Szewc zmarły w 1190 roku pozostawił dwóch żyjących braci. Dobytek zapisał wspólnikowi [FRAGMENT KSIĄŻKI]

Wciągająca, pełna wiedzy i ciekawostek kronika średniowiecznego małżeństwa pióra bestsellerowych autorów i znawców epoki. Frances i Joseph Giesowie w książce "Przeżyj miłość w średniowieczu" opowiadają barwną historię jednej z najważniejszych instytucji społecznych w historii ludzkości - małżeństwa i rodziny. Pozycja ta ukazała się 9 lutego nakładem Wydawnictwa Znak.

Autorzy "Przeżyj miłość w średniowieczu" opisują, jak rzymskie i barbarzyńskie obrzędy połączyły się pod wpływem chrześcijaństwa, tworząc nowe koncepcje, zwyczaje, prawa i praktyki. Ślady wielu z nich znajdziemy we współczesności. Czy przyszłą żonę można było po prostu porwać? Kiedy monogamia stała się normą? Czy kobieta mogła zażyczyć sobie rozwodu? Jak wyglądała ceremonia ślubna i czy noc poślubna była romantyczna? Giesowie śledzą rozwój małżeństwa i rodziny od średniowiecza do wczesnej epoki nowożytnej. Poniżej prezentujemy fragment książki "Przeżyj miłość w średniowieczu" w przekładzie Grzegorza Siwka.

Zobacz wideo "Czasy są takie, że książki czytam już tylko służbowo". Rozmowa z twórcą "Behawiorysty"

Frances Gies, Joseph Gies, "Przeżyj miłość w średniowieczu, tłum. Grzegorz Siwek - fragment książki

Genueńskie rody miały wymiar komercyjny, społeczny, polityczny i militarny, a w razie potrzeby powiększały się, korzystając z usług mniejszej lub większej liczby klientów i ubogich krewnych. Kiedy w 1188 roku tysiąc mężczyzn z Genui złożyło swoje podpisy pod przysięgą utrzymania pokoju z rywalizującą z miastem Pizą, jedna trzecia ich imion i nazwisk była zgrupowana w rodowo-dzielnicowych grupach, a po męskich głowach wielkich rodzin znalazły się w tym spisie nie ich krewniacy, lecz kliencii. Prywatne wojny co pewien czas wstrząsały miastem od samych jego początków i także od początku działały w nim wielkie rody; już w X wieku dwaj z ojców-założycieli Genui, Obertus Vicecomes (Visconti) i Obertus de Maneciano, posprzeczali się ze sobą. Dwieście lat później ich potomkowie, potomstwo ich krewniaków oraz sprzymierzonych rodzin nadal walczyli ze sobą na ulicach i oblegali wzajemnie swe siedziby. Głowa rodu Camilla, usilnie błagając papieża o zgodę na budowę własnego kościoła, zapewniała, że osoby z jego rodziny wolą nie ryzykować wyprawy do pobliskiej bazyliki Santa Maria delle Vigneii.

Aranżowanie małżeństw służyło celom politycznym, wojskowym, a także komercyjnym. Rzadko dochodziło do zawierania umów małżeńskich przez wrogie sobie rody, niemal zawsze miały na względzie zawarcie przymierza z potencjalnymi sojusznikami. Zawarty sojusz najczęściej co pewien czas odnawiano, z myślą o celach handlowych i militarnych; bywało, że trwał przez pokolenia, a nawet stulecia. Tak jak gdzie indziej, posagi i wiana stanowiły materialną podstawę małżeństwa, i podobnie jak w wielu innych regionach, w XII wieku wyraźnie zmieniła się wielkość wkładów wnoszonych przez rodziny panny młodej i pana młodego. W Genui panna młoda z rodziny patrycjuszy początkowo była obdarowywana podwójnie, otrzymując antefactum w pieniądzach lub kosztownościach oraz tercia – prawo do korzystania z jednej trzeciej całego majątku męża.

W 1143 roku tercia została zniesiona, antefactum zaś ograniczono do połowy posagu albo stu genueńskich lir (równoważników funta srebra) – skromniejszej z tych opcji. A więc także tam ślub był bardziej opłacalny dla rodziny pana młodego, który nierzadko żenił się jeszcze jako nastolatek, pozostający pod nadzorem ojca lub starszego wiekiem krewnego. Pełnię praw uzyskiwano dopiero pod ukończeniu dwudziestego piątego roku życia. Pierwsze wojaże młody człowiek odbywał wraz z ojcem, wujami albo starszymi braćmi. Podejmowane przez zarząd miasta próby przyznania młodym ludziom większych uprawnień w zawieraniu umów majątkowych oraz obarczenia ich osobistą odpowiedzialnością za popełnione przestępstwa zostały utrącone przez lokalnych możnych; patrycjuszowska Genua pozostała społeczeństwem zdominowanym przez ojców rodzin.

Życie rodzinne przedstawicieli innych ważnych genueńskich grup społecznych – rzemieślników, sklepikarzy, drobnych kupców, robotników – różniło się znacznie od egzystencji arystokratów. Pośród rzemieślników nie było rodów, a zjawisko rozgałęzionych rodzin, tak ważne w kręgach możnych, było niezauważalne. Dla szewca, bednarza czy sprzedawcy ryb rodzina składała się z żony i dzieci stłoczonych pod wspólnym dachem. Żona była wspólniczką w prowadzonym interesie, współpracowniczką; dzieci także pomagały w pracy lub też posyłano je na czeladników do przedstawiciela tego samego lub innego cechu. W liczniejszej rodzinie w domu pozostawał dorosły syn, by prowadzić kram lub warsztat, gdy jego rodzice osiągali wiek, w którym nie mogli się już tym zajmować, ewentualnie rolę tę przejmował zięć.

A jednak rzemieślnik przynależał do większej społeczności złożonej nie tylko z jego domowników. Ta większa grupa składała się nie z jego krewniaków, lecz z kolegów po fachu. Podobnie funkcjonował kościół, mający doprowadzić go do zbawienia i zapewnić inne korzyści, jak w przypadku arystokracji, był wspólnotą parafialną, która nie miała z nim żadnych powiązań rodzinnych. Zachowane testamenty jasno wskazują, z kim i z czym łączyło rzemieślników poczucie lojalności i solidarności.

Pewien szewc, zmarły w 1190 roku, pozostawił dwóch żyjących braci, mimo to zapisał dom i większość swojego dobytku wspólnikowi w interesie i wyznaczył kościół parafialny do przejęcia tego spadku po śmierci bezpośredniego spadkobiercy – "coś, czego arystokrata nigdy by nie zrobił", jak napisała Diane Hughes, która ustaliła, że w testamentach genueńskich rzemieślników w przypadku braku bezpośredniego dziedziczącego,14 procent majątków przekazywano osobom niespokrewnionym. Rodzaj umów zawieranych przez arystokratów z krewnymi na starość, był przez przedstawicieli rzemiosła i wdowy po nich zawierany ze współpracownikami albo sąsiadami: polegało to na dożywotnim przekazaniu domu i rzeczy ruchomych w zamian za łóżko i miejsce przy stole i piecu. I znowu, 23 procent z zachowanych testamentów rzemieślników czyniło głównymi spadkobierczyniami żony, niekiedy nawet w obecności dzieci – "członkom [genueńskiej] arystokracji takie nagradzanie [żon] nawet nie przychodziło na myśl".

Więź między mężem a żoną wśród rzemieślników różniła się od tej łączącej arystokratyczne pary małżeńskie. Żona rzemieślnika pracowała w tym samym fachu co jej mąż lub w innym, i oboje wnosili równy bądź zbliżony materialny wkład w małżeństwo w postaci posagu i antefactum. Przeciętna wartość rzemieślniczych antefacta (czternaście lir – funtów srebra) wynosiła 70 procent typowej kwoty posagu (dwadzieścia lir). Ponad 70 procent antefacta stanowiło co najmniej połowę wartości wnoszonego posagu. W małżeństwach arystokratów odsetek ten wynosił zaledwie 44 procent. Innymi słowy genueńscy rzemieślnicy opierali się zwyczajowemu prawu ograniczającemu wkład męża w małżeństwo. U arystokracji wielkość posagu córki świadczyła o statusie, co z kolei nie obchodziło zanadto nowożeńców z klasy pracującej, sięgających po wszelkie zasoby, by zapewnić małżeństwom ich potomstwa materialne postawy bytowe.

Obie te warstwy społeczne różniły się także w zakresie opieki nad dziećmi. Matki z rodzin rzemieślniczych same pielęgnowały niemowlęta; arystokratki przekazywały je piastunkom albo najmowały do domu mamkę. Wiele z zamożnych mieszkanek Genui pamiętały o opiekunkach swoich i swych dzieci, czyniąc dla tych kobiet stosowne zapisy w testamentach. Piastowanie niewątpliwie wzmacniało więzi dzieci rzemieślników z matkami, jednak niewiele lat później te same dzieci wyrzucano z rodzinnego gniazda, skazując na często surowy los czeladników. Potem syn rodziny rzemieślniczej stopniowo wybijał się na samodzielność, żenił się i zakładał własną rodzinę. Córka rzemieślnika nierzadko musiała czekać na śmierć rodzica, aby nabyć posag umożliwiający opuszczenie rodzinnego domu. Po zamążpójściu zapewne miała w małżeństwie stosunkowo większą swobodę niż żona arystokraty – dzięki posagowi, wspólnej pracy z mężem, a czasami i dzięki byciu córką mistrza cechowego, która przyjęła oświadczyny ambitnego czeladnika.

Wdowieństwo również wyglądało nieco odmienne w obu genueńskich klasach społecznych. Wdowom z warstw pracujących z reguły poważnie zależało na powtórnym zamążpójściu i często osiągały cel, o ile były dostatecznie młode, albo zabierając ze sobą dzieci do nowego domu, albo też sprowadzając nowego męża pod własny dach. Nierzadko wdowa pobierała się z rzemieślnikiem uprawiającym fach jej zmarłego męża (i jej samej), a niekiedy nawet z czeladnikiem dążącym do pewnego awansu społecznego. Natomiast typowa arystokratyczna wdowa rzadko ponownie wychodziła za mąż, ponieważ, jeśli już to czyniła, musiała oddać dzieci pod nadzór opiekunów wyznaczanych przez ród nowego męża. Z kolei wdowieństwo zapewniało bogatej żonie i matce większy stopień swobody od tego, który miała wcześniej. Większość tych kobiet zawierała formalne umowy, gwarantujące im kontrolę nad ich domami i innymi nieruchomościami.

W dokumentach z początków XIII wieku znajdują się wzmianki o Driu Stregghiaporco, która zainwestowała ponad tysiąc srebrnych lir w zamorskie przedsięwzięcia w Hiszpanii, Afryce i na Wschodzie; Giardinia Boleto wyłożyła 615 lir na podobne inwestycje w obcych krajach, a Mavilia Lecavella sprzedawała wino królowi Francji, handlując ziemią i obiektami komercyjnymi, inwestując 325 lir w cztery umowy handlowe w Afryce i na Wschodzie, a dzieci przyuczała do przejęcia interesów po ich zmarłym ojcux. Żony arystokratów rzadko pojawiają się w genueńskich aktach kupieckich, natomiast arystokratycznych wdów jest w tych dokumentach nader wiele. Można na tej podstawie wysnuć logiczny wniosek, że żony były lepiej obeznane ze sprawami zawodowymi swoich mężów, niż wynikałoby to z samych tych akt.

Dla osieroconych dzieci osób z gminu śmierć ojca stanowiła wstrząs powiązany z przeprowadzką do domu ojczyma albo walką rodziny, pozbawionej zarządcy, o przetrwanie w nadzwyczaj skromnych warunkach. W przypadku dzieci arystokratów tragedię utraty rodzica łagodziła nieco możliwość dalszego życia w domu, w otoczeniu wujów, ciotek i innych krewniaków.

Tak więc w dwunastowiecznej Genui, stanowiącej miejski ośrodek handlu ukształtowały się dwie odrębne formy rodzin. Wzorzec arystokratyczny zapewne można uznać za wielkomiejską wersję tego, jak żyły familie możnych w innych miejscach, kultywując historię i wojownicze tradycje, co jednak w wielu szczegółach zostało zmodyfikowane przez specyficzne uwarunkowania materialne i społeczne; zasadniczo jednak zmiany przebiegały jednokierunkowo – ku profesjonalnemu zajęciu się handlem. Podobnie, jak się niebawem przekonamy, wzorce życia rodzinnego genueńskich rzemieślników przywodzą na myśl skojarzenia z upowszechnionym modelem rodziny chłopskiej – z życiem rodziny koniugalnej pod jednym dachem, pracą męża i żony oraz bliższymi związkami z sąsiadami i współpracownikami niż z dalszymi krewnymi.

Frances Gies, Joseph Gies, 'Przeżyj miłość w średniowieczu'Frances Gies, Joseph Gies, 'Przeżyj miłość w średniowieczu' mat. prom. Wydawnictwo Znak

Więcej o: