Nina jest błyskotliwą oszustką. Razem ze swoim chłopakiem Lachlanem okrada zepsutych bogaczy z ich drogocennych dzieł sztuki, biżuterii i innych błyskotek. Gdy jej matka podupada na zdrowiu, a policja zaczyna deptać im po piętach, Nina postanawia przeprowadzić ostatni skok. Jej celem staje się pochodząca z wyższych sfer instagramowa celebrytka Vanessa Liebling, z której okrutną rodziną Nina miała do czynienia w dzieciństwie. Krzywda sprzed lat to dobra motywacja, ale Nina nie przypuszcza nawet, że weszła w pułapkę, którą ktoś inny zastawił na nią…
Kobieta jedzie ostrożnie ulicami West Hollywood, mijając rozświetlone bilbordy z reklamami okularów przeciwsłonecznych i torebek ze skóry cielęcej oraz budynki zasłonięte wysokimi na piętnascie metrów płachtami promującymi nominowane do nagród Emmy seriale telewizyjne. Odbija w jedną z krętych uliczek, które prowadzą do Mulholland, ściskając kurczowo kierownicę, aż bieleją jej kłykcie. Mężczyzna chrapie na siedzeniu obok i ku jej irytacji pociera się po kroczu. Kiedy w koncu zajeżdżają pod bramę jego domu, kobieta nachyla się ku niemu i budzi go mocnym szczypnięciem w twarz, by wydobyć od niego kod dostępu.
Brama się rozwiera i oczom kobiety ukazuje się modernistyczny kolos ze ścianami ze szkła, olbrzymia półprzezroczysta klatka dla ptaków, która wznosi się ponad miastem.
Kobieta musi najpierw wywlec mężczyznę z siedzenia pasażera, a potem utrzymać go w pionie, gdy ruszają ku drzwiom. Dostrzega kamerę monitoringu i usuwa się poza jej pole widzenia, a później zapamiętuje kombinację, którą mężczyzna wbija w domofonie przy drzwiach. Gdy sie otwierają, rozlega sie przeszywający pisk alarmu przeciwwłamaniowego. Mężczyzna niezdarnie wystukuje cyfry na klawiaturze, a kobieta odnotowuje również i tę kombinację.
W domu jest zimno jak w muzeum oraz równie nieprzyjaźnie. Mężczyzna najwyraźniej kazał swemu dekoratorowi działać według założenia, ze "więcej znaczy więcej", bo wygląda to tak, jakby w pokojach upakowano całą zawartość katalogu domu aukcyjnego Sotheby’s. Wszystko jest wykończone skórą, złotem i szkłem, nad meblami o gabarytach małych samochodów wiszą kryształowe żyrandole, a na ścianach – dzieła sztuki. Kobieta stuka obcasami po wypolerowanych na błysk marmurowych posadzkach. Przez okna widać, jak połyskują i pulsują światła Los Angeles: mężczyzna może się stąd przypatrywać, z bezpiecznej odległości, jak żyją zwykli ludzie.
Znów traci świadomość, więc kobieta musi go niemal ciągnąć przez przestronny dom w poszukiwaniu sypialni. Znajduje ją na piętrze – to tonące w zimnej bieli mauzoleum; na podłodze leżą skóry zebry, na łóżku poduszki obszyte futrem z szynszyli, a z okien rozpościera się widok na podświetlany basen, który lśni pośród nocy niczym drogowskaz dla UFO. Kobieta prowadzi mężczyznę do łóżka i opuszcza go na zmiętą pościel na chwilę przed tym, jak ten przekręca się na bok i wymiotuje. Kobieta odskakuje, by nie zachlapał jej sandałków, po czym przygląda się mu spokojnie.
Gdy mężczyzna znów traci przytomność, ona wślizguje się do łazienki i zapamiętale szoruje język pastą do zębów, ale nie umie pozbyć się smaku mężczyzny. Wzdryga się i przygląda swojemu odbiciu w lustrze, bierze głęboki oddech.
Wraca do sypialni i stąpa na palcach, tak by ominąć kałużę wymiocin na podłodze. Ostrożnie trąca mężczyznę palcem. On nie reaguje. Zaszczał łóżko.
I dopiero teraz zaczyna się właściwa część jej pracy. Najpierw kieruje się do przestronnej garderoby, wyłożonej od podłogi do sufitu sprowadzanymi z Japonii dżinsami i sprzedawanymi w limitowanych edycjach adidasami; jedwabnymi koszulami, które zostały wyeksponowane w taki sposób, by ich kremowe kolory układały się w tęczę; garniturami z tkaniny o drobnym splocie, które wciąż spoczywają w pokrowcach. Kobieta koncentruje wzrok na stole wystawowym, który stoi na środku pomieszczenia i na którym wyłożono, pod szklanym blatem, szereg skrzących się brylantami zegarków. Kobieta sięga do torebki po telefon i robi zdjęcie.
Wychodzi z garderoby i wraca do salonu, sporządzając skrupulatnie remanent: mebli, obrazów, dzieł sztuki. Podchodzi do stolika, na którym stoi zestaw zdjęć w srebrnych ramkach, i z ciekawości podnosi jedno z nich. Jest na nim jej ofiara – zarzuca rękę na ramiona znacznie starszego mężczyzny, który wykrzywia usta, różowe niczym u dziecka, w wilgotnym uśmiechu i stara się skryć pod podbródkiem fałdy zwiotczałej skóry. Starszy mężczyzna wygląda jak zadowolony z siebie oligarcha, którym zresztą jest: to Michaił Pietrow, rosyjski magnat potażowy i okazjonalny pomagier obecnego dyktatora. Nietrzeźwy mężczyzna w sypialni to jego syn, Aleksiej, dla przyjaciół Alex. Dla przyjaciół, czyli takich jak on bogatych rosyjskich dzieciaków, z którymi buja się po świecie. Jego pełna dzieł sztuki i antyków rezydencja służy staremu jak świat celowi: praniu niezbyt czystych pieniędzy.
Kobieta krąży po domu, odnotowując przedmioty, które zna z Instagrama i Facebooka Aleksieja: dwa fotele zaprojektowane w latach sześćdziesiątych przez Gio Pontiego, warte pewnie ze trzydzieści pięć tysięcy dolarów, oraz zestaw mebli do jadalni wykonanych z drzewa różanego przez Émile’a-Jacques’a Ruhlmanna; za nie można by spokojnie dostać sześciocyfrową kwotę. Klasyczny włoski stolik kawowy wart sześćdziesiąt dwa tysiące dolarów – jest tego pewna, bo przeprowadziła kwerendę, gdy dostrzegła go na Instagramie Aleksieja (był zastawiony torbami zakupowymi z logotypem Roberto Cavallego i opatrzony hasztagiem #wypasionezakupy). Bo Aleksiej – tak jak i jego znajomi, tak jak i pozostali ludzie w klubie, tak jak i wszystkie uprzywilejowane dzieci w wieku od trzynastu do trzydziestu trzech lat – dokumentuje online każdy swój ruch, a ona bacznie się temu przygląda.
Obraca się, dokonuje inwentaryzacji, wsłuchuje się w pokój. Przez lata nauczyła się, że każdy dom ma swój własny charakter; własną paletę emocji, które da się wychwycić w chwilach ciszy. Sposób, w jaki domy drgają i osiadają, trzeszczą i jęczą, echa, które ujawniają zawarte w ich wnętrzach tajemnice. W tej lśniącej ciszy dom opowiada jej o oziębłym życiu, jakie się tu rozgrywa. To dom, który reaguje na cierpienie obojętnością, dba tylko o blask i połysk, i powierzchowność. To dom, który pozostaje pusty nawet wtedy, gdy jest pełny.
Kobieta przystaje na moment, choć nie powinna, i podziwia wszystkie piękne dzieła sztuki w kolekcji Aleksieja – zwraca uwagę na płótna Christophera Woola, Brice’a Mardena i Elizabeth Peyton. Zatrzymuje się przed namalowanym przez Richarda Prince’a obrazem przedstawiającym pielęgniarkę w zakrwawionej masce chirurgicznej. Spojrzenie ciemnych oczu pielęgniarki, którą chwyta od tyłu wyłaniająca się z cienia postać, jest uważne, skierowane poza ramę, niespieszne.
Kobieta też zamarudziła: już prawie trzecia rano. Po raz ostatni przemierza pokoje, zagląda w zakamarki, rozgląda się za wymowną poświatą kamer bezpieczeństwa, ale ich nie dostrzega; dokumentowanie własnych grzeszków to dla rozrywkowego chłopca pokroju Aleksieja zbyt duże ryzyko. W końcu kobieta wymyka się z domu i kroczy boso ku Mulholland Drive, z butami w dłoni, po czym wzywa taksówkę. Schodzi z niej adrenalina, ogarnia ją zmęczenie.
Taksówka jedzie na wschód, do części miasta, gdzie domy nie skrywają się za bramami i gdzie pasy zieleni porastają chwasty, a nie równo przystrzyżona trawa. Gdy taksówkarz wysadza ją pod obrośniętym bungalowem w Echo Park, kobieta niemal śpi.
Jej dom jest zaciemniony i cichy. Kobieta przebiera się i wślizguje do łóżka, jest zbyt zmęczona, by zmyć z siebie powłokę potu i dymu papierosowego, która klei się jej do skóry.
W łóżku jest już mężczyzna, jego nagą klatkę piersiową spowija pościel. Budzi się momentalnie, gdy kobieta kładzie się obok niego; podpiera się na łokciu i przygląda jej w ciemności.
– Widziałem, jak go całujesz. Powinienem być zazdrosny? – w jego głosie, ciężkim od snu, pobrzmiewa obcy akcent. Kobieta wciąż czuje w ustach smak tamtego mężczyzny.
– Chryste, nie.
Mężczyzna sięga ramieniem ku lampce nocnej i ją włącza, by baczniej przyjrzeć się kobiecie. Jego oczy lustrują jej twarz, szukają niewidzialnych sińców.
– Martwiłem się. Z Ruskimi nie ma żartów.
Kobieta mruży oczy w świetle, gdy jej chłopak dotyka dłonią jej policzka.
– Nic mi nie jest – odpowiada i czuje, że opuszcza ją wreszcie brawura, i zaczyna się trząść, całe jej ciało dygocze ze stresu (a także, to prawda, z ekscytacji, uniesienia, jakie to wszystko w niej wywołuje). – Zawiozłam go do domu jego bugatti. Weszłam do środka. Zrobiłam, co miałam zrobić, Lachlan.
Twarz Lachlana się rozjaśnia.
– Brawo. Zuch dziewczyna.
Przyciąga ją do siebie i całuje mocno, jego zarost drapie ją w podbródek, jego ręce wędrują pod górę od jej piżamy. Kobieta odwzajemnia dotyk, sunie dłońmi po gładkiej skórze jego pleców, czuje, jak pod palcami zaciskają się jego mięśnie. I kiedy pozwala sobie popaść w ten przejściowy stan pomiędzy podnieceniem i wyczerpaniem przypominający sen na jawie, w którym przeszłość, teraźniejszość i przyszłość zlewają się w jedną ponadczasową smugę, przed oczami staje jej szklany dom przy Mulholland. Obraz Richarda Prince’a, zakrwawiona pielęgniarka, która przypatruje się zimnemu wnętrzu rozciągającego się pod nią pokoju, milcząca strażniczka na nocnej zmianie. Uwięziona w szklanym więzieniu, oczekująca.
A co z Aleksiejem? Rano obudzi się w zaschniętej kałuży własnej uryny i będzie żałował, że nie może oddzielić głowy od reszty ciała. Wyśle esemesy do znajomych, którzy poinformują go, że wyszedł z klubu z seksowną brunetką, ale sam nie będzie nic z tego pamiętał. Najpierw zacznie się zastanawiać, czy udało mu się ją zerżnąć, zanim stracił przytomność, i czy to się liczy, skoro nic z tego nie pamięta; a potem, trochę od niechcenia, spróbuje ustalić, kim właściwie była. Ale jego znajomi nie będą mu w stanie pomóc.
Za to ja byłabym w stanie, ponieważ ta kobieta jest mną.