Kilka dni temu Olga Tokarczuk udzielił wywiadu włoskiemu dziennikowi "Corriere della Sera". O szczegółach rozmowy pisał korespondent "Gazety Wyborczej". Noblistka powiedziała, że "kiedy nasilały się represje reżimu Łukaszenki przeciw manifestantom, nie zrobiono wiele". - Teraz, po porwaniu opozycjonisty z samolotu, który zmuszono do wylądowania w Mińsku, cała Europa rzuciła się, by domagać się sprawiedliwości. Jest chyba jednak za późno. Bezsilny krzyk Białorusi pozostanie w naszych głowach przez lata - podkreśliła.
Pisarka mówiła również o sytuacji osób LGBT w Polsce - Trwa dziki atak na osoby i społeczność LGBT, a różne gminy pozwalają sobie nawet na określanie się "strefami wolnymi od LGBT". To jest wbrew duchowi Unii Europejskiej i przede wszystkim stanowi zaprzeczenie praw człowieka - stwierdziła.
Oburzenie wywołały szczególnie słowa o Polsce i Białorusi. "Olga Tokarczuk szkaluje Polskę i pluje w twarz więźniom Łukaszenki, kłamiąc w 'Corriere della Sera', że mamy ustrój jak Białoruś. Gdy norweski laureat literackiego Nobla Knut Hamsun poparł Hitlera i okupację, czytelnicy odsyłali mu książki. #OdeslijOldzeKsiazkę,, bo wstyd mieć to w domu!" - czytamy na jednym z twitterowych profili.
"#OdeslijOldzeKsiazke to dobra odpowiedź na brednie, które wygaduje w 'Corriere della Sera" Olga Tokarczuk. Wygląda na to, że pani Olga to kolejny polski laureat Nagrody Nobla, któremu odebrało rozum i zdolność obiektywnego patrzenia na świat. A może po prostu rację miał Stanisław Lem" - napisał z kolei poseł PiS i sekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych Maciej Małecki. Przypomnijmy, w 2001 roku Lem powiedział: "Tokarczuk do tego stopnia obraziła mój rozum, że chciałem napisać polemikę, ale uznałem, że gra jest niewarta świeczki, bo musiałbym jej książkę doczytać do końca".
Problem w tym, że Tokarczuk wcale nie powiedziała, że Polska ma ustrój jak Białoruś. Tytuł wywiadu w dzienniku brzmi: "La Bielorussia come la Polonia: pagano la lentezza dell’Europa", co oznacza "Białoruś jak Polska: płaci za opieszałość Europy".
Takich komentarzy, jak powyższy, na Twitterze można znaleźć o wiele więcej. Niektórzy otwarcie przyznają, że książek polskiej noblistki nie mają, ale wspierają akcję. Są też tacy, którzy kpią z akcji. "Oburzona słowami Tokarczuk prawica organizuje akcję 'Odeślij Oldze Książkę'. Trwa gorączkowe poszukiwanie choć jednego sympatyka Zjednoczonej Prawicy, który miałby jakikolwiek egzemplarz" - napisał przedsiębiorca i publicysta Aleksander Twardowski.
"Gdyby ktoś chciał odesłać książki Olgi Tokarczuk, to ja z przyjemnością je przyjmę. Znam wiele osób, szkół i bibliotek, które ucieszyłyby się z egzemplarzy lektur Noblistki" - podkreślił Jacek Nizinkiewicz z "Rzeczpospolitej".
Na akcję z odsyłaniem książek odpowiedziała w piątek Fundacja Olgi Tokarczuk. "W związku z pytaniami dotyczącymi akcji odsyłania książek oraz możliwości skorzystania z nich w zamian za wpłatę na rzecz FOT informujemy, iż nadesłane do nas egzemplarze przekażemy w ramach wsparcia na aukcję charytatywną na rzecz organizacji walczących o prawa osób LGBT+" - czytamy w komunikacie.