Sinead O'Connor: Zawsze miałam zamiar zniszczyć zdjęcie papieża. Reprezentowało kłamstwa i przemoc [FRAGMENT]

Sinéad O'Connor napisała "Wspomnienia", by odzyskać kontrolę nad swoim życiem i sprawić, żeby jej głos był nie tylko usłyszany, ale przede wszystkim zrozumiany. Może też, żeby wytłumaczyć się ze swojego postępowania, ale myli się ten, kto sądzi, że będzie za cokolwiek przepraszać. Książka w tłumaczeniu Katarzyny Mojkowskiej ukaże się 27 października - prezentujemy jej przedpremierowy fragment.

Występ w programie "Saturday Night Live", gdy podarła zdjęcie Jana Pawła II, był w jej życiu przełomowy. Wybuczano ją na kolejnym koncercie, przerwała trasę promocyjną, zapowiedziała koniec kariery i przeszła jedno z wielu załamań nerwowych. Sinead O’Connor pisze emocjonalnie i często całkowicie niepoprawnie politycznie. Przekonuje, że jej wolno, bo i tak ma status "wariatki". Irlandzka artystka podzieliła autobiograficzne "Wspomnienia" na trzy części: pierwsza dotyczy traumatycznego dzieciństwa, druga — młodego macierzyństwa i poszukiwania w nim samej siebie, wreszcie trzecia — dotychczasowej twórczości wokalistki i tekściarki. Przeczytajcie przedpremierowy fragment dotyczący najgłośniejszego występu w jej karierze. "Wspomnienia" ukazują się nakładem Wydawnictwa Agora i są dostępne w formie książki i e-booka.

Zobacz wideo "Ten cały przeklęty dwór watykański trzeba rozsadzić"

Sinead O'Connor, "Wspomnienia", tłum. Katarzyna Mojkowska — fragment książki 

Pewnego wczesnego wieczoru, kiedy jestem w Nowym Jorku, bo mam próby do Saturday Night Live, wpatruję się w [...] obraz. Wtedy Terry nagle pokazuje wszystkim, żeby wyszli z lokalu. Wszystkim poza mną. Zamyka drzwi, prędko zaciąga żaluzje, i prosi, żebym usiadła obok niego na podłodze. Wygląda na zmartwionego, gdy ujmuje moje dłonie. Chce mi coś powiedzieć. Prosi, żebym spróbowała mu wybaczyć.

Mówi mi, że niedługo go zabiją. Już kiedyś próbowali zastrzelić go z przejeżdżającego samochodu. Siedział w swoim aucie z kolegami. Tamci podjechali i strzelili do niego siedem razy. Mówi, że wcześniej czy później go dopadną.

Pytam dlaczego, a odpowiedź, którą otrzymuję, jest dla mnie nie do zniesienia. Terry handluje bronią. I narkotykami. Wykorzystuje dzieci jako kurierów. Zamiast książek noszą dla niego w tornistrach spluwy i dragi. Wszedł na cudzy teren i teraz to tylko kwestia czasu.

Jestem przerażona. Tym, co robi, i tym, że go zabiją. W ostatnim tygodniu w barze z sokami był wielki ruch. Tego piątkowego wieczoru Terry wręcza mi złoty pierścień z czerwonym owalnym kamieniem, na którym precyzyjnie wygrawerowano profil rzymskiego żołnierza.

Pieprzony zdrajca. Sama bym go chętnie zabiła. Żaden prawdziwy rasta nie tknąłby trzech ton zioła, gdyby widniał na nich rzymski żołnierz, nie wspominając już o noszeniu takich ozdób. Pierścień przekazuję Rufusowi, innemu rasta, który biorąc go z mojej otwartej dłoni, pyta „Dlaczego?". Wydaje mu się, że może kieruję się pobudkami romantycznymi. Mówię, że ten żołnierz mi go przypomina. Kretyn bierze to za komplement! W tej milisekundzie dociera do mnie, co miał na myśli rabin w Londynie, mówiąc: „Nie zapomnij wyjść z imprezy, zanim wszyscy się popiją i zaczną awanturować". Schodzę po trzech stopniach na St. Mark’s Place, skręcam w lewo w Avenue A i macham na taksówkę.

Kierowca, cmokając cicho językiem o zęby, jakby przywoływał szczeniaka, przekonuje mnie, żebym się zastanowiła, czy jednak nie chcę uprawiać z nim seksu. Nie wiem, gdzie w jego mniemaniu mielibyśmy to zrobić. Z pewnością nie na przednim siedzeniu. Powiedzieć, że zjadł w życiu za dużo hamburgerów, to nie powiedzieć nic. Mówimy o „amerykańskim XXXL". Odmawiam, informując go, że miałam bardzo nieseksowny wieczór. Słodko śpiewa mi "Underneath the Mango Tree", żebym się rozchmurzyła, kiedy przeciskamy się przez światła Manhattanu do mojego drugiego świata, w którym do szóstej rano chodzę nerwowo po puszystej podłodze hotelowego apartamentu.

***

W dniu, w którym zmarła moja matka, weszłam wraz z rodzeństwem do jej domu – po raz pierwszy od wielu lat. Szukaliśmy naszych własnych sekretów. Nie jej. W łazience wciąż stały połamane plastikowe łabędzie. Niezachwiane. Długoszyje. Zastygłe. Jak gdyby nic się nie wydarzyło.

Ze ściany jej sypialni wzięłam jedyne zdjęcie, które tam kiedykolwiek wisiało, to jest portret Jana Pawła II. Fotografię wykonano podczas wizyty papieża w Irlandii w 1979 roku. „Młodzi Irlandii – powiedział po swojej popisowej scenie z całowaniem ziemi na dublińskim lotnisku, jak gdyby jego lot był tak przerażający – kocham Was". Co za dyrdymały. Nikt nas nie kocha. Nawet Bóg. To pewne, nawet nasze matki i ojcowie nie byli w stanie nas znieść.

W 1978 roku Bob Geldof przedarł zdjęcie Olivii Newton-John i Johna Travolty w programie "Top of the Pops", kiedy po siedmiu tygodniach singiel "Rat Trap" zespołu Geldofa – Boomtown Rats, wreszcie zepchnął z pierwszego miejsca listy ich gówniany kawałek "Summer Nights".

Zawsze miałam zamiar zniszczyć zdjęcie papieża, które należało do mojej matki. Reprezentowało kłamstwa, kłamstwa i przemoc. Ludzie, którzy posiadali takie rzeczy, byli diabłami, jak moja matka. Nie wiedziałam, kiedy ani gdzie je zniszczę, ale byłam pewna, że to zrobię, gdy przyjdzie odpowiedni moment. I, mając tego świadomość, od tamtego dnia pilnowałam, by zabierać je wszędzie, gdzie tylko mieszkałam. Bo ludzi gówno obchodzą irlandzkie dzieci.

•••

Położyłam się o szóstej rano, a teraz się budzę. Jest trzynasta. Zaledwie za kilka godzin mam próby kamerowe do SNL. Mam wykonać dwie piosenki, z czego drugą jest War Boba Marleya, a capella. Jej słowa to tekst mowy wygłoszonej przez cesarza Hajle Syllasje na forum ONZ w Nowym Jorku w 1963 roku, traktującej o tym, że przyczyną wszystkich wojen jest rasizm. Zamierzam jednak zmienić kilka wersów i wypowiedzieć wojnę przemocy wobec dzieci. To dlatego, że jestem wściekła na Terry’ego za to, co mi powiedział poprzedniej nocy. I jestem wściekła, że wykorzystuje dzieci do handlu narkotykami.

I jestem wściekła, że do poniedziałku już będzie po nim.

Moje napięcie od kilku tygodni dodatkowo narasta, bo podczytuję Świętego Graala, świętą krew (kontrowersyjną, bluźnierczą historię początków Kościoła), a jednocześnie natrafiam na krótkie artykuły pochowane na ostatnich stronach irlandzkich gazet dotyczące dzieci, które krzywdzili księża, a których rodzice zgłaszali się na policję i do biskupów, lecz nikt im nie uwierzył. W moich myślach coraz częściej powraca więc wizja zniszczenia zdjęcia JP2. Podejmuję decyzję, że nastąpi to tego wieczoru.

Zabieram zdjęcie ze sobą do studia NBC i ukrywam je w garderobie. Na próbie, kiedy kończę śpiewać piosenkę, podnoszę fotografię brazylijskiego dziecka ulicy zamordowanego przez policję. Proszę kamerzystę, żeby podczas występu wykonał zbliżenie na zdjęcie. Nie mówię mu, co zamierzam. Wszyscy są zadowoleni. Martwe dziecko gdzieś daleko nie jest niczyim problemem.

Wiem, że jeśli to zrobię, wybuchnie wojna. Ale nie przejmuję się tym. Znam swoje Pismo Święte. Nic nie może mnie dotknąć. Odrzucam świat. Nikt nie może mi zrobić nic, czego bym już wcześniej nie doświadczyła. Mogę znów śpiewać na ulicach, jak kiedyś. Przecież nikt nie rzuci mi się do gardła.

Kamera. Mam na sobie białą koronkową sukienkę, która kiedyś należała do Sade. Kupiłam ją na rock’n’rollowej aukcji w Londynie, kiedy miałam dziewiętnaście lat. Dałam za nią osiemset funtów. Jest piękna. Z tyłu ma rozcięcie, po którego bokach wszyto ołowiane ciężarki wielkości monety, żeby układała się prosto i opadała jak u damy. Bardzo sprytne. Sukienka stworzona po to, by kobiety były w niej niegrzeczne. Może pewnego dnia będę mieć córkę, która pójdzie w niej do ślubu.

Trwa więc program. Pierwsza piosenka, "Success Has Made a Failure of Our Home" idzie jak marzenie. Po niej w kulisach kłębią się ludzie – producenci, menedżerowie, makijażystki i inni goście. Jestem hitem miesiąca. Każdy chce ze mną porozmawiać. Powiedzieć mi, jak dobrze sobie radzę. A ja wiem, że jestem oszustką.

Scenografia do drugiej piosenki jest piękna. Ze świecą u boku i modlitewną chustą rasta przywiązaną do mikrofonu śpiewam a capella "War." Nikt nic nie podejrzewa. Ale na sam koniec nie unoszę zdjęcia dziecka. Unoszę zdjęcie JP2, po czym drę je na kawałki. Wrzeszczę: "Walcz z prawdziwym wrogiem!" (Mówię do tych, którzy zamierzają zabić Terry’ego). I zdmuchuję świecę.

Pośród publiczności zapada pełna osłupienia cisza. Kiedy idę za kulisy, nie ma tam żywej duszy. Wszystkie drzwi są pozamykane. Nikogusieńko. Nawet mój własny menedżer zamyka się w swoim pokoju na klucz na trzy dni i wyłącza telefon.

Bo widzicie, wszyscy pragną gwiazdy popu. A ja śpiewam protest songi. Chciałam coś z siebie wyrzucić. Nie pragnęłam sławy. Właśnie dlatego wybrałam tę pierwszą piosenkę („Sukces ściągnął porażkę na nasz dom" – przyp. tłum.). Sukces zamieniał moje życie w porażkę. Już wcześniej nazywano mnie wariatką, bo nie zachowywałam się jak gwiazda popu. Bo nie oddawałam czci sławie. I rozumiem, że podarłam marzenia osób z mojego otoczenia. Ale ich marzenia nie były moimi. Nikt mnie nigdy nie zapytał, o czym marzę. Wszyscy tylko wściekali się na mnie, że nie jestem tym, czego ode mnie oczekują. A moim własnym marzeniem było jedynie dotrzymanie umowy, którą zawarłam z Bogiem na długo przed tym, jak podpisałam kontrakt z branżą muzyczną. Lepiej o to walczyć, niż zacząć zabijać. Muszę się przedostać na drugą stronę życia.

Jestem w garderobie z moją asystentką, Ciarą. Pakujemy się i wychodzimy z budynku. Przed 30 Rock czeka na mnie dwóch mężczyzn, obrzucają nas mnóstwem jaj. Nie wiedzą jednak tego, że potrafimy z Ciarą przebiec sto metrów w jedenaście i trzy dziesiąte sekundy. Zwiewają, a my pędzimy za nimi. Doganiamy ich w jakiejś bocznej uliczce. Próbując złapać oddech, opierają się o czarny płot, na który nie zdołali się wspiąć. Mówimy tylko, śmiejąc się z nich: „Nie obrzucajcie kobiet jajkami". Są tak zaszokowani, że ich dogoniłyśmy, że też parskają śmiechem i cała sprawa kończy się w przyjaznej atmosferze. Prostują się i pomagają nam znaleźć taksówkę do hotelu. Podarcie zdjęcia jest omawiane w serwisach informacyjnych. Dowiadujemy się, że mam dożywotni zakaz wstępu do NBC. Cierpię z tego powodu o wiele mniej niż irlandzkie dzieci podczas gwałtów. I o wiele mniej niż Terry, umierając. Co i tak ma miejsce w najbliższy poniedziałek.

<<Reklama>> Ebook "Wspomnienia" dostępny jest w Publio.pl >>

Sinead O'Connor 'Wspomnienia'Sinead O'Connor 'Wspomnienia' mat. prom. (Wydawnictwo Agora)

Więcej o: