Britney Spears miała zaledwie 16 lat, gdy w październiku jej debiutancki singiel po raz pierwszy pojawił się na antenie.
W materiałach reklamowych można oglądać atrakcyjną młodą kobietę, tak samo sympatyczną i świeżą jak większość amerykańskich nastolatków. Dzięki temu wizerunkowi Britney mogła zwrócić się z tą samą ofertą do przedstawicieli różnych grup demograficznych. Nastoletnie dziewczyny mogły zobaczyć w niej siebie – kogoś, kogo można by zaprosić na nocowanie i komu można by się zwierzyć z problemów miłosnych. Na brytyjskiej okładce "…Baby One More Time" pojawił się obrazek, który musiał ucieszyć również mamusie i tatusiów, na co dzień lawirujących pośród ostrzegawczych naklejek dla rodziców. Opalona jasnowłosa Britney ma na zdjęciu dłonie złożone jak do modlitwy. Robi absolutnie sympatyczne wrażenie. Kogoś takiego bez zastanowienia zatrudniłoby się na opiekunkę dla bliźniaków. Obraz czystości i rozsądku dopełniają nieskazitelnie białe tło i fikuśna, dziewczęca czcionka.
Przenieśmy się jednak w czasie o rok do przodu – do momentu, gdy ukazał się teledysk do trzeciego singla Britney, "You Drive Me Crazy". Wystarczyło chwilę się nad tym zastanowić, żeby stwierdzić, że ten obrazek się zmienił. Zielony wydekoltowany top odsłaniający brzuch jest tym razem mocno wypełniony. W teledysku do "…Baby One More Time" dziewczęta występowały w szkolnych mundurkach, bluzkach związanych w supeł nad pępkiem i sportowych stanikach. Było w tym coś z budzącej się seksualności, ale dominowała dziecięca naiwność. W przypadku "You Drive Me Crazy" rzecz miała się zasadniczo inaczej. Niewinna Britney gdzieniegdzie się jeszcze pojawi, ale zza słodkiej południowej fasady śmiało wyłania się już mocno cielesna istota. To ona króluje na ekranie. Podczas tańca zdecydowanie zarzuca biodrami, wydyma usta i potrząsa biustem. To zasadnicza zmiana wizerunku w stosunku do rozmarzonej uczennicy szkoły średniej, którą świat miał okazję poznać zaledwie rok wcześniej.
Gruchnęła plotka, że ciągle jeszcze niepełnoletnia Britney poddała się operacji powiększenia piersi. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy na ekranie zagościła jej wyraźnie bardziej rozbudowana klatka piersiowa, dziewczyna doznała urazu kolana i musiała się poddać zabiegowi usunięcia niewielkiego fragmentu chrząstki. Dan Kenney, który wówczas akompaniował jej na keyboardzie, wspominał, że "zaczęły go dochodzić pogłoski, jakoby panna Spears poddała się tak naprawdę operacji powiększenia biustu, a nie operacji kolana". Sugerowano, że zabieg ortopedyczny wymyślono jako przykrywkę dla kosmetycznego, aby nie wzbudzać sensacji. "Tylko że – dodał Kenney – krótko po tym, jak na tę plotkę trafiłem, zobaczyłem ją podczas wywiadu w MTV o kulach. W sumie sam już nie wiedziałem, w co wierzyć".
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Reg Jones, były chłopak Spears ze szkoły średniej, twierdził, że ona już od pewnego czasu marzyła o implantach. "Zaczęła mówić o powiększeniu piersi, gdy miała 16 lat […]. Uważała, że superatrakcyjne ciało zwiększy jej szanse na sukces w branży […]. Oczywiście na sali operacyjnej mnie nie było, ale ona to zrobiła. Ja wiem, że ona to zrobiła". Justin Timberlake, który akurat wtedy się z Britney spotykał, do całej sprawy odniósł się z lekceważeniem: "Nie bardzo mogę coś powiedzieć o jej piersiach. Mnie tam zawsze pochłaniał jej fantastyczny tyłek".
Fani, których przekonał wizerunek "grzecznej dziewczynki", wykreowany w okresie premiery "…Baby One More Time", teraz trochę się zżymali na myśl, że ich symbol czystości miał się skalać czymś tak ostentacyjnym jak powiększenie piersi. W filmie dokumentalnym z 2021 roku zatytułowanym "Framing Britney Spears" pojawił się fragment dodatkowego nagrania, w którym jakiś głos wyraża takie właśnie przeświadczenie: "Ona się przecież zwraca do małych dzieci. Musi trochę spuścić z tonu, założyć dżinsy i po prostu śpiewać". Podobne emocje zdały się stać za materiałem, który promował na okładce z 14 lutego 2000 roku magazyn "People". Zdjęcie Spears opatrzono tam nagłówkiem "Too Sexy Too Soon?" (Zbyt seksowna zbyt szybko?). Ten kontrast dobrze obrazuje jedno z głównych założeń, na których opierał się wizerunek Britney. Jej marka i masowa popularność przynajmniej początkowo budowane były na napięciu między wizją cnotliwej dziewczyny z sąsiedztwa a konceptem kocicy w rui.
W 1999 roku Britney próbowała rozwiać wątpliwości. Powiedziała wówczas "TV Guide", że wzrost objętości jej piersi był dziełem Matki Natury, a więc wynikiem interwencji kosmicznej, a nie kosmetycznej. "Gdy podpisywałam kontrakt z wytwórnią, zrobiliśmy dużo zdjęć i to one zostały potem wykorzystane. […] Wtedy ważyłam 47 kilogramów, teraz ważę 54 kilogramy. Mam za sobą skok rozwojowy", twierdziła. Z danych naukowych wynika, że większość dziewcząt osiąga swój dorosły wzrost już w wieku 14–15 lat, ale piersi nadal im rosną, "zmieniając kształt aż do osiemnastego roku życia". Wydaje się więc możliwe – choć mało prawdopodobne – że nagłe powiększenie obwodu piersi Britney było wynikiem takiego ostaniego skoku rozwojowego, który akurat objął tylko ten jeden region ciała. Tak czy owak w warunkach skrajnego wścibstwa, którego doświadczała wokalistka, utrzymywanie delikatnej równowagi między cnotką a nierządnicą wymagało ogromnego wysiłku.
W całej tej aferze wokół klatki piersiowej najbardziej zaskakuje brak dyskrecji czy choćby konsternacji w związku z publicznym charakterem rozważań na temat ciała Britney. Z jakiegoś powodu uznano, że to uzasadnione i rozsądne, aby na forum wypytywać młodą piosenkarkę – która ze względu na wiek nie miała w Stanach Zjednoczonych prawa pić alkoholu ani głosować – o jej fizyczność. Uczestnicy telewizyjnych talk-show, dziennikarze z mediów drukowanych i autorzy stron dla fanów zdawali się zapominać, że tak naprawdę rozmawiają o dziecku. Na jednej z grup Google z 1999 roku pod nagłówkiem "Implanty w piersiach Britney Spears?" pojawiło się mnóstwo zupełnie niemerytorycznych komentarzy typu: "W mojej lokalnej gazecie napisano dzisiaj, że ona je sobie zrobiła, żeby się pojawić na okładce »Rolling Stone«. To by wyjaśniało jej »skręconą kostkę/kolano«" albo "Ponoć są lekarze gotowi wszczepiać implanty już 13-latkom. To obrzydliwe, owszem, ale się zdarza". Temat budził burzliwe dyskusje jeszcze blisko dekadę później.
W 2008 roku "Rolling Stone" w swoim okładkowym artykule cytował wyznania rzekomego "źródła" bliskiego Britney. Owo źródło twierdziło, że Lynne wyraziła zgodę na wszczepienie nastoletniej Britney implantów. Ponoć matka i córka "założyły, że kultura tego wymaga". Magazyn opatrzył to stwierdzenie zastrzeżeniem, że "Britney zaprzeczyła, jakoby wszczepiła implanty". W tym samym artykule cytowano inną wypowiedź źródła: "Gdy Britney zobaczyła, co piszą w gazetach, weszła do wanny i zaczęła się zalewać rzewnymi łzami. Pytała: »Dlaczego wszyscy są dla mnie tacy niedobrzy?« […] Bardzo ją bolało, że musi coś tak prywatnego przeżywać w tak publiczny sposób".
Potem artykuł sam sobie zaprzeczył, sugerując: "Britney żałowała, że wszczepiła sobie implanty, tym bardziej że jej klatka piersiowa cały czas się rozrastała. Gdy jej naturalne piersi się powiększyły, usunęła implanty". Skoro Britney zaprzeczała, jakoby poddała się tej procedurze, to dlaczego miałaby usuwać implanty? Czytając ten konkretny artykuł, trudno rozstrzygnąć, co jest prawdą, a co się nie do końca zgadza. Jednocześnie można dostrzec, że w istocie chodzi w nim o to, co dręczyło Britney przez całą jej karierę – tak naprawdę ludzi nie oburzał jej biust, tylko tożsamość. Choreograf Darrin Henson, który pracował przy kilku klipach towarzyszących pierwszemu albumowi Britney (ale też przy "Ginie in a Bottle" Christiny Aguilery), zasugerował, że źródłem problemu może być brak jasności co do "tożsamości" Britney. "Inne dziewczyny robiły sobie piersi i stwierdzały: »No tak, zrobiłam sobie piersi. Nic wielkiego«, tymczasem Britney w kwestii swojej tożsamości została nauczona kłamać – zasugerował Henderson, po czym dodał: – Ta dziewczyna nie wie, kim jest".
Tezę tę może potwierdzać pewien bardzo niekomfortowy dla Britney, bo z niewiadomych powodów zupełnie niestosowny, wywiad z 1999 roku. Holenderski dziennikarz Ivo Niehe, łysiejący mężczyzna w średnim wieku, zwrócił się do 17-letniej wówczas Britney: "Jest jeden temat, którego jeszcze nie poruszyliśmy. Wszyscy o tym mówią. Chodzi mianowicie o twoje piersi". W tym momencie z widowni dobiegły równolegle westchnienia przerażenia i śmiech. Britney odpowiedziała w typowy dla siebie wyważony sposób, uroczo marszcząc przy tym nos. "Moje piersi?". Niehe drążył temat: "To może… Tak ogólnie powiedz, co myślisz o implantach. Tak zupełnie ogólnie". Britney stwierdziła: "To moim zdaniem smutne, że ludziom się wydaje, że to zrobiłam. To prasa to rozkręciła. Jak ktoś chce to zrobić, w porządku, ale ja bym tego nie zrobiła".
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina
W filmie "Framing Britney Spears" ta rozmowa została przytoczona jako skrajny przykład niestosownego, a niekiedy wręcz okrutnego traktowania ciągle jeszcze nastoletniej Spears. Przywołanie tamtego programu w filmie przypomniało ludziom o Niehem. Wówczas ten udzielił wywiadu, ponieważ uznał, że również powinien się wypowiedzieć na temat rozmowy, która obecnie stawia go w złym świetle. W oświadczeniu dla holenderskiego programu informacyjnego powiedział, że przed rozpoczęciem kręcenia programu ekipa Britney wyraźnie zażądała, aby podczas wywiadu zapytał piosenkarkę o operację plastyczną. "Zgodziliśmy się stworzyć jej rozsądną możliwość odniesienia się do całego zamieszania. Zapytaliśmy, co ona, jako amerykańska nastolatka, sądzi o operacji plastycznej. Skrzętnie tę okazję wykorzystała", oznajmił Niehe. Zaraz potem dodał, że taka interpretacja "oczywiście nie pasowała twórcom filmu dokumentalnego, więc przytoczyli tylko to jedno pytanie, w którym rzeczywiście pobrzmiewa ironia, ponieważ my w ogóle nie chcieliśmy tego tematu poruszać".
W filmie Framing Britney Spears gospodarz talk-show został przedstawiony jako sztandarowy przykład wrednej seksualnej gnidy, podczas gdy z jego relacji wynika, że w trakcie wywiadu zadał piosenkarce pytanie, o które ona sama i jej menedżerowie prosili. Znów zrobiło się zamieszanie. Czy w tej grze Britney była zaledwie pionkiem, czy też to ona nadawała ton rozmowie? Czy jej menedżerowie wszystko skrupulatnie zaplanowali i to Niehe jest ofiarą? Czy twórcy filmu dokumentalnego dopasowali materiał do swojej tezy, całkowicie zmieniając kontekst pierwotnej rozmowy? Ten jeden wywiad skłania do zastanowienia się nad tożsamością wszystkich osób zaangażowanych w tę sprawę. Kto tu mówi prawdę? Kto co zaaranżował? Kto zadecydował o tym, jaka historia zostanie opowiedziana?
Fiksacja na punkcie biustu Britney utrzymywała się przez kilka dekad. Jeśli wierzyć niektórym fanom, piosenkarka raz po raz wszczepiała sobie implanty i je usuwała. Gdy w 2018 roku Spears wrzuciła na Instagram film ukazujący jej "obfity biust i głęboki dekolt", na jednej ze stron internetowych poświęconych chirurgii plastycznej pojawił się komentarz: "Oops, ona to pewnie znowu zrobiła". Jeżeli Britney rzeczywiście zapragnęła sobie powiększyć piersi, to z pewnością nie jest jedyną kobietą po trzydziestce, która na taki pomysł wpadła.
Jak twierdzi chirurg plastyczny doktor Terry Dubrow, który wykonuje zabiegi u gwiazd i występuje w reality show zatytułowanym "Botched", średni wiek kobiety decydującej się na wszczepienie implantów wynosi 34 lata. W 2020 roku powiększenie biustu nadal było najpopularniejszym na świecie zabiegiem z dziedziny chirurgii plastycznej.
Jakoś tak się przyjęło, że można, a wręcz należy rozkładać ciało Britney na czynniki pierwsze, jakby to był świąteczny indyk – że można o nim rozmawiać w przestrzeni publicznej, że to nie jest kwestia jej osobistej anatomii. Nie do końca wiadomo, dlaczego to właściwie kogokolwiek interesuje, czy Britney zrobiła sobie operację piersi, czy nie. Czy to ma jakiś wpływ na jej muzykę, osobowość albo którykolwiek z obszarów jej aktywności biznesowej? Można by podnosić argument, że zabieg kosmetyczny stoi w sprzeczności z koncepcją "autentyczności" jej marki i że (być może) sztuczne piersi mogą wskazywać na to, iż również inne aspekty jej tożsamości nie są prawdziwe. Nie ma jednak nic bardziej autentycznego i bliższego nam wszystkim niż myśl, że kobietom często się zdarza z powątpiewaniem patrzeć na własne ciało. Gdyby tak do tego podejść, Britney – z implantami czy bez – jest bardzo typową kobietą.
Być Britney - okładka SQN