W marcu 1992 roku papież Jan Paweł II tworzy diecezję bielsko-żywiecką, mianując jej biskupem ordynariuszem księdza prałata Tadeusza Rakoczego, swojego współpracownika z Watykanu i przyjaciela Stanisława Dziwisza. Rok później Janusz Szymik, wówczas dwudziestokilkuletni, głęboko straumatyzowany człowiek postanawia zgłosić się do nowego biskupa i opowiedzieć o tym, co mu zrobił ksiądz Wodniak. "Będę się za pana modlił" – słyszy od biskupa.
W 2007 roku Szymik po raz kolejny odwiedza biskupa Rakoczego, tym razem w obecności świadka. Bez efektu. Mężczyzna milczy przez lata, mając jednak przypuszczenia, że nie był jedyną ofiarą.
Wobec braku działań w 2008 roku Szymik przekazał sprawę księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu, o którym dowiedział się, że angażuje się w pomoc ofiarom. Ksiądz Isakowicz-Zaleski w 2012 roku miał pojechać do kurii w Krakowie i wręczyć do rąk własnych kardynałowi Stanisławowi Dziwiszowi dokumenty, w których znajdowała się dokładnie opisana sprawa Szymika oraz jego dane kontaktowe. Sprawa Janusza Szymika została przedstawiona kardynałowi wraz z kilkoma innymi przypadkami seksualnego wykorzystywania nieletnich przez księży katolickich, uwikłania duchownych we współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa oraz niewyjaśnionymi przypadkami samobójstw księży. To ten sam list, w którym ksiądz Isakowicz-Zaleski informował kardynała o sprawie księdza infułata Michała Jagosza i księdza Stefana D.
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski:
Ja mogę mówić sam za siebie, za kardynała nie będę mówił. Natomiast sam za siebie – ja to wręczyłem osobiście i osobiście rozmawiałem. To nie polegało na tym, że gdzieś tam na korytarzu te listy wręczono, tylko byłem na oficjalnej audiencji. Można to sprawdzić. Usiedliśmy przy stole, otworzył to wszystko, czytał, przeglądał, komentował pewne rzeczy, między innymi sprawę kandydata na tajnego współpracownika TW 'Rektora', który był jego kolegą z seminarium, a który był także podejrzany o pedofilię. Kardynał powiedział, że [sprawa Janusza Szymika – przyp. red.] to jest sprawa diecezji bielskiej, ale że on się tym zajmie. Przez kolejne półtora roku jednak nic się w tej sprawie nie działo.
Wobec braku reakcji kardynała ksiądz Isakowicz-Zaleski zdecydował się wysłać pismo do Watykanu, bez upubliczniania go. List do papieża przetłumaczył na język włoski ksiądz profesor Andrzej Kobyliński, który "też może świadczyć w tej sprawie", jak zaznacza ksiądz Isakowicz-Zaleski.
Oczywiście, że kardynał mógł zareagować. Był metropolitą krakowskim, a diecezja bielsko-żywiecka wchodziła w skład tej metropolii. Poza tym biskup Rakoczy to jego serdeczny przyjaciel z czasów studiów, razem przyjęli święcenia kapłańskie w 1963 roku, razem też pracowali w Watykanie. Wystarczyło więc po przyjacielsku zwrócić uwagę, aby podjąć stosowne procedury.
Jedynym efektem listu była enigmatyczna interwencja Watykanu w sprawie księdza Stefana D., w gruncie rzeczy niewyjaśniająca niczego – trzymana w tajemnicy, ignorująca ofiarę, jej rodziców i świadków.
Ku zdumieniu księdza Isakowicza-Zaleskiego kardynał Dziwisz oświadczył natomiast publicznie, że żadnego listu nie otrzymał, co więcej, nigdy z księdzem Isakowiczem-Zaleskim w sprawie Janusza Szymika się nie spotkał albo – jeżeli do takiego spotkania doszło – nie przypomina go sobie. Kardynał przekonywał, że sprawa w ogóle nie leżała w jego kompetencjach. A poza tym jest człowiekiem zapracowanym.
Ksiądz kardynał Stanisław Dziwisz w wywiadzie telewizyjnym udzielonym Piotrowi Kraśce:
Rozmowy na ten temat sobie nie przypominam, zwłaszcza że po prostu ta sprawa nie należała do mnie. Przecież każdy biskup ma swoje sprawy, ja mam swoje sprawy tu w Krakowie. No więc nie mogę o tym dużo mówić. (…) Ja przecież o tym nie wiedziałem. Chcą przerzucić na mnie odpowiedzialność, ale ja tej odpowiedzialności nie miałem. Nie miałem wiedzy. Z drugiej strony to jest inna diecezja i trudno się mieszać w sprawy innej diecezji, chociaż zaprzyjaźniona.
Z łatwością można sprawdzić, co stwierdza w tej sprawie kodeks prawa kanonicznego. Kardynał Dziwisz jako zwierzchnik metropolii krakowskiej, w której skład wchodzi diecezja bielsko-żywiecka, mógł, a nawet powinien interweniować w tej sprawie, i to u samego papieża. Kanon 436 Kodeksu Prawa Kanonicznego precyzuje:
W diecezjach sufragalnych metropolicie przysługuje: (…) powiadamiać Biskupa Rzymskiego o nadużyciach.
Pod koniec 2020 roku wyemitowany został reportaż TVN24 poświęcony sprawie Janusza Szymika, ale również innym kontrowersjom związanym z kardynałem Stanisławem Dziwiszem: jego związkom z Macielem Marcialem Degollado, założycielem zgromadzenia Legioniści Chrystusa, z kardynałem Theodore’em McCarrickiem, pozbawionym godności kardynalskiej i usuniętym ze stanu duchownego, a także roli, jaką pełnił papieski sekretarz w Watykanie u schyłku pontyfikatu Jana Pawła II, niejasnym kwestiom olbrzymich przepływów finansowych.
Reportaż – będący też historią wielotygodniowych prób nawiązania kontaktu, uzyskania odpowiedzi na pytania i ustalenia prawdy – odsłonił inną twarz kardynała, bardzo różniącą się od narratora pobożnych dykteryjek o świętym papieżu i daleką od dobrodusznej empatii. W groteskowej formie powrócił znany z początku pontyfikatu Jana Pawła II – Stanisław Milczący.
Reportaż spowodował też, że w sprawie Szymika nastąpiło pewne przyspieszenie. Tak tłumaczy to ksiądz profesor Andrzej Kobyliński:
W archidiecezji krakowskiej mamy już tyle różnych skandalicznych historii, że być może będzie konieczna odrębna komisja, która przygotuje niezależny, obiektywny raport. Wśród wielu spraw czekających na wyjaśnienie jest między innymi skandal związany z arcybiskupem Józefem Wesołowskim, który był duchownym tej archidiecezji, a jako nuncjusz papieski molestował na Dominikanie nieletnich chłopców. Na razie o tym cisza, ponieważ obecnie społeczeństwo nie jest tym za bardzo zainteresowane. Musi nastąpić nacisk mediów i opinii publicznej. Tak było w każdym innym kraju. W żadnym kraju na świecie Kościół nie rozwiązał tego problemu sam. Wszędzie musiała być presja społeczna, pomoc organów ścigania, no i przede wszystkim dziennikarskie śledztwa. To pokazuje głęboki kryzys moralny współczesnego Kościoła katolickiego w Polsce i na świecie. Niestety, dość często kościelna sól utraciła swój smak.
Przykładem są choćby głośne teksty opublikowane na łamach "The New York Times" i "The Washington Post", opisujące, jak Kościół w Chile na masową skalę przez ostatnie pięćdziesiąt lat tuszował pedofilię, co sprawiło, że papież zmusił do dymisji cały episkopat tego kraju, a wcześniej słynne śledztwo dziennikarskie prowadzone przez zespół "Spotlight" dziennika "The Boston Globe", ujawniające wielki skandal pedofilski w bostońskim Kościele – doprowadziło ono do dymisji metropolity bostońskiego kardynała Bernarda Lawa (inna sprawa, jak miękkie lądowanie zapewniono temu hierarsze, a udział w tym przypisuje się kardynałom Dziwiszowi i Sodanie), podstawami watykańskiego systemu wstrząsnęły również dziennikarskie śledztwa i książki Jasona Berry’ego czy Frédérica Martela.
Nie do przecenienia jest w ostatnich latach rola mediów w demaskowaniu skandali pedofilskich w Kościele katolickim i ich tuszowania przez hierarchów w Polsce. Wystarczy wspomnieć rolę prasy w ujawnieniu spraw arcybiskupa Juliusza Paetza, proboszcza z Tylawy czy właśnie księdza Jana Wodniaka z Międzybrodzia Bialskiego.
Don Stanislao Wydawnictwo Otwarte