Emocje wokół nowego tłumaczenia "Ani z Zielonego Wzgórza". "Wszystkie Anne już szczytują"

"Zabiłam Anię, zburzyłam Zielone Wzgórze i pozbawiłam je pokoiku na facjatce. Proszę jednak o łagodny wymiar kary, zważywszy na to, że ktoś kiedyś musiał się podjąć tego niewdzięcznego zadania" - wyznała Anna Bańkowska we wstępie nowego tłumaczenia książki Lucy Maud Montgomery pod tytułem "Anne z Zielonych Szczytów". Czy fani przygód Ani są gotowi na rewolucję? W sieci nie zabrakło złośliwych komentarzy.
Zobacz wideo Nie tak zapamiętaliśmy bohaterkę "Goldfingera"

Po 111 latach od pojawienia się na polskim rynku "Ani z Zielonego Wzgórza" okazuje się, że tytuł powinien brzmieć nieco inaczej. Co więcej, w książce miało pojawić się wiele przekłamań. Jak to się stało? Wszystkim nam znana wersja z 1911 roku była bowiem przekładem tłumaczenia z języka szwedzkiego, a nie oryginalnego, kanadyjskiego wydania. Jego autorką była Rozalia Bernsteinowa, którą od lat krytykowano m.in. za infantylizację czy przekłamania w kultowej książce o przygodach Ani. 

Odpowiedzialna za wierne odwzorowanie wizji Lucy Maud Montgomery jest Anna Bańkowska, która przechrzciła kultową już lekturę na… "Anne z Zielonych Szczytów". Nowe tłumaczenie w środę pojawiło się w księgarniach. 

"Oddając Czytelniczkom i Czytelnikom nowy przekład jednej z najbardziej kultowych powieści, jestem świadoma 'zdrady' popełnianej wobec pokolenia ich matek i babć, do których zresztą zaliczam też siebie. Tak jest - razem z wydawcą tego przekładu doszliśmy do wniosku, że w czasach, kiedy wszystkie dzieci wiedzą, że żadna mała Kanadyjka nie ma na imię Ania, Janka czy Zosia, a żaden Kanadyjczyk nie nazywa się Mateusz czy Karolek, pora przywrócić wszystkim, nie tylko wybranym (jak w poprzednich przekładach), bohaterkom i bohaterom książki ich prawdziwe imiona, nazwom geograficznym na Wyspie Księcia Edwarda zaś ich oryginalne brzmienie" - napisała we wstępie nowego, 16-stego już, tłumaczenia Anna Bańkowska.

"Czasy się zmieniły, wszystkie Anne już szczytują, to czemu nie ta z zielonego wzgórza", "Dla mnie Ania będzie zawsze z Zielonego Wzgórza", "Tytuł straszny. Czemu i komu ma służyć taka dosłowność?" - oburzali się w sieci internauci.

 

Więcej informacji ze świata i kraju znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.

"Anne z Zielonych Szczytów". O nazwie przesądziły dzienniki samej Lucy Maud Montgomery

Dlaczego tłumaczka zdecydowała się na nowy tytuł? Jak tłumaczyła Anna Bańkowska, chciała w swoim wydaniu oddać oryginalny charakter angielskiego tytułu: "Anne of Green Gables", a "gables" oznaczają "szczyty", a nie "wzgórze".

"To Rozalia Bernsteinowa przełożyła 'Green Gables' jako 'Zielone Wzgórze'. Jak to się stało? Tłumaczka podczas pracy posiłkowała się szwedzkim wydaniem książki i to właśnie tam dokonano takiego przekładu. I tak w polskiej tradycji tłumaczeń zostało" - wyjaśnia Bańkowska.

O nowym tytule ostatecznie przesądziły dzienniki samej Lucy Maud Montgomery.

"Pisarka, która zmarła w 1942 r., ubolewała w nich, że w licznych przekładach jej książki słowo 'gables' nie zostało prawidłowo przetłumaczone, chociaż dla niej osobiście miało duże znaczenie. O swoim 'gable room' napisała nawet dwa wiersze. Uznałam więc, że wola autorki jest najważniejsza, a obowiązkiem tłumacza jest ją uszanować" -  podkreśla tłumaczka.

Wywiad z Anną Bańkowską znajdziesz TUTAJ.

<<Reklama>> "Anne z Zielonych Szczytów" jest dostępna w formie e-booka w Publio.pl >>

***

"Siema! Gazeta.pl kolejny już raz gra #JedenDzieńDłużej dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Każde dodatkowe wsparcie dla tej akcji jest bezcenne. Licytujcie i kwestujcie razem z nami"

Więcej o: