"Strefa mroku" udowadnia, że wciąż można powiedzieć coś nowego na temat zbrodniczych dyktatur XX wieku [FRAGMENT]

1984 rok, sam środek rządów Pinocheta. Znikają setki ludzi, dziesiątki tysięcy trafiają do więzień. Członek tajnej policji wchodzi do siedziby dysydenckiej gazety i spowiada się reporterce. Jego zdjęcie i tytuł z okładki - "Torturowałem" - dręczą narratorkę przez całe dorosłe życie. Publikujemy fragment powieści "Strefa mroku" Nony Fernandez.

Zanurzoną w popkulturowych odniesieniach "Strefą mroku" Nona Fernández udowadnia, że wciąż można powiedzieć coś nowego na temat zbrodniczych dyktatur XX wieku, zapewnia wydawca. Z wprawą dokumentalistki wplata w fikcję literacką wspomnienia i reporterskie fragmenty, wykorzystując technikę rekonstrukcji zdarzeń, by stworzyć - jak ujął to Ariel Dorfman na łamach "New York Timesa" - "szalenie nowatorską powieść, która wnosi wiele do literatury nie tylko w Chile". 

Nona Fernandez "Strefa mroku", tłum. Agata Ostrowska, ArtRage - fragment:

To on, mężczyzna, który torturował.

Agent wywiadu Sił Zbrojnych Andrés Antonio Valenzuela Morales, żołnierz pierwszej klasy, legitymacja wojskowa numer 66650, numer dowodu osobistego 39432, gmina La Ligua. Wysoki, szczupły brunet z krzaczastymi, ciemnymi wąsami.

Siedzi z tyłu. Ma przy sobie nadajnik radiowy, schowany, żeby niepostrzeżenie utrzymywać łączność z samochodami jadącymi w ślad za autobusem. Obok niego siedzi Huaso, dalej Álex, a jeszcze dalej Rodrigo. Agenci wsiadali pojedynczo, wmieszali się w tłum, a teraz obserwują Weiblów, którzy nie mają o tym pojęcia.

A może jednak mają. Może José zatrzymuje na chwilę wzrok na ciemnych oczach mężczyzny, który torturował ludzi. Może dostrzega niepokojące spojrzenie, ale nie ma czasu się nad tym zastanowić, bo w tej właśnie chwili jakaś kobieta podnosi krzyk, który wytrąca wszystkich z równowagi. "Ukradli mi portfel" – woła, ale zanim skończy, trzy samochody nagle otaczają autobus.

Potem wydarzenia następują błyskawicznie jedno po drugim. Sześciu mężczyzn wsiada przez tylne i przednie drzwi. Álex i Huaso wołają, że złodziejem jest José. "To ten drań to zrobił" – mówią, pokazując Josego, który nie do końca jeszcze rozumie, co się dzieje, ale zaczyna się domyślać. Dzieci Weiblów patrzą na ojca zaskoczone. Cały czas stał przecież koło nich, bardzo blisko, nie zrywając oplatającej rodzinę wątłej nici odległości ratunkowej, nie mógł więc nikomu ukraść żadnego portfela. Poza tym to ich tata, człowiek, który budzi ich każdego ranka, troszczy się o nich i właśnie odwozi ich do szkoły, nie żaden złodziej. Opinia dzieci nie ma jednak znaczenia, ponieważ mężczyzna, który torturował, i jego współpracownicy podchodzą już do Josego, celując w niego z broni, i mówią, że są z Policji Śledczej i że aresztują go za kradzież. Nieważne, że José nie ma przy sobie rzekomo ukradzionego portfela, że María Teresa zalewa się łzami i wzywa pomocy, bo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje. Nieważne, że dzieci się boją, kierowca autobusu nic nie rozumie, współpasażerowie patrzą po sobie ze strachem. Mężczyzna, który torturował, i jego współpracownicy siłą wyciągają Josego z pojazdu i niecałą minutę później wsadzają go do jednego z samochodów, żeby zabrać go na zawsze.

Zastanawiam się, czy José zarejestrował w tamtej chwili stopklatkę swojej rodziny. Czy z auta, którym go zabrano, zdołał ostatni raz spojrzeć na żonę i dzieci, żeby utrwalić sobie w pamięci ten ochronny obraz. Moja rozbuchana, sentymentalna wyobraźnia chce wierzyć, że tak, że zrobił to i ten obraz uśmierzał jego lęk w krainie szarości, gdzie miał spędzić ostatnie dni swojego życia.

W zaciszu redakcji czasopisma "Cauce" znana nam już dziennikarka wysłuchała tej historii. Była to jedna z pierwszych relacji przedstawionych przez mężczyznę, który torturował. Potrafię wyobrazić sobie tę chwilę w najmniejszych szczegółach. On na biurowym fotelu, ciągle jeszcze stremowany, zdenerwowany. Ona zasłuchana przy biurku, z włączonym dyktafonem. Słowa człowieka, który torturował, zapisują się na taśmie kręcącej się w kółko w urządzeniu, a wyobraźnia dziennikarki zaczyna pracować na najwyższych obrotach, tak jak moja, żeby zainscenizować wydarzenia, które wyłaniają się z jego relacji. José w samochodzie z grupą nieznanych agentów. Autobus z jego rodziną zostaje w tyle, robi się coraz mniejszy, aż w końcu znika, zrywając nić odległości ratunkowej, która chroniła ich przed złem. Dziennikarka może bez problemu dopowiedzieć sobie wszystkie szczegóły, bo dobrze znała Josego, byli bliskimi przyjaciółmi, słyszała też relację Maríi Teresy, która opowiedziała o scenie w autobusie ze swojego punktu widzenia. W tamtej chwili, w roku 1984, osiem lat później, ani María Teresa, ani jej dzieci, ani dziennikarka nie miały żadnych informacji o losie Josego.

Wysłannik ciemnej strony, zaznajomiony z tym tajemnym wymiarem, mężczyzna, który torturował, powiedział, że zabrali Josego do kwatery przy Osiemnastej Ulicy, zwanej La Firma. Relacjonował, że José od razu trafił na salę przesłuchań. Mężczyzna, który torturował, przyznał, że przesłuchanie Josego należało do najbrutalniejszych, jakie przeprowadzono w tamtym czasie. Mimo to, jak dodał, nie udało im się dowiedzieć, że José był drugim najważniejszym człowiekiem w Partii Komunistycznej. Potem zabrali go do domu, w którym sypiał on sam i wszyscy inni agenci stanu wolnego. Tam José spędził około tygodnia wraz z innymi zatrzymanymi. Mężczyzna, który torturował, powiedział, że pewnej nocy, kiedy miał wolne, zabrali Josego z domu i sprawili, że zniknął. Choć nie było go przy tym, to dzięki znajomości procedur domyśla się, że Josego zawieziono do kanionu Cajón de Maipo, u podnóża Andów Środkowych, ze związanymi rękami i zasłoniętymi oczami, a na miejscu oddano strzał, który zakończył jego życie. Mężczyzna, który torturował, przypuszcza, że następnie obcięli mu końcówki palców u rąk, żeby utrudnić identyfikację, drutem przywiązali mu kamienie do stóp i wrzucili ciało do rzeki.

Dziennikarka płakała, słuchając tej relacji.

Jej płacz zarejestrowała kręcąca się w kółko taśma w dyktafonie.

Tak samo jak mężczyzna, który torturował, ja także nie widziałam na własne oczy zabójstwa Josego. Jednak w odróżnieniu od niego muszę mocno wysilić wyobraźnię, żeby zobaczyć ze szczegółami egzekucje, których nie byłam świadkiem. Nie wiem, ile osób w nich uczestniczyło, o czym rozmawiały. Nie wiem, jak dokładnie przebiegały. Nie wiem też, czy chciałabym to wiedzieć. Brakuje mi słów i obrazów, żeby napisać dalszy ciąg tej historii. Wszelkie próby opowiedzenia tych intymnych ostatnich chwil człowieka, który lada moment zniknie, wydają mi się niewystarczające.

Co widział José? Co słyszał? Co myślał? Co mu zrobili?

<<Reklama>> Ebook "Strefa mroku" dostępny jest w Publio.pl >>

Strefa mroku - okładkaStrefa mroku - okładka mat. prasowe

Więcej o: