Średniowiecze, zdecydowanie nie było dobrym czasem dla ludzi o otwartych umysłach, ani tych, którzy na świat spoglądali szerzej, niż pozwalała na to kościelna doktryna i ściśle z nią związane prawa świeckie. Przekonali się o tym chociażby Giordano Bruno, czy Miguel Servet – uczeni, których odkrycia wyprzedzały swoją epokę o całe wieki, a którzy za ich głoszenie skończyli na stosach. Dlatego też, nauka bardzo często schodziła do podziemia, stawała się hermetyczna i splatała się niekiedy z tym, co ogólnie zwykło się nazywać wtedy czarną magią i co surowo było potępiane i ścigane z urzędu. Taki był właśnie świat Witelona - uczonego, astronoma i astrologa, alchemika, a dla niektórych maga i truciciela. Jego losy opisał Witold Jabłoński, opierając się na rzekomym, czternastowiecznym manuskrypcie odkrytym w podziemiach klasztoru w Tyńcu. I przyznać trzeba, że obojętnie, czy to prawda, czy szatański apokryf, zrobił to brawurowo.
Na wstępie, trzeba zaznaczyć, iż Witelon, będący inspiracją postaci opisanych, przez autora w cyklu „Gwiazda Wenus, Gwiazda Lucyfer” istniał naprawdę i urodził się około 1230 na Śląsku legnicko-wrocławskim, jako syn Polki z rycerskiego rodu i kolonisty z Turyngii. Był duchownym, ale również fizykiem, matematykiem, filozofem, a do tego optykiem i twórcą podstaw psychologii spostrzegania. Aktywnie udzielał się także politycznie, chociaż jego działania otaczał w dużej mierze nimb tajemnicy, co znakomicie wykorzystał Witold Jabłoński, kreując swoją wersję postaci tego XIII wiecznego uczonego, aczkolwiek wyposażył go w zdecydowanie mroczniejszą proweniencję.
Witelon Jabłońskiego, to przede wszystkim alchemik i hedonista, skoncentrowany na sobie, czemu specjalnie dziwić się nie można, gdyż świat który go otacza, zdecydowanie nie jest mu przychylny. Poczynając od „Ucznia Czarnoksiężnika”, pierwszej książki z cyklu, aż po wieńczący serię opowieści „Trupi Korowód”, widzimy drogę kariery tego ambitnego człowieka, mogącą zaprowadzić go albo na szczyt, albo na stos. Dlaczego na stos? Z bardzo prostego powodu. Witelon praktycznie od samego początku ma zatargi z kościołem, jego rodzina zostaje uznana za heretyków, a on sam, parając się czarną magią, stale jest na celowniku inkwizycji. Nie przeszkadzam mu to jednak realizować swoich celów, a także knuć intryg, których konsekwencje dosięgają również koronowanych głów i wpływają na historię, w której nasz bohater bynajmniej pionkiem nie jest.
Witold Jabłoński Facebook autora
Panorama średniowiecza
Dzieje Witelona, które spisał Witold Jabłoński, to nie tylko przygody. To niesamowicie barwny obraz średniowiecznego świata, oddany z godną podziwu dbałością o szczegóły. Autorowi, który musiał poświęcić bardzo dużo czasu na przygotowanie się do napisania tych książek, udało się w prawdziwie malarski sposób oddać specyfikę epoki, ze wszelkimi jej niuansami. Poczynając od zróżnicowania warstw społeczeństwa, wraz ze wszystkimi zależnościami, przez codzienne obyczaje, strefy sacrum i profanum, po niebywale zawiły kontekst geopolityczny ówczesnych czasów. Tak jak wspomniałem wcześniej, Witelon nie jest biernym obserwatorem swojej współczesności, wręcz przeciwnie – bierze w niej aktywny udział. Autor postarał się, aby jego losy splatały się z żywotami wielu postaci, które znamy z naszej bogatej historii. Dzięki temu, bohater opowieści, napotyka na swej drodze Zakon Templariuszy, zanim jeszcze został on rozwiązany, jest świadkiem bitwy pod Legnicą i śmierci Henryka Brodatego, knuje intrygi wobec Bolesława Wstydliwego i przekonuje do siebie świętą Kingę. Ba, nawet zafascynowany młodym księciem Henrykiem Probusem, postanawia uczynić go królem Polski. Trudno przytoczyć wszystkie postacie i wydarzenia historyczne, które przewijają się przez ten czteroksiąg, chociaż warto jeszcze wspomnieć mocno zapadających w pamięć, rozpustnego i zdeprawowanego krakowskiego księcia – Bolesława II Rogatkę, Św. Jadwigę Śląską, biskupa Pawła z Przemankowa, czy Władysława Łokietka. W każdym z wymienionych przykładów, interakcje Witelona z elitą średniowiecznej Polski, są podane w sposób przemyślany i zgodny z faktami, przez co bardzo zyskują na wiarygodności.
Na pewno wielu osobom, opis prozy Witolda Jabłońskiego przywodzi na myśl „Trylogię Husycką” Andrzeja Sapkowskiego, chociażby z powodu rozbudowanych konotacji historycznych. I jest to bardzo trafne spostrzeżenie, ponieważ w obydwu przypadkach mamy do czynienia z pisarstwem erudycyjnym, łączącym fabułę z zapisem zdarzeń dziejowych, doprawioną szczyptą magii i fantastyki, przez co podobną nieco, do tego co zaprezentował Umberto Eco w swoim doskonałym „Baudolino”. Jednak, o ile Sapkowski stworzył bardziej gawędę łotrzykowską z całą galerią bohaterów, o tyle Jabłoński skoncentrował się na jednej postaci, prowadząc swoisty dziennik, spisywany przez Witelona w pierwszej osobie. Zabieg ten, w dużo większym stopniu pozwala skoncentrować się na bohaterze, ponieważ oprócz przygód które ten przeżywa, poznajemy także jego tryb myślenia, który jest nie mniej fascynujący. Poza tym, powieści Jabłońskiego, są zdecydowanie mroczniejsze od prozy Sapkowskiego. Jeżeli by chcieć szukać jakiś odnośników literackich, to powieściom o Witelonie zdecydowanie bliżej jest do książek Jacka Piekary o przygodach François Villona.
Książki z serii 'Gwiazda Wenus, Gwiazda Lucyfer' w formie e-booków Publio.pl
Zło jest fascynujące
Tym co niewątpliwie intryguje w cyklu powieściowym „Gwiazda Wenus, Gwiazda Lucyfer”, jest sposób przedstawienia zła. Witelon, trzeba to zdradzić, jest demonologiem, satanistą, czarnoksiężnikiem, który pełnymi garściami czerpie ze spuścizny wiedzy zakazanej. Jednak, to co robi, wynika z głębokiego sprzeciwu wobec chrześcijańskiej wizji życia i moralności, a także jest kontrą na ograniczanie rozwoju i nauki. Satanizm głównego bohatera, to taki „ciepły, czarci kult” jak to kiedyś śpiewał Roman Kostrzewski z zespołem KAT. To powrót do zapomnianej, ale kultywowanej nadal wiary i wiedzy przodków. Tęsknota do dawnej duchowości, z czasów przed chrystianizacją. Daje to dość przedziwne połączenie, gdyż z jednej strony mamy Witelona maga, skłaniającego się ku pogańskim zabobonom, a z drugiej prawie renesansowego uczonego, wyprzedzającego swoją epokę. Takie zestawienie wydawać by się mogło karkołomne, jednak Witoldowi Jabłońskiemu udało się to znakomicie, przy okazji pozwalając jednocześnie stworzyć postać, którą z ręką na sercu możemy nazwać antybohaterem. Bo o ile czytając te książki, nieraz będziemy kibicować poczynaniom Vitelona, to już on sam, ze swoją dość pokrętną moralnością rzadko kiedy da się lubić.
Cykl „Gwiazda Wenus, Gwiazda Lucyfer”, na które składają się powieści: "Uczeń Czarnoksiężnika", "Metamorfozy", "Ogród Miłości" i "Trupi korowód", to bardzo mocna pozycja na księgarskim rynku i zdecydowanie nie dla wszystkich. Jej czytanie wymaga uwagi z racji mnogości wątków, a niektóre treści mogą być odebrane jako gorszące, lub nawet obrazoburcze.Nie zmienia to jednak faktu, że lektura tych książek, to prawdziwa literacka uczta, zarówno dla miłośników historii, jak i dla fanów horroru, czy fantastyki.
Pozostaje tylko dodać na koniec taką małą dygresję, iż na dzieła Witelona powoływał się w jednej z rozmów Rainmar z Bielawy z „Trylogii husyckiej” A. Sapkowskiego, a to chyba dość dobra rekomendacja…