Włoszki nie mają sobie równych, świat leży u ich stóp. Czego mogą nas nauczyć? [FRAGMENT]

Przebojowe, pewne siebie, niezależne. Włoszki nie mają sobie równych, jeśli chodzi o temperament i fason. To one rządzą w domu, a gdy idą ulicą - roześmiane, seksowne i eleganckie - świat leży u ich stóp.

<<Reklama>> Książka dostępna jest w formie e-booka w Publio.pl >>

All’italiana. Włochy przodują w modzie, sztuce, rzemiośle czy kuchni, a włoski styl życia stał się marzeniem milionów ludzi na całym świecie. Wiele mówi się także o włoskim wzorcu kobiecości. Gdzie tkwią źródła tej nieskrępowanej wolności i dobrego samopoczucia? Na czym polega niepowtarzalny styl mieszkanek Rzymu, Wenecji czy Neapolu? W książce "Włoszki. Czego mogą nas nauczyć" Włoszka Gabriella Contestabile opowiada o tym fenomenie na przykładzie osobistych doświadczeń, sięga także po historie gwiazd włoskiego kina i odważnych projektantek jak Miuccia Prada czy Donatella Versace. 

Książka 'Włoszki' W formie e-bookaKsiążka 'Włoszki' W formie e-booka Wydawnictwo Literackie

Fragment książki 

Sprezzatura (dosłownie: naturalność, nonszalancja) to włoska sztuka dobrego wyglądu osiąganego bez nadmiernych starań. Dla Włoszki ubieranie się jest jedną z przyjemności, jakie niesie życie, naturalnym przedłużeniem jej sposobu bycia, pretekstem do wykazania się kreatywnością w zakresie barw i formy, do zwolnienia tempa, popisania się inteligencją i poezją i okraszenia wszystkiego odrobiną radości, która cechuje tylko ją. Jak ona to robi i w jaki sposób możemy wdrożyć włoski styl do codziennego życia? Jest to proces zachodzący zarówno na poziomie filozoficznym, jak i obejmujący przyziemne czynności. Wymaga zaangażowania artystycznej i romantycznej części naszej natury. Dodaj do tego poczucie humoru, bądź śmiała, nie traktuj siebie zbyt poważnie i nie bój się namieszać. 

Nie odsuwamy od siebie szczęścia

Choćbyśmy my, Włoszki, były bardzo zajęte, znajdujemy czas dla rodziny, przyjaciół i na drobne przyjemności w ciągu dnia. Potrafimy to wszystko połączyć. Nie chcemy niczego ani nikogo stracić. To przez nasz fatalizm. Każdy dzień może być naszym ostatnim na tym świecie, szukamy więc radości, gdzie tylko się da i cieszymy się tym, co mamy. 

Dostrzegamy piękno we wszystkich jego przejawach

Proszę nam wybaczyć, jeśli tak łatwo nas zdekoncentrować. Jeżeli podczas spaceru nowojorską ulicą na początku wiosny, podczas ożywionej rozmowy, nagle zauważamy gałęzie obsypane różowym i białym kwieciem i zatrzymujemy się, by to odnotować, zrobić zdjęcie albo zatańczyć na ulicy – nie obrażaj się. My już tak mamy. Choćby dzień był bardzo niespokojny i choćbyśmy darzyły towarzyszącą nam osobę wielkim uczuciem, nie jesteśmy w stanie nie dostrzec otaczającego nas piękna. 

Wiemy, że radość nie bierze się z wielkich rzeczy

Oszczędzamy na wakacje i nowe przedmioty, ale prawdziwą radość dają nam zwyczajne chwile, którymi upiększamy codzienne życie: uścisk przyjaciela, kawałek czekolady, filiżanka espresso, kiedy za oknem pada deszcz, spacer w deszczu, przypadkowe spotkanie, zapach pomidora z własnego ogrodu, prosty sos z tego pomidora czy przytrzymanie drzwi komuś, kto w tym momencie tego potrzebuje. 

Znajdujemy czas na to, by zjeść w spokoju dobry posiłek

Choćby była to drobna przekąska, nie jadamy w pośpiechu ani na ulicy. To, co niezwykłe, rodzi się z całkowitego zanurzenia w danej chwili. Wolimy prawdziwe talerze od papierowych czy plastikowych. Rytuał, nawet uproszczony, jest równie ważny jak sam posiłek. Kiedy byłam zatrudniona w firmie start-upowej zajmującej się kosmetykami Prada, pracowałyśmy po dwanaście godzin dziennie. Jednak w porze obiadu wszystkie przerywałyśmy pracę, szłyśmy do niewielkiej kuchni i nakładałyśmy nasze posiłki na talerze. Jadłyśmy powoli, a na zakończenie piłyśmy espresso. Mimo to nasza praca zawsze została wykonana na czas. 

Traktujemy espresso z wielką powagą

To temat, co do którego nie ma kompromisów. Espresso musi być dobre. Musi być prawdziwe. I najlepiej smakuje we Włoszech. Za każdym razem, kiedy samolot obniża lot nad Fiumicino, potrafię myśleć tylko o mojej pierwszej kawie, którą wypiję w Rzymie. Potem ta drobna przyjemność następuje kilka razy dziennie. Dla Włochów espresso jest dziełem sztuki i przedmiotem dumy narodowej. Nawet nie myśl o rozcieńczaniu go do postaci tego paskudztwa o nazwie americano ani o mieszaniu espresso z syropem karmelowym czy dyniowym. Czy wlałabyś piwo imbirowe do czerwonego wina? Kultura picia kawy we Włoszech nie jest skomplikowana. Cappuccino albo caffe latte pije się przed południem; espresso w ciągu całego dnia. Można robić espresso macchiato (espresso z odrobiną spienionego mleka) lub marocchino (jak macchiato, ale z odrobiną czekolady). To wszystko. Jeśli poprosisz o latte, dostaniesz szklankę mleka, a barista spojrzy na ciebie podejrzliwie. Włosi nie piją mleka, nie pijemy też cappuccino po popołudniowym lub wieczornym posiłku i nie dodajemy do kawy żadnych syropów smakowych, nigdy. Sposób podania kawy jest zawsze taki sam, czy to w Mediolanie, czy w małym górskim miasteczku, o którym nikt nigdy nie słyszał – z powagą i elegancją, romantycznie i poetycko. To sztuka, serwowana z szacunkiem w małych ceramicznych filiżankach. 

Na czym polega niepowtarzalny styl mieszkanek Rzymu, Wenecji czy Neapolu?Na czym polega niepowtarzalny styl mieszkanek Rzymu, Wenecji czy Neapolu? Wydawnictwo Literackie

Ufamy swojej intuicji

Jeżeli masz ochotę na owoce, lody, makaron czy ser, sięgaj po nie. Nie bez powodu twoje ciało i dusza się tego domagają. Wynika to albo z potrzeby organizmu, albo z potrzeby duszy. Ważne, aby nie przesadzić. Spożywaj małe ilości, powoli i ze smakiem. Jedna trufla czekoladowa czy gałka lodów zaspokoi twoją zachciankę, a nie będzie przesadą. 

Jemy lepiej i dlatego mniej

Podróżni przybywający do Włoch dziwią się zwykle, jak niewiele przybywają na wadze, mimo że jedzą słodkie wypieki, makaron, bistecca alla Fiorentina, piją wino i wieczorne aperitivi. 

Rzadko jemy gotowe przekąski

Zawsze jednak mamy pod ręką coś świeżego lub samodzielnie przygotowanego, na wszelki wypadek: owoce, orzechy, duszoną soczewicę, komosę ryżową, zielone warzywa na sałatkę, tuńczyka, ciecierzycę, pastę fava (z bobu i oliwy) i fasolę cannellini. Moją ulubioną przekąską jest kawałek chleba zanurzony w oliwie z oliwek z pierwszego tłoczenia. Dosłownie nie mogę się powstrzymać, by nie sięgnąć po niego w środku dnia. To kolejna przyczyna, dla której kobiety we Włoszech mają taką lśniącą skórę. 

Kupujemy mniej, ale lepiej, i używamy tego, co mamy

Rzadko kupuję coś nowego na specjalną okazję. Najpierw sprawdzam, co już posiadam. Kiedy świadomie postanawiamy wykorzystać to, co już mamy, zaskakuje nas nasza własna kreatywność. Cały proces nabiera wówczas radosnego charakteru, zamiast przysparzać nam stresu związanego z zakupami i wyrzutów sumienia po wydaniu pieniędzy na coś, czego nie potrzebujemy, a nabywamy tylko po to, by wywrzeć wrażenie na obcych. Natychmiastową satysfakcję zakupową można porównać do szybkiego seksu z przygodnym partnerem; z drugiej strony mamy intymną i nieco skomplikowaną więź z kimś, kto nawet po wielu latach potrafi cię oczarować w łóżku. 

Kochamy bawić się strojem

Ostatnio musiałam skomponować strój na biało-czarny wieczór Gatsby’ego. Nie mam sukienki w stylu lat 20., wybrałam więc taką w stylu lat 40. w czarno-białe groszki, a do niej włożyłam wygrzebaną z czeluści szafy parę biało-czarnych pantofli Ferragamo. Te buty mają ponad trzydzieści lat i nadal są piękne. Poza tym, jak przystało na Ferragamo, było mi w nich tak wygodnie, że mogłam tańczyć całą noc. Na podobnej zasadzie, kiedy potrzebowałam stroju indyjskiego na przyjęcie bollywoodzkie, wykorzystałam różową tunikę z tajskiego jedwabiu ze srebrną oblamówką, którą mama uszyła dla mnie ponad czterdzieści lat temu. Wtedy nosiłam ją jako sukienkę. Owszem, jest tajska, nie indyjska, ale jej barwy i ornamentyka spełniły swoje zadanie. Na targu w Flushing, w Queens, znalazłam zwiewny szal. Do tego włożyłam białe spodnie i srebrne sandały. Wystarczyło już tylko dodać wiszące kolczyki i jakieś bransoletki z pchlego targu i gotowe. Jednocześnie udało mi się skomponować kolejny zestaw na lato: tunika noszona do wąskich białych spodni i srebrnych sandałów – coś w moim stylu.

Mamy silne poczucie więzi z miejscem

Zdarza się, że ubieram się tak, by wpasować się w otoczenie. Jeżeli idę do greckiej restauracji, wkładam coś białego i niebieskiego; jeśli na tapas i sangrię, to wybieram koralowe kolczyki i apaszkę, która przypomina mi Hiszpanię. Na taką okazję mam jasnozieloną lnianą sukienkę z Ravello. Była stosunkowo niedroga, a spodobało mi się nierównomierne rozłożenie farby na tkaninie i koronkowe wstawki. Trochę w stylu Jerry’ego Garcii i włoskiej aktorki Moniki Vitti. W upalne dni czuję się w niej seksownie i kobieco. Jest lekka, przewiewna i zupełnie niepodobna do wszystkiego, co wcześniej widywałam. Wyjście do teatru kojarzy mi się z eleganckim garniturem, może białą koszulą i muchą, albo z suknią i zamszowymi pantoflami – a nawet dżinsami w połączeniu z żakietem w stylu Chanel i sztucznymi perłami. mamy na to ochotę, i już. 

Tak, każda Włoszka, niezależnie od wieku, ma w sobie element przekory. Wystarczy przypomnieć Elsę Schiaparelli i Luisę Spagnoli albo bardziej współczesne Frankę Sozzani, wieloletnią naczelną „Vogue Italia”, i jedyną w swoim rodzaju Orianę Fallaci. Potrafimy zachowywać tradycję i odrzucać konwenanse. Ta sama kobieta, która rano w dżinsach i kuchennym fartuchu wałkuje cienkie ciasto na tagliatelle staromodnym wałkiem odziedziczonym po babci, może wieczorem błyszczeć w sukni od Prady, w eleganckich pantoflach i z jakimś elementem biżuterii od cioci czy przyjaciela, który już nie żyje, lecz wciąż jest obecny w jej sercu. Słucha sonaty Chopina, a chwilę potem Rihanny. Lubi filmy z Bollywood tak samo jak dzieła Felliniego. Po prostu nie akceptuje niezmiennego status quo. Wie, że wszystko się zmienia, bo tak powinno być.

<<Reklama>> Książka dostępna jest w formie e-booka w Publio.pl >>

Okładka książki 'Włoszki'Okładka książki 'Włoszki' Wydawnictwo Literackie

Fragment książki Gabrielli Contestabile Włoszki. Czego mogą nas nauczyć? Przeł. Dorota Dziewońska, Wydawnictwo Literackie, 2020.

Więcej o: