Porywał dziewczęta mieszkające przy tej samej ulicy i wiązał je w swoim domu, nie budząc podejrzeń [FRAGMENT]

"Zaginione dziewczyny" to przejmująca opowieść o Amandzie Berry, Ginie DeJesus i Michelle Knight, które zostały porwane i uwięzione. Były przetrzymywane przez ponad 10 lat. W piwnicy domu kierowcy autobusu szkolnego Ariela Castro przeżyły prawdziwy koszmar. Gdy związane i skute łańcuchami cierpiały, narzeczona Castro odwiedzała go w tym samym domu i wspólnie przygotowywali romantyczne kolacje.

John Glatt "Zaginione dziewczyny", Wydawnictwo Filia - fragment:

W trakcie ogłaszania wyroku w sprawie Ariela Castro, dr Gregory Saathoff, psychiatra sądowy, opisał jego zbrodnie jako "bezprecedensowe", ukazujące zupełnie nowe oblicze zła. Castro przez ponad dekadę terroryzował Cleveland: porywał dziewczęta mieszkające przy tej samej ulicy oraz wiązał je w swoim domu, nie wzbudzając przy tym żadnych podejrzeń.

Szanowany gitarzysta basowy i filar latynoskiej sceny muzycznej Cleveland w okrutny sposób zwabił przyjaciółki własnej córki pod numer 2207 przy Seymour Avenue, celując do nich z lugera i grożąc, że je zabije, jeśli kiedykolwiek spróbują uciec.

W trakcie długoletniej niewoli Michelle Knight, Amandy Berry i Giny DeJesus wielokrotnie zaprzepaszczono szansę schwytania Castro. Po aresztowaniu sam zainteresowany, drwiąc z nieudolności FBI, wyraził zdumienie, że nie został ujęty wiele lat wcześniej.

Zobacz wideo Polski kandydat do Oscara w kinach [POPkultura]

W 2008 roku, w książce zatytułowanej "Secrets of the Cellar", pisałem o austriackim potworze Josefie Fritzlu, który przez ponad dwadzieścia lat więził własną córkę, Elizabeth, z którą miał siedmioro dzieci. Dwa lata później, w Lost and Found, opisałem historię porwania jedenastoletniej Jaycee Lee Dugard przez Phillipa i Nancy Garrido, do którego doszło w 1991 roku. Przetrzymywali ją w swoim domu w Antioch w Kalifornii przez osiemnaście lat, w trakcie których mężczyzna spłodził z nią dwie córki.

Jednak sprawa Ariela Castro jest chyba najbardziej wstrząsająca z nich wszystkich. "Są przypadki, gdzie okres przetrzymywania był znacznie dłuższy", powiedział doktor Saathoff, "jednak szczególny charakter tej sprawy, którą było porwanie i trzymanie grupy przypadkowych, niespokrewnionych ze sobą ofiar przez tak długi okres, na terenie jednego osiedla, jest całkowicie bezprecedensowy".

Zaginione dziewczyny to wynik ponad osiemnastu miesięcy badań i wywiadów udzielonych zarówno oficjalnie, jak i nieoficjalnie. We wrześniu 2013 roku spędziłem w Cleveland prawie dwa tygodnie. Rozmawiałem z rodziną i przyjaciółmi Ariela Castro, by uzyskać jak najpełniejszy obraz tego enigmatycznego, złego do szpiku kości człowieka. Odwiedziłem również Duey w Puerto Rico, w którym się urodził i spędził pierwszych sześć lat życia. Wielu uważa, że mogło to ukształtować jego przyszłe zachowania.

Przede wszystkim chciałbym podziękować Lillian Roldan za udzielenie mi wywiadu na wyłączność, w którym opowiedziała o swoim trzyipółletnim romansie z Arielem Castro. Podczas wyjątkowo emocjonującego lunchu w Cleveland Lillian wybuchła płaczem, opowiadając o swych uczuciach do mężczyzny, za którego miała kiedyś nadzieję wyjść za mąż. Do dziś nie potrafi uwierzyć, że był zdolny do popełnienia takich potworności.

(...)

PROLOG

Pewnego słonecznego wiosennego popołudnia, około piątej piętnaście, Aurora Marti zaniosła zielone, plastikowe krzesło na kamienną werandę sąsiadki, Altagracii Tejedy, aby uciąć sobie pogawędkę. W ciepłym powietrzu unosił się zapach grilla. Miło było wyjść znowu na zewnątrz po długiej zimie.

Jako najstarsza mieszkanka ulicy Seymour Avenue, znajdującej się w dość niebezpiecznej zachodniej części Cleveland, Aurora przybyła tu niemal pół wieku temu. Siedemdziesięciosześcioletnia kobieta była jedną z pierwszych emigrujących z Portoryko, którzy osiedlili się w tym dynamicznie rozwijającym się mieście stali po II wojnie światowej.

W tamtych czasach była to spokojna, porządna okolica, ale wszystko zmieniło się w późnych latach siedemdziesiątych, gdy zbudowano drogę międzystanową nr 90. Przechodziła ona przez osiedle, łącząc Cleveland z Pensylwanią. W ciągu kilku lat Seymour Avenue stała się ziemią niczyją, rajem dla narkomanów, pełnym zabitych deskami domów i opuszczonych działek.

Jest zamieszkana głównie przez Latynosów. Średnia dochodów w tej zubożałej dzielnicy wynosi poniżej piętnastu tysięcy dolarów rocznie. Siedemdziesięciu procentom tutejszych dzieci nie udaje się skończyć liceum. Wieczorami kwitnie handel narkotykami i prostytucja. Kierowcy zjeżdżający z międzystanowej dostają tu czego chcą. Podczas gdy część mieszkańców West Side opisuje ulice będące pod niedostateczną ochroną policji jako "zżytą społeczność", reszta narzeka na szerzący się handel twardymi narkotykami i przemoc.

Jednak rozmyślanie o przestępczości było ostatnią rzeczą, na jaką miała ochotę Aurora w to ciepłe, wczesnomajowe popołudnie 2013 roku. Skarciła Altagracię za to, że nie wzięła swoich leków na alergię i plotkowała z przyjaciółką, Angel Cordero.

Popołudniową ciszę niespodziewanie przerwał przenikliwy wrzask. Dobiegał z białego domu po przeciwnej stronie ulicy, na którym powiewała portorykańska flaga. Aurora spojrzała w tamtym kierunku i zobaczyła jakąś kobietę wymachującą dziko rękami przez wąską szparę we frontowych drzwiach z siatki.

– Pomocy! Pomocy! – zawołała kobieta. – Nazywam się Amanda Berry i byłam przetrzymywana przez dziesięć lat!

Podobnie jak każdy w Cleveland Aurora wiedziała, kim była Amanda Berry i znała historię jej tajemniczego zniknięcia sprzed dziesięciu lat, dzień przed jej siedemnastymi urodzinami. Rok później doszło do zaginięcia czternastoletniej Giny DeJesus, która zniknęła kilka przecznic dalej od miejsca, w którym po raz ostatni widziano Amandę.

Śledczy uważali, że obie sprawy są połączone. Na przestrzeni lat stały się jednymi z największych nierozwiązanych tajemnic całego miasta. Każdy miał swoją teorię dotyczącą tego, co właściwie stało się z Amandą i Giną. Większość z nich zakładała najgorsze. Aurora często rozmawiała na ten temat ze swoim sąsiadem, Arielem Castro, mieszkającym pod numerem 2207 przy Seymour Avenue, domu, z którego dochodziły krzyki nieznanej kobiety.

– Amanda Berry nie żyje! – odkrzyknęła Aurora. – Wszyscy o tym wiedzą.

– Nie! – krzyknęła kobieta. – Przez dziesięć lat byłam przetrzymywana w tym domu przez Ariela Castro.

Aurora znała Castro od ponad dwudziestu pięciu lat i lubiła go. Towarzyski kierowca szkolnego autobusu był znany w okolicy. Był też jednym z najlepszych muzyków grających salsę w całym Cleveland. Aurora wiedziała jednak, że często puszczały mu nerwy i potrafił posunąć się do przemocy. Kilka razy zdarzyło się, że tak mocno pobił byłą żonę i matkę czwórki swoich dzieci, Nildę Figueroę, że przybiegła ona do niej i błagała, aby ta przyjęła ją pod swój dach. Pewnego razu, po szczególnie brutalnej napaści ze strony męża w Boże Narodzenie 1993 roku, kobieta zabrała dzieci i na zawsze opuściła dom.

Od tamtej pory sprawy nieco się uspokoiły. Ariel Castro mieszkał sam i w miarę upływu lat stawał się coraz większym odludkiem.

Gdy przeszły przez ulicę w stronę jego domu, Angel Cordero powiedziała, że nie powinni mieszać się w sprawy Castro, jednak Aurora chciała pomóc kobiecie. Kazała Altagracii stanąć na czatach na środku drogi i ostrzec je na wypadek, gdyby Castro wrócił.

Kobiety weszły na werandę i próbowały wyważyć zewnętrzne szklane drzwi. Amanda napierała na nie z całych sił od wewnątrz.

– Kopnij w nie! Kopnij! – kazała jej Cordero, ale zewnętrzne drzwi były zamknięte na łańcuch i ani drgnęły.

Dwa domy dalej Charles Ramsay jadł burgera na stopniach swojej werandy, gdy usłyszał odgłosy całego zamieszania. W pierwszej chwili pomyślał, że ktoś został potrącony przez samochód, ale po tym jak zobaczył Aurorę i Angel idące w pośpiechu przez ulicę, zjawił się na miejscu, aby pomóc krzyczącej kobiecie. Razem z Cordero zaczęli kopać w dolny panel drzwi, który w końcu pękł pod ich naporem. Amanda Berry wyczołgała się ze środka, ubrana w brudną, białą koszulkę na ramiączkach i niebieskie spodnie. Chwilę później w ślad za nią wypełzła mała dziewczynka w czarnej peruce i różowych rajstopach.

– Uciekajmy stąd – powiedziała Angel. – Jeśli Ariel wróci, zabije nas wszystkich.

Amanda Berry wzięła dziewczynkę na ręce i przebiegła przez ulicę w stronę werandy Altagracii, krzycząc, że musi zadzwonić pod 911. Dziecko wpadło w histerię i wrzeszczało w niebogłosy: "Tatuś! Tatuś! Tatuś!". W pewnej chwili dziewczynka próbowała udać się z powrotem do domu, ale Cordero przytrzymała ją, a wtedy jej brudna, czarna peruka spadła na ziemię.

Altagracia podała Amandzie swój bezprzewodowy telefon.

– Pomóżcie mi, nazywam się Amanda Berry! – krzyknęła do słuchawki.

– Kogo wezwać? Policję, straż pożarną czy karetkę? – spytała dyspozytorka.

– Policję.

– Co się stało?

– Zostałam porwana. Nie było mnie przez dziesięć lat, ale nareszcie jestem wolna.

Anthony Espada i Michael Tracy, oficerowie policji z Cleveland, siedzieli w radiowozie na skrzyżowaniu Lorain i Dwudziestej Pierwszej, gdy o siedemnastej pięćdziesiąt dwie dostali pilne wezwanie. Dyspozytorka poinformowała ich o tym, że przed chwilą rozmawiała z kobietą podającą się za Amandę Berry.

– Mój partner i ja spojrzeliśmy na siebie zdumieni – powiedział funkcjonariusz Tracy – i stwierdziliśmy, że to faktycznie może być ona.

Policjant włączył syrenę na dachu radiowozu i przednie światła, po czym wcisnął pedał gazu i czym prędzej pojechał w kierunku 2207 Seymour Avenue.

– Jeszcze zanim się zatrzymałem, ona stała już przy szybie samochodu – powiedział Tracy. – Rozpoznałem ją jako Amandę Berry i spojrzałem na kolegę. Byłem w szoku.

Oficer spytał, czy w domu jest ktoś jeszcze.

– Tak – odparła. – Gina DeJesus i Michelle Knight.

<<Reklama>> Ebook "Zaginione dziewczyny" dostępny jest w Publio.pl >>

Zaginione dziewczynyZaginione dziewczyny Monika Klapiszewska