Dwie nastolatki zniknęły bez śladu. Po drugim porwaniu interweniował nawet Jan Paweł II [FRAGMENT KSIĄŻKI]

Pluskwy w Kaplicy Sykstyńskiej, niewyjaśnione zaginięcia i porwania. Watykan skrywa wiele mrocznych sekretów. Pisarz, dziennikarz, teolog, znawca historii Watykanu Ulrich Nersinger opisuje je w książce, która ma premierę 18 maja. Przeczytaj fragment.

Ulrich Nersinger "Szpiedzy Watykanu. Tajne służby w Kościele", tłum. Agnieszka Gadzała, Wydawnictwo MANDO - fragment:

Niekończąca się historia. Przypadek Emanueli Orlandi

Każdy, kto we Włoszech w latach osiemdziesiątych otwiera przy śniadaniu gazetę, wie, że w każdym tygodniu są nowe doniesienia o porwaniach. To niespokojny czas. Dwie sprawy, a raczej jedna, która wydaje się powiązana z drugą, zasłynęła ze swoich wyjątkowych okoliczności i do dziś jest co jakiś czas przedmiotem dyskusji. Wielu zainteresowanym wyda się jak powieść, która mogła wyjść spod pióra Johna le Carré. 7 maja 1983 roku, w sobotę o godzinie 15.20 szesnastoletnia Mirella Gregori przygotowywała się do wyjścia z mieszkania rodziców przy Via Nomentana 91. Kilka minut wcześniej odebrała domofon i z kimś rozmawiała. Wychodząc, zawołała jeszcze do mamy, że chce się spotkać z przyjaciółmi przy Porta Pia. Po drodze zatrzymała się na chwilę przy Via Volturno, w Coppa d’Oro, barze swoich rodziców, i rozmawiała tam z Sonią de Vito, swoją bliską przyjaciółką. Piętnaście minut później Mirella Gregori wyszła z kawiarni. Jej dalsza droga rozpływa się w nicości.

Zobacz wideo Takiego konfliktu na planie "POPkultury" jeszcze nie było. Bo jak tu wybrać: Rammstein czy Kendrick Lamar?

Czterdzieści pięć dni później, w środę 22 czerwca około godziny 19.00 w papieskim Konserwatorium Muzycznym Ludovico da Victoria na Piazza San’Apollinare piętnastoletnia Emanuela Orlandi kończy naukę gry na flecie. Wychodząc z budynku, rozmawia z ożywieniem z koleżanką. Niedługo później policjant Alfredo Sambuco pełniący dyżur przed Pałacem Senatu sądzi, że widzi Emanuelę rozmawiającą z ciemnym, eleganckim, przystojnym mężczyzną w wieku od trzydziestu pięciu do czterdziestu lat. Potem również ona znika bez śladu. Kiedy władze włoskie zajmują się zgłoszeniem o zaginięciu Emanueli Orlandi, zatrudnionego przy tym urzędnika ogarnia pewna nerwowość. Ten incydent zawiera szczególny potencjał wybuchowy. Emanuela Orlandi jest jedną z nielicznych osób posiadających od urodzenia obywatelstwo Watykanu. Jej rodzina mieszka w Watykanie; ojciec jest pracownikiem Prefektury Domu Papieskiego.

W następnych dniach w Rzymie rozwieszono plakaty z wizerunkiem Emanueli. Ale większość ludzi stojących przed plakatami nie zdaje sobie sprawy, że zaginiona dziewczyna jest obywatelką Watykanu. Watykan otrzymuje informacje, które skłaniają papieża do osobistej interwencji. 3 lipca, po niedzielnej modlitwie Anioł Pański przed czterdziestoma tysiącami wiernych na placu Świętego Piotra Jan Paweł II (1978–2005) mówi, że podziela strach rodziców Emanueli Orlandi o ich córkę i wzywa ich rodzinę do "ufności w ludzkość osób odpowiedzialnych za zaginięcie piętnastolatki". Papież apeluje w sumie osiem razy do opinii publicznej o uwolnienie Emanueli Orlandi.

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

5 lipca zarówno rodzina Orlandich, jak i papieski Sekretariat Stanu otrzymują telefony od nieznanego mężczyzny mówiącego z amerykańskim akcentem, domagającego się uwolnienia zamachowca Alego A?cy; w zamian, obiecuje, obywatelka Watykanu odzyska wolność. Śledczy szybko uzyskują pewność, że dzwoniący nie jest Amerykaninem, że tylko udaje ten akcent. Niemniej jednak w dalszym toku śledztwa będzie się mówić o nim jako o "Amerykaninie". Sędzia śledcza Margherita Gerunda chce przesłuchać A?cę na okoliczność prób szantażu rzekomego porywacza. Z więzienia Rebibbia w Rzymie zostaje przewieziony na komisariat policji na przesłuchanie. Urzędniczka konfrontuje go z żądaniami "Amerykanina". Zabójca wydaje się bardzo zaskoczony; stanowczo zaprzecza jakiemukolwiek uwikłaniu w te incydenty. Potem dzieje się coś niezwykłego. Ali A?ca otrzymuje okazję wypowiedzenia się do przedstawicieli prasy i telewizji, którzy – powiadomieni – zebrali się przed budynkiem. Później nie da się już ustalić, kto udzielił zgody na to wystąpienie.

17 lipca "Amerykanin" żąda od Watykanu utworzenia linii telefonicznej, którą tylko on mógłby odblokować kodem i która łączyłaby go bezpośrednio z kardynałem sekretarzem stanu Agostinem Casarolim. W następnych dniach to "bezpieczne" połączenie telefoniczne jest wielokrotnie wykorzystywane. W sierpniu często zgłasza się złowieszcza organizacja o nazwie Turkesh (Turecki Antychrześcijański Front Wyzwolenia). Ona również domaga się uwolnienia Agcy, a ponadto Serdara Celebiego, przywódcy skrajnie prawicowych tureckich Szarych Wilków. Szare Wilki, które już w 1981 roku zaprzeczały, jakoby miały jakiś udział w zamachu na papieża, z oburzeniem odrzucają wszelkie związki ze sprawą porwania i oskarżają tajne służby o celowe tworzenie fałszywych tropów.

"Amerykanin" dzwoni znowu 24 września, tym razem do baru rodziny Gregorich. Ojcu Mirelli opowiada szczegóły z prywatnego życia dziewczyny, o których może wiedzieć tylko jej rodzina. Niespełna miesiąc później, 21 października, Richard Roth, rzymski korespondent amerykańskiej sieci telewizyjnej CBS, otrzymuje dwa telefony od "Amerykanina", który powtarza, że Mirellę i Emanuelę uprowadzili ci sami porywacze. Do czasu procesu Alego A?cy w 1985 roku w sprawie będzie brać udział trzech sędziów śledczych; za każdym razem, gdy prowadzący sprawę sędzia wyraża wątpliwości co do "tureckiego" śladu, traci tę sprawę i zastępuje go ktoś inny. Pod koniec lata 1983 roku Margherita Gerunda musi przekazać sprawę Domenicowi Sice. Dwa lata później Sicę zastępuje Ilario Martella. 15 grudnia 1985 roku papież Jan Paweł II składa wizytę duszpasterską w parafii San Giuseppe przy Via Nomentana. Matka Mirelli Gregori również przebywa w tej parafii, a dokładniej w pokoju na plebanii (Stanza della Canonica). Spotkanie z Janem Pawłem II jest dla niej szokiem. W otoczeniu papieża dostrzega bowiem mężczyznę, który wydaje jej się tym samym człowiekiem, którego widziała w swoim barze razem z córką i jej przyjaciółką Sonią de Vito na dzień przed zaginięciem.

Opis nieznajomego pokrywa się z opisem mężczyzny, którego policjant Sambuco miał widzieć rozmawiającego wieczorem 22 czerwca z Emanuelą Orlandi: ciemny, elegancki, przystojny, około trzydziestu pięciu, czterdziestu lat. Uwaga wymiaru sprawiedliwości i prasy skupia się teraz w coraz większym stopniu na Watykanie. Według miesięcznika katolickiego "30Giorni" ojciec Emanueli Orlandi jest przekonany, że "w Watykanie musi być informator, który przekazywał informacje o obywatelach Watykanu i o córkach pracowników, a więc i o moich córkach […] Może to nawet przyjaciel, którego codziennie widywaliśmy". Odpowiedzialny włoski sędzia śledczy Ilario Martella dostrzega "w aktach elementy, które dają wiele do myślenia […] tajemniczy trop, który prowadzi na sam szczyt […] trop, który może doprowadzić do rozwiązania tajemnicy przez Watykan".

Adele Rando, rzymska sędzia śledcza, od początku 1990 roku znająca dobrze sprawę obu zaginionych dziewczyn, nie chce odłożyć tej sprawy do akt. W 1993 roku za pośrednictwem ambasady włoskiej przy Stolicy Apostolskiej składa wniosek do Watykanu o udzielenie pomocy prawnej z prośbą o możliwość przesłuchania wysokich rangą dygnitarzy watykańskich w charakterze świadków. Kiedy ambasador Włoch w Watykanie Giuseppe Baldocci dostaje dokumenty sędzi na biurko, tylko z rezygnacją potrząsa głową. Zna daremność takiej prośby, równie dobrze mógłby włożyć papiery do niszczarki. Pesymizm dyplomaty zawsze w takich przypadkach okazuje się zasadny; tego typu prośby pozostają bez odpowiedzi.

Kiedy Adele Rando ponownie przesłuchuje matkę Mirelli Gregori w sprawie nieznajomego z papieskiej świty, kobieta zmienia swoje oświadczenie i staje się ostrożniejsza. Wkrótce potem Vittoria Gregori umiera na ciężką chorobę nowotworową. W 1994 roku na scenę wkracza osiemdziesięcioletni wówczas kardynał kurii Silvio Oddi. W rozmowie z dziennikarzami relacjonuje niepokojące incydenty, o których przypadkiem słyszał w Watykanie. Oddi wspomina pogłoski, że przed porwaniem córki Ercole Orlandi widział na trzecim i czwartym piętrze Pałacu Apostolskiego kogoś, kto nie miał powodu tam być. Kiedy włoskie gazety chcą dowiedzieć się więcej od Oddiego, kardynał, skądinąd znany ze swojej nieustraszoności, w ostatniej chwili się wycofuje. Daje do zrozumienia prasie, że substytut w papieskim Sekretariacie Stanu, arcybiskup Giovanni Battista Re, usilnie go prosił, żeby więcej nie mówił o przypadku Orlandi.

W 1998 roku włoski parlament nie zezwala już władzom sądowym na przedłużenie śledztwa. Sądownictwu i części polityków pozostaje uczucie dyskomfortu. To, że członkowie zachodnich tajnych służb i służby bezpieczeństwa – takich m.in. jak SISDE i SISMI (obie z Włoch) oraz Corpo di Vigilanza, Departament Bezpieczeństwa Państwowego – mieli kontakt z obiema dziewczynami przed porwaniem i ciągle pojawiali się w ich otoczeniu, daje im do myślenia i podsyca spekulacje.

Nowe tysiąclecie przynosi nowe "wyjaśnienia" i hipotezy. Najbardziej znany włoski egzorcysta Don Gabriele Amorth twierdzi, że zniknięcie piętnastoletniej obywatelki Watykanu to "przestępstwo na tle seksualnym"; że w Watykanie odbywały się podejrzane uroczystości – prawdziwe seksparty. W 2009 roku pojawia się nazwisko szefa rzymskiego półświatka Enrica De Pedisa. Podobno szef osławionej rzymskiej organizacji przestępczej Banda della Magliana porwał córkę pracownika Watykanu w imieniu "potężnych osobistości" w celu szantażowania Stolicy Apostolskiej w sprawie różnych transakcji finansowych Banku Watykańskiego. Później twierdzono, że ciało młodej obywatelki Watykanu zostało ukryte w grobie Enrica De Pedisa. W maju 2012 roku ten grób zostaje otwarty – a znajduje się, jak na ironię i wbrew wszelkim normom prawa kanonicznego, w świątyni, za to w pobliżu miejsca, w którym zniknęła Emanuela Orlandi. Odnaleziono w nim jednak tylko doczesne szczątki zamordowanego przywódcy gangu.

Szpiedzy Watykanu - okładkaSzpiedzy Watykanu - okładka mat. prasowe

Więcej o: