Albumy o Legii Cudzoziemskiej przedstawiały srogich, niedostępnych ludzi. Fotograf odjeżdżał i zaczynała się zabawa

Legia Cudzoziemska to jedna z najbardziej znanych i rozpoznawanych marek na świecie. Na przestrzeni lat wokół tej francuskiej, elitarnej formacji wojskowej powstało w świadomości społecznej wiele mitów i utartych poglądów. Magdalena Stykała, niegdyś dziewczyna polskiego żołnierza zasilającego szeregi Legii Cudzoziemskiej, zestawia jej twardy świat z delikatnością kobiecych uczuć. Książka powstała, by pokazać, że za legionistami stoją kobiety - ich matki, siostry, dziewczyny, żony i córki. Każda z nich ma swoją historię, a powieść "Legia Cudzoziemska damskim okiem, czyli pomarańcze na Antarktydzie" jest właśnie jedną z nich.

Autorka wraca w swojej książce do czasu, gdy mając nieco ponad 20 lat, musiała dzielić się miłością ze swoją największą rywalką – Legią. Okazję do poznania życia formacji z bliska dał jej pobyt w Gujanie Francuskiej. Książka ukazuje barwne, pełne ciekawostek, osobiste wspomnienia z egzotycznej, przepełnionej radością i beztroską wyprawy, ukazującej życie żołnierzy "od środka", z kobiecej perspektywy. Wątki emocjonalne przeplatają się tam z kulturowymi, a w tle ujęta jest też Afryka, Francja, Polska oraz Bałkany. Powieść zamyka fabularyzowana opowieść o relacjach dziewczyna – legionista. To historia fikcyjnych bohaterów, stanowiąca część innej książki autorki – "Szlak serca" – która pozwoliła powiedzieć znacznie więcej. Poniżej prezentujemy fragment "Legii Cudzoziemskiej kobiecym okiem", która ukazała się 30 kwietnia.

Zobacz wideo POPKultura, odc. 113

Magdalena Stykała, "Legia cudzoziemska damskim okiem" - fragment książki

Siedziałam obok Mateusza i przyglądałam się chłopakom. Faktycznie, hasło formacji nie kłamało: "Legia naszą rodziną". Pomyślałam, że ona nawet dba o rodzinne podobieństwo. Wszyscy mieli bardzo krótkie włosy, przycięte w charakterystyczny sposób. Bardzo opaleni, a w twarzach odznaczały się oczy i odsłonięte w uśmiechu zęby. Żaden z nich nie był potężnie zbudowany, jak zapewne wyobrażają sobie groźnego legionistę ludzie czytający książki przygodowe. Wręcz przeciwnie, byli bardzo szczupli, prawie chudzi. To miało się okazać regułą. Bliżej im było do sylwetki maratończyków.

Zbudowani z samych mięśni i ścięgien, atletyczni w naturalny sposób. Byli w nieustannym ruchu, codzienny sport, ćwiczenia, zaprawy, obowiązkowe bieganie i kilkutygodniowe pobyty w terenie nie dawały szans na zdobycie dodatkowych kilogramów. Mimo że wydawali się wręcz chłopięcy w swej budowie, byli ogromnie wytrzymali. Ich ciało zdawało się wiedzieć lepiej, bo niosąc na plecach kilkudziesięciokilogramowy bagaż, łatwiej było iść do przodu, gdy nie dźwigało się dodatkowo swoich własnych kilogramów. Poza tym byli wiecznie głodni, a nie zawsze znajdowali czas na jedzenie, woląc przyjąć pokarm w płynie a jeszcze częściej w procentach, co też było codziennością. Nie miałam pojęcia, skąd biorą siłę, pędząc prosto z imprezy na zbiórkę, by za chwilę biec przez miasto w wojskowych butach, robiąc poranną zaprawę. (…)

Klimat i nieporównywalnie większa swoboda z pewnością miały wpływ na aktualne podejście do życia żołnierzy. Byli rozluźnieni, spokojni i weseli. Cieszyli się tropikalnym luzem, jednocześnie tęskniąc za cywilizacją, a w przypadku naszych legionistów – za polskością. Wszystko to nakładało się na siebie, tworząc specyficzny wizerunek żołnierza. My miałyśmy szczęście poznać serdecznych, radosnych, mądrych chłopaków. (…)

Tak właśnie widzę legionistę z Gujany: szczupły, opalony, uśmiechnięty chłopak o błyszczących oczach. Na lotnisku w stolicy Gujany nie było rękawa łączącego samolot z halą. Wysiadaliśmy prosto na płytę portu lotniczego Cayenne-Rochambeu, schodząc po podstawionych schodach. Pierwsze wrażenie po wyjściu z klimatyzowanego jumbo jeta poraziło nas. Tam nie było powietrza, zdawało się, że nie ma czym oddychać, a przestrzeń wokół jest gęsta. Poczułam się, jakbym weszła do gorącej szklarni. Nie zdawałam sobie sprawy, że to po prostu tropikalny klimat i potrzeba paru chwil, by się oswoić.

Gujana to zamorski departament Francji, od 1848 roku była kolonią karną, a ta niechlubna historia pozostawiła po sobie ślady w postaci opuszczonych więzień z XIX wieku, rozrzuconych po różnych zakątkach tego niewielkiego kraju. Polska jest prawie cztery razy większa. Gorący klimat sprawiał, że życie koncentrowało się na wybrzeżu, bo ponad osiemdziesiąt procent kraju pokrywają lasy równikowe. Najważniejszym miejscem w Gujanie jest kosmodrom Kourou, z którego wystrzeliwane są rakiety Ariane. Bliskość równika i mała ilość mieszkańców powodują, że kraj stanowi najlepszą lokalizację dla francuskiej bramy do kosmosu. Ten fakt sprawia, że jest to niezmiernie ważne terytorium strategiczne, co z kolei tłumaczy obecność Legii Cudzoziemskiej w Kourou.

Gujana dawała możliwości szkolenia w dżungli, z których korzystano przez cały rok. Zawsze jakaś grupa legionistów przebywała w lesie. Spędzali tam od kilku dni do miesiąca, biorąc udział w szkoleniach i stażach. Pilnowali granic, szukali rozlokowanych w dżungli nielegalnych poszukiwaczy złota lub innych amatorów podejrzanych interesów. Pracowali przy budowie budynków w głębi lasu, czasem chronili indiańskie wioski. Pozostawali stricte w lesie, gdzie przedzierając się przez dżunglę, torowali sobie drogę maczetami, przygotowując doraźne obozowiska lub korzystali ze zlokalizowanych na terenie miejsc należących do Legii, będących czymś w rodzaju baz szkoleniowo- wypadowych. Należały do nich położone po prawej stronie kraju w obrębie Cayenne: Régina, znajdująca się 160 kilometrów od Kourou oraz leżące ponad 230 kilometrów od miasta nad rzeką Oyapock, która stanowiła granicę z Brazylią: Saint-Georges-de-l’Oyapock i schowane jeszcze o dalej na południe Campoi. (…)

W dżungli właśnie wykonywano wiele zdjęć, które potem umieszczano w albumach poświęconych Legii, broszurach, czasopismach, książkach mających przybliżyć życie w formacji ludziom z zewnątrz. Różnica między fotografiami prezentowanymi w tych drukach a prywatnymi zdjęciami legionistów była ogromna. Albumy przedstawiały srogich, niedostępnych ludzi o poważnych, budzących lęk i respekt spojrzeniach, fotki prawdziwych twardzieli. Natomiast na zdjęciach, które chłopacy sami robili sobie w tym czasie, widać roześmianych młodych ludzi, którzy siedzą nad jakimś strumieniem w dżungli, śpią w hamakach przy ognisku, kąpią się w tropikalnej rzece. Uśmiechnięte twarze, porzucone na brzegu mundury i radość odpoczynku po trudach stażu. (...)

Wspaniale było patrzeć na ich roześmiane twarze, na których często jeszcze widać było resztki brudu po wykonanych zadaniach. Szkolenie się kończyło, fotograf odjeżdżał, a chłopacy wieczorem pili swój rum na komary, żartowali, robili sobie kawały i potrafili bawić się i cieszyć chwilą nawet w takich warunkach. (…) Procenty lały się szerokim strumieniem. Johnnie Walker był najczęstszym wyborem żołnierzy. Oczywiście w tym przypadku też nie wyglądało to stereotypowo. Nikt nie donosił drinków do stolika. Legionista kupował całą butelkę na wieczór, a jeśli coś zostało, a impreza się kończyła, oddawał flaszkę do baru, podpisując sobie znanym hasłem, aby czekała na niego, gdy zawita kolejny raz. 

(...) Zauważyłam pod rękawkiem koszuli [jednego z chłopaków] spory tatuaż, coś jak splecione ze sobą dwa węże. Był to pierwszy tatuaż w Gujanie, którego historię usłyszałam. Później okazało się, że są one częścią świata legionistów. Powstała nawet książka dokumentująca je, w której znalazły się m.in. zdjęcia pleców i ramion Skoczka. Blisko sto procent żołnierzy Legii ma tatuaże. Zawsze oglądałyśmy je z zainteresowaniem, a oni chętnie o nich opowiadali. Niektóre były naprawdę ogromne, inne zaledwie symboliczne. Powstawały w pułkach, gdzie bardziej zdolni rysownicy wykonywali wzór na skórze. Często przywożono te pamiątki z różnych zakątków świata. Niektóre były bardzo piękne, inne zupełnie nam nie odpowiadały. Każdy z rysunków na ciele o czymś mówił i miał swoją historię. Tatuaż na ramieniu Skoczka powstał w Tajlandii. Rysunek na łopatce Mateusza wykonał kumpel z regimentu w Gujanie. Polak, który był niezwykle utalentowany w tym kierunku. Dowódcy docenili jego zdolności, powierzając mu wykonanie grafik przedstawiających sceny z życia Legii na ścianach w regimentach. Jego prace były bardzo piękne. (…) Od innego z kumpli Mateusza otrzymałam w liście wiersze, które pisał. Utalentowani ludzie, opisujący świat za pomocą rysunku i słowa… Legioniści…

Legia Cudzoziemska damskim okiemLegia Cudzoziemska damskim okiem mat. prom.

Więcej o: