W pierwszej chwili przeraził się, że ma początki choroby wysokościowej. Ze śpiwora Niskiej dobiegł cichy jęk: Boże... [FRAGMENT]

"Największa ambicja himalaisty? Zdobyć zimą najniebezpieczniejszy szczyt świata. Przez dekady nie udawało się to nikomu, ale kiedy u podnóża K2 melduje się polska wyprawa, cel wydaje się osiągalny. W bazie na wierzch wychodzą jednak wzajemne pretensje, środowiskowe konflikty i sprzeczne dążenia" - czytamy w opisie thrillera "Biały pył. Piekło na K2", w którym śmierć jednego z uczestników wyprawy każe zadać sobie pytanie, czy ktoś poza morderczą górą przyłożył rękę do tej tragedii. Przedpremierowo publikujemy fragment powieści.

Powieść Krzysztofa Koziołka "Biały pył. Piekło na K2" ukaże się 25 sierpnia nakładem Wydawnictwa Agora.

Kamila Skolimowska i Marcin Rosengarten Narzeczony Kamili Skolimowskiej o pierwszym spotkaniu: Zachowałem się jak kretyn [FRAGMENT KSIĄŻKI]

Uwaga, w tekście występują wulgaryzmy. Przeczytaj fragment powieści:

Rano Garda obudził się z twarzą skrytą pod pierzyną białego pyłu i potwornym bólem głowy. W pierwszej chwili przeraził się, że ma początki choroby wysokościowej, potem jednak pomyślał, że to nic innego, jak normalna reakcja organizmu po pierwszej nocy spędzonej na takiej wysokości.

Ze śpiwora Niskiej dobiegł cichy jęk:

– Boże...

Garda w jednej chwili zapomniał o własnych problemach. – Co się stało?

– Jezu…

– Zuza, powiedz, co się stało!

– Nie mogę zgiąć nogi w kolanie... – Po jej głosie słychać było, że jest przerażona. – Kurwa!

Garda przymknął oczy. Już wiedział, w czym rzecz.

Niska wysunęła się ze żpiwora i odsłoniła kontuzjowaną nogę.

– Jakbyś wczoraj nie kozakował, nic by mi się nie stało! 

Kiedy Garda zobaczył, jak wygląda jej kolano, przeszedł go nieprzyjemny dreszcz. Ale Zuza nie zważając na ból, zmusiła się, aby zgiąć nogę. Efekt był mizerny, ale był. Zacisnęła zęby, próbując jeszcze raz.

– Widzisz? – powiedział nieśmiało Garda. – Już jest lepiej. Może jak wyjdziemy z obozu, to by ci się udało ją rozruszać i... jakoś zejdziemy?

– "Może"? Może byś się lepiej zamknął! – wrzasnęła. – Jakoś zejdziemy?! – Patrzyła to na niego, to rozglądała się po namiocie. Jakby szukała czegoś, czym mogłaby w Gardę rzucić. – Jesteśmy powyżej siedmiu tysięcy, na K2, a ja zaraz zesram się z bólu! Jakoś zejdziemy?!

– To może zostaniemy tu jeszcze jedną noc? – Garda był coraz bardziej skołowany. Rosnący ból głowy też nie pomagał.

– Nie możemy. Musimy schodzić.

– Przecież przed chwilą powiedziałaś, że się nie da…

– Zamknij się. Zabierzesz trochę moich rzeczy z plecaka, żeby mnie odciążyć.

– Dobrze – odparł potulnie. – Ale może jednak lepiej powiadomić bazę, że spędzimy tu jeszcze jedną noc?

– Nie! Żadnego powiadamiania, rozumiesz?

Nie rozumiał, długą chwilę nie pojmował, co jest złego w rozmowie z kierownikiem. Aż wreszcie do niego dotarło. 

– Czekaj... Ty nie chcesz, żeby Paweł dowiedział się o kontuzji?

Niska nie odpowiedziała mu wprost:

– Gdyby jebła mnie lawina, jakoś bym się z tym pogodziła. Ale pakować manatki z powodu błędu pieprzonego amatora?! Po jaką cholerę ja się zgodziłam?

– Na co się zgodziłaś?!

– Żeby cię niańczyć! – wycedziła.

Garda zacisnął zęby. Do przytyków ze strony chłopaków zdążył już przywyknąć, ale ona zachowała się tak pierwszy raz. 

– Jakoś zbyt wielu innych opcji nie miałaś – odciął się po chwili namysłu.

– O co ci chodzi? – spojrzała gniewnie.

– Ile razy któryś z chłopaków zaproponował ci wspólne wyjście w ścianę? – wypalił.

– Kilka.

– Nie w grupie, tylko w tandemie. Policzyć za ciebie? Ani jednego pieprzonego razu!

Milczała.

– Nie tylko ja dostałem się na tę wyprawę tylnymi drzwiami – mówił dalej. – Myślisz, że nie wiem, co gadają za twoimi plecami? Polski Związek Alpinizmu wysłał cię pod K2 tylko po to, żeby uniknąć kolejnych zarzutów o seksizm i faworyzowanie mężczyzn. Chłopaki nie mieli wyjścia, musieli zgodzić się na twoją obecność w bazie. Ale to nie oznacza, że będą cię nosić na rękach.

Niska przymknęła oczy i chwilę milczała. Wreszcie powiedziała:

– Ty też mnie na rękach nie nosisz. Na razie tylko przyjebałeś mi czekanem.

Garda pojął, że przesadził.

– Przepraszam... Słuchaj, Zuza, poniosło mnie, nie powinienem... – Westchnął. Był na siebie wściekły. Jego również nie wszyscy lubili, ale to nie znaczyło, że miał się od razu pakować i wracać do Polski.

– Powiedziałeś tylko, co ci leży na wątrobie. – Niska przywołała się do porządku. – Co cię nie zabije, to cię wzmocni. Zresztą nie pierwszy raz coś takiego usłyszałam. – Zmierzyła Gardę zagadkowym spojrzeniem. 

– Ale jesteś mi coś winien, więc posłuchaj: niczego nie będziemy zgłaszać bazie, rozumiesz?

– Ale…

– Niczego nie będziemy zgłaszać! – zaoponowała ostro, raz po raz zginając nogę.

Garda zrozumiał, że jeśli o urazie dowiedzą się pozostali, Niska będzie mogła zapomnieć o ataku szczytowym do momentu całkowitego wyleczenia. Jeśli w tym czasie pojawiłoby się okno pogodowe, musiałaby się obejść smakiem. Większość chłopaków z bazy tylko na to czekała.

– Jak chcesz... – powiedział w końcu. Miał na ten temat inne zdanie, jednak odpowiedzialność za jej kontuzję sprawiła, że odpuścił. – Ale jeśli nie damy rady, to wezwiemy pomoc, okej?

– Oczywiście – powiedziała tak gładko, że od razu zorientował się, że kłamie.

Zobacz wideo Jest nagranie z wejścia na K2! Historyczny moment

*

Niska wciąż miała problemy z poruszaniem się, a Gardzie nie odpuszczał ból głowy, dlatego stracili prawie dwie godziny, zanim udało im się spakować plecaki, złożyć namioty i razem z częścią sprzętu zdeponować je w świni.

Potem zaczęli schodzić. Powoli, cały czas tyłem, odcinek po odcinku, mozolnie w dół. Pierwszą godzinę Niska mocno cierpiała, ale potem nogę faktycznie udało się rozruszać.

Mimo jej urazu mieli dobre tempo, jednak szarżować w takich okolicznościach nie mogli. Tym bardziej że prowadził Garda, czekając na Zuzę przy każdej z prawie stu przepinek znajdujących się na ich drodze do podstawy ściany. Dopiero gdy się zjawiła, przechodził na kolejną poręczówkę, Niska z kolei miała chwilę na odpoczynek, bo podczas zejścia czy zjazdu panowała żelazna zasada: na danym odcinku może się znajdować tylko jedna osoba.

Trzy godziny po tym, jak wyruszyli z obozu, samopoczucie Gardy zaczęło się szybko pogarszać. Głowa, która wcześniej tylko lekko ćmiła, teraz pulsowała już potwornym bólem. Jako że słońce towarzyszyło im od rana, Niska zdiagnozowała ostrą migrenę. Za pośrednictwem bazy połączyła się z lekarzem wyprawy, okazało się jednak, że w apteczkach nie mają odpowiednich tabletek – te znajdowały się dopiero w obozie pierwszym. Musieli schodzić dalej.

Odpoczynek w dwójce nie dość, że nie pomógł, to wręcz spotęgował dolegliwości. Zuza zarządziła zejście do jedynki. Chciała znaleźć się jak najniżej, póki jej noga jeszcze w miarę należycie pracowała. Garda był tak skołowany, że nawet się nie zorientował, kiedy jej złość na jego wczorajszą brawurę zelżała. Zdawało mu się, że w trosce, z jaką zaczęła mu teraz nadskakiwać – pytając co chwilę o samopoczucie, dostosowując pod niego tempo, chociaż sama była kontuzjowana – jest coś nieszczerego. Ale nie miał siły się nad tym zastanawiać.

Słońce świeciło coraz mocniej i Garda z każdym krokiem czuł się gorzej. Raz za razem zalewała go fala nudności. Ból głowy – koncentrujący się między skroniami – wzmagał się z minuty na minutę.

– Dajesz radę? – Niska wydawała się poważnie zaniepokojona. Nawet bez kontuzji miałaby ogromne problemy, aby w takim miejscu w pojedynkę pomóc komuś, kogo dopadła tak okropna migrena.

– Hę? – Boleści tak mu doskwierały, że Garda nie potrafił sklecić poprawnie całego zdania.

– Łeb? – Pokazała wymownie na swój kask.

Garda skinął głową i od razu tego pożałował. W jednej chwil gardło zalała fala goryczy, zwymiotował żółcią.

– Trzeba iść – powiedziała. – Musisz jak najszybciej zaszyję się w namiocie i wziąć lekarstwo.

Tym razem Garda był mądrzejszy, uniósł tylko kciuk.

– Pamiętaj, żeby pod żadnym pozorem nie ściągać okularów, jasne? I cały czas ostrożnie! Idziemy... Powoli... Dobrze... – instruowała, nie zważając na pulsujący ból nogi.

Allene Tew "Cóż takiego może zyskać książę von Reuss przez małżeństwo z Amerykanką?". Ona: Chleb z masłem

*

Kiedy dotarli do jedynki, mogli od razu wejść do namiotów. To był jedyny obóz, w którym nie musieli ich zwijać po każdym noclegu, tutaj nie ryzykowali, że wiatr je zniszczy. Niska pomogła partnerowi dostać się do środka, zzuć zewnętrzne buty i wcisnąć się z nimi do śpiwora. Potem przygotowała tabletki razem z porcją gorącej herbaty.

Garda wypił łyk, aby sprawdzić, czy żołądek znów nie zaprotestuje. Udało się, zażył lekarstwo, Zuzie zostawił zapięcie podwójnego zamka śpiwora. W namiocie było kilkanaście stopni mrozu, ale miał to gdzieś. Chciał jedynie, aby głowa przestała wreszcie dudnić.

Nie wiedział, jak długo tak leży, szybko stracił rachubę czasu, a bał się poruszyć, aby zerknąć na zegarek. Jakakolwiek próba podniesienia powiek albo chociaż poruszania gałkami ocznymi kończyła się atakami ostrego bólu. Wystarczyło, żeby odrobinę przesunął rękę albo nogę, i efekt był równie przejmujący.

W końcu ból zaczął się zmniejszać, niedługo potem zelżał na tyle, że udało mu się zasnąć.

*

Następnego dnia zeszli do bazy. Wcześniej Niska wymusiła na nim obietnicę, by zachował jej kontuzję dla siebie. Nie miał już siły protestować, wciąż ciążyło mu poczucie winy za jej uraz, a teraz jeszcze zaciągnął u niej dług wdzięczności za opiekę przy zejściu do jedynki. Na ostatnim odcinku Zuza musiała wręcz zaciskać zęby, żeby jak najmniej kuśtykać. Jak na złość natknęli się na Bochenka wracającego z toalety. Kiedy spytał, dlaczego tak się wloką, wyjaśniła, że to z powodu migreny Gardy. Wystarczyło spojrzeć na jego wykrzywioną bólem twarz, żeby od razu w to uwierzyć.

Niska poszła do siebie, dziennikarz również zaszył się w swoim namiocie, aby uzupełnić nadwątlone siły.

*

Obudziło go potworne parcie na pęcherz. Gdyby nie pusta butelka, jak nic zsikałby się w kombinezon. Odlał się, sprawdził czas. Ku swojemu zdziwieniu spostrzegł, że przespał nie tylko wieczór i całą noc, ale także śniadanie i obiad! To się nie liczyło, ważne, że po migrenie nie było śladu. Nawet zesztywniałe członki były niczym w porównaniu do wspomnień poprzedniego dnia.

Bólu głowy już nie było, pojawił się za to wielki głód. Garda ubrał się szybko, aby nie spóźnić się na kolację. Ku swojemu zdziwieniu w mesie nie zastał nikogo. Gwar głosów dobiegających ze świetlicy wskazywał za to, że toczy się tam żywa dyskusja. Nie chciał, żeby ominęło go coś ważnego, więc błyskawicznie nałożył na talerz pieczeń z dzo i potężną porcję ryżu, a do tego deser: brzoskwinie z puszki.

Kiedy tak wyposażony wszedł do świetlicy, od razu poczuł, że atmosfera jest gęsta i bynajmniej nie chodziło o tuzin ludzi ściśniętych na kilkunastu metrach kwadratowych. Większość kolegów siedziała lub leżała na grubych materacach, tylko dwóch kucało obok grzejnika – sam zajął jedyne wolne miejsce, zaraz przy przejściu z mesy. Szybko zlustrował twarze obecnych: poważne, zafrasowane, widać było, że rozmawiają o mało przyjemnych kwestiach.

Jakby na dowód tego Filip Czech pokazał mu leżący obok tablet. Wpychając do ust kolejne porcje ryżu, czytał artykuł z największego polskiego dziennika, chociaż równie dobrze mógł poprzestać na tytule. 'Zamiast walczyć z K2, himalaiści wolą wygrzewać się w bazie'. Liczba komentarzy wskazywała na to, że stali się tematem ogólnonarodowej debaty.

<<Reklama>> Ebook i audiobook "Biały pył" dostępny jest w Publio.pl >>

Biały pyłBiały pył Wydawnictwo Agora

Więcej o: