(...) przyczyną upadku szacunku jest cyfryzacja komunikacji. Przy imponujących możliwościach sieci i wymiany informacji aspekt emocjonalny schodzi na dalszy plan. Chociaż emotikony są coraz bardziej urozmaicone i różnorodne, nigdy nie będą w stanie zastąpić prawdziwych emocji i wymiany uczuć między ludźmi. Nawet najlepsze programy nie zaoferują całościowego spojrzenia na człowieka z jego indywidualnymi cechami osobowości, charakterystycznym sposobem wyrażania się i zróżnicowaniem emocjonalnym. A to właśnie jest warunkiem opartego na szacunku spotkania z drugim człowiekiem. Komputery i roboty mogą przejąć wiele funkcji i przewyższyć ludzki oryginał w coraz liczniejszych obszarach. Ich wydajność jest nieskończenie większa, ich tempo pracy znacznie szybsze, ich zasób wiedzy i pamięci nieograniczony. Niedługo dzięki sztucznej inteligencji zdobędą również te umiejętności intelektualne, które dotychczas były zarezerwowane dla człowieka.
Nigdy jednak komputer czy nawet humanoidalny robot nie będzie zdolny do odczuwania prawdziwych emocji, sympatii, współczucia i szacunku. Nawet jeśli duńskiemu architektowi Bjarke Ingelsowi, mistrzowi architektury hedonistycznej, udaje się budować uśmiechnięte domy, nie zastąpi to prawdziwych emocji. Lajki, bez względu na ich liczbę, nie są w stanie wywołać takiego samego zadowolenia emocjonalnego jak ciepły uśmiech czy płynąca z serca pochwała. Gdy będziemy chcieli poddać cyfryzacji również nasze emocje, staniemy się analfabetami w wyrażaniu uczuć.
Żądza skandali i poniżania
W mediach społecznościowych i poza nimi ostrzega się dziś często przed szkodliwą modą na skandale, przed deprecjacją i poniżaniem. Dla świata mediów „złe newsy" zawsze były ważne, ale nowe media narzucają je z niespotykaną wcześniej natarczywością i zaspokajają żądzę skandali i poniżania, stosując wszelkie możliwe chwyty. Pragnienie oglądania relacji z katastrof wydaje się nie do zaspokojenia. Na forach internetowych i czatach w pełni uwidacznia się głód dyskredytowania i poniżania innych w nienawistny sposób. Wyrażana werbalnie złośliwość zamiast czynnej agresji, anonimowa obłuda zamiast otwartej wrogości. Czasem przynosi to tragiczne skutki.
Brzemienne w skutki zdjęcie
Kanadyjska uczennica Amanda odebrała sobie życie w wieku szesnastu lat. Na czacie nieznany jej rozmówca namówił ją do przesłania mu zdjęcia ukazującego jej obnażone piersi. Tym nagim zdjęciem nieznajomy szantażował ją, umieścił je w internecie i wysłał uczniom z jej klasy. Ci z kolei rozpoczęli nagonkę na Amandę i terroryzowali ją dzień i noc przez media wirtualne i telefon. W rozpaczy Amanda sięgnęła po alkohol i narkotyki, zażywała bezskutecznie leki antydepresyjne, wielokrotnie sama się okaleczała i kilka razy zmieniała szkołę. Gdy cybermobbing się nie kończył, doszło do dramatu.
Na kilka tygodni przed śmiercią Amanda opublikowała film, w którym relacjonowała swój dramat na napisanych odręcznie kartkach – na ostatniej z nich była namalowana smutna twarz. „Co noc płakałam i straciłam wszystkich przyjaciół… Nigdy nie będę mogła wycofać tego zdjęcia. Już zawsze będzie gdzieś tam na zewnątrz…" – tak brzmiało jej wołanie o pomoc.
Historyczka Ute Frevert wykazała, że upokarzanie i poniżanie wciąż są stosowane w wychowywaniu dzieci, prawie karnym i polityce. Również we współczesnych czasach „pręgierz" nie został zlikwidowany, lecz wynaleziony na nowo poprzez możliwości, jakie daje internet. Dziś jednak poniża i upokarza nie władza, lecz całe społeczeństwo. Ludzie wykorzystują w pełni możliwości internetu, by ośmieszać i kompromitować innych na niespotykaną dotąd skalę, bez konieczności ujawniania przy tym własnej tożsamości.
Nowa przestrzeń, jaka otwiera się dla poniżania i upokarzania za sprawą internetu, w najbardziej dramatycznej postaci uwidacznia się jako cybermobbing. Ta forma oczerniania, kompromitacji, upodlania i przymuszania jest rozpowszechniona szczególnie wśród młodzieży i młodych dorosłych. Zgodnie z różnymi reprezentatywnymi badaniami co trzeci użytkownik internetu padł przynajmniej raz ofiarą mobbingu internetowego, a co jeszcze bardziej przerażające, co piąty z nich mógłby sobie wyobrazić, że działa jako tak zwany bully. Spośród pytanych uczniów i uczennic niemal 50 procent przyznaje wręcz, że już kiedyś mobbowało inne osoby w sieci.
Cybermobbing i cyberstalking korzystają z efektu utraty zahamowań w przestrzeni online, spowodowanej przez anonimowość i niewidzialność sprawcy, wyeliminowanie kontroli społecznej, ale przede wszystkim przez brak emocjonalnego feedbacku. Sprawca nie musi narażać się na emocjonalną komunikację twarzą w twarz, nie musi patrzeć ofierze w oczy.
Z psychologicznego punktu widzenia za żądzą skandali i skłonnością do poniżania innych kryje się przypuszczalnie kilka mechanizmów. Jednym z nich jest pragnienie sensacji, dzięki któremu ludzie próbują zwalczać nudę i wewnętrzną pustkę, a także przełamywać własne zobojętnienie emocjonalne. Negatywne i budzące lęk wiadomości wydają się lepiej służyć temu celowi niż harmonijne i pozytywne relacje. Niepowodzenia i (przypisywana) wina innych osób relatywizują ponadto własną niepewność i poczucie niższości. Tak oto nikczemność świata potwierdza moralną wyższość własnego stanowiska i przyzwoitość własnego postępowania.
Ludzka tęsknota za życzliwym zainteresowaniem emocjonalnym niewątpliwie nie może być zaspokojona przez internet. Zostało to notabene potwierdzone badaniami nad rosnącym sceptycyzmem wobec internetu. Reprezentatywne badania dotyczące pokolenia internetu, czyli osób, które w momencie przeprowadzania sondażu miały między czternaście a dwadzieścia cztery lata, ujawniły rosnący brak zaufania wobec sieci3. 38 procent pytanych młodych ludzi uzasadniło swoją postawę w mediach społecznościowych „kulturą znieważania". Dwie trzecie, łącznie 1730 respondentów, postrzegało internet jako przestrzeń, w której wszystkie wypowiadające się osoby muszą liczyć się z obrażaniem i znieważaniem.
Radykalizacja języka
Jak wykazali językoznawcy, w dyskusji społecznej narzeka się na rosnącą radykalizację języka. Po części może to się wiązać z opisaną wcześniej cyfrową kulturą znieważania. W zalewie informacji ludzie próbują jednak również zyskać posłuch przez radykalny sposób wyrażania się i dzięki mocnym stwierdzeniom wywołać u innych choć trochę emocji. Pedagodzy narzekają na język nienawiści, lekceważenie i dyskryminację na szkolnych podwórkach. Podobnie w dyskusjach medialnych i politycznych można zauważyć dobór słownictwa pozbawionego szacunku dla innych, co w znacznym stopniu warunkuje atmosferę panującą w społeczeństwie, a tym samym kulturę braku szacunku.
Często, nieco upraszczając i przerysowując, ludzie powołują się na potrzebę „prostych przekazów" jako wyjaśnienie dla nowych, destrukcyjnych sposobów zachowania. W ten sposób jednak w dużej mierze pomija się czynnik emocjonalny, znacznie ważniejszy niż ten czysto językowy. W rzeczywistości ów aspekt radykalnego języka, który odwołuje się do poczucia upokorzenia i niższości przychylnie nastawionych odbiorców i pośrednio oferuje im „lekarstwo" na ich bolączki, ma dużo większe znaczenie. Za mową nienawiści radykalnych islamistów zawsze kryje się obietnica czekających na nich w raju siedemdziesięciu dwóch dziewic.
Maska swobodnego stylu bycia
Zapewne przez połączenie wcześniej wymienionych zjawisk ukształtował się w naszym społeczeństwie ideał emocjonalny, który można określić jako maskę swobodnego stylu bycia. Należy okazywać jak najmniej uczuć albo robić to w sztuczny sposób. Liczy się obojętność, a w kontaktach międzyludzkich dominuje zdystansowanie emocjonalne. W ten sposób twarz staje się podobna do maski, a człowiek zatraca możliwość okazywania zróżnicowanych emocji. Następuje proces upodabniania się do maszyny.
Uniformizacja przez brak okazywania emocji nie zmienia jednak faktu, że za maską kryje się uczuciowa, bardzo wrażliwa istota. Człowiek jako całość nie stał się mniej emocjonalny, nie jest trudniej go zranić i nie potrzebuje mniej zainteresowania. Nie chce i nie może już jednak okazywać swoich uczuć i pragnień, zachowuje je więc dla siebie. I tak powstaje afektywno-emocjonalny rozdźwięk. Oznacza to, że wyrażanie emocji (afekt) i wewnętrzne odczuwanie (emocjonalność) nie pasują do siebie. Uniformizacja, widoczna również w makijażu, sprawia, że zamiera afektywna witalność, a twarz upodabnia się do maski. Natomiast wewnętrzne odczuwanie emocji ani na jotę nie jest mniejsze niż wcześniej (patrz również strony 23–41). Wręcz przeciwnie, tęsknota za zainteresowaniem emocjonalnym i krzepiącymi uczuciami jest zapewne większa niż kiedykolwiek wcześniej. W środku człowiek pozostaje istotą wrażliwą, potrzebującą miłości i pochwały, nawet jeśli się przed tym broni i co innego pokazuje na zewnątrz.
Traktowanie osób starszych
Kryzys szacunku w naszym społeczeństwie wiąże się również w dużym stopniu z coraz bardziej pozbawionym go stosunkiem do rosnącej części społeczeństwa, czyli ludzi starszych. Z powodu szybko rosnącej średniej długości życia odsetek osób ponadsześćdziesięciopięcioletnich wzrósł w społeczeństwie do 20 procent.
Tendencji tej, dla pojedynczych osób jak najbardziej pozytywnej, społeczeństwo bynajmniej nie przyjmuje z radością i szacunkiem. Dyskutuje się przede wszystkim na temat społecznych i gospodarczych aspektów starzenia się ogółu ludności. Narzeka się na dziurę w systemie emerytalnym, na koszty opieki, analizuje się pożyteczność i jakość życia seniorów i ogólnie podaje w wątpliwość sens życia starszych osób. W opublikowanych w 2018 roku europejskich badaniach ustalono, że do dyskryminacji ludzi starszych dochodzi znacznie częściej niż do aktów seksizmu czy rasizmu. Szwajcarski socjolog Christian Maggiori4 z Wyższej Szkoły we Fryburgu, który był w znaczący sposób zaangażowany we wspomniane badania, słusznie podkreślał, że brakuje regulacji prawnych na rzecz ochrony ludzi starszych. W przeciwieństwie do seksizmu i rasizmu nie istnieje żadne prawo, które zabraniałoby dyskryminacji i stygmatyzacji tej części społeczeństwa. Maggiori chce zbadać, czy wprowadzenie dla dzieci od czwartego roku życia programu uwrażliwiającego na ten problem może odwrócić kierunek owej niepokojącej tendencji.
Deprecjonowanie osób starszych zaczyna się od bezkrytycznego uwielbienia młodości i kierowania reklam wyłącznie do ludzi młodych, widać je w ogłoszeniach o pracy, które w ukryty (ponieważ prawnie zabroniony) sposób dyskryminują osoby starsze, a kończy się na ich izolacji. W świecie podporządkowanym zasadzie użyteczności ekonomicznej i optymalizacji zysku wydaje się, że godność wieku starczego nie ma już żadnej wartości. Wiedza, doświadczenie i mądrość starości zostały zastąpione przez Google i Wikipedię, a jakość egzystencji w jesieni życia jest naznaczona obrazem uciążliwej starości.
Ciągłe narzekanie na brak poczucia sensu i beznadziejność na starość, a także coraz otwarciej okazywana sympatia wobec dobrej śmierci, czynnej eutanazji, wywierają ogromną presję emocjonalną na wymagające opieki i depresyjne starsze osoby. Ludzie ci czują się w dosłownym tego słowa znaczeniu bezwartościowi i nie chcą być dłużej ciężarem dla swoich bliskich ani dla społeczeństwa. Jak ważne jest jednak docenianie starości w kontekście poczucia spełnionego życia, do którego należy również jego ostatni etap, a także w aspekcie zdrowego funkcjonowania społeczeństwa, pokazuje nam mądrość czwartego przykazania: „Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie". Nie tylko podkreśla ono wymóg szacunku wobec osób starszych, ale i zwraca uwagę, że dzisiejsi młodzi to jutrzejsi starzy. Jeśli coraz większa część społeczeństwa będzie pozbawiona godności i szacunku, pogorszy to postawę ogółu w dużo większym stopniu, niż dzieje się to w przypadku jeszcze bardziej pozbawionego szacunku traktowania mniejszości takich jak uchodźcy czy ludzie ubiegający się o azyl.