Głównym bohaterem najnowszej powieści Ewy Nowak jest szesnastoletni Borys Orkan. Pozornie. Czytelnicy nie poznają prawdziwego Borysa. Nie dowiedzą się, kim był ani co naprawdę myślał i czuł, kiedy chemia jego mózgu nie była zachwiana. Co myśli i czuje Borys w chwili, gdy rozgrywa się akcja powieści, nie wiedzą nawet najbliższe mu osoby: rodzice, przyjaciele i ulubiony nauczyciel. Borys czasem gra dawnego siebie, ale ciało i psychikę chłopaka zdominowała depresja, która steruje jego postrzeganiem świata i interpretowaniem doświadczeń oraz reakcjami na nie. To depresja odpowiada za emocje i ich brak, za samopoczucie i brak życiowej energii. To ona jest prawdziwym bohaterem powieści: choroba, która odgradza prawdziwego Borysa od otoczenia coraz wyższym i grubszym, pozornie niewidzialnym murem.
Książka "Orkan depresja", która będzie miała premierę 11 marca, opatrzona posłowiem suicydolog Halszki Witkowskiej, specjalistki zajmującej się badaniem przyczyn samobójstw i szukaniem sposobów zapobiegania aktom samodestrukcji, adresowana jest do czytelników, którzy ukończyli 16 lat. Na ostatnich stronach publikacji zostały wymienione instytucje (z adresami internetowymi), w których młody człowiek natychmiast może szukać pomocy, gdy zwątpi w sens swojego istnienia.
Ewa Nowak: "Orkan Depresja" to w pewnym sensie książka napisana na zamówienie. Kilka lat temu na Targach Książki w Krakowie podeszła do mnie znajoma bibliotekarka i powiedziała, że nie ma żadnej książki o depresji i nie może nastolatkom zaproponować niczego do czytania na ten temat. Uśmiechnęłam się grzecznie i kiwnęłam głową. Jestem osobą, która cierpi na nadprodukcję endorfin. Depresja jest stanem zupełnie mi obcym, dlatego nie zainteresował mnie ten temat. Ale rok później pani bibliotekarka wróciła. "Widzę, pani Ewo, że pani tej książki jednak nie napisze. Zwrócę się do kogoś innego". To zdanie wystarczyło, by cudzy pomysł w końcu we mnie urósł. Zaczęłam sprawdzać, czy rzeczywiście jest potrzeba napisania powieści o depresji, przejrzałam statystyki i zrozumiałam, że muszę się zmierzyć z tym tematem.
To, że dzieci masowo zgłaszają problem: nie mają z kim porozmawiać! Dzieci żyjące w rodzinach, uczące się w szkołach, otoczone nauczycielami, pedagogami, psychologami, terapeutami, pieniędzmi rodziców, dziadkami, nianiami - są samotne. O to w depresji chodzi: człowiek jest straszliwie sam na świecie.
Oczywiście istnieje konkretny paradygmat: jest nim obezwładniający, wszechogarniający smutek. Manifestuje się w różny sposób i - w zależności od tego, czy depresja jest leczona, jak jest silna - różnie może się zakończyć. Bo końcem może być wyleczenie, jak w przypadku brata Ikara. Bardzo wiele osób wychodzi z depresji. Ale ta choroba może też zakończyć się śmiercią, jak u syna pani Kalety. Lub może być finał taki jak u Borysa.
Samobójstwo nie jest najgorszą rzeczą w depresji. Historia może się skończyć dużo gorzej. Samobójstwo, jeżeli jest udane, przynosi ulgę. Ale próby samobójcze często są nieudane. To jest nasz temat tabu, od którego trzymamy dzieci i młodzież bardzo daleko i nie mówimy, jakie mogą być tragiczne konsekwencje prób samobójczych i jaki mogą mieć wpływ na dalsze życie.
Co do myśli samobójczych: ulotne myśli samobójcze mamy wszyscy. Pani, ja i każdy myślący człowiek - a nastolatek to człowiek przepełniony refleksją - myśli o swojej śmierci. Jak by to wyglądało, czy by bolało, co by zrobili bliscy, jak świat potoczyłby się dalej. Często dochodzi się do mylnych wniosków, na przykład takich, że śmierć byłaby karą dla otoczenia albo przyniosłaby komuś ulgę. Takie myśli mamy wszyscy. A w przypadku chorych na depresję chodzi o uporczywość myśli samobójczych, o to, że człowiek w depresji zaczyna widzieć tylko jedno wyjście uwolnienia się od bólu. I tym wyjściem jest śmierć.
Jest wręcz przeciwnie. Jeśli ktoś wysyła sygnał "Mam dosyć życia", to znaczy, że mamy do czynienia z czymś więcej niż ulotną myślą samobójczą. Nie słyszymy tego, bo mamy społeczny mechanizm obronny polegający na micie: skoro on/ona mówi o tym, że chce się zabić, to znaczy, że na pewno tego nie zrobi. Ale fakty są inne: samobójca zawsze wcześniej wysyła sygnały.
Na zajęciach z biblioterapii słyszałam od doktor Ewy Tomasik, że dobra książka jest dla nikogo i dla każdego. Jeśli mi się udało, Borys jest prawdziwy i ta historia jest prawdziwa, to moja powieść zaspokoi potrzebę czytania o kimś bliskim, o kimś, kto doświadczył takiej samej, totalnie niezrozumianej przez społeczeństwo, wręcz ignorowanej w naszym współczesnym świecie traumy. Chciałam pokazać, jak bardzo Borys potrzebuje pomocy i jak bardzo wszystkich do siebie zniechęca. To jest moim zdaniem clue powieści. Po tym też najłatwiej rozpoznać depresję. Osoba, która miota się i kąsa to człowiek, który wyje o pomoc.
Poeta tej klasy pisze o wszystkim i zmierzył się z każdym dramatem. Otarł się o depresję, chorował na nowotwór. Cytat otwierający ostatnią część powieści – "każdy spotka tego diabła, którego się boi" – pochodzi z piosenki o Witkacym, z którą rosnę od wielu lat. I wierzę w to: trzeba bardzo uważać na to, czego się człowiek boi.
W związku z myślami samobójczymi lub próbą samobójczą może występować zagrożenie życia, wówczas - w celu natychmiastowej interwencji kryzysowej - zadzwoń na policję pod numer 112 lub udaj się na oddział pogotowia do miejscowego szpitala psychiatrycznego.
Jeśli potrzebujesz rozmowy z psychologiem, możesz zwrócić się do Całodobowego Centrum Wsparcia pod numerem 800 70 2222. Pod telefonem, mailem i czatem dyżurują psycholodzy Fundacji ITAKA udzielający porad i kierujący dzwoniące osoby do odpowiedniej placówki pomocowej w ich regionie. Z Centrum skontaktować mogą się także bliscy osób, które wymagają pomocy. Specjaliści doradzą co zrobić, żeby skłonić naszego bliskiego do kontaktu ze specjalistą.
Jeśli natomiast potrzebujesz pomocy, a masz mniej niż 18 lat, codziennie od 12:00 do 2:00 w nocy możesz zadzwonić na Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży, pod bezpłatnym numerem telefonu 116 111. Swój problem możesz też opisać w wiadomości.