Narkotyki to odpowiedź na nasze czasy – są szybkie, agresywne, sztuczne i powszechnie dostępne. Wystarczy zamówić dowolny towar w internecie, a kurier przywiezie paczkę do domu lub paczkomatu. Ostatecznie dilerzy nie wiedzą, co sprzedają, dzieciaki nie wiedzą, co ćpają, a lekarze nie wiedzą, jak ratować, gdy na SOR trafi pacjent pod wpływem nieznanych, toksycznych substancji. A rodzice i nauczyciele w ogóle nie wiedzą, co się dzieje. Dr Maria Banaszak i Agata Jankowska w książce "Hajland. Jak ćpają nasze dzieci" nie stronią od żadnego tematu związanego z narkotykami. "Hajland" ukazał się 18 maja nakładem wydawnictwa Wielka Litera. Poniżej prezentujemy fragment dotyczący zjawiska chemseksu.
Maria Banaszak: Seks pod wpływem narkotyków był znany od zarania dziejów. Wolna miłość, grupowe orgie – to wszystko już było, i to w poprzedniej epoce. Dziś króluje chemseks, czyli branie narkotyków stricte w celu podjęcia eksperymentów seksualnych. Gdy wśród narkotyków królowały depresanty, potrzeby stymulacji seksualnej zanikły, bo opiaty działają rozluźniająco i spowalniają, wiec użytkownicy czuli znaczny spadek libido i możliwości seksualnych. Moda na chemseks to także odpowiedz na charakter naszych czasów. Żyjemy coraz szybciej, coraz mocniej i bardziej agresywnie. Nie akceptujemy niepowodzenia ani nudy w żadnej dziedzinie życia – również, a może przede wszystkim, w seksie. Musi być spektakularny, wyjątkowy, lepszy, niż mają inni.
Co ciekawe, w ośrodku podczas leczenia brak seksu przeszkadza głównie dziewczynom – faceci rzadziej o tym mówią, ale częściej robią. Mężczyźni mimo wszystko traktują seks jako narzędzie do rozładowania emocji i napięcia. Wcale nie chodzi o przyjemność ani nawet o wzmożony popęd seksualny. Chodzi o przymus – kompulsywne, nerwicowe zachowanie. Nasi pacjenci potrafią się masturbować piętnaście razy dziennie.
Pamiętam Radka, dziewiętnastolatka, który przez pół roku leczenia w ośrodku nie umiał sobie poradzić z tym ciśnieniem. To było koszmarnie męczące, bo cokolwiek robił, musiał co pół godziny biec do toalety, a to nie umknęło oczywiście uwadze kolegów. Psychiatra przepisał mu leki z grupy SSRI, które obok działania antydepresyjnego skutkują również obniżeniem libido. Liczyliśmy, że przyniesie mu to ulgę, ale skutek był odwrotny. Radek wpadał we frustracje, bo potrzeba rozładowywania napięcia poprzez czynności seksualne pozostała, a zaczął mieć problem z szybkim osiąganiem orgazmu. Był uzależniony nie tylko od narkotyków, lecz także od seksu i pornografii. Jego przykład pokazuje, że hiperseksualność wbrew pozorom nie oznacza wcale wysokiego poziomu popędu seksualnego. W przypadku osób uzależnionych od seksu zachowania seksualne są sposobem regulowania napięcia.
Radek oglądał pornografie w wersji hard. Jest wiele prawdy w dowcipnym powiedzeniu, ze nieważne, o jak bardzo niewyobrażalnej rzeczy pomyślisz, na pewno już nakręcono z tym pornosa. Nie dlatego jednak oglądał w internecie wymyślne praktyki, ze od zawsze akurat takie rzeczy go podniecały. W sytuacji uzaleznienia od pornografii, podobnie jak w przypadku narkotyków, rośnie tolerancja na pewnego rodzaju bodźce. Oznacza to, że mózg potrzebuje coraz silniejszych impulsów, aby osiągnąć ten sam stan regulacji emocjonalnej. Czyli aby rozładować napięcie, trzeba oglądać akty seksualne coraz bardziej odbiegające od norm społecznych. Neuroprzekaźnikiem odpowiedzialnym za te procesy jest dopamina. Zdarza się, ze osoby uzależnione od pornografii poszukują w sieci filmików, których oglądanie jest dla nich cierpieniem, jednak tylko w ten sposób są w stanie rozładować napięcie.
Ale w pornografię i chemseks ucieka się również z innych powodów. Przed monitorem komputera każdy jest pewny siebie, odważny, wyuzdany i gotowy na wszystko. W realu ta pewność siebie znika, wiec trzeba się nakręcić, a w tym pomogą dragi. Nie mamy czasu skupić się na sobie, jesteśmy przeładowani wrażeniami. Dlatego nawet w sytuacji intymnej poszukujemy dodatkowych bodźców. A przecież żeby seks był satysfakcjonujący, wymaga skupienia, relaksu i wzajemnej uwagi, a nie mechanicznego rozładowania napięcia.
Dziewczyny z brakiem seksu mają problem psychiczny. Niedawno przyjęliśmy Martynę – już na wejściu ma zalecenie ograniczenia kontaktów z częścią grupy, bo okazało się, że spała z kilkoma chłopakami, których spotykała w przelocie na imprezach. Martyna zażywała narkotyki właśnie po to, żeby mieć nieziemski seks. Głownie ecstasy, po którym seks jest mistyczny, na granicy obłędu. Z czasem brała, żeby w ogóle uprawiać seks, bo już nie potrafiła kochać się bez wspomagania. Z jednej strony chciałaby przestać, bo ma poczucie winy i czuje niechęć do samej siebie, ale z drugiej strony utrwalone mechanizmy są silniejsze. Dlatego dalej bajeruje i uwodzi kolegów w ośrodku.
Zdarza się, ze dziewczyny biorą GHB na imprezie, bo w obawie, że utyją, nie chcą pić kalorycznych drinków. Po kropelkach czuja się seksowne i pożądane, gotowe na więcej niż na trzeźwo. To pokazuje, jak bardzo nieodpowiedzialnie podchodzimy do nowych substancji. GHB (gamma hydroksy maślan), wchodzący w skład tak zwanych pigułek gwałtu, był początkowo stosowany w farmacji do znieczulania zwierząt. Teraz to substancja najczęściej używana do odurzania ofiar przestępców seksualnych. Tania, łatwo dostępna, w postaci proszku, tabletki lub kropelek. Ani smak, ani zapach nie są wyczuwalne, za to substancja dobrze rozpuszcza się w wodzie. Jest specyficzna, bo reakcja na nią zależy od dawki i predyspozycji osobniczych. Dlatego bywa tak bardzo groźna.
Na początku wydaje się, że jest zajebiście, ogarnia cię euforia i rozluźnienie, bo GHB działa podobnie do alkoholu, tylko – jak twierdzą pacjenci – jeszcze lepiej. Po drodze dzieje się to, na czym zależy gwałcicielom. Osoba, która zażyła narkotyk, traci kontrole nad ciałem, lecz nie nad świadomością. Jest w stanie tylko leżeć. Widzi i czuje, lecz nie może reagować, nawet krzyczeć. Ofiary gwałtów opowiadają, że wprawdzie wiedziały, co się dzieje, ale nie mogły w żaden sposób się bronić. Ketamina zawarta w substancji, zwana w slangu witaminą K, ma jeszcze jedną przychylną gwałcicielom właściwość. Po kilkunastu godzinach rozpada się na wodę i dwutlenek węgla i jest kompletnie niewykrywalna w ciele ofiary. Słyszałam, że wymyślono lakier do paznokci, który zmienia kolor, gdy włoży się palec do drinka z GHB. Z mojej wiedzy wynika jednak, że ten narkotyk nie jest zbyt popularny, niewiele osób go bierze.
Człowiek odkrywa własną seksualność z czasem, krok po kroku. Dorasta do pewnych potrzeb, zgłębia predyspozycje na podstawie kolejnych doświadczeń. Po prostu dojrzewa seksualnie. Jeśli młoda osoba zacznie od doświadczeń seksualnych podsycanych narkotykami, omija ja cały proces odkrywania radości z seksu. Później seks na trzeźwo, w wersji "tradycyjnej", już nie będzie atrakcyjny ani satysfakcjonujący. Bo jeżeli rozpoczyna się przygodę z własnym ciałem i seksem od hardcore’owego porno, to nie należy się dziwić, ze potem dwie nagie osoby obok siebie wzajemnie się nudzą.
Problem w tym, że współczesna młodzież ma wielki problem z kreatywnością. To kolejna cecha nowoczesnych narkotyków – pozbawiają ludzi pomysłowości, spontaniczności. Zabierają radość z małych rzeczy. Jeszcze dwie dekady temu temperament pacjentów Monaru trzeba było poskramiać, bo ich inwencja nie miała granic – codziennie organizowaliby bale przebierańców, malowali, rzeźbili, tańczyli. Dziś trudno jest młodych ludzi zainteresować czymkolwiek – nawet głupiego kwiatka nie namalują na pierwszy dzień wiosny, nie mówiąc o zrobieniu marzanny. Podobnie jest z seksem – obserwujemy, że tracą ciekawość odkrywania siebie nawzajem, bo już mają doświadczenia, których prawdopodobnie nigdy nie zdobywali ich rodzice.
Niestety w wielu domach toczy się gra w fałszywą pruderię. Coraz więcej tematów zaczyna być tabu. Edukacja seksualna tez, a co gorsza według części polityków jest nielegalna. Przestajemy z młodzieżą rozmawiać na trudne tematy, a ona szuka odpowiedzi w internecie. I zaczyna ulegać dysonansowi poznawczemu. Młodzi ludzie nie są w stanie sami ustalić, co jest prawdą, a co nie, co jest moralne i jakie będą skutki przekroczenia własnych granic. Wstydzą się wstydzić.
<<Reklama>> Ebook "Hajland, Jak ćpają nasze dzieci" dostępny jest w Publio.pl >>
Hajland. Jak ćpają nasze dzieci Wydawnictwo Wielka Litera