieczeństwem, rządów prawa ze skutecznością, a liberalnej demokracji z ochroną naszych granic.
 

Donald Tusk - "Szczerze", 2019, Wydawnictwo Agora. Książka do kupienia w dobrych księgarniach oraz tutaj. Dostępna jest także w formie e-booka i audiobooka w Publio.pl >>