"Z tych stron wyziera oszustwo". Ale jakie piękne! Od tej książki o latarniach morskich trudno się oderwać

Pewnie nie myśleliście, że będziecie kiedykolwiek z zachwytem przeglądać kolejne strony książki w całości poświęconej latarniom morskim. I pewnie zmienicie zdanie, jeśli w wasze ręce wpadnie "Światło na krańcach świata. Mały atlas latarni morskich" José Luisa Gonzáleza Maciasa.

González Macías, który jest zarówno autorem wszystkich opowiadań, jak i ilustracji zamieszczonych w książce, w przedmowie wspomina słowa swojego ojca, wypowiedziane w reakcji na jego pomysł napisania książki o latarniach morskich:

O latarniach morskich? Ty, taki sam szczur lądowy jak ja?

Rzeczywiście, przyznaje autor, prawie zawsze mieszkał daleko od morza, i przestrzega czytelników, że w związku z tym "ze stronic tych wyziera oszustwo", bo nie jest specjalistą w tej dziedzinie. Później jednak wyjaśnia, skąd pomysł, i dodaje, że nie jest to wyłącznie książka o latarniach morskich:

Jest to również okazja do przyjrzenia się sobie w lustrze kondycji ludzkiej, analizy doświadczenia samotności, uznania zależności od innych w walce o przetrwanie, eksploracji tragedii i chwały, do których wiodą nas ekstremalne sytuacje.

O stanach, których w różny sposób sami doświadczamy, a w ostatnich kilkunastu miesiącach w sposób, którego nie przewidywaliśmy przed 2020 rokiem. 

"Światło na krańcach świata" – nawiązujące tytułem do powieści Juliusza Verne’a "Latarnia na końcu świata" – to zbiór ponad trzydziestu opartych na faktach opowieści opatrzonych przepięknymi ilustracjami, stworzonymi przy użyciu zaledwie czterech kolorów, a także mapami morskimi, schematami architektonicznymi i ciekawostkami na temat latarni.

Bohaterowie to m.in. niewidomy latarnik podtrzymuje światło na kole podbiegunowym, dzielna dziewczyna ratuje rozbitków, gatunek ptaka znika po wybudowaniu latarni, duch pisze w nocy na maszynie, ekscentryczny inwestor wznosi wieżę w niedostępnym miejscu na pełnym morzu, dwójka skłóconych latarników zostaje odcięta od świata na klaustrofobicznej wysepce... Publikujemy jedno z opowiadań. Ilustracje znajdziecie w galerii przy artykule. Książka ukaże się 13 października nakładem Wydawnictwa Wielka Litera.

Zobacz wideo POPkultura odc. 86. Wojciech Smarzowski zaczynał jako operator. Po drodze dostał Fryderyka za teledysk dla Myslovitz

Angela Merkel i Władimir Putin w 2009 roku w Gdańsku Dał Merkel pluszowego pieska jak dla nastolatki. Następnym razem posunął się o krok dalej

José Luis González Macías "Światło na krańcach świata. Mały atlas latarni morskich", Wielka Litera - fragment:

Matinicus Rock, Criehaven, Maine (USA)

Kiedy niedoświadczonego Kevina Arsenaulta przydzielono do obsługi latarni, o której prawie nic nie wiedział, zapytał swoich kompanów ze straży przybrzeżnej, jak wygląda tam życie. Jeden z nich zapewnił go, że dziewczyny rosną tam na drzewach.

Gdyby Arsenault przeczytał coroczny raport Lighthouse Board z 1891 roku, dowiedziałby się, że na Matinicus Rock "nie ma ani jednego drzewa ani krzaka, a trawy na skale też się nie uświadczy. Powierzchnia wysepki to ledwie bezładna sterta kamieni, często smaganych i przesuwanych przez fale".

W rzeczy samej, na tej dzikiej wyspie latarnie radziły sobie lepiej od roślinności: na jej przeciwległych krańcach stanęły bliźniacze wieże, których blask padał na najgroźniejsze wody stanu Maine.

Na Matinicus Rock były jednak kobiety, i to wyróżniające się odwagą i walecznością. Szesnastoletnia Abbie Burgess przybyła tam z rodzicami i siostrzyczkami. Abbie pomagała ojcu w obowiązkach latarnika, doglądała światła i opiekowała się obłożnie chorą matką.

W styczniu 1856 roku Samuel Burgess wypłynął po prowiant. Pod jego nieobecność rozszalał się gwałtowny sztorm, który uniemożliwił mu powrót.

Po trzech dniach wiatr przybrał na sile, a coraz bardziej wzburzone morze zaczęło zalewać wyspę. Kiedy woda doszła do ich domu, Abbie przeniosła matkę i siostry do jedynego bezpiecznego miejsca: północnej wieży. Z wodą po kolana odważyła się ruszyć na pomoc pozostałym w zagrodzie kurom. Uratowała wszystkie oprócz jednej. Tuż potem przez wyspę przeszła potężna fala, zmiatając dom i kurnik. Uwięzione przez cztery tygodnie w latarni kobiety przetrwały o miseczce ryżu i jednym jajku dziennie. Abbie pilnowała, żeby światło było zapalone. W końcu burza ustąpiła. Samuel Burgess powrócił na wyspę, obawiając się, że nie ujrzy już żony ani córek; na ich widok nie posiadał się ze szczęścia.

Wszystkie były całe i zdrowe.

David Diop "Trzy razy prosił, bym go dobił; odmówiłem. Gdybym był tym, kim dzisiaj, zabiłbym za pierwszym razem" [FRAGMENT]

Pięć lat potem Matinicus Rock przydzielono nowego latarnika. John Grant przybył doglądać światła na wyspie ze swoim synem Isaakiem. Choć rodzina Burgessów musiała się wyprowadzić, Abbie została w latarni, żeby podszkolić nowo przybyłych. Między Abbie a Isaakiem rozgorzał romans gwałtownością dorównujący falom Atlantyku. Kobieta nie opuściła już Matinicus Rock. Rok później para wzięła ślub, a potem urodziło im się czworo dzieci, które dorastały wśród nieubłaganych wiatrów.

Światło na krańcach świata. Mały atlas latarni morskichŚwiatło na krańcach świata. Mały atlas latarni morskich Wielka Litera

Więcej o: