Blake trzymała ponad dwadzieścia międzynarodowych nagród dziennikarskich. W 2018 roku raport z przeprowadzonego przez jej zespół śledztwa dotyczącego zabójstw rosyjskich dysydentów w krajach Zachodu był nominowany do Nagrody Pulitzera. Wcześniej dziennikarka pracowała jako zastępczyni szefa działu w "The Sunday Times", gdzie zajmowała się korupcją w FIFA. Jej ustalenia przyczyniły się do rezygnacji Josepha "Seppa" Blattera ze stanowiska prezesa FIFA. Książka "Krwawe pozdrowienia z Rosji" została wydana w 2021 roku nakładem Wydawnictwa W.A.B.
Salisbury, Anglia, 4 marca 2018
Mężczyzna i kobieta półleżeli bezwładnie na ławce. Ona była całkowicie nieprzytomna; on wpatrywał się nieruchomym wzrokiem w niebo i wykonywał dziwne, nieznaczne gesty dłonią. Kiedy przechodnie zbliżyli się ostrożnie do ławki, zastygł w bezruchu. Kobieta dostała drgawek, jej gałki oczne przekręciły się, ukazując białka, a na ustach pojawiła się piana.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Amatorzy niedzielnych zakupów, którzy pospieszyli z pomocą parze nieznajomych, nie domyślali się, jak potężne konsekwencje wywoła to zdarzenie. Nie zdawali sobie sprawy, że na ich oczach rozgrywa się najnowszy epizod tajnej wojny, którą wydało Zachodowi obce mocarstwo. Spokojne Wiltshire niespodziewanie stało się polem bitwy, miejscem pierwszego od czasów drugiej wojny światowej ataku chemicznego na terenie Europy. Co gorsza, dobrzy samarytanie, którzy czekając na przyjazd ratowników medycznych, stanęli przy ławce, żeby własnymi parasolami osłonić nieprzytomne ofiary przed deszczem, również otrzymali dawkę śmiertelnie niebezpiecznej trucizny.
Nieprzytomną parą na ławce byli sześćdziesięciotrzyletni Siergiej Skripal, były rosyjski szpieg pracujący jako podwójny agent dla brytyjskiego MI6, i jego trzydziestosześcioletnia córka Julia. Skripal przyjechał do Wielkiej Brytanii osiem lat wcześniej, po zwolnieniu z rosyjskiego więzienia, gdzie siedział za zdradę stanu. Oficer rosyjskiego wywiadu wojskowego został skazany w 2006 roku za sprzedawanie tajemnic Brytyjczykom i spalenie trzystu rosyjskich agentów. Cztery lata później Rosjanie wymienili Skripala i trzech innych zachodnich szpiegów na dziesięciu rosyjskich agentów, którzy przez długie lata mieszkali pod przykrywką na przedmieściach amerykańskich miast.
W momencie przyjęcia na oddział intensywnej terapii miejscowego szpitala oboje mieli drgawki, płyn w jamie opłucnej i drastycznie spowolnioną pracę serca. Lekarze z początku nie wiedzieli, co o tym myśleć, ale kiedy dowiedzieli się od policjantów, że mają pod opieką rosyjskiego renegata korzystającego z ochrony brytyjskiego rządu, objawy nabrały przerażającego sensu. Wszystko wskazywało na to, że Skripalowie zostali otruci substancją paraliżującą, która atakuje ośrodkowy układ nerwowy, stopniowo blokując działanie narządów, najprawdopodobniej stworzoną na potrzeby wojska. Gazy, ciecze i opary o takich właściwościach stanowią zabójcze, nieselektywne środki bojowe, których produkcji i składowania zakazuje międzynarodowa konwencja podpisana ponad dwadzieścia lat temu przez większość państw świata.
Jeśli doszło do czegoś tak niewyobrażalnego i Skripalów rzeczywiście zaatakowano bronią chemiczną na ulicy w Salisbury, czy ofiar nie będzie więcej?
Wkrótce okazało się, że te obawy są uzasadnione. Na oddziale intensywnej terapii pojawił się kolejny pacjent. Nick Bailey, zasłużony sierżant policji w Wiltshire, który przeszukał dom Skripalów, został przyjęty do szpitala z tymi samymi objawami co szpieg i jego córka. Niedługo potem na izbę przyjęć zgłosili się dwaj następni policjanci skarżący się na pieczenie oczu i trudności z oddychaniem. Kolejnymi pacjentami było troje dzieci karmiących wcześniej kaczki otrzymanym od Siergieja Skripala chlebem oraz lekarz i pielęgniarka, którzy przypadkowo znaleźli się w parku i przed przybyciem ratowników medycznych próbowali ratować nieprzytomnych metodą usta-usta.
W krótkim czasie do szpitala trafiły dwadzieścia dwie osoby z objawami porażenia układu nerwowego. Teraz było już aż nadto oczywiste, że Skripalów otruto śmiertelnie niebezpieczną substancją chemiczną, narażając jednocześnie życie setek brytyjskich obywateli. Personel medyczny szpitala rejonowego w Salisbury przygotowywał się do kryzysu na wielką skalę. Do miasta przybyli policjanci z wydziału Scotland Yardu do walki z terroryzmem, którzy przejęli śledztwo. Po ulicach Salisbury krążyli technicy kryminalistyczni w białych kombinezonach, szukający śladów środka paraliżującego system nerwowy; pomagało im stu osiemdziesięciu żołnierzy. Jednak dopóki nie wiedziano, jaką konkretnie substancją zostali zaatakowani Skripalowie, nie można było określić, skąd pochodzi ani w jaki sposób zneutralizować jej przerażające działanie.
(...)
Wojskowi naukowcy szybko zidentyfikowali toksyczną substancję. Był to nowiczok o wysokiej czystości, zabójcza broń chemiczna produkowana w Rosji. Naukowcy z Porton Down od lat badają tego rodzaju bojowe środki paralityczno-drgawkowe. Nowiczoki powstały w ramach programu "Foliant" prowadzonego w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku w radzieckim wojskowym ośrodku badawczym w Szychanach w południowo-zachodniej Rosji. Świat dowiedział się o ich istnieniu w 1992 roku, kiedy po rozpadzie Związku Radzieckiego Rosja przystępowała do międzynarodowej Konwencji o zakazie broni chemicznej. Dwaj rosyjscy chemicy ujawnili, że w państwowych obiektach nadal składowane są zapasy tych zabójczych substancji. Z danych wywiadowczych pozyskanych przez MI6 wynikało, że w ostatnich latach Rosjanie pracują nad wykorzystaniem toksyn z grupy nowiczoków, których można użyć do selektywnej eliminacji wrogów władzy.
Odkrycie, że za dramatyczny stan Skripalów odpowiada radziecki środek bojowy, przyjęto w Wielkiej Brytanii z bezbrzeżnym zdumieniem. Nie tylko oznaczało to, że Rosjanie wyrównują swoje rachunki na obszarze Zjednoczonego Królestwa, lecz także było jawnym, celowym aktem agresji. Otrucie Siergieja i Julii Skripalów stanowiło wiadomość dla brytyjskich władz z wyraźnym podpisem Kremla.
Pani premier potrzebowała dokładnych informacji. Theresa May zwołała spotkanie z szefami wywiadu, którzy przedstawili jej materiały świadczące o tym, że agenci Putina próbowali zlikwidować Skripalów na obszarze Wielkiej Brytanii. MI6 uzyskało dane wywiadowcze, z których niezbicie wynikało, że w ostatnim dziesięcioleciu Putin osobiście nadzorował prace nad przystosowaniem rosyjskiego arsenału broni biologicznej i chemicznej do celów eliminacji wrogów państwa. Pod okiem prezydenta Federacji Rosyjskiej powstały specjalne zespoły agentów przeszkolonych do selektywnego zabijania pojedynczych osób. Jedną z opracowanych w tym celu metod było smarowanie zabójczymi substancjami klamek, tak jak w domu Skripalów, gdzie największe stężenie trucizny wykryto na zewnętrznej klamce drzwi wejściowych. Szpiedzy Putina interesowali się Skripalami od 2013 roku; rosyjski wywiad wojskowy zhakował wtedy konta mejlowe Julii. Co więcej, żona i syn Siergieja zmarli niespodziewanie po przeniesieniu się do rodziny w Wielkiej Brytanii. Niewykluczone, że również zostali otruci. Brytyjski rząd nie miał wyboru, musiał zareagować.
Dwunastego marca, osiem dni po zamachu na Skripalów, Theresa May oświadczyła w Izbie Gmin, że "wedle wszelkiego prawdopodobieństwa" za atakiem stoi Władimir Putin. Stwierdziła, że "był to akt agresji skierowany bezpośrednio przeciwko naszemu państwu, chyba że rosyjski rząd utracił kontrolę nad niezwykle niebezpiecznym środkiem paralityczno-drgawkowym". Premier Wielkiej Brytanii zażądała od Moskwy udzielenia wyjaśnień, wyznaczając termin do północy następnego dnia. Rosjanie odpowiedzieli ciosem na cios, nazywając wypowiedź May prowokacją i "cyrkowym przedstawieniem w brytyjskim parlamencie". Wyraźnie nie zamierzali niczego wyjaśniać. Dwa dni później Theresa May ogłosiła decyzję o wydaleniu dwudziestu trzech rosyjskich szpiegów operujących w Londynie pod przykrywką dyplomatów. W odpowiedzi Rosjanie natychmiast kazali się spakować dwudziestu trzem członkom brytyjskiego korpusu dyplomatycznego.
Oskarżenie Rosji o użycie broni chemicznej na obszarze innego kraju wywołało bezprecedensową reakcję międzynarodowej społeczności. Dwadzieścia osiem zachodnich państw wydaliło łącznie ponad stu pięćdziesięciu rosyjskich dyplomatów. Przywódcy Stanów Zjednoczonych, Francji i Niemiec we wspólnym oświadczeniu potępili Rosję za "pierwsze po drugiej wojnie światowej użycie bojowego środka paraliżującego na terenie Europy", nazywając zamach "atakiem na suwerenność Zjednoczonego Królestwa" oraz pogwałceniem prawa międzynarodowego, "które zagraża bezpieczeństwu nas wszystkich". W relacjach Zachodu z Rosją zapanowała lodowata atmosfera niczym w czasach zimnej wojny. Demonstracja międzynarodowej solidarności miała istotne znaczenie dla Wielkiej Brytanii, która wskutek swojej decyzji o opuszczeniu Unii Europejskiej znalazła się w izolacji. Pani premier, ostro krytykowana w Londynie za fiasko "rozwodowych" negocjacji, znów mogła uchodzić za polityczkę światowego formatu. Tymczasem w Moskwie Putin z ledwie skrywaną uciechą zacierał ręce.
Reakcja Zachodu na próbę zabójstwa Skripalów była spełnieniem życzeń gospodarza Kremla. Dwa tygodnie po zamachu, 18 marca, w Rosji odbywały się wybory prezydenckie i Putin chciał zmobilizować swój elektorat, choć trzeba przyznać, że nie miał poważnej konkurencji. Symboliczny przywódca opozycji, Aleksiej Nawalny, wielokrotnie aresztowany w czasie kampanii prezydenckiej, ostatecznie otrzymał zakaz kandydowania, a dawny główny rywal Putina, Boris Niemcow, trzy lata wcześniej zginął na moskiewskim moście od kul zamachowca.
Wynik wyborów był z góry przesądzony. Jednak Putin, szykujący się do kolejnych sześciu lat u sterów państwa, marzył o miażdżącym zwycięstwie, a do tego potrzebna była wysoka frekwencja. Należało wprowadzić Rosjan w nastrój patriotycznego wzmożenia i odwrócić ich uwagę od dramatycznego stanu osłabionej sankcjami gospodarki, rozbuchanej korupcji, rozpadającej się infrastruktury, chronicznego niedofinansowania opieki zdrowotnej i kulejącego systemu edukacji. A cóż lepiej nadawało się do tego celu od wzrostu poczucia zagrożenia ze strony zagranicznych wrogów, przed którym tylko on mógł obronić Matuszkę Rossiję?
To właśnie było głównym przesłaniem orędzia o stanie państwa, które Putin wygłosił trzy dni przed zamachem na Skripalów. Prezydent Rosji oświadczył, że Rosja zbudowała nowy arsenał pocisków jądrowych, zdolnych przeniknąć przez amerykańską tarczę obronną.
W czarnym garniturze z usztywnionymi ramionami i intensywnie czerwonym krawacie wstąpił na mównicę i oświadczył: "Chciałbym powiedzieć ludziom, którzy od piętnastu lat próbują eskalować wyścig zbrojeń i uzyskać jednostronną przewagę nad Rosją, którzy nakładają na nas restrykcje i sankcje (…), że nie uda im się zmusić Rosji do uległości". Na dwóch ogromnych telebimach za plecami prezydenta Federacji Rosyjskiej ukazały się okryte śniegiem wyrzutnie rakietowe wystrzeliwujące pociski we wrogie niebo, a następnie animacja trajektorii balistycznej opasującej cały glob.
Wojownicze orędzie o stanie państwa było pierwszym punktem starannie przygotowanego wyborczego show, który miał ukazać prezydenta Rosji jako globalnego mocarza. Zamach na Skripalów stanowił idealny ciąg dalszy. Kiedy Wielka Brytania, a po niej kraje Sojuszu Północnoatlantyckiego pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych obarczyły odpowiedzialnością Kreml, rosyjska machina propagandowa ruszyła pełną parą, rozpętując ogólnonarodową histerię na punkcie niegodziwości zachodnich wrogów Moskwy. Fabryki trolli, farmy fake newsów i reżimowe media produkowały oszałamiającą – nawet jak na rosyjskie standardy – liczbę teorii spiskowych. Brytyjczycy jakoby celowo wprowadzili Skripalów w śpiączkę i sfabrykowali dowody, żeby wrobić Rosję i odwrócić uwagę społeczeństwa od niepowodzenia negocjacji związanych z brexitem. Oczerniali Putina w przededniu rosyjskich wyborów prezydenckich, chcieli podważyć rolę Rosji w "negocjacjach pokojowych" w Syrii albo po prostu mścili się za to, że to nie oni zostali gospodarzem mistrzostw świata w piłce nożnej w 2018 roku. MI6 otruło Skripala ze strachu, że znów zmieni front i sprzeda Moskwie brytyjskie tajemnice. Za atakiem stały prozachodnie władze Ukrainy, Szwecja, Słowacja albo Czechy. Była to próba zabójstwa na zlecenie mafii. Nowiczok pochodził z laboratorium w Porton Down, Stany Zjednoczone wyprodukowały własną wersję środka paralityczno-drgawkowego lub ukradły go podczas inspekcji składów broni chemicznej w jednym z byłych krajów Związku Radzieckiego. Podobnym teoriom nie było końca.
<<Reklama>> Ebook "Krwawe pozdrowienia z Rosji" dostępny jest w Publio.pl >>
Krwawe pozdrowienia z Rosji W.A.B.
Trwa rosyjska wojna przeciwko Ukrainie. Są informacje o zniszczonych domach, rannych i zabitych. Potrzeby rosną z godziny na godzinę. Dlatego Gazeta.pl łączy sił z Fundacją Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), by wesprzeć niesienie pomocy humanitarnej Ukrainkom i Ukraińcom. Każdy może przyłączyć się do zbiórki, wpłacając za pośrednictwem Facebooka lub strony pcpm.org.pl/ukraina. Więcej informacji w artykule: