Zginęło pół mln ludzi - to 62 mln kości żołnierzy i 41,2 mln kości cywilów. Hiszpania rozdrapuje rany

Ponad 80 lat od wojny domowej Hiszpania wciąż nie rozliczyła się z własną przeszłością. Szuka jej wytrwale w ziemi i pamięci. W poruszający sposób opowiedziała o tym w "Strupie" Katarzyna Kobylarczyk.
Zobacz wideo POPkultura - odcinek 25.

Po latach sądowych batalii udało się wreszcie wynieść trumnę generała Franco z mauzoleum, które było ucieleśnieniem chorej wizji pochowania w jednym grobie ofiar i ich zabójców. Z tym wydarzeniem zbiegło się wydanie w Polsce dwóch książek o hiszpańskiej wojnie domowej. Pierwsza to wydana przez Czarne reporterska książka Katarzyny Kobylarczyk "Strup" o ofiarach wojny domowej, druga to "Władca Cieni" (wyd. Noir sur Blanc) - powieść Javiera Cercasa, autora m.in. głośnych "Żołnierzy spod Salaminy" – zapis prywatnego śledztwa i mrocznej rodzinnej historii.

W obu wypadkach to opowieści jakich raczej nie usłyszycie podczas wakacyjnych wypadów do Barcelony, Sewilli i na Costa del Sol. Słoneczna Hiszpania skrywa mroczną tajemnicę. Tak głęboko, że niektórzy ludzie mają odwagę opowiedzieć o szaleństwie, które w 1936 roku opętało ten kraj dopiero po niemal 80 latach. Wielu do dziś szuka grobów swoich przodków.  To przepełniona cierpieniem i bezmyślnym okrucieństwem karta kraju, który uległ własnym lękom i szczującej polityce innych państw.

Osiem tysięcy ton kości 

Kobylarczyk swoją opowieść zaczyna mocnym akcentem. W wojnie domowej po obu stronach konfliktu zginęło około pół miliona ludzi. To jak skrupulatnie wylicza autorka blisko 62 miliony kości żołnierzy walczących po stronie republikanów i nacjonalistów oraz 41 milionów 200 tysięcy kości cywilów, którzy zostali zabici na skutek politycznych represji. To jakieś 7-8 tysięcy ton kości razem. Część z nich nadal poszukują bliscy zabitych, bo wiele ofiar zamordowano w ukryciu, a ciała wrzucano do rowów, studni, zagrzebano pod drzewami. "Wojnę wygrał generał Francisco Franco. Jako Caudillo rządził krajem przez kolejne 36 lat . Zmarł w 1975 roku i jego 206 kości – nie bez kontrowersji – pochowano w Dolnie Poległych, gdzie leżało ich wówczas jakieś 12 milionów" – zwraca uwagę Kobylarczyk. Wraz z nią podążamy śladem ludzi, którzy nie raz ryzykując gniew dzisiejszych mieszkańców z uporem walczą o ekshumacje, identyfikację i godny pogrzeb zamordowanych przez frankistów.

Spośród dyktatorów więcej więźniów w obozach i celach przetrzymywali jedynie Hitler i Stalin. W latach 40 w Hiszpanii siedziało pół miliona osób. To wrogowie Hiszpanii – a jest ich nieprzebrana liczba. Jak głosi Katechizm Patriotyczny Hiszpański, który co pewien czas przywołuje Kobylarczyk:

Hiszpania ma siedmiu wrogów, są to: liberalizm, demokracja, judaizm, masoneria, kapitalizm, marksizm, separatyzm.

Wystarczająco wielu, żeby nie trzeba było się tłumaczyć z zamknięcia setek tysięcy ludzi. I niektórzy z nich budują wyjątkowy pomnik chorej wyobraźni. Od momentu jego otwarcia w Hiszpanii trwa taniec na grobach.

Valle de los Caídos (Dolina Poległych) to gigantyczna grota w skale, grobowiec, który za życia kazał wygrzebać sobie Franco. Kiedy umrze chciał mieć wszystkich swoich żołnierzy pod ręką. Na siłę frankiści zwożą także szczątki republikańskich ofiar wojny i grzebią ich razem z oprawcami – pod pozorem budowania zgody narodowej. Pomysł perfidny i niczym sól na ranę tym, którzy stracili najbliższych. Ktoś powie, dziś przecież kości można przenieść, ale nie jest to łatwa sprawa. Protestują głośno rodziny frankistów, którzy oskarżają potomków republikanów o zakłócanie spokoju i robienie politycznej awantury. Cud, że bez zamieszek udało się wynieść stamtąd trumnę Franco. To też dociekliwie zbadała autorka "Strupa".

A wszystko wieńczy krzyż – waży blisko 182 tysiące ton, w sumie dwadzieścia pięć milionów metrów sześciennych zbrojonego betonu, dwadzieścia pięć milionów metrów sześciennych piasku, ponad cztery miliony metrów sześciennych granitu. Ma 150 metrów i jest najwyższy. Musi być, bo dziś hiszpańscy historycy, z którymi rozmawia Kobylarczyk nie kryją złośliwych uwag: sam Franco miał 163 centymetry wzrostu, był niższy od Mussoliniego, o Hitlerze nie mówiąc.  

Podziałów nie zasypała nowa ustawa o prawie historycznym, rehabilitująca ofiary Franco i przyjęta przez socjalistyczny rząd Zapatero w 2007 roku. Nakazywała usunięcie śladów gloryfikujących dyktaturę. Dolina Poległych sprawia wrażenie jakby to prawo jej nie obejmowało. Kościół katolicki zaś bez przerwy wynosi na ołtarze poległych za Boga i Hiszpanię. Hiszpania długo nie rozliczyła się z przeszłością, bo reżim upadł dopiero w 1975 roku wraz ze śmiercią Franco. Ale przez cały czas jeszcze żyli ludzie, którzy zabijali innych. W jednym z wywiadów autorka "Strupa" mówi:

Choć Franco nie żyje, a jego prochów nie ma już w Dolinie, chyba śmieje się zza grobu. Zostawił swojemu krajowi spadek, z którym nie wiadomo, co zrobić. Valle de los Caídos nie może zostać w takim stanie, w jakim jest, ale nie można jej tknąć palcem, bo wybuchnie jak bomba.

"Wtedy zabijało się już za byle co"

Prywatne śledztwo prowadzi także Javier Cercas. Jego "Władca cieni" to rodzinna historia. Po blisko 80 latach próbuje ustalić okoliczności śmierci, ciotecznego dziadka, kuzyna matki, falangisty, który jako 19-latek walczył w oddziałach Franco. Zadanie nie jest łatwe. Śmierć Manuela Meny okrywa całun milczenia. Po pogrzebie najbliżsi, włącznie z rodzicami, przestali mówić na jego temat. Jakby w ogóle nie istniał. Dlaczego? Przecież w odróżnieniu od represjonowanych po latach od zakończenia wojny rodzin republikanów falangiści, którzy stanęli po stronie dyktatury, chodzili w glorii bohaterów. A jednak. Żyli wciąż w tym samym miejscu, w którym mieszkają rodziny zamordowanych republikanów.  

O tym, że ludzie milczą przez dziesięciolecia pisze sam Cercas. Kiedy odwiedza rodzinne miasteczko jego matki jeden z sąsiadów pierwszy raz mówi świadkom o tym jak zabito jego ojca. Dlaczego? Ze względu na politykę? Poglądy? To już jak się okazuje nie zawsze miało znaczenie. Miasteczko pękło na pół, jak przyznaje, ale "wtedy zabijało się już za byle co. Z urazy. Z nienawiści. Bo miało się z kimś na pieńku. Za byle co. Taka była wojna".     

To też zmierzenie się z własną traumą. Jako autor powieści, które wywołały gorącą dyskusję w Hiszpanii postanowił ujawnić rodzinną historię. Zmierzyć się, jak sam mówi, z własnym wstydem, bo zdecydowanie nie jest sympatykiem frankistowskiego reżimu. A jednak odwiedza miejsca, w których Manuel Mena walczył, budynek, w którym leżał ranny, dom, gdzie najprawdopodobniej zmarł od odniesionych ran. Znajduje je i spłaca symboliczny dług chociaż jak mówi, historia przodka jest historią pozornego zwycięzcy i prawdziwego przegranego. "Po trzykroć przegrał wojnę – po pierwsze bo wszystko na tej wojnie stracił, włącznie z życiem; po drugie, bo stracił wszystko w imię sprawy, która nie była jego sprawą, lecz sprawą innych, ponieważ nie poszedł na tę wojnę w imię własnego interesu, lecz bronił jej w interesie innych ludzi, po trzecie ponieważ stracił wszystko w złej sprawie, gdyby stracił w dobrej, jego śmierć miałaby sens i miałoby też sens złożyć my hołd….sprawa za którą zginął była paskudna, martwa i wyrządziła nieodwracalne szkody". 

<<Reklama>> Książka "Strup" dostępna jest w formie e-booka w Publio.pl >>

Katarzyna Kobylarczyk, Strup. Hiszpania rozdrapuje rany (okładka)Katarzyna Kobylarczyk, Strup. Hiszpania rozdrapuje rany (okładka) wydawnictwo Czarne

Javier Cercas, Władca cieni (okładka)Javier Cercas, Władca cieni (okładka) wydawnictwo Noir sur Blanc

Więcej o: