Kim jest zaginiona dziewczynka? Powieść o tajemnicach angielskiej prowincji

Folklor i cuda w wiktoriańskiej Anglii. Romantyzm i racjonalność. Historie, w których pobrzmiewa echo powieści Dickensa, Wilkiego Collisa i. dzieł Darwina. W powieści "Była sobie rzeka" Diane Setterfield po raz trzeci wykreowała atmosferę na granicy magii i rozumu.

<<Reklama>> Książka dostępna jest w formie e-booka w Publio.pl >>

Popularność „Trzynastej opowieści” (2006) przerosła najśmielsze oczekiwania Diane Setterfield – jej debiut sprzedał się na świecie w ponad trzech milionach egzemplarzy. I co dziś typowe – doczekał serialowej wersji z Vanessą Redgrave, Olivią Coleman i Sophie Turner, wyprodukowanej przez BBC.

Brytyjka nie poszła jednak za ciosem i na swoją drugą książkę „Człowiek, którego prześladował czas” kazała czekać czytelnikom ładnych kilka lat – do 2013 roku. I chociaż obie historie zostały napisane w duchu powieści gotyckiej, niewiele je łączy poza grozą i tajemniczością.

W trzeciej powieści „Była sobie rzeka”, która właśnie ukazała się w Polsce, Setterfield nadal pozostaje wierna epoce wiktoriańskiej i czerpie inspirację z XIX-wiecznych klasyków. Tym razem jednak nie poczujemy mroku historii sióstr Brontë czy Edgara Allane Poego, tak jak w poprzednich książkach autorki.

Książka 'Była sobie rzeka' w formie e-bookaKsiążka 'Była sobie rzeka' w formie e-booka Publio.pl

Była sobie rzeka, a w niej dziewczynka

W „Była sobie rzeka” Diane Setterfield zaprasza na angielską prowincję, do małych miasteczek leżących w górnym biegu Tamizy, do wiekowej zadymionej gospody „Pod Łabędziem”, nad rzekę, która daje i zabiera i jest centrum tej opowieści.

W noc przesilenia zimowego stali bywalcy gospody stają się świadkami wydarzeń niecodziennych, a nawet na granicy cudu. Oto w drzwiach niespodziewanie staje ciężko ranny i cały przemoczony nieznajomy, trzymając na rękach martwą dziewczynkę. By ratować życie mężczyzny, właścicielka zajazdu wzywa na pomoc pielęgniarkę Ritę Sunday. Wydarza się jednak cud – dziecko samo wraca do życia.

Kim jednak jest? Jak wpadło do rzeki? Gdzie są jego rodzice? Ranny Henry Daunt twierdzi bowiem, że to nie jego córka. Jaka będzie zatem jej przyszłość?

Po okołoczteroletnią dziewczynkę szybko zgłaszają się chętni – Lily White, podejrzana gospodyni pastora, która twierdzi, że to jej mała siostrzyczka, farmer Robert Armstrong w nadziei, że to jego zaginiona wnuczka, oraz zamożne małżeństwo Vaughanów, którym dwa lata wcześniej porwano córkę.

Sprawy komplikuje fakt, że dziecko nie mówi…

W angielskim pubie

Mimo piętrzących się tajemnic, bo jak się okazuje, większość z bohaterów ma sekrety – często dosyć mroczne, powieść „Była sobie rzeka” nie epatuje grozą tak jak poprzednie książki Setterfield. Ma raczej nastrój podań ludowych i mitów, w których wszystko jest możliwe, jak w powtarzanej przez bywalców gospody opowieści o przewoźniku Cichym – lata temu wyprowadził córkę z zaświatów, teraz zaś „strzeże ludzi, których spotyka na rzece coś złego. Pomaga im wrócić bezpiecznie do domu. Chyba że nadszedł ich czas”.

Podobnie jak w ludowych przekazach postacie są na ogół dobre, nawet naiwne, lub złe do szpiku kości. Mimo tego, że nieskomplikowani, bohaterowie budzą jednak sympatię. Trudno wybrać, komu z nich kibicować w walce o prawo do zatrzymania dziecka.

Sprawiedliwości – jak w tego typu opowieściach – musi jednak się stać za dość. Do tego większa część historii meandruje leniwie jak tytułowa rzeka, by przyspieszyć dopiero w ostatnich rozdziałach.

A jednak czyta się tę powieść znakomicie – ponieważ jest pełna uroku staroświeckich angielskich pubów i ludowych gadek, w których współistnieją rozum i cuda, jasnowidzenie i duchy, a natura jest oknem między dwoma światami: rzeczywistym i nadnaturalnym. Przede wszystkim „Była sobie rzeka” jest jednak powieścią… o sztuce opowiadania. Napisaną w rytmie niespiesznej gawędy. Książką, którą z powodzeniem można czytać na głos.

Wiek rozumu czy magii?

Za powieść „Była sobie rzeka” Diane Setterfield otrzymała HWA Gold Crown Award – nagrodę dla najlepszej powieści historycznej 2019 r. Chociaż nie znajdziemy w niej wielu faktów na temat Tamizy i Wielkiej Brytanii, powieść świetnie oddaje napięcie między magicznym myśleniem mieszkańców prowincji a racjonalnością epoki Darwina. Nauka wkroczyła już do ich świata, ale nie wszyscy to zauważyli. Rozwija się medycyna, fotografia – Henry Daunt wyposaża swoją barkę w ciemnię i zamierza udokumentować życie Tamizy (tak jak jego pierwowzór Henry Taunt, który wykonał 53 tys. zdjęć), psychologia – mimo że jej przedstawicielka traktowana jest tak samo nieufnie jak medium wprawiające w ruch stoliki. Jednak pokaz magicznej latarni wywołuje w widzach emocje równe oglądaniu na własne oczy cudu.

Diane Setterfield, na co dzień mieszkanka Oxfordu, zrobiła sobie „wakacje”, podczas których przeszła szlakiem wzdłuż Tamizy, zwiedzając m.in. występujące w powieści miasteczka Radcot, Buscot czy Kelmscott. Być może pomogło jej to oddać klimat brytyjskiej prowincji, tak jak lektury z dzieciństwa, np. powieści Wilkiego Collinsa, o czym wspomina w wywiadach, do tej pory są dla niej inspiracją w tworzeniu nastroju tajemniczości i grozy. W tej niesamowitej scenerii umieściła kilka historii o stracie, miłości i budowaniu życia na nowo, splecionych wokół rzeki w przyciągającą uwagę całość. To dzięki niej znajdziemy w końcu odpowiedź na pytanie, z kim spokrewniona była tajemnicza dziewczynka.

<<Reklama>> Książka dostępna jest w formie e-booka w Publio.pl >>

Okładka książki 'Była sobie rzeka'Okładka książki 'Była sobie rzeka' Wydawnictwo Albatros

Była sobie rzeka, Diane Setterfield, przeł. Izabela Matuszewska, Albatros 2020.

Więcej o: