Jak zapowiada wydawca, to książka o nas samych - podróżujących Polakach - o naszych wadach i zaletach, aspiracjach i brakach, marzeniach i ograniczeniach. Książka o świecie, o którym aktualnie - przez pandemię - możemy jedynie poczytać i pomarzyć.
Rozmowa z Magdaleną Konik, byłą pilotką autokarów rejsowych, fotografką, pilotką wycieczek specjalizującą się w wyjazdach do Gruzji:
Pilotowałam wycieczki do Pragi, z różnych stron Polski, i muszę powiedzieć, że grupy z różnych regionów różnie się zachowują. Wyjątkowo roszczeniowymi klientami są górnicy. Oni mają dotacje na wczasy, na wycieczki, czasami 70, a nawet 90 procent. Kopalnia płaci za wyjazdy ich dzieci oraz ich samych raz czy dwa razy w roku. Biura podróży, które są na Śląsku, mają raj, bo zawsze zarobią. Problem polega na tym, że ktoś, kto jedzie na wczasy do Hiszpanii warte 3 tysiące, a płaci za nie 300 złotych, to zanim przyjedzie, już narzeka dosłownie na wszystko. Wiele z tych osób pisze reklamacje tylko po to, żeby poza kopalnią dostać zwrot z wycieczki. Oni wręcz szukają na tych wycieczkach czegoś, co będzie nie tak. Zdarzyło mi się na przykład kiedyś na wycieczce do Pragi, że turysta miał listę zabytków przy sobie i po kolei odhaczał, co było, czego nie było. A sytuacje zdarzają się różne. Byliśmy w Pałacu Praskim i zamknęli nam akurat Salę Władysławowską, która była na bilecie. W zamian zaproponowałam inną galerię, co wywołało duże niezadowolenie. „Ta galeria jest totalnie nudna", orzekli turyści. A pan już sobie odhaczył brak Sali Władysławowskiej. Zawsze jak jadę z ludźmi ze Śląska i mam czas zrobić coś poza programem, to bardzo dokładnie to zaznaczam, żeby mieli świadomość, że robimy coś poza programem. Myślę, że na zachowanie klientów „z kopalni" na pewno wpływają zaszłości historyczne.
Miałam kiedyś niesamowitą sytuację z gościem z Sosnowca. Jechaliśmy do Pragi na sylwestra, odjazd był z Katowic. Sosnowiec, wiadomo Zagłębie, nie wolno tego nigdy pomylić ze Śląskiem, bo będzie źle! Oni bardzo podkreślają różnice. Dzwonię do tego pana z Sosnowca, bo nie stawił się na miejscu zbiórki, i pytam, gdzie jest. "W Sosnowcu". "No jak to w Sosnowcu? Wszyscy czekamy na pana w Katowicach, stąd jest odjazd". A on mi mówi: "Jaki to problem podjechać do Sosnowca?". Ja już lekko zirytowana: "Chwileczkę, był pan powiadomiony tydzień wcześniej przez biuro, że musi pan dojechać do Katowic". "Tak, ale Sosnowiec jest na tyle blisko, że łaski mi nie robicie". Wyprowadziło mnie to z równowagi. Powiedziałam mu, żeby wziął taksówkę i dojechał na stację benzynową pod Katowicami, bo inaczej jedziemy bez niego. No to przyjechał.
To prawda, nie mam już sentymentów, mogę się uśmiechać, ale jak to się mówi – czasami trzeba z uśmiechem ludzi poustawiać. Ten pan z Sosnowca napisał potem skargę.
Na wszystkich! Że on podczas tego wyjazdu czuł się dyskryminowany ze względu na swoje pochodzenie!
<<Reklama>> E-book "Polacy last minute" jest dostępny w Publio.pl >>
Wielokrotnie pracowałem z grupami lekarskimi. Mają problem alkoholowy. Lekarze, prawnicy – to są dosyć zamknięte grupy, są przekonani o swojej wszechwiedzy. Po ciężkich studiach ciężka praktyka zawodowa, pracują godzinami, dostali pewnie po tyłku. Myślę, że z tego wynika ich pewność siebie i niejaka zarozumiałość. Mam wrażenie, że grupy z tak wysokim poziomem stresu zawodowego nie potrafią utrzymać emocji na wodzy. Dużo piją. Czasami za dużo. (Mateusz, pilot wycieczek zagranicznych)
Jak jeździłam z lekarzami, to było generalnie fajnie, tylko że oni bardzo dużo czasu potrzebowali wieczorem, żeby jednak poimprezować. Mniej byli zainteresowani zwiedzaniem, bardziej integracją. Mam wrażenie, że na wyjazdach oni w końcu mogą odreagować. To jest dla nich obojętne, czy piją w Pradze, czy w Sewilli. Ważne, żeby była atmosfera i żeby się zresetować w swoim gronie. (Anna, pilotka wycieczek)
Próbowałam dowiedzieć się od pilotów, z kim pracuje się najtrudniej. Którą grupę zawodową mogliby określić jako najbardziej wymagającą. Powtarzała się jedna odpowiedź.
Nauczyciele! To jest jedna z najgorszych grup zawodowych do obsługi, dlatego że każdy tam musi być najmądrzejszy. A z drugiej strony nauczyciele zadają najgłupsze pytania.
Nauczyciele na pewno są bardzo dociekliwi, czasami nawet za bardzo. I są niecierpliwi. Zadają dużo pytań, chcą pokazać, że są mądrzejsi. Choroba zawodowa.
Nauczyciela w grupie jestem w stanie rozpoznać już pierwszego dnia. Mówię na przykład: 'Mamy teraz przerwę 10 minut'. 'A może być 20?'. 'A może nie?'. Krótko i konkretnie, nauczyłam się z nimi postępować".
Byłem z grupą nauczycieli z jakiejś bardzo małej miejscowości. Na koniec powiedziałem im, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczyli. Jak jest w grupie jeden nauczyciel, a cała reszta wykonuje jakieś inne zawody, to on musi pokazać, że jest lepiej przygotowany. A jak są sami nauczyciele, to nie mają przed kim się popisać
'Polacy last minute. Sekrety pilotów wyciek' Justyna Dżbik-Kluge W.A.B.