W grudniu 1926 roku Agatha Christie zniknęła na 11 dni. Co się mogło stać? [FRAGMENT KSIĄŻKI]

W grudniu 1926 roku zaginęła Agatha Christie. Śledczy znajdują jej pusty samochód na skraju głębokiego, ponurego stawu, jedyne ślady w pobliżu, to ślady opon i futro pozostawione w samochodzie. Jej mąż i córka nie wiedzą o jej miejscu pobytu. Jedenaście dni później Agatha zjawia się, tak samo tajemniczo, jak zniknęła, twierdzi, że ma amnezję i nie udziela żadnych wyjaśnień na temat jej nieobecności. Zagadka jedenastu dni trwa. Znana pisarka Marie Benedict wprowadza nas w świat Agathy Christie, eksploruje przeszłość, wyobrażając sobie, dlaczego tak błyskotliwa kobieta znalazła się w centrum tak mrocznych historycznych tajemnic.

Marie Benedict "Zniknięcie Pani Christie", przekład Ewa Panksyk-Kluczkowska, Znak Horyzont - fragment:

Dziesiątki mężczyzn w strojach wieczorowych stało w rogu lśniącej sali balowej, ale żaden jakoś nie pasował do tego aroganckiego zaproszenia. Wreszcie dostrzegłam mężczyznę o falistych blond włosach – wpatrzony we mnie, stał na skraju parkietu. Nie widziałam, żeby prowadził rozmowę z którymś z pozostałych dżentelmenów, nie widziałam też, by prowadził którąś damę na parkiet. Ruszył się z miejsca tylko po to, by podejść do orkiestry i zamienić słowo z dyrygentem. Potem wrócił na swoją pozycję.

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Zabrzmiały ostatnie akordy, pan Clifford odprowadził mnie na miejsce – u boku mojej bliskiej przyjaciółki Nan Watts, zdyszanej po szybkim tańcu z przystojnym znajomym rodziców. Gdy orkiestra zaczęła następny utwór, a rumiany młody dżentelmen nadbiegł po Nan, zerknęłam na swój karnet, żeby się dowiedzieć, czyja kolej.

Na moim nadgarstku pojawiła się czyjaś dłoń. Podniosłam wzrok i ujrzałam intensywnie niebieskie oczy mężczyzny, który wcześniej się we mnie wpatrywał. Odruchowo cofnęłam rękę, on jednak wysunął mi z niej karnet i splótł swoje palce z moimi.

Michaił Barysznikow Michaił Barysznikow przeciw sankcjom wobec rosyjskich artystów i sportowców. "Samo słowo 'rosyjski' stało się toksyczne"

– Zapomnij o karnecie na ten jeden taniec – powiedział niskim, poważnym głosem, który rozpoznałam jako odpowiedzialny za bezczelną odzywkę sprzed kilku minut. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę, i byłam w szoku, że zabrał mi karnet. Po prostu nie uchodzi tańczyć z kimś spoza kolejki, nawet jeśli zgubi się karnet.

Wydało mi się, że słyszę charakterystyczne akordy słynnej melodii Irvinga Berlina. Brzmiało to jak Alexander’s Ragtime Band, ale musiałam się mylić. Państwo Cliffordowie w życiu by nie zamówili u orkiestry takiej nowoczesnej kompozycji. Wręcz przewidywałam, że ze wzburzeniem przyjmą to odejście od standardowego zestawu; repertuar obejmował klasyczne utwory symfoniczne zestawione ze statecznymi tańcami, które nie miały szans rozpalić w młodych namiętności.

Zobacz wideo Co nowego w popkulturze?

Przyglądał się mojej twarzy, gdy wsłuchiwałam się w muzykę.

– Mam nadzieję, że lubi pani Berlina – powiedział z lekkim uśmiechem zadowolenia.

– To pańska inicjatywa?!

Uśmiechnął się zakłopotany, w policzkach pojawiły się dołeczki.

– Podsłuchałem, jak mówi pani przyjaciółce, że tęskni za jakąś modniejszą muzyką.

– Jak to się panu udało? – Byłam zdumiona nie tylko jego zuchwałością, lecz także determinacją. Ona mi… schlebiała. Nikt nigdy nie wykonał dla mnie takiego pięknego gestu. Na pewno żaden z tych przypadkowych konkurentów, z którymi mama próbowała mnie swatać w Kairze przy okazji mojego debiutu towarzyskiego dwa lata temu. Musiał odbyć się tam, ponieważ koszt debiutu w Londynie – liczne modne suknie, przyjęcia, w których trzeba wziąć udział i które trzeba wydać, koszt wynajęcia domu w sezonie – był za wysoki z uwagi na skromne możliwości finansowe mamy. I nawet drogi Reggie, którego znałam całe życie jako życzliwego starszego brata moich kochanych przyjaciółek, sióstr Lucy, choć niedawno stał się dla mnie kimś więcej, nie podjął podobnych starań. Reggie i ja przyjmowaliśmy – podobnie jak nasze rodziny – że pewnego dnia weźmiemy ślub. Wejdziemy w związek małżeński, choć nic konkretnego sobie nie wyobrażaliśmy. W tej chwili, na tle tych pokazowych umizgów, nasza relacja wydawała mi się łagodnym romansem, aczkolwiek wygodnym.

Kay Dick 'Oni' Jedni czytają ją jako orwellowską wizję przyszłości, inni jako szereg sennych koszmarów

– A to ważne? – spytał.

Nagle poczułam się oszołomiona. Spuściłam wzrok, rumieniec zalał mi twarz i pokręciłam głową.

– Mam nadzieję, że pani ze mną zatańczy… – powiedział cicho i stanowczo.

Słyszałam w głowie głos mamy przestrzegający przed tańczeniem z mężczyzną, któremu nie zostałam przedstawiona z zachowaniem właściwych form, a jeszcze który zapewne podstępnie zdobył zaproszenie na bal w Ugbrooke House i obrócił w niwecz mój karnet, jednak powiedziałam:

– Tak.

Czyż taniec mógł mi czymś grozić?

Pierwszy dzień po zniknięciu

Sobota 4 grudnia 1926 roku

Hurtmore Cottage, Godalming, Anglia

U Jamesów stół do śniadania jest przygotowany z precyzją wzbudzającą w nim miłe poczucie akuratności i zadowolenia, czego od powrotu z wojny rzadko doświadcza. Lśniące sztućce leżą stycznie przy mintońskiej porcelanie, w idealnych odstępach, idealnie równo. Delikatnie zdobione talerze, zdaje się wzorem Grasmere, stoją w odległości pięciu centymetrów od krawędzi stołu, na środku cieszy oko kompozycja z gałązek ostrokrzewu – skromna, acz elegancka. "Na Boga – myśli sobie – taki właśnie porządek daje człowiekowi wytchnienie".

Dlaczego takiej doskonałości nie ma u niego? Dlaczego ciągle go atakują brak dyscypliny, emocje i potrzeby domowników? Wzbiera w nim oburzenie i w poczuciu jego słuszności czuje się całkowicie usprawiedliwiony.

– Czas chyba na toast – oznajmia jego gospodarz, Sam James, skinieniem głowy dając znać małżonce, Madge. Ona z kolei daje znak pokojówce w uniformie, która sięga po butelkę szampana chłodzącą się w kryształowym wiaderku na kredensie.

– Archie, chcieliśmy wczoraj wznieść toast za twoje plany, ale niespodziewana wizyta księdza… – zaczyna wyjaśniać Madge.

Delikatny różowy cień rozlewa się na policzkach Nancy i co prawda wygląda uroczo, jednak Archie rozumie, że skupienie się Jamesów na ich relacjach budzi jej skrępowanie. Chce załagodzić sytuację.

– Bardzo doceniam ten gest, droga Madge – mówi, podnosząc rękę – ale to nie jest konieczne.

– Archie, proszę – powstrzymuje go szybko Madge – wszystkich nas twoje plany cieszą. A będziesz miał niewiele sposobności do świętowania.

– Nalegamy – popiera żonę Sam.

Dalsze protesty byłyby niegrzeczne, co Nancy w duchu rozumie. Właśnie nienaganne maniery ich łączą, on je w niej niezwykle ceni. Nie musi kategorycznie przypominać o poprawności, tak jak w innych sferach swojego życia. Szczególnie w swoim domu.

– Bardzo wam dziękuję – zwraca się do gospodarzy. – Wasze wsparcie wiele dla mnie znaczy. – Nancy ruchem głowy potwierdza jego słowa.

Kryształowe kieliszki migoczą, gdy służąca nalewa do nich kolejno szampana w słomkowym kolorze. Właśnie napełnia ostatni, gdy rozlega się pukanie do drzwi jadalni.

– Przepraszam, że przeszkadzam… – Z korytarza dobiega kobiecy głos z wiejskim akcentem. – Jest telefon do pana pułkownika.

Archie patrzy pytająco na Nancy. Nie spodziewał się telefonu tak szybko, jeśli w ogóle, zwłaszcza że starał się zachować w tajemnicy miejsce swojego pobytu podczas weekendu. Z oczywistego powodu. Nancy odstawia kieliszek i delikatnie dotyka jego łokcia. To milczące wyznanie, że ją też niepokoi ten telefon.

– Wybaczcie mi, proszę. – Archi kiwa głową gospodarzom, którzy odstawiają kieliszki na nieskalany obrus.

Wstając, zapina guzik marynarki, kłania się lekko Nancy z pewnością siebie, której wcale nie czuje. Zdecydowanym krokiem opuszcza jadalnię, cicho zamykając za sobą drzwi.

– Tędy, proszę pana – mówi pokojówka.

Wchodzi za nią do maleńkiego pomieszczenia pod misternie zdobionymi głównymi schodami Hurtmore Cottage – jakaż to nietrafna nazwa dla tego pałacu. Tam czeka na niego wysoki aparat telefoniczny ze słuchawką odłożoną na blat.

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.  

Najnowsze informacje z Ukrainy po ukraińsku w naszym serwisie ukrayina.pl

Więcej o: