Wspominają 11 września: Dym nadpełzł ulicą - jak palce. Był szary i brudny. Nie widzieliśmy wież, więc nie mieliśmy pojęcia, co się zawaliło

Wielokrotnie nagradzany dziennikarz i bestsellerowy historyk Garrett Graff opowiada historię ataku z 11 września 2001 r. słowami tych, którzy go przeżyli. Opierając się na nigdy wcześniej nie publikowanych niedawno odtajnionych dokumentach, wywiadach i ustnych historiach prawie pięciuset bohaterów, które gromadził przez trzy lata, pokazuje najbardziej żywy i ludzki portret tej tragedii. Publikujemy fragment jego książki.

Garrett M. Graff "Jedyny samolot na niebie. Historia mówiona zamachów z 11 września", SQN - fragment: 

Eve Butler-Gee, która w czasie ataku pracowała jako archiwistka w Izbie Reprezentantów Stanów Zjednoczonych, w rozmowie ze mną zwróciła uwagę na to, jak bardzo pochłaniają Amerykanów ich własne wspomnienia z tamtego dnia:

Zauważyłam, że nie słuchamy siebie nawzajem. Pragniemy tylko opowiedzieć swoją historię. Ktoś zacznie: 'No, zajmowałem się wtedy tym i tym…', ale zaraz ktoś inny się wetnie, mówiąc: 'A ja zajmowałem się tamtym czy owamtym…'. Na wiele sposobów wciąż jesteśmy wstrząśnięci, że coś takiego mogło się zdarzyć na naszym podwórku, w miejscach, w których czuliśmy się najbezpieczniej.

To spostrzeżenie dźwięczało mi w uszach przez cały czas, gdy najdrobniejsza choćby wzmianka o 11 września skłaniała moich przyjaciół i znajomych do dzielenia się własnymi opowieściami, nieraz z rozdzierającą serce szczerością.

[…]

Mój dzień jeszcze nie nadszedł, nie umrę tutaj

Wewnątrz chmury

Szacuje się, że Południowa Wieża runęła z prędkością blisko 200 kilometrów na godzinę, generując przy tym potężny podmuch powietrza, który posłał chmurę odłamków o dziesiątki przecznic od kompleksu World Trade Center. Przez Dolny Manhattan przetoczył się niszczycielski huragan; w szczytowych momentach prędkość wiatru sięgała nawet 112 kilometrów na godzinę.

Rudy Giuliani, burmistrz, Nowy Jork: Usłyszałem, jak ktoś krzyczy:

– Wieża się wali.

Dobiegł mnie potężny huk, zobaczyłem, że trzęsie się biurko.

Przez to "Wieża się wali" zrozumiałem w pierwszej chwili, że zawaliła się wieża radiowa na szczycie budynku. Z całą pewnością nie przyszło mi do głowy, że mógł się zawalić cały budynek.

Rosmaris Fernandez, uczennica, HSLPS: Nie mogłam uwierzyć, że World Trade Center się wali. Gapiłam się na rozpadające się budynki w zadziwieniu, dopóki nie doszłam do siebie i nie zrozumiałam, że muszę uciekać.

Ada Dolch, dyrektorka, HSLPS: W tym momencie powiedziałam sobie: no dobra, to koniec. Ujrzałam zmierzające w naszą stronę tsunami pyłu i odłamków. Zbliżało się szybko, czuło się je jak ciarki na plecach. Wrażenie było przerażające.

Heather Ordover, nauczycielka angielskiego, HSLPS: Lita ściana dymu szła przez Trinity Place wprost na Battery Park.

Jean Potter, Bank of America, Północna Wieża: Pamiętam, że pomyślałam: może zginę. Może przyszedł na mnie czas. Jak mam się ścigać z czymś takim? Byłam w szoku. Jakiś policjant złapał mnie za rękę i ściągnął na stację metra Dey Street. Schodziliśmy coraz głębiej i głębiej.

Dan Potter, strażak, zastęp gaśniczo-ratowniczy 10, FDNY: Przed remizą rozłożyli niebieską plandekę – pewnie zamierzali prowadzić tam segregację medyczną. Leżał na niej Chińczyk, miał złamaną nogę. Gdy wieże zaczęły się walić, złapałem go najlepiej, jak mogłem, i zacząłem odciągać.

Detektyw David Brink, jednostka kryzysowa, wóz 3, NYPD: Weszliśmy pod jeden z daszków przy budynku numer sześć. Przypominało to trochę szkolne alarmy w czasach, kiedy baliśmy się ataku nuklearnego ze strony Rosji. Kazali nam się wtedy schować i zasłonić, na przykład wejść pod ławkę. Teraz mogliśmy się jedynie schronić pod którymś z tych daszków.

Howard Lutnick, CEO, Cantor Fitzgerald, Północna Wieża: Obejrzałem się przez ramię i ujrzałem, że goni mnie wielkie, potężne tornado czarnego dymu. Zanurkowałem pod najbliższy samochód, a czarny dym tylko szurnął obok mnie.

Zobacz wideo Oficjalna symulacja procesu zawalenia się WTC 7

Jan Khan, Rada Transportu Miejskiego Nowego Jorku, Północna Wieża: Huraganowy wiatr powalił nas na podłogę.

Por. Joseph Torrillo, dyrektor ds. edukacji przeciwpożarowej, FDNY: Gdy biegłem, podmuch powietrza zahaczył o tył mojego hełmu i nagle zobaczyłem, że hełm odlatuje. Leciał coraz szybciej i coraz wyżej; widziałem go, kiedy biegłem dalej. Zupełnie jak w "Czarnoksiężniku z krainy Oz". W tamtym momencie, w miarę jak budynek osiadał coraz bardziej, wytworzyło się potężne ciśnienie – szacują, że miało niemalże siłę tornada. To ciśnienie uniosło mnie z ziemi i już w następnej sekundzie frunąłem w powietrzu.

Tracy Donahoo, funkcjonariuszka ds. transportu, NYPD: Uderzyło z taką mocą, że wyrzuciło mnie w górę. Nie wiem, ile metrów przeleciałam… czułam tylko, że jestem w powietrzu. Wylądowałam na kolanach i na jednej ręce. Było ciemno, wokół panował nieprzenikniony mrok. Nic nie widziałam, nie mogłam oddychać. Zaczęłam się dławić.

Ian Oldaker, pracownik, Ellis Island: Dym nadpełzł ulicą – jak palce. Był szary i brudny. Nie widzieliśmy wież, więc nie mieliśmy pojęcia, co się zawaliło.

Linda Krouner, starsza wiceprezes, Fiduciary Trust, Południowa Wieża: Ulicami zmierzała w moją stronę taka gigantyczna kula pyłu. Zaczęłam uciekać – trochę jak Indiana Jones przed głazem.

Joe Massian, konsultant ds. technologii, Zarząd Portów, Północna Wieża: Bałem się, że budynki zaczną się składać jak domino, a ja utknę pomiędzy dwiema "kostkami". Zdaje mi się, że zdjęcie zrobiono mi dokładnie w chwili, gdy mijałem kościół. Na fotografii widać linię drzew.

Gregory Fried, naczelny lekarz policyjny, NYPD: Mózg po prostu nie był w stanie przetworzyć informacji, że World Trade Center wali ci się na głowę.

Ian Oldaker: Zaczęliśmy gnać na południe. Dobiegliśmy aż do linii wody. Znajduje się tam barierka – ciężka żelazna poręcz. Mnóstwo ludzi podbiegło wraz z nami, były nas setki i zatrzymaliśmy się na tej barierce. Patrzy człowiek za siebie, patrzy w dół i kombinuje: rzeka Hudson. Dym. Rzeka Hudson. Dym. Wielu ludzi spoglądało na wodę z pokusą.

James Filomeno, strażak, jednostka wodna 1, FDNY: Cumowaliśmy niedaleko mola. Patrzyłem na ludzi, którzy gnali ku nam jak stado krów. Patrzyłem, jak spadają na nich odłamki. Wskakiwali na pokład, krzyczeli. Niektórzy próbowali podawać mi swoje dzieci:

Zabierzcie moje dziecko. Nie chcę tu zostać. Zabierzcie dziecko.

Inni wpadali do wody. Wyglądało to strasznie.

James Cowan, jednostka portowa, NYPD: Krzyczeliśmy do ludzi w wodzie, żeby się odezwali. W wodzie były dziesiątki osób.

Vanessa Lawrence, artystka, Północna Wieża: Ledwo co wydostałam się z budynku, gdy zaczął się walić. Rzuciłam się biegiem przez ulicę, w stronę metra, i wtedy nadeszła wielka eksplozja. Jak tylko postawiłam stopę na chodniku, budynek runął i nic już nie było widać.

Joseph Pfeifer, dowódca, 1. batalion, FDNY: Usłyszałem hurgot i dźwięk walącej się stali, a potem na ulicy zapanowały absolutne ciemności. Jako strażak spodziewasz się, że w płonącym budynku może być ciemno. Ale nie na dworze, w środku dnia.

Bruno Dellinger, dyrektor, Quint Amasis North America, Północna Wieża: W ciągu jakichś pięciu sekund zatonęliśmy w skłębionej ciemności. Co jeszcze bardziej uderzające: zniknął wszelki dźwięk. Powietrze stało się tak gęste, że głos przestał się nieść.

Melinda Murphy, reporterka ruchu drogowego, WPIX TV, w powietrzu nad New York Harbor: Podniosła się taka niesamowita chmura pyłu. Wydawało się, że zniknął cały Dolny Manhattan.

Dan Potter, strażak, zastęp gaśniczo-ratowniczy 10, FDNY: Wtedy się zaczęło – grad odłamków. Tłukły wszędzie wokół. Rzuciłem się na podłogę, zasłoniłem. Stwierdziłem: po mnie. Siła [fali uderzeniowej] wygięła metalową bramę remizy, wysadziło wszystkie okna. Ambulans, który stał na zewnątrz, został zmiażdżony.

Dr Charles Hirsch, naczelny lekarz sądowy, władze Miasta Nowy Jork: Grad odłamków zdawał się uderzać w nieskończoność. W rzeczywistości zajęło to może minutę.

Edward Aswad jr, funkcjonariusz, NYPD: Czułem, jak coś podchodzi mi pod kolana – sadza i pył.

Por. Joseph Torrillo, dyrektor ds. edukacji przeciwpożarowej, FDNY: Kawałek stali uderzył mnie w głowę i ją rozkwasił, moje ciało bombardowały bryły betonu. Za każdym razem, gdy trafiała mnie taka bryła, słyszałem trzask pękających kości.

William Jimeno, funkcjonariusz, PAPD: Czułem straszliwy ból, chwyciłem hełm, chwyciłem radio, które miałem na lewej kieszeni, i zacząłem krzyczeć:

– Osiem-trzynaście! – co w policji Zarządu Portów oznacza rannego funkcjonariusza.  – Osiem-trzynaście! Osiem-trzynaście! Ranni funkcjonariusze! Mówi Jimeno, mamy rannych! Nasz oddział ma rannych!

Bombardowały nas odłamki. Starałem się walczyć o życie. W pewnym momencie coś trafiło mnie w lewą rękę, wytrąciło mi radio. Kawał betonu musiał rąbnąć w mój hełm, który pofrunął w powietrze – pasek zwyczajnie pękł – więc zasłoniłem głowę. Wszystko działo się bardzo szybko i równie szybko się skończyło.

Sierż. John McLoughlin, PAPD: Myślałem, że nie żyję. Straciłem czucie. Niczego nie widziałem, nie czułem żadnych zapachów, niczego nie słyszałem. Wokół po prostu zapadła cisza.

Al Kim, wiceprezes ds. operacyjnych, TransCare Ambulance: Płonąłem. Pamiętam, że było mi bardzo gorąco, od stóp do głów, myślałem: jest źle, jest bardzo źle… normalnie goręcej niż w saunie czy łaźni. Z mojej koszuli nic nie zostało, była podarta i spalona. Straciłem wszystkie włosy w nosie, część brwi i wszystkie rzęsy.

Elia Zedeño, analityczka finansowa, Zarząd Portów, Północna Wieża, 73. piętro: Potknęłam się o coś i upadłam prosto na jakiegoś człowieka, policjanta. Wrzeszczał:

– Oczy mnie palą! A zaraz potem mówił mi: – Proszę nic się nie martwić, wszystko będzie dobrze.

Wydaje mi się, że tak właśnie działa umysł kogoś, kto przeszedł takie szkolenie. Wrzeszczał – naprawdę wrzeszczał – a pomiędzy wrzaskami mówił:

– No, proszę się nie martwić, wszystko będzie dobrze, wydostaniemy się stąd.

Kpt. Sean Crowley, NYPD: Nigdy nie słyszałem krzyków takich jak tamtego dnia. Sami mężczyźni. Te krzyki to było coś nie do wiary. A ja stałem i myślałem, że pewnie zginę, myślałem o dzieciach.

Tracy Donahoo, funkcjonariuszka ds. transportu, NYPD: Ludzie krzyczeli. Zaczęłam wrzeszczeć:

– Zamknijcie się! Zamknijcie się! Zamknijcie się! – Wszyscy się uspokoili, więc ja wtedy: – Jestem policjantką, wydostaniemy się stąd!

Nie miałam pojęcia, jak daleko mógł dotrzeć mój głos. Nie miałam pojęcia, czy w rzeczywistości nie jesteśmy uwięzieni w betonowej pigule i nie wydostaniemy się już nigdy.

Vanessa Lawrence: Pamiętam, że w pewnej chwili ogarnął mnie niesamowity spokój. Zawsze dziwnie mi to mówić, ale zdawało mi się, że nie jestem już w stanie oddychać i z jakiegoś powodu bardzo się uspokoiłam i pomyślałam: okej. W porządku. Nie mogę oddychać i nic nie szkodzi. Potem w żołądku zrodziło mi się takie uczucie, jakby: nie, dasz sobie radę. Dasz sobie radę. Dasz. Poczułam przypływ sił, takie: okej, mogę z tym walczyć – mogę. To było chyba najdziwniejsze ze wszystkich tamtych uczuć, to spokojne: "Poddaję się", a potem to uderzenie w żołądku. Poczułam też wtedy, że obejmuje mnie czyjeś ramię, usłyszałam czyjś głos. Chwyciłam się jego ramienia, a głos powiedział:

– Musimy poczekać, aż się uspokoi.

Pamiętam, że się obejrzałam, a tamten człowiek zdjął płaszcz i zarzucił nam obojgu na głowy; wtedy zobaczyłam odznakę i okazało się, że to strażak. Pamiętam, że się w niego wtuliłam. Potęga tego, tej obecności drugiej osoby, bardzo mi pomogła.

Tracy Donahoo: Na akademii zwykli nam mówić: "Jeśli będziecie myśleć, że zginiecie, to zginiecie". A więc nie zginę tutaj. Mój dzień jeszcze nie nadszedł, nie zginę tutaj.

Por. Joseph Torrillo: Ugrzęzłem pod Południową Wieżą. Nie mogłem oddychać. Dusiłem się. Wokół ciemno choć oko wykol. Nic nie widziałem.

Detektyw sierż. Joe Blozis, kryminalistyk, NYPD: Po zawaleniu się budynku zapanował bezruch, którego nigdy nie zapomnę. Kiedy nadeszła chmura pyłu, niczego nie było słychać, niczego nie było widać.

Wielebny John Delendick, kapelan, FDNY: Wszyscy ludzie, z którymi dopiero co stałem, nagle byli martwi. Spojrzałem w jedną stronę, a oni poszli w inną i już nie wrócili.

Tracy Donahoo: Myślałam o rodzinie i o uciążliwym szczeniaku, którego trzymałam w domu, choć doprowadzał matkę do szału. Pomyślałam: nie no, zabije mnie, jeśli ją zostawię z tym psem.

Elia Zedeño: Próbowałam oddychać i starałam się wypluć to, co miałam w ustach, ale nie mogłam, więc musiałam pomóc sobie ręką. Włożyłam dłoń do ust i wygrzebałam mnóstwo jakiegoś paskudztwa. Już się ucieszyłam, że będę w stanie oddychać, ale jak tylko wyciągnąłem to coś, zaraz wlazło mi tego więcej.

Kpt. Sean Crowley, NYPD: Wyobraźcie sobie, że bierzecie garść mąki i wpychacie ją sobie do nosa i ust. Tak właśnie się tam oddychało.

Elia Zedeño: Chwilami traciłam nadzieję. Nie mogłam oddychać. Kopałam i kopałam, i kopałam, i kopałam, aż w ustach… aż pył zaczął trochę osiadać i mogłam wreszcie złapać pierwszy oddech.

Heather Ordover, nauczycielka angielskiego, HSLPS: Kucnęłam obok mężczyzny w oksfordzkiej koszuli w zielone paski. Pomogłam mu ją pociąć przy użyciu scyzoryka, aby miał czym osłonić usta i nos. Podzieliliśmy się wodą.

Ada Dolch, dyrektorka, HSLPS: Wszyscy powtarzali, że trzeba zmoczyć chusteczkę czy kawałek materiału, obmywać twarz albo zasłonić czymś usta, żeby nie wdychać dymu.

Heather Ordover: Podbiegłam do policjanta.

– Wie pan, gdzie idziemy? – spytałam.

Odparł:

– Nie. Do promu na Staten Island?

– Szkolili pana na takie sytuacje?

Półuśmiech.

– Tak jakby.

Ada Dolch: Czułam, że się dławię. Wstałam i pomalutku przełknęłam ślinę – nie mogłam przełknąć porządnie, bo bolało. Jakiś człowiek poradził:

– Musi pani wziąć trochę wody i splunąć.

Nie miałam przy sobie wody, ale pamiętam, że odpowiedziałam:

– Jestem dyrektorką szkoły. Nie pluję. Ostatecznie uczymy dzieciaki, że nie wypada.

On na to:

– Musi pani wziąć trochę wody i przepłukać gardło.

Stał przy starej, zabytkowej fontannie w parku. Wzięłam trochę wody do ust. Splunęłam. Wypłukałam gardło. Splunęłam.

Rosmaris Fernandez, uczennica, HSLPS: Powietrze trochę się przeczyściło. Odszukałam kilkoro przyjaciół i poczułam się pewniej. Wiedziałam, że nie jestem już sama. Nauczyciel z pobliskiego liceum ekonomicznego kazał wszystkim uczniom iść za sobą na most Brookliński, więc posłuchaliśmy. Później straciłam go z oczu i szłam dalej na północ trasą FDR.

William Jimeno, funkcjonariusz, PAPD: Było mnóstwo pyłu. Spojrzałem w górę i jakieś 10 metrów nad sobą ujrzałem światło – najwyraźniej był tam prześwit. Poczułem ostry ból w całej lewej połowie ciała. Widziałem, że przygniata mnie wielka betonowa ściana. Starałem się zorientować, ale tak naprawdę nic nie widziałem. Wtedy usłyszałem, jak sierżant McLoughlin mówi:

– Meldować się! Gdzie jesteście?

Dominick Pezzulo był uwięziony na lewo ode mnie – w pozycji, jakby robił pompki.

– Pezzulo! – powiedział.

Ja powiedziałem:

– Jimeno!

Nic więcej nie usłyszeliśmy. Przez następne dwie minuty wrzeszczałem: "Chris!", wołając Christophera Amoroso, i "A-Rod!" – to była ksywka Antonia Rodriguesa.

– A-Rod! Chris! A-Rod! Chris!

Wtedy Dominick powiedział:

– Oni są już w lepszym miejscu, Willy.

<<Reklama>> Ebook "Jedyny samolot na niebie" dostępny jest w Publio.pl >>

Jedyny samolot na niebie...Jedyny samolot na niebie... Wydawnictwo SQN

Więcej o: