W Korei nie ma wzorca "złego chłopca". Gwiazdy k-pop mogą być sexy na scenie, poza nią muszą być niewinne [FRAGMENT]

Proces kreowania gwiazd k-popu wielokrotnie był krytykowany przez zachodnie media. Wytwórnie wyszukują dziecięce talenty i wiążą je nawet kilkunastoletnimi i wymagającymi kontraktami. Jak zauważa w swojej książce Euny Hong, Korea nie miała jednak innego sposobu stworzenia branży pop.
Zobacz wideo Makijaż koreański - jak pomalować się niczym gwiazda k-popu?

Euny Hong jako dziecko przeprowadziła się z USA do dzielnicy Gangnam w Seulu. Na jej oczach Korea Południowa dokonała przyspieszonego rozwoju gospodarczego, przechodząc od dyktatury wojskowej do liberalnej demokracji. Autorka książki "Cool po koreańsku. Narodziny fenomenu" opisuje, jak Korea Południowa wkroczyła w XXI wiek, stając się światowym liderem w biznesie, technologii, edukacji i popkulturze. Co pisze o fenomenie, jakim jest k-pop?

Euny Hong "Cool po koreańsku. Narodziny fenomenu" - fragmenty

Wiele można powiedzieć o jakości muzyki k-pop, a Lee Moon-won, najbardziej wpływowy koreański krytyk, pokusił się w tym względzie o brutalnie szczerą wypowiedź:

Koreańczycy nie są zbyt kreatywni.

Jeśli to prawda, to obietnica prezydentki Park Geun-hye, że "zamieni Koreę w gospodarkę twórczą", wisi na włosku.

K-pop to po prostu produkcja, jak w fabryce*

Siedziałam naprzeciw tego krytyka, a oczy miałam szeroko otwarte ze zdziwienia, gdy prosiłam, by wyjaśnił, co ma na myśli. "Koreańczycy są lepsi w opakowywaniu i marketingu. Popatrz na przykład na Samsunga. Autorzy tekstów piosenek k-pop nie są Koreańczykami. To Europejczycy. Ludzie, którzy uczą się redakcji w Stanach Zjednoczonych; to obywatele świata. Fotografowie, którzy fotografują taniec, są zewsząd. To po prostu produkcja, jak w fabryce".

Wielu tekściarzy to Europejczycy – szczególnie Szwedzi. "Koreański pop opiera się na Europie" – wyjaśnił Lee. Co doskonale wyjaśnia, dlaczego piosenki k-popu brzmią jak rodem z Konkursu Piosenki Eurowizji. Dalej Lee stwierdza: "Wpływów europejskiego brzmienia można dopatrywać się w muzyce elektronicznej i techno. To wszystko opiera się na elektronice".

Boysbandy k-popowe tvxq! i Big Bang to przykłady wpływów europejskich; inne zespoły k-pop należą do innych stylów, na przykład r&b (Rain lub mblaq) czy bubblegum pop (Girls’ Generation).

 

To bardzo istotny powód braku oryginalnego, rdzennego koreańskiego brzmienia: koreańska scena pop wystartowała bardzo późno, ponieważ wcześniej panowała cenzura, która tłumiła muzyczne talenty i kreatywność. W kluczowym okresie lat siedemdziesiątych muzyka rockowa była zakazana w Korei.

W konsekwencji koreańskie brzmienie pop nie miało szansy inspirować się czymkolwiek, co rozwinęło się w latach siedemdziesiątych, w tym klasyczną muzyką rockową, punkiem, glam rockiem czy wczesnym heavy metalem. Żadnego Led Zeppelin, żadnego Sex Pistols, żadnego Davida Bowiego. (...)

K-pop - nowoczesna forma niewolnictwa? Korea nie miała innego wyjścia

Proces kreowania gwiazd k-popu wielokrotnie znalazł się pod pręgierzem zachodniej prasy, pojawiały się również zarzuty, że jest to nowoczesna forma niewolnictwa. Tak, to prawda, że wytwórnie k-popu rekrutują kiełkujące dziecięce talenty i wiążą je żelaznymi kontraktami, które obowiązują nawet przez trzynaście lat. Trzeba jednak zrozumieć, że Korea nie miała innego sposobu stworzenia swojej branży pop.

Wspomniany wcześniej zakaz muzyki rockowej wprowadzony przez prezydenta Parka Chung-hee sprawił, że Koreę w zasadzie ominęła brytyjska inwazja, za wyjątkiem Beatlesów. (...)

W swej bestsellerowej książce "Poza schematem" Malcolm Gladwell wskazuje na Beatlesów jako na przykład "zasady 10 000 godzin", teorii, według której różnica między kimś, kto w sposób spektakularny odniósł sukces, a kimś, kto jest po prostu bardzo dobry, jest taka, że ten pierwszy włożył co najmniej 10 000 godzin w ćwiczenie się w danej sztuce. Jednak zdaniem Gladwella Beatlesi mieli na to ponad 10 000 godzin od spotkania McCartneya i Lennona w 1957 r. do amerykańskiego debiutu zespołu w 1964 r., mieli również za sobą 1200 koncertów jako zespół.

Jeżeli rzeczywiście trzeba 10 000 godzin, by powstał dobry zespół, k-popowa konwencja kontraktów na siedem do trzynastu lat jest jak najbardziej uzasadniona, szczególnie że połowę tego czasu spędza się na szkoleniu gwiazd, zanim zobaczy je publiczność.

Shin Hyung-kwan, dyrektor zarządzający mnet, koreańskiej wersji MTV, wyjaśnił, dlaczego to wszystko tak długo trwa.

Dostrzeżenie ukrytych talentów wymaga czasu. Wybranie danej osoby i stwierdzenie, że zrobi się z niej gwiazdę, to jedno, jednak trzeba sprawdzić, czy ludzie w zespole się ze sobą dogadają i czy w ogóle społeczeństwo to kupi. Jeśli działasz nieostrożnie, wszystko może spalić na panewce. Świat zachodni tego nie rozumie. Artyści mogą spowodować wypadek, popaść w jakieś kłopoty.

Jednak kontrakty k-popowe są kontrowersyjne nie tylko ze względu na czas ich obowiązywania, ale również ze względu na nieelastyczne warunki. Dowodem na to jest niedawny, trwający trzy lata, spór między byłym królem boysbandów tvxq! a wytwórnią płytową sm Entertainment. Kwestia ta znalazła ostatecznie rozwiązanie pod koniec 2012 r. Członkowie zespołu chcieli uwolnić się od kontraktów, wskazując na długie godziny pracy i bardzo trudne warunki. Wytwórnia zgodziła się zwolnić członków tvxq! ze zobowiązań umownych, a w zamian za to tvxq! miał zakończyć działalność. tvxq! został rozwiązany w 2009 r., potem wytwórnia reaktywowała go w 2010 r., ale pozostawiła w zespole tylko dwóch z pięciu jego wcześniejszych członków.

Z jednej strony, obwarowane surowymi klauzulami umowy rzeczywiście w dużym stopniu odpowiadają za sukcesy hallyu – artyści dobrze tańczą i śpiewają, ponieważ trafiają do wytwórni bardzo młodo i są przez lata szkoleni. Z drugiej strony, umowa zespołu tvxq! wskazuje na to, że członkowie otrzymują szokująco niskie gaże w porównaniu z topowymi zespołami amerykańskimi. Artyści nie mają zagwarantowanego udziału w dochodach ze sprzedaży albumu do momentu, w którym sprzedaż nie osiągnie poziomu 15 000 egzemplarzy. (...)

Seksualność na scenie, poza - sama słodycz

Lee uważa, że to, co pisze, nie wpływa na sprzedaż. "Fani nie czytają recenzji, po prostu kupują muzykę. Pliki mp3 są tak tanie, że nie ma to znaczenia. [Moje recenzje] nie mają znaczących konsekwencji z biznesowego punktu widzenia. Jednak jeżeli muzyk cieszy się złą sławą jako artysta, wpływa to na jego obecność na ekranach telewizorów i na antenie radiowej".

To wskazuje na zasadniczą różnicę między kulturą koreańską a zachodnią. Lee mówi o tym krótko: "W Korei nie ma wzorca 'złego chłopaka'. Każdy dzieciak jest chak han". Dziecko, które jest chak han, jest dobre i niewinne. To coś innego niż "dobry". Filantrop, który rozdaje miliony dolarów organizacjom charytatywnym, oczywiście robi dobry uczynek, ale takiego uczynku nie można by określić mianem chak han. Dzieciak, który pomaga babci pozmywać naczynia, wykonuje uczynek chak han. To działanie na mniejszą skalę niż dobroć, raczej odnosi się do przestrzegania tradycyjnych wartości społecznych, a nie do duchowego, metaforycznego dobra.

"Koreańczycy mówią o sobie jako o dobrych chłopcach czy dobrych dziewczynach" – kontynuował. "Tak więc, jeżeli artysta bierze narkotyki, ludzie się denerwują, mamy do czynienia z ogromnym problemem. [Coś takiego] może zrujnować ci karierę, szczególnie jeżeli jest to skandal seksualny". Należy jednak zauważyć, że występy sceniczne pławią się w seksualności, na przykład gwiazda popu, Hyuna, jest bardzo zmysłowa – jednak podczas wywiadów i w sposobie, w jaki piosenkarka prezentuje się opinii publicznej, można powiedzieć, że to sama słodycz i blask.

 

Choć kategoryczne zakazy nałożone za czasów dyktatury prezydenta Parka Chung-hee już nie obowiązują, wytwórnie płytowe i artyści muszą się liczyć z przepisami dotyczącymi ochrony młodzieży, które wprowadzono w Korei w latach dziewięćdziesiątych, po części by ukrócić wykorzystywanie seksualne dzieci, a po części by chronić je przed treściami, które mogłyby je zdemoralizować. Ten drugi powód dopuszcza wiele interpretacji.

W odpowiedzi na te przepisy wytwórnie płytowe wprowadziły surowe ograniczenia wiekowe dla kupujących płyty, czasami z dziwnych powodów. "Mirotic", utwór boysbandu tvxq!, mogli na początku kupować tylko ci, którzy ukończyli osiemnasty rok życia, ze względu na fragment po angielsku: "I’ve got you under my skin" (Jesteś pod moją skórą), który trzeba było zmienić na: "I’ve got you under my sky" (Jesteś pod moim niebem), by można było bez ograniczeń prawnych sprzedawać go młodzieży.

Słono się płaci za zaklasyfikowanie utworu jako należącego do kategorii 19+; oznacza to, że nie będzie on puszczany ani w radiu, ani w telewizji. Gdy Lady Gaga przyleciała do Seulu z Born This Way Ball Tour, na jej koncert mogli pójść wyłącznie widzowie powyżej 19 roku życia, śrubę przykręcono nawet mocniej: nikt w wieku 18 lat lub młodszy nie mógł wejść na koncert nawet w towarzystwie osoby dorosłej.

<<Reklama>> Książka dostępna jest w formie e-booka w Publio.pl >>

Cool po koreańsku. Narodziny fenomenu - okładkaCool po koreańsku. Narodziny fenomenu - okładka mat. prasowe

Współczesny Michael Jackson miałby skośne oczy, pastelową grzywkę i nieposzlakowaną opinię >>

* śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji

Więcej o: