Zacznę od tej drugiej książki, bo opisuje starsze Podgórze. Czy daje ona początek nowemu cyklowi powieściowemu autora serii kryminalnych o Eberhardzie Mocku i Edwardzie Popielskim? Krajewski tego jednoznacznie nie przesądza, choć zakończeniem zostawia sobie szeroko otwartą na kontynuacje nawet nie furtkę, a bramę. Wspomina też w podziękowaniach, że wiedzę zdobytą przy pracy nad książką z pewnością jeszcze wykorzysta.
Główny bohater "Demonomachii", Stefan Zborski jest gimnazjalistą, katolikiem. Mieszka na stancji w Podgórzu. Tęskni za zmarłym ojcem i pewnego dnia, niezbyt szczęśliwie dobranego, bo to Wielki Piątek, urządza wraz z dwoma kolegami seans spirytystyczny. Zamiast ducha ojca wywołują jednak innego, potężniejszego, który...
No właśnie, tego nasz bohater nie jest pewien. Wydaje się jednak, że duch dał mu moc, dzięki której rzucił urok/czar/zaklęcie na żydowskiego chłopca Szlomka, który wije się teraz jak wąż, wydaje dziwne wrzaski, i generalnie zachowuje się bardzo niepokojąco (to eufemizm oczywiście). Pełen poczucia winy Stefan postanawia zostać egzorcystą i wstępuje do seminarium...
To dopiero początek wędrówki naszego bohatera przez świat żydowskich wierzeń i jego własnych emocji. W tle żydowska społeczność Podgórza, wyuzdani, upijający się absyntem młodopolscy artyści oraz wyzwolone i nie mniej wyuzdane kobiety, które mają do odegrania w fabule niezwykle istotne role.
Więcej zdradzał nie będę, żeby nie odbierać wam przyjemności z lektury. Dodam, że "Demonomachię" czyta się świetnie, a Krajewski (edytor chciał zmienić na Krakowski, to w tym kontekście znaczące!) barwnie odmalowuje tło akcji. Z przyjemnością śledzimy więc zmagania Zborskiego z demonami/dybukami i samym sobą. Chętnie wrócę do takiego Podgórza!
Zdecydowanie natomiast nie chciałbym wracać do Podgórza z książki znanego przede wszystkim z popularnych kryminałów Czornyja, który zamienił w powieść "Kat z Płaszowa" życiorys zbrodniarza wojennego Amona Gotha, likwidatora gett żydowskich w Krakowie i Tarnowie, słynącego z bestialstwa komendanta obozu koncentracyjnego KL Plaszow.
Historię życia i śmierci Gotha poznajemy z jego własnej perspektywy. To on opowiada o swym dzieciństwie, dorastaniu, wieku dorosłym, także o swych zbrodniach. Robi to tonem zdystansowanym, pozbawionym emocji, jakby - co podkreśla w posłowiu autor – zupełnie obce było mu poczucie empatii.
Goth mordował pod wpływem impulsu, wybuchu złości, ale i na spokojnie, na przykład strzelając do więźniów z balkonu przylegającej do obozu willi, w której mieszkał. Metodycznie planował i realizował działania eksterminacyjne. Katalog jego zbrodni był tak wielki, że Czornyj celowo nie próbuje nawet opisywać ich wszystkich, choć mógłby w ten sposób napisać książkę dwa, trzy razy obszerniejszą. "Byłoby to jednak jedynie tworzeniem katalogu dewiacji" - tłumaczy pisarz.
Przyznam, że obawiałem się przyjętej przez autora formy narracji. Ale widać i on zdawał sobie sprawę z tego, jak ryzykowne jest oddanie głosu "Katowi z Płaszowa". Tam, gdzie to niezbędne umiejętnie równoważy więc słowa "padające z ust" Amona Gotha krótkimi, rzeczowymi wstawkami, komentarzami. Robi to zręcznie, z wyczuciem.
Czytam jego książkę w bardzo konkretnym kontekście toczącego się od kilku lat w Krakowie sporu o formę upamiętnienia ofiar byłego KL Plaszow. Po obozie, zbudowanym w miejscu dwóch cmentarzy żydowskich, nie pozostało dziś prawie nic. Jeden budynek, trochę fundamentów, fragmenty cmentarzy. I tylko willa, w której mieszkał Goth, stoi jak stała.
Od ponad roku działa powołane przez Radę Miasta Krakowa Muzeum Miejsce Pamięci KL Plaszow w Krakowie. Niemiecki nazistowski obóz pracy i obóz koncentracyjny (1942 – 1945) w Krakowie. Nazwa ciut długa, ale nie pozostawiająca żadnych wątpliwości i pola do nadinterpretacji. Gdy napisałem o książce na swoim profilu instagramowym, Czornyj odpisał, że książka: "Miała być dedykowana właśnie sprawie upamiętnienia, ale życie napisało inny scenariusz. Oby jednak niosła historię w świat". Oby niosła.
***
Trwa rosyjska wojna przeciwko Ukrainie. Są informacje o zniszczonych domach, rannych i zabitych. Potrzeby rosną z godziny na godzinę. Dlatego Gazeta.pl łączy siły z Fundacją Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), by wesprzeć niesienie pomocy humanitarnej Ukrainkom i Ukraińcom. Każdy może przyłączyć się do zbiórki, wpłacając za pośrednictwem Facebooka lub strony pcpm.org.pl/ukraina. Więcej informacji w artykule: