Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Michał Stonawski jest pisarzem literatury fantastycznej (z naciskiem na grozę i science fiction). Jego opowiadania – tłumaczone na czeski i niemiecki – publikowane były w wielu czasopismach i antologiach, a książki zyskiwały przychylność czytelników. To także badacz zjawisk paranormalnych. Od ponad dziesięciu lat odwiedza nawiedzone miejsca w Polsce. W najnowszej książce przybliża czytelnikom to, co usłyszał od egzorcystów, demonologów, szeptunek, satanistów i osób opętanych. Poniżej zammieszczamy jej fragment.
"Paranormalne. Egzorcyzmy. Prawdziwe historie opętań", Michał Stonawski
Zaczyna się od złych snów. Każdy człowiek miewa czasami koszmary, jednak każdy, kto się budzi, nawet z największego nocnego horroru, z miejsca wie, że to był tylko sen. Chociaż straszny, to nieprawdziwy. Ale nocne horrory Anny są tak prawdziwe, że (oprócz pobudki) nic nie odgranicza ich od rzeczywistości. Pewnego dnia ciężarna wtedy kobieta stoi na balkonie swojego domu w Siegen w Niemczech. Jest początek 2008 roku, a mimo to jest bardzo ciepło. Nie czuje pchnięcia, po prostu spada, a kiedy pęka jej kręgosłup, jej ciało przeszywa rozdzierający ból. Budzi się z krzykiem na swoim łóżku. To się nie wydarzyło, to tylko sen. W innym śnie goni ją olbrzymi wąż, który zamieszkał w jej domu. W jeszcze innym, kiedy jest w nocy sama, ponieważ ojciec dziecka pracuje na nocną zmianę, w jednym z uchylonych okien widzi ciemną postać – Kapelusznika. Wkrótce potem idzie do szpitala, rodzi pięknego chłopca. Pokój dziecięcy młodzi rodzice urządzają naprzeciwko jej sypialni. W kolejnym śnie Anna widzi, jak ktoś nachyla się nad łóżeczkiem jej synka.
To był chłopiec. Miał czarne zakolanówki, czarne buciki, czarną czapeczkę i czarną marynareczkę. Mógł mieć jakieś osiem lat. Kobieta się budzi, a potem nie może zasnąć. Bierze materac z łóżka, zanosi go do pokoju dziecięcego i kładzie się koło swojego synka. Wtedy po raz pierwszy coś słyszy; flet, a potem zimny głos kobiety: Zobaczysz, co z tobą zrobię. Teraz cię zabiję, ku*wo. Zabiję cię.
Od tego czasu wszystko zaczyna się sypać. Anna za namową ojca dziecka przechodzi na islam, co noc doświadcza paraliżu sennego, prawie nie je, często wymiotuje. Traci prawie dwadzieścia kilogramów ze swojej i tak niedużej wagi. Związek z ojcem dziecka również się rozpada, coraz częściej dochodzi do kłótni. – Kiedyś przyszedł z pracy, postawiłam przed nim kolację i zaczęłam się tak bardzo, bardzo żarliwie modlić, żeby chociaż dzisiaj, ten jeden dzień, był spokój. Od kłótni i od tego, co mi się działo w tym mieszkaniu. Prosiłam: "Boże, pomóż mi". Wtedy ojciec dziecka zaczął się dusić, wyrzucił całe jedzenie razem ze stołem, dyszał ciężko. Krzyczał, że zaraz mu sufit spadnie na głowę, a potem wybiegł z domu.
Kobieta postanawia uciekać. Pakuje się i wyjeżdża do Berlina, gdzie ma zamiar zacząć nowe życie. Kupuje mieszkanie w Britz, dzielnicy Berlina. Podczas przeglądania starych płyt z filmami w jednym z pudełek znajduje zwiniętą kartkę A4, na której narysowano jakieś islamskie symbole; znaki po arabsku ustawione w krzyż, okrąg i parę wersów, których Anna nie jest w stanie odcyfrować. W zawiniątku znajduje własny łańcuszek z komunii. Znajomy podpowiada jej, że powinna zawiniątko spalić, i tak też robi. Mijają lata, jej synek uczy się chodzić i mówić. Pewnego dnia wjeżdżają na podziemny parking pod wynajętym mieszkaniem. Wysiadają z samochodu i kiedy zbliżają się do klatki schodowej, chłopiec wskazuje ręką na ciemny kąt garażu. – Mamo, on tam stoi. – Kto, kochanie? – Elni. Kobieta domyśla się, że musi chodzić o imię "Erni". – Kto to jest Erni? – Taki chłopiec. Postanawia to potraktować jako wymysł dziecka i zignorować. Jednak mijają miesiące, a "Erni" nie chce zniknąć z ich życia.
"Mamo, Elni mnie popchnął", "Elni mnie dotyka", "Elni się patrzy dziwnie". Któregoś dnia, kiedy znowu przechodzą przez podziemny parking, syn Anny podbiega do ciemnego kąta i zaczyna się dziwnie zachowywać, pokazuje język. W pewnym momencie odruchowo zasłania się przed ciosem – chociaż przed nim nie ma nikogo, kto mógłby ten cios zadać. Wtedy kobieta przytula syna do siebie i patrzy mu prosto w oczy. – Jak ten Erni wygląda? – On ma takie czarne buty, czarne skarpetki takie dotąd. – Pokazuje dokąd, wskazując na własne nogi. – Czarne spodenki i czarną kurtkę, i czarne włosy, i czarną czapkę. I ma czarny język, a tam z tyłu różowy. Wtedy Anna zakazuje synowi patrzeć na Erniego. Nie parkują też więcej w garażu, ale na ulicy przed budynkiem. – Mamo, on mówi, żebym cię nie słuchał. – On mówi, że mam być dla ciebie niedobry. – On mi powiedział, że jak ci coś powiem, to mi wybije zęby i mnie zakopie pod wodą.
Jeden ze znajomych poleca kobiecie miejsce – sklep z arabskimi dywanami. Pracujący tam szyita ma znać się na egzorcyzmach. W trakcie rytuału Anna, zgodnie z prawem, musi być ubrana w ciemną galabiję i burkę. Stary szyita bierze małego na kolana. Rytuał polega na czytaniu wersów Koranu przez mikrofon z podpiętym wzmacniaczem. Kobieta dostaje również do picia wodę, nad którą wcześniej odprawiono modły – wodę przynosi sama z domu. Anna nie pamięta, które dokładnie wersy szyita postanawia czytać, ale nagrania, które mi pokazuje, stanowią pewną podpowiedź, ponieważ przynajmniej niektóre fragmenty można zrozumieć:
Kiedy powiedzieliśmy aniołom:
'Oddajcie pokłon Adamowi!',
oni pokłonili się, z wyjątkiem Iblisa,
który był spośród dżinnów
i który zbuntował się przeciwko rozkazowi
swojego Pana […]*
– W pewnym momencie zaczęło mi się robić dziwnie. Czułam się, jakbym była pijana, patrzyłam na jedną z książek na półce i miałam wrażenie, że wszystko w środku zaczyna mi się trząść. W pewnym momencie zobaczyłam, jak książka nagle sama odjeżdża. A potem już nic nie pamiętam. Takich rytuałów Anna przechodzi co najmniej kilka. W większości przypadków jej wspomnienia są rozmyte – zachowuje świadomość, ale nie widzi nic prócz czerni przed oczami.
Wszystko, co dzieje się z jej ciałem, jest przytłumione, nie czuje bólu, kiedy uderza o podłogę, ani torsji, kiedy wymiotuje, krzycząc. Siedzi "na tylnym fotelu". Coś innego przejmuje władzę. Woda, którą pije w trakcie rytuałów, smakuje jak benzyna – mimo że wcześniej sama ją przygotowuje. – Mój drugi mąż mi nie wierzył, ale pewnego dnia przyszedł do domu, stanął przy drzwiach. Lipiec, gorąco, a jemu z ust idzie para, jakby był środek zimy. U niego także wtedy zaczęły się złe sny.
Kobieta drży, kiedy pokazuje mi zachowane nagrania z egzorcyzmów. Widzę, że bardzo nie chce ich oglądać – zresztą kiedy tylko się zaczynają, idzie do drugiego pokoju, pytając jak najgłośniej, czy chciałbym zapalić. Papierosów szuka bardzo długo i odpala je trzęsącymi się rękami. Szczerze powiedziawszy – nie dziwię się jej ani trochę, a nawet podziwiam ją za to, że zdobyła się, by pokazać mi coś, co od lat jest zagrzebane na dnie jej życia i ciągle stanowi traumę.
Nie sposób opisać tego, co widzę. Po prostu nagle do mnie dociera – przy całkowitej jasności umysłu – że to nie są żarty. Że tu i teraz mierzę się z czymś nieznanym, niezrozumiałym i potwornym. Obserwuję, jak pozbawiony ręki i nogi Palestyńczyk czyta kolejne sury z Koranu, a Anna zgina się wpół, kiedy uderza ją nagły ból brzucha. Nie jest w stanie złapać oddechu, zaczyna wymiotować i wrzeszczy, bo nie można tego nazwać krzykiem. Zsuwa się z krzesła. Leży na ziemi, wrzeszcząc, i wtedy coś podrywa jej ciało w górę, niewidzialna siła podrzuca ją w powietrze. Podbiegają mężczyźni, którzy przytrzymują jej ciało. Na wszystkich trzech twarzach maluje się to samo uczucie, które sam również czuję gdzieś głęboko w sobie – strach. Są przerażeni.
Kobieta się uspokaja i jęczy spazmatycznie. Ich bin – słyszę. Ich bin! To oznacza, że daje znać o tym, że jest sobą. Anna patrzy na mnie, twarz ma bladą. – Najdziwniejsze było to, że z tego tylnego siedzenia rozumiałam dokładnie, co mówią. Nie mówiłam zbyt dobrze po arabsku, ale wszystko rozumiałam. Najgorsze wydarzyło się jednak nie w tym sklepie, ale u mnie w domu. Kobieta pokazuje mi kolejne nagranie. Jak tłumaczy, dostaje polecenie, aby pić ziołowy napar oczyszczający opisany w islamskiej książce Zniszczenie szatana. Przepis jest bardzo prosty; zielona herbata, kandyzowany cukier i olej z czarnuszki. Po wypiciu ziół kobieta zaczyna wrzeszczeć. Ale nie tylko ona, bo wyraźnie słyszę również inny krzyk, wyższy. Jakby razem z nią krzyczał ktoś jeszcze – ktoś, kto jest ukryty głęboko w niej. W tle słychać jeszcze paniczny krzyk chłopca: – Mama! Mama!
Szyita wyczytuje, że Anna powinna się napić wody z solą. Tak się dzieje, a szyita zaczyna odprawiać egzorcyzm. Tego, co się działo później, Anna zupełnie nie pamięta. – Mówił, że zaczęłam skakać i że nogi i ręce mi się dziwnie prostowały. Jak odzyskałam świadomość, to poprosił, żeby mu włączyć telewizor, bo musi się skupić na czymś innym. Trząsł się ze strachu i zadzwonił do znajomego, tłumacząc mu, że on już się tego nie podejmuje. Że to dla niego za mocne. Kobieta udaje się do innego człowieka, którego ktoś jej poleca.
Mężczyzna ma ponad siedemdziesiąt lat, to Arab z Jordanii, ma na imię Ali. Jak jej wyjaśnia, nie jest egzorcystą, ale pracuje z demonami. Anna nazywa go "dziadkiem". – Była u mnie koleżanka, kiedy dziadek przyszedł do mnie do domu po raz pierwszy. Miał sól i pieprz, wysypał ją i coś w niej pisał, potem kazał nam rozsypać te przyprawy w każdym rogu każdego z pomieszczeń. Powiedział, że przyjdzie następnego dnia. Tak też się dzieje. Kolejnego dnia "dziadek" ma ze sobą księgę. Na jednej z jej stron narysowany jest człowiek – Arab sypie małe kopczyki soli na jego dłonie i ręce. "Słuchaj, weź to teraz tak jak jest otwarte i zanieś do sypialni" – zwraca się do koleżanki. "Potem tu wrócisz, a potem to przyniesiesz".
Kiedy kobieta przynosi książkę, kopczyków nie ma, zamiast nich jest jeden duży kopiec usypany między stronami, dokładnie na środku książki. – Potem kazał mi przygryźć cytrynę i zajął się mną. Nie do końca wszystko pamiętam, ale kiedy zaczął mówić coś po arabsku, na moim brzuchu pod jego dłońmi uformowała się taka kulka, zgrubienie. Zaczął tę kulkę przepychać wyżej i wyżej, pod moimi żebrami, koło obojczyka aż do mojej szyi, gdzie tak jakby przeciął ją dłonią. Wtedy usłyszałam taki dziwny odgłos, jakby krztuszenia się, dławienia. Kolejnego dnia Anna stoi w kuchni i przyrządza posiłek. Nagle za plecami słyszy warczenie – odwraca się, by zobaczyć cień wielkiego psa, który oddala się, zostawiając za sobą ciemną smugę. – Wtedy wszystko się skończyło, wrócił mi apetyt, zaczęłam jeść, przestałam wymiotować. To nie stało się od razu, ale trwało jakieś pół roku, jak gojenie się ran. Od tamtego momentu nigdy więcej nie widziałam cienia czy innych postaci.
To jednak nie koniec. Życie płynie dalej, Anna rodzi dwójkę kolejnych dzieci – mimo ostrzeżeń znajomych, którzy twierdzą, że po tym, co przeszła, jej dzieci mogą cierpieć na autyzm. Tak się jednak nie dzieje, kolejny syn rodzi się bez problemu, tak samo jak córka. Mijają dwa lata, synek Anny rozchorowuje się po szczepieniu. Wraca do zdrowia, ale coś się zmienia. Pewnego dnia po prostu traci kontakt ze światem – przestaje mówić, rozumieć, zamyka się we własnym świecie. Anna i jej rodzina przeprowadzają się do Polski. Szukają pomocy zarówno w kraju, jak i w Niemczech. Kolejne miesiące to wizyty u neurologów, punkcja w klinice w Berlinie, EEG, rezonans magnetyczny, podejrzenia choroby neurodegeneracyjnej albo dziecięcej odmiany alzheimera – żadna diagnoza się jednak nie potwierdza.
Czy może być to autyzm? Anna oddaje syna na terapię przeprowadzaną przez międzynarodową ekspertkę w dziedzinie autyzmu, która przez pół roku bacznie obserwuje chłopca. Później wzywa jego matkę do siebie. – Niech pani nie chodzi z tym dzieckiem po lekarzach – mówi. – Pani syn nie ma autyzmu. Myślę, że tutaj nie jest potrzebna pomoc lekarza, ale egzorcysty. – Pewnego razu mąż zaczął odprawiać modlitwę po arabsku i mały nagle wpadł w szał. Zaczął krzyczeć, bić go i pluć. Oboje patrzyliśmy, a jemu ślina wychodziła z ust, a potem znów do nich wracała i znowu wychodziła, i wracała. Jakby ktoś cofał film. Próbują wszędzie. Kościelny egzorcysta przyjmuje ich, modli się nad chłopcem, ale nic to nie daje. Jedna z najsławniejszych szeptuch, Wiera z Orli, odprawia rytuały, wskazując na dobro chłopca – jest za mały i podczas zamów mógłby ucierpieć fizycznie. Chłopiec zresztą nie jest nawet w stanie wejść do domu szeptunki – tuż przed drzwiami dostaje ataku szału.
Medium Rafał Hołubowski jest zdania, że rodzina – już po tym, jak Anna poradziła sobie z poprzednim opętaniem – padła ofiarą klątwy rzuconej przez człowieka, który jest w tym najlepszy w całej Jordanii. Stoi za tym najpewniej była żona męża Anny, która ma obsesję na jego punkcie. Co ciekawe, słowa medium potwierdzają się, kiedy szwagierka kobiety odwiedza Jordanię i sama wraca do Anny z informacją o klątwie.
Kiedy pytam Annę o to, co się ostatnio u niej dzieje, odpowiada: – W sumie nadal z tym walczymy i nadal nie jest dobrze, ale na pewno lepiej. Powiem w skrócie, coś na pewno jest w domu w Berlinie. Mój mąż mieszkał tam sam prawie przez rok i o mało co nie oszalał. Zachowywał się tak jak ja, kiedy tam mieszkałam. Przytrafiały mu się te same rzeczy, co mnie, ale takie, o których mu nie wspominałam. Na przykład czajnik elektryczny sam się włączał. Mąż był w kuchni, a wydawało mu się, że dźwięk dobiega z pokoju. Brak siły, brak apetytu, wymioty. Ciągle mówił o śmierci i przyznał się, że nachodzą go takie myśli, że chciałby się zabić. Od miesiąca jest trochę lepiej, ale wiem, że to znów wróci, dlatego zdecydowaliśmy się na sprzedaż tego mieszkania. Jeśli chodzi o syna, to jest mała poprawa, ale nadal musimy ciężko pracować. W grudniu wracam do domu i będziemy dalej z tym walczyć, bo nie pozostaje nam nic innego.
Ta historia jest bardzo złożona – dotyczy opętania i klątwy. Byli w nią zamieszani islamscy egzorcyści, arabski mag, katolicki ksiądz, szeptunka i medium. Wpisane w nią są groza i rozpacz – ale też niesamowita odwaga. I nie chodzi tylko o to, że Anna zdecydowała się opowiedzieć mi o swoich problemach i zaufała mi, pokazując materiały, o których dawno chciała zapomnieć. Fakt, to wymaga odwagi, ale moim zdaniem jeszcze więcej trzeba jej mieć, żeby podjąć działanie. Zmierzyć się ze swoim strachem – tak jak czynią to egzorcyści oraz egzorcyzmowani każdego dnia i każdej godziny na całym świecie. Historia Anny nie ma również zakończenia – mam nadzieję, że będzie je miała i że będzie ono dobre, ale póki co sprawa pozostaje otwarta. Dokładnie tak samo, jak od tysiącleci otwarty pozostaje temat opętań i egzorcyzmów.
Materiały promocyjne 'Paranormalne. Egzorcyzmy. Prawdziwe historie opętań', Michał Stonawski
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.